Skocz do zawartości
Nerwica.com

Stormboy

Użytkownik
  • Postów

    19
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Stormboy

  1. Andepin to mało popularna forma fluoksetyny [podobno znana pod dość rozsławioną nazwą Prozac]. Przez pierwsze kilka dni banan na twarzy. Generalnie to mogę powiedzieć, że już jestem zdrowy więc chyba brałem go profilaktycznie. Po miesiącu zacząłem się źle czuć i lekarz myślał, że to od tego [dlatego zmienił mi na inną postać leku] ale jednak od czego innego. O tym już w topicu o Lerivonie.
  2. Ostatnio niezbyt dobrze sie czuję: kręci mi się w głowie, szumi w uszach. Zarówno ja jak i lekarz mysleliśmy, że to po fluoksetynie ale chyba jednak po tym Lerivonie. Nie wziąłem ost. ani Lerivonu wieczorem, ani Fluoksetyny rano [wesele ] i się czułem cały dzień super. No i wieczorem wziąłem standardowo Lerivon [15 mg] i jak wstałem, to znowu mi się kręci w głowie i szumi w uszach, do tego obudziłem się o 13:30 . Lerivon biorę niespełna 5 miesięcy, chyba pora odstawić
  3. Jak dla mnie spoko - pomógł/pomaga, przytyłem 9 kilo z czego też się bardzo cieszę. Mam teraz zmniejszoną dawkę do 30 mg wieczorem i do tego Andepin (fluoksetyna) 20 mg rano. Zobaczymy co z tego wyniknie, jak na razie się cieszę :)
  4. Dzięki Wam bardzo Biorę 30 mg wieczorem od 5 dni i już z objawami ubocznymi lepiej. Jak biegnę na autobus rano, to mam zawroty głowy, śmieszne uczucie Mam nadzieję, że pomoże...
  5. Biorę Lerivon [tzn dopiero zacząłem] i cholernie mnie otumanił, kręci mi się w głowie jak po litrach alkoholu i tylko bym spał. Mam prośbę. Powiedzcie mi ile dni trwają skutki uboczne [tzn te powyżej]??
  6. Ja od wczoraj Velafaxu już nie biorę, lekarka przepisała mi Lerivon. Od 4 lutego zaczęło mi się pogarszać. Coraz większy niepokój, fatalny humor, smutek. Brałem Velafax i się zastanawiałem czy mi w ogóle pomaga, już na niego chyba nie reagowałem. Co do prowadzenia pojazdów, to [jakbym miał prawko] teraz bym absolutnie za kierownicą nie usiadł. Czuję się masakrycznie, jakbym wypił litry alkoholu [tylko wesoło nie jest] ;-/ mam nadzieję, że szybko mi przejdzie...
  7. Niqqa, i jak? co powiedział lekarz??
  8. Ja też mam wrażenie, że nie potrafię już kochać. W ogóle nie mogę wykrzesać z siebie żadnych emocji w wielu sytuacjach, które winny je wzbudzić, wszystko jest mi obojętne, nawet rzeczy, które powinny mnie cieszyć, są mi obojętne. Ma to plus wtedy [ale tylko wtedy], gdy inni biegają wkoło i histeryzują z powodu np nagłego kolokwium, ja stoję niewzruszony i mam to wszystko gdzieś i się dziwię innym, których to w ogóle rusza. Ale co do kontaktów "towarzyskich", najgorsze jest to, że spotkanie z drugą osobą nie pozostawia na mnie żadnego wrażenia, jest mi taka osoba całkowicie obojętna. Podczas spotkania jest wszystko ok, fajnie się gada itp., naprawdę się cieszę, ale potem wracam do domu niczym z biblioteki [wolne skojarzenie] i nie mogę nawet powiedzieć czy ta osoba mi się podoba czy nie. Miotają mną sprzeczne uczucia. Z jednej strony jest mi cholernie źle z tytułu tego, że jestem sam, po prostu odwala mi już. Z drugiej, mam obawy przed choćby samymi próbami zawiązania jakiegokolwiek głębszego uczucia i wolę zostać sam, myślę, że tak będzie lepiej, że nikt mi nie jest potrzebny. Mam wrażenie, że stopniowo staję się coraz bardziej aseksualny i to mnie martwi, co będzie ze mną w późniejszym czasie, czy kiedykolwiek z kimś się zwiąże...
  9. Nabawiasz mnie otymizmem :-/ Zacząłem brać 17 września i wszystko było fajnie aż do 9 października kiedy to moja Pani psychiatra oznajmiła, że tak minimum 4 miechy trza brać Velafax i jeżeli będzie wszystko dobrze, to "można pokusić się o odstawienie". Jeszcze 5 dni później jechałem z ludźmi ze studiów w góry, na Rogacz, gdzie się pije, pije i... pije i jest bardzo zajebiście. Pytałem ją o alkohol. Reasumując jej wypowiedź, to zrobiła mi małą wojnę, że zdrowie jest ważniejsze i że napić się z kolegami bede miał jeszcze czas. Odkąd zaczęło być ze mną źle, nie płakałem (bo nie mogłem choć bardzo chciałem), czułem wewnętrzną blokadę (okropne uczucie). Jak wyszedłem od niej z gabinetu, coś pękło, nie wytrzymałem. Ryczałem w autobusie pół godziny i zrobiłem przez to mała kałużę na podłodze. Akurat jechałem na wykład. Okazało się, że go nie ma, więc poszliśmy na piwo. Byłem w takim stanie, że akurat to, co powiedziała lekarka mnie wogóle juz nie obchodziło. Szaleństwo - 1 browar 0,66l. Nieźle się potem czułem, choć bolał mnie troche łeb. Jak wracałem do domu dopadł mnie lęk, pierwszy raz odkąd zacząłem brać leki, a potem do dnia wyjazdu generalnie miałem doła. W górach wypiłem przez 2 dni w sumie 3 piwa, po których mi nic nie było. Wszyscy bawili się zajebiście, tylko nie ja. Potem mój stan psychiczny się troche ustabilizował... może na tydzień. Wkońcu w pewnych sytuacjach przestałem sobie radzić: bezsilność, frustracja, zawiedzenie (nawet dotyczące bardzo prozaicznych sytuacji) sprawiały, że depresja i w pewnym stopniu lęki dawały o sobie znowu znać, mimo brania Velafaxu. Ostatniego czasu sytuacje krańcowe (tak je zacząłem nazywać) zdażają mi się dość często. Na początku się nim poddawałem, ale ile można. Mój ostatni przepis na zło tego świata: wziąć półtora dawki Velafaxu i za jakiś czas wypić piwo powyżej 7% alk. Po zwiększonej dawce Velafaxu rozszerzają się źrenice, a potem już po połowie piwa czuję się mocno wstawiony (przynajmniej nie plącze mi sie język jak to pijani mają). Jest bardzo fajnie. Napewno jest to "jakiś" sposób i czuję się już od niego trochę uzależniony. Wiem jednak, że kiedyś wypije więcej i/lub wezmę większą dawkę leku, żeby czuć się jeszcze lepiej i zdaję sobie też sprawę, że balansując tak na granicy, kiedyś przesadzę i odwiozą mnie przez to do szpitala, że mogę zrujnowac sobie zdrowie lecz innego sposobu na razie nie widzę. Może gdybym nie był sam, stan mojej psychiki wyglądałby zupełnie inaczej. Jednak to, że aktualnie jestem singlem nie jest spowodowane moim stanem zdrowia, to dość odmienny problem, codzienny ale nie rozumiany przez większość społeczeństwa. Kończąc powoli moją notkę biograficzną, Velafax to dobry lek: stosunkowo małe skutki uboczne i dość duża skueczność - nie bójcie się go brać. Nie jest to jednak lekarstwo na życie, tableteczki szczęścia itp., nie eliminuje on problemów, sprawia tylko, że podchodzimy do nich z dystansem, nie zauważamy ich tak bardzo. Jeśli jednak są one dość istotnym elementem naszego życia, to branie lekarstw ich nie rozwiąże, ale tylko zamaskuje na pewien czas. Wiem, że na pewno nie odstawię leków pod koniec Stycznia (4 miesiące), a zatem jeszcze długo nie będe mógł się urżnąć normalnie alkoholem (choć mam niesamowitą potrzebę). Przygotowuję się na to, iż mogę brać Velafax bądź inne leki przez kilka lat, może do końca życia. Z psychotropami jest tak, że jeśli nie pomagają na początku, to po dłuższym czasie nie możemy dać sobie bez nich rady i trzeba je brać juz cały czas. Z kolei jak się ich nie zacznie wogóle zażywać, to prędzej czy później i tak zamkną nas w szpitalu psychiatrycznym, bo nie wytrzymamy. I tak źle, i tak niedobrze. Gratuluję wszystkim, którym się udało! (a z tymi, którzy sobie też nie dają rady z życiem, łacze się w cierpieniu). Aha! I nie radzę odchodzić z tego świata - ostatnio to dość oklepane :-/ Jakoś to będzie - z dupska ale zawsze. [ Dodano: Sob Gru 23, 2006 3:46 pm ] Ale pojechałem :-/ przepraszam wszystkich urażonych. W listopadzie brałem 56,25 mg dziennie, teraz w grudniu 75 mg. Noi po poprzednim zwiększeniu dawki było... dobrze :-) W Listopadzie miałem 2 poważne załamy, takie z nieuzasadnioną histerią, płaczem. W grudniu - wczoraj. Dość wypiłem ;-) a kiedy impreska się skończyła [tzn. posiedzenie z qmplem], to mnie dopadło. Potem poszedłem jeszcze po browca, szedłem i ryczałem, że to wszystko nie ma sensu, że bez sensownego powodu teraz będzie mnie to dopadało co pewien czas. W skrócie co wydarzyło się potem: nieźle w czubie, zeskok z wysokości 2 metrów i obecnie noga w szynie ;-) Niestandardowy skutek depresji... [ Dodano: Sob Gru 30, 2006 12:44 am ] Nie wiem dlaczego ale ostatnio odnoszę wrażenie, że Velafax smakuje jak klej biurowy
  10. Tzn prywatnie jest fajnie, bo jak płacisz, to Cię przyjmie po królewsku ja chodzę publicznie i jako takiej psychoterapii to nie mam, tylko mi leki zapisuje. Co do papierów... czy gdzieś Ci ktoś kazał przynieś zaświadczenie że leczysz się np u dermatologa? Nie ma takiej opcji, to Twoja prywatna sprawa, poza tym panuje totalna dyskrecja. Tam gdzie chodzę, do dokumentacji, oprócz lekarza, mam wgląd ja i osoba przeze mnie upoważniona [choć nie musiałem takiej podawać], nawet rodzina nie może. To zależy co się dzieje, ale to Ty musisz chcieć się leczyć żeby to miało jakiś sens [choć czasami się przydaje ten bodziec od innej osoby; ja swoją qmpelę staram się zaciągnąć, bo wiem, że warto by było dla jej dobra, ale Ona jest uparta i nie chce].
  11. Miałem obawy zanim go zacząłem brać... te wszystkie skutki uboczne... brrr! Też go wziąłem w niedziele pierwszy raz i... nie wiem czy to nie było bardziej placebo, ale czułem się przez cały dzien jak po trawie... serio - banan mi z twarzy nie schodził przez cały dzień. Zaraz po zażyciu tylko powiększone źrenice, zieeewaaanieee, spanie (po wzięciu 2 godziny), ale reszta dnia jak najbardziej pozytywnie. W nocy było gorzej, bo miałem problemy ze snem - przewracałem się z boku na bok, pociłem się. Następnego dnia strasznie mnie mdliło (własciwie cały dzień), mało co zjadłem. Trzeci dzień... normalny - ani dobrze ani źle. Dziś... a właściwie wczoraj (bo już po północy) tak jak dwa dni temu, choć juz nie tak ostro. Ogólnie rzecz biorąc, w moim przypadku, to problemy żołądkowe, zmniejszone łaknienie i spaaać się chce. Nie wiem dlaczego tak szybko, ale już mogę powiedzieć, że lek mi pomaga. Do no.name: Organizm musi się podobno do niego przyzwyczaić i dlatego na początku daje takie objawy. Oczywiście nie moge tu pełnic roli eksperta, bo biorę go dopiero 4 dni. Zrobisz jak uważasz - jeśli lepiej reagujesz na Effectin, a objawy nie ustąpią... Pozdrawiam
  12. Mam pytanie. Dziś byłem u pierwszy raz u psychiatry i dostałem Velafax 37,5. Przez pierwszy tydzień mam brac 2 razy dziennie po pół tabletki, a po tygodniu zwiększyc dawke do całej. Problem polega na tym, że za tydzień idę na wesele i nie wiem czy zacząć brać już teraz czy wstrzymać się tydzień [może wytrzymam ]. Noi jeszcze jak reaguje z alkoholem i czy [nawet jak nie bede pił] skutkami ubocznymi może mi bardzo popsuć wieczór. Pomóżcie. Pozdrawiam.
×