Skocz do zawartości
Nerwica.com

zagubiona86

Użytkownik
  • Postów

    18
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez zagubiona86

  1. Też spotkałam się z taką teorią.
  2. Hej!! przed seksem, moze dlatego ze w sumienigdy nie bylam z nikim kogo bym kochala,albo kto by kochal mnie ze wzajemnościa. Tez miałam mysli, ale do mojej kolezanki. Caly czas mam z nia kontakt i jak jestem z nia to sie nie boje,że cos wyjdzie miedzy nami. Wiem ze w jej przypadku to tylko fizycznośc, bo jest ladna i pewna siebie. Tak sie sklada,ze nawet gadalam z nia o bisekualizmie(nie mowilam jej ze to o niej myslalam), a ona mi odp ze sie kiedys calowala z dziewczyna,ale jednak woli facetow(to tak na marginesie pisze, ze chyba wiecej osob niz nam sie zdaje ma takie mysli). Seksu boje sie tez troche,bo mnie obrzydzaja niektore ciala factow,szczegolnie strarszych, mam to od mojego ojca i jego seksulanosci.Pociagają mnie młodsi ode mnie faceci... W tamtym roku odbylam terapie grupowa i duzo rozmawialam na ten temat. Psycholog uwazal,ze mam hetero seksualnosc, mimo moich mysli i ze nie spotkalam jeszcze nikogo przy kim poczulabym sie bezpiecznie. Mowil takze, ze suksulaności kobiety jest inna niż meżczyzny i że sekuslanośc kobiety to nie tylko fizyczność, ale także pociąg psychiczny, a Ty piszesz że kochasz!! A czy Ty masz nerwice natręct? Chciałam Ci baaaaaaaardzo polecić książkę, którą właśnie w ten weekend czytałam "Neurotyczna osobowość naszych czasów" Karen Horney. Jest tam warty do przeczytania rozdzial o milości(może też masz z tym jakiś nieuświadomiony problem i stad te myśli) i co najważniejsze jest rozdział o seksulaności i właśnie o tym co my przeżywamy - pociągi bi i homo!! Autorka uznaję jednak to za nerwice. Polecam przeczytać. Ja sama już sporo wiem o swojej seksualności
  3. Aankap mam nadziej, że ten temat zostanie jeszcze odtworzony!! Ja mam 24 lata i też taki problem. Moje myśli o kobietach pojawiały sie ponad rok temu, kiedy zrywałam z facetem i mam je do dnia dzisiejszego. Boje sie ich strasznie i nie umie sobie dac z nim rady. Sa tutaj rady, żeby sprobowac z kobieta, ale ja sie boje, krepuje, wstydze i mam wrazenie ze czulabym sie jeszcze gorzej po tym, ale nei wiem czy nie czulabym sie lepiej. Nie wiem na ile to NN a na ile realny problem. Mimo mojego wieku seks z facetem mnie przeraza. Znaczy pieszczoty itp sa super, poki nie dochodzi do konkrentego wspolzycia. Nigdy tego nie zrobilam, probowalam ostatnio ale nie wyszlo... Jestem załamana, bo chciałabym byc w szczesliwym zwiazku z facetem i czuc sie kochana i miec udany seks. Jednak boje sie, że jak bede z facetem to zawsze bede myslala o tym, ze podobaja mi sie kobiety. Dodam ze kobiety podobaja mi sie fizycznie, jednak psychicznie ciagnie mnie niby do mezczyzn,ale jaka jestem juz sama nie wiem. Analizuje to non stop , mysle i sie poglebia wszystko.
  4. Jasne, że takie rzeczy dobijaja bardziej, dlatego nie mozna sobie na nie pozwalac. Nie chodzi o to, żeby wykrzyczec np. meżowi ze jestem atrakcyjna itp, musisz poprostu wyznaczyc mu granice. Masz prawo wymagac, zeby on takze zostawal z dzieckiem i pojsc np do fryzjera! Pisalas, ze on Ci na to nie pozwala, on opiekuje sie dzieckiem w ogole?? Zacznij robic cos dla siebie zajmij sie czyms co Cie interesuje i co możesz robic w domu,jesli rzeczywiscie nie mozesz isc teraz do pracy. A ile Twoje dziecko ma miesiecy, ze tak spytam? Na jak dlugo wyznaczylas sobie siedzenie w domu?
  5. Jak mogę poszukać rozmów na podobny temat?? Z jednej strony chciałąbym spróbowac, ale jednak za bardzo sie boje, ze kobieta to będzie to, a to bylo by zalamanie dla mnie:( i tak o tym myśle i sie doluje non stop;/
  6. Chciałam poruszyć trochę krępujący temat. Boje sie pisać o tym, ale jednak potrzeba podzielenia i spytania czy ktos tez tak ma jest większa. Mam nerwice taką dokuczliwą od ponad roku. Od tego też czasu mam problem z moją seksulanością. Trudno jest mi określić czy jestem lesbijką, bi, czy hetero. Problem polega na tym, że podobają mi się kobiety,a dokładnie ich ciała. Psychicznie pociągają mnie bardziej mężczyźni. Oni jednak nie podobają mi się tak bardzo fizycznie. W sumie spotykałam sie jak do tego czasu (od wystąpienia nerwicy) z jednym chłopakiem, który rzeczywiście mnie pociągał, ale on był młodszy i mniej męski, niż faceci w moim wieku. Nic z tego nie wyszło, bo strasznie mnie olewał. Rozmawiam dużo na ten temat z psychologiem, ale mimo wszytsko nie umie sobie poradzić. Boję sie tego,kim jestem. Boje się spróbować z kobietą, nie miałabym odwagi i nie znam takich. Ogólnie nie wyobrażam sobie niby związku z kobietą, dlaczego jednak mam z nią fantazję erotyczne:( czuję sie wyczerpana pod tym względem, bo nie wiem kim jestem i za bardzo sie boję opini innych i swojej tak samo.. Wiem, że nikt nie da mi odp jaka jestem. Chciałam tylko dostać informacje, jak to jest z seksualności ktoś miał jakieś poważniejsze przeżycia z tym związane. Ja non stop o tym mysle, zameczam sie tym i nie umie nic zaakceptowa:(
  7. Dziecko potrzebuje matki, potrzebuje obydwoje rodzicow. Ale należy pamietac o bardzo waznym fakcie, że dziecko jak nikt inny na świecie, mimo że nie mowi wyczuwa zle emocje w rodzinie.. Nie przecze, że Twoj maz to jeden wielki cham, ale prawda tez jest taka, że kazdy sam wyznacza sobie granice do innych osób. On nie ma prawa poniżac Cie, a Ty masz prawo wymagac, żeby tak bylo. Nikt tutaj nie da Ci konkretnej rady ani odpowiedzi co powinnas robic. Piszesz, że nie mozesz zwrocic sie o pomoc do swojej rodziny. Moze warto by zgłosić się na psychoterapie np. grupową? Może Twój problem tkwi jednak i w Tobie samej. W tym, że przestałaś wyznaczać granice w stosunku do innych osób, w tym że nie tylko mąż ale własnie Ty sama straciłaś szacunek do siebie samej, może właśnie to jest jeden z głównych powodów tego, że przestałas lubic swoje zycie.. Jeśli chodzi o szacunek, to ja np.nie mam tak duzego do siebie i strasznie mnie rania zle slowa np.mojego ojca, moja mama z koleji dostaje jest od ojca co chwile ale ma na tyle wielka wartosc w sobie, że tkj. wupuszcza je szybko i uwaza, ze to nie ona ma problem, bo to nie ona jest chamska dla innych. Ktos tu napisal, ze najważniejsze jest wyznaczenie celu. Cel oraz szacunek do swojej osoby to właśnie podstawa.
  8. Czyli z tego co piszesz zacząłeś już terapie, rozumię tak?? Nom nie jesteś sam absolutnie. Ja u psychologa rozmawiam tylko na temat tego, że nie umię odciąć się psychicznie od rodziców. Spoko moja mam też uważała, że najlepiej pójść do psychiatry po leki. Tak też zrobiłam, jako grzeczna córka i poszłam po nie. Brałam i nie było żadnych efektów!! Zresztą teraz już wiem, że leki to tylko przyćmienie umysłu, przynajmniej w moim przypadku. Jak pisałam mój ojciec też mi o Bogu gadał. Trochę śmiać mi się z tego chciało, bo on wierzący na pewno nie jest. Chciałam tylko napisać, ale to tak na marginesie, że właściwie sama jakoś sie zbliżyłam do Boga przez tą chorobę. Twoi rodzice tak jak i moi nie chcą dopuszczac myśli, że to co nam jest to choroba. Naszczęscie możemy sami decydować o sobie i sami wiemy lepiej co nam jest. Trzymaj sie dzielnie i pisz jak Ci leci. Pozdrawiam:)
  9. Witaj miniSD!! mam nadzieję, że się trzymasz i szukasz już pomocy!! Przeczytalam bez odrywania wzroku tutejsze wypowiedzi, bo Cie rozumie!! Miałam wrażenie, ze to co piszesz tkj wyraza moje uczucia do mojej rodziny. Wsrod rodziny czuje sie tak samo, czuje sie jak w obozie koncentracyjnym i jedyne co chce to umrzec!! Różnica polega na tym, że nie mieszkam aktualnie w domu, bo studiuje. Jednak w tym roku kończę studia i wariuję tak samo, bo tak strasznie przeraża mnie fakt powrotu do rodzinnego miasta, wiem, że nie umiałabym tam żyć. Mam 24 lata i nerwice. Moi rodzice nawet nie pozwalają wypowiadać mi tego słowa. Uważają, że jestem egoistką, która wymyśla sobie problemy i myśli tylko o sobie. Mam naszczęście 2 przyjaciól, którym mogę się wyżalić i którzy przypominają mi o tym ,że rodzice poprostu mnie nie rozumieją. Jest mi cholernie trudno i się boję, ale to naturalne. Tak jak u Ciebie. W tamtym roku odbyłam terapię grupową. Moi rodzice prawie umarli - matka się załamała, a ojciec stwierdził, że woli wierzyć w Boga(a tak na marginesie to mam wrażenie, że ja bardziej wierzę niż on, ale nie powinno się niby licytować w takich rzeczach). Mimo wszytsko terapię zakończyłam i czułam się przez jakiś okres bardzo dobrze. Jednak ta terapia jest krótka i powróciło. Ale cieszę się, że tam poszłam, bo zaczełam nareszcie coś robić i poczułam chociaż przez moment, że mimo mojej rodziny mogę być niezależna. Byłam u psychiatry, brałam leki, ale nie zadziałały. W sumie sam psychiatra nie stwierdził czy mam nerwice, czy depresje, także nie wiaodmo. Wiem że doradził mi terapię i też tak zrobiłam. Chodzę teraz na terapię indywidualną. Fakt jest mi bardzo ciężko i jak to stwierdziła terapeutka może dlatego, bo czuję, że nie mam przyzwolenia od rodziców na tą terapie. Mimo wszystko nie chcę rezygnować i próbuje teraz tak już naprawdę cos robić. Jak byłam na święta w domu to myślałam, że zwariuję. Ale wiem, że to w większości mój problem wewnętrzny,a nie rodziców(chociaż mam aktualnie do nich ogromną nienawiść i nie wiem, czy to się zmieni). Doradzam Ci mimo wszystko jak najszybsze wyprowadzenie się z domu. Wiem, że to jest niby uciekanie od problemu, ale w takim wieku jak jesteśmy wyprowadzenie się od rodziców jest jak najbardziej wskazane. Mimo straty partnera pomyśl koniecznie o studiach w tej innej miejscowości. Ja w aktualnej miejscowości jestem na studiach 2 lata i było mi tragicznie, bo przyszłam za chłopakiem z którym zerwałam i daleko od znajomych od domu i zostałam całkiem sama. Teraz mimo wszystko uważam, że dobrze się stało, bo mimo że nie czuję sie dobrze, mam satysfakcję, że coś robię. Nie boję się teraz tak przeprowadzki do jeszcze innej miejscowości, bo wiem, że znajomych znajdzie się wszędzie. Najważniejsze jednak, że jak nie jestem przy rodzicach to mogę na wszystko spojrzeć spokojniej. Moge poczuć się niezależna. I mam nadzieję, że wszytsko będzie szło ku lepszemu i nie będę musiała po studiach wrócic do domu, mimo że moj ojciec też ciagle powtarza, że nie ma pracy:P Zacznij coś robić dla siebie. Idz na terapie, jeśli trzeba to i do lekarza i pomyśl o wyprowadzce. Bedziesz miała wykształcenie, jesteś dorosły, czyli możesz być niezależny, jeśli tylko o to zawalczysz!! Ktos kiedys na terapii powiedział mi, że rodzice też mają własne życie i nie myśla non stop o mnie i że przejmują się tak bardzo, bo widzą, że sama zachowuję się jak dziecko. JEśli chcesz terapi idź na nią, rodzice i tak muszą to zaakceptować. Rób to co Ty uważasz za słuszne!! Jak piszesz rodzice mówią jedno, a później się dziwią, a ja widzę po sobie, że oni muszą pogadać, żeby oczyścić sumienie, a i tak zaakceptują Twoje wybory, jeśli pokażesz im, że naprawdę Ci z tym lepiej. A jeśli tak się nie stanie i nie zaakceptują to nieważne, ważne żebyś zaczął myśleć o sobie, bo jesteś sobie najcenniejszy i robić coś dla siebie!! Przepraszam ze taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak długo:P
  10. Jak tak na to patrzyc to fakt:P
  11. zagubiona86

    Witam wszystkich!!!

    Potwierdzam opinie innych forowiczów, że powinnaś zainteresować się psychoterapią. Leki nie zawsze pomagają, mi np. nie pomogły, ale nie neguję ich bo wiem, że jednak wielu osobą pomagają. Uważam także, że powinnaś pójść do psychologa oczywiście, żeby pomóc samej sobie, ale także, żeby nie przelewać niepotrzebnych emocji na dzieci. Piszę to dlatego, bo sama przechodzę psychoterapię i uświadamiam sobie, że przez chorobę mojego ojca, który nic z nią nie robi, mogę mieć także problemy z samą sobą. Dobrze, że niedługo wrócisz do pracy:) 3maj się ciepło i Powodzenia w dalszym leczeniu:)
  12. Czemu tak uważasz, że jak pisze z niepenością to znaczy, że to osiągnę? Ja uważam, że to różnie bywa niestety i widzę także już po swoim zachowaniu, że całe życie jestem niepewna i to mnie tylko niszczy. A osby, które jednak mają mniej tych wątpliwości znacznie łatwiej dochodzą do celu. Pozdrawiam
  13. Ja osobiście zdaję sobie sprawę z tego, że najgorzej jak się tłumi emocje, ale także bardzo się ich boję. Myślę, że jeszcze dużo pracy przede mną, wiem o tym. Tylko nie wiem, czy wystarczy mi sił. Ale czytając wypowiedzi podnosi mnie na duchu jedno - że chyba da się sporo rzeczy wypracować.
  14. Dziękuje Ci za mądra słowa i Pozdrawiam i Ty także bądź szczęśliwa z samą sobą zawsze:)
  15. Właśnie ja mam tak, że jedyne co potrafię na moich rodziców to krzyczeć. Z jednej strony wiem, że uwalniam swoje emocje, których nigdy nie uwalniałam, ale z drugiej strony mam tak straszne wyrzuty sumienia i jest mi z tym źle. Ja w sumie nie mam swojego życia prywatnego, że tak napiszę i może też teraz tak strasznie przejmuję się rodzicami.. Nie wiem, w sumie nie umię tego wytłumaczyć, ale mam wrażenie, że już nigdy się nie dogadamy i jedyne o co powinnam walczyć w psychoterapii to zaakceptownie tego faktu. Nie wiem tylko, czy możliwe jest zaakceptowanie takiego stanu. Pozdrawiam
  16. Dziękuje bardzo za inf. Mi tez przez lata wydawalo się, że moja mama jest idealną matką. Teraz widzę jak się myliłam i mimo, że próbuje jej powiedzieć co uważam za nie tak,ona mnie nie słucha. Chyba za dużo lat milczałam i teraz to jest dla niej nienormalne. Mam ogromną niechęć do moich rodziców. Próbuję rozmawiać, ale to kończy się zawsze kłótniami. Najgorzej, że czuję także że tracę przyjaciół i znajomych, nie wiem na ile to wynika z ich strony, a na ile z mojej, ale wiem, że osobiście za mało się staram, żeby utrzymać znajomości, jakby mi nie zależało,mimo że mi są tak potrzebne. Mogę się spytać po jakim czasie w psychoterapii udało Ci się dogadać z mamą?
  17. Witam!! Jestem tu nowa i poszukuję odpowiedzi na kilka pytań. Wiem, że mam nerwicę mimo, że nie jest ona widoczna, tzn. nie mam objawów somatycznych. To co mi towarzyszyszy od jakis 3 lat to ciągłe uczucie stresu, lęku , poddenerwowania bez konkretnego powodu. Byłam u psychiatry i nie dostałam konkretnej diagnozy. Czuję się źle tym bardziej, że nikt z moich bliskich nie uważa, że ze mną coś nie tak, uważają, że przesadzam.Ja jednak czuję się każdego dnia gorzej,szczególnie od jakiegoś miesiąca. Brałałam leki nic nie dały. Byłam na terapii grupowej i czułam się lepiej, ale to trwało około miesiąca. Teraz chodzę na terapię indywidualną i czuję się coraz gorzej. Przez to czuję także, że oddalam się od bliskich mi osób, a one ode mnie. Chciałam spytać, czy ktoś ma podobne objawy. I jeśli tak to czy terapia indywidualna coś pomogła?
×