Witam serdecznie jestem tutaj nowa wiec jak cos napisze nie tak to odrazu przepraszam. postanowiłam sie podzielić z wami moim problemem bo nie ludzie tłumić w sobie czegos co mnie boli a wsród swoich znajomych nie ma nikogo zaufanego raczej wszyscy to hieny ktore tylko czekaja na jaka sensacje o rodzinie nie ma co gadac nawet:/
A wiec tak mam 20 lat od 17 miesiecy jestem mama oraz zona. na poczatku bylo wszystko fajnie ale teraz zaczynam załowac wielu rzeczy, lecz teraz jest juz za pozno. mojego obecnego meza poznalam 4 lata temu wiadomo miłosc i w ogole, pozniej okazało sie ze jestem w ciazy oczywiscie wzielismy slub (cywilny) bo rodzina by tego nie przezyła. wszystko było super młode małzenstwo (bardzo mlode) i dzieciatko, ono jest jedyne co mnie trzymy przy tym wszystkich moj synus jest bardzo kochany, lecz mimo tego ze bardzo bardzo go kocham to chciałabym miec inne zycie. nic mi sie teraz nie układa rodzina sie odwrócila kolezanki wyjechały na studia do wiekszych miast, a ja? ja ledwo co skonczyłam liceum zaocznie siedze caly dzien w domu z dzieckiem i czuje sie okropnie. Moj "mąż" nie jest juz taki kochany i opiekunczy jak kiedys, klocimy sie praktycznie codziennie, czuje sie jak brat z siostra a nie maz z zona. o przytuleniu pocałowaniu czy jakiegos słowa miłego to juz dawno nie pamietam, on zawsze widzi we mnie zło zawsze...przychodzi z pracy i tyle, nie szanuje mnie nie docenia tego ze poswieciłam dla niego i dla dziecka cale swoje zycie, nie zostawiam dziecka z nikim nigdy zawsze wszedzie ze mna. a tez czasami bym chciala wyjsc gdzies do fryzjera zrobic cos dla siebie jednak w najszym zwiazku tak nie ma nigdy nie bylam na miescie sama nigdy maz mi nie powiedzial "idz do fryzjera, idz sobie kup jakis ciuch" cokolwiek. zawsze ja jestem ta zła, szacunek? ja nie wiem co to jest poniewaz moj maz w swoim slowniku to słowo ma zarezerwowane dla mamusi swojej TYLKO DLA NIEJ!!
Nie radze sobie z tym wszystkim nie wiem czy to ja jestem naprawde zła moze powinnam cos zmienic, NIE WIEM!!
Ja mam dopiero 20 lat nie chcem cale zycie zyc w małżensywie ktore sie kloci wyzywa rozstaje schodzi to jest smieszne dziecinnie ale ja nie ja mam to zmienic!!
Zostawic go? myślałam o tym ale co to zmieni, nie mam rodziny ktora mogla by mi pomoc nie mam gdzie sie udac.....dlatego nie poradzilam bym sobie sama z synkiem finansowo. Kocham mojego meza tzn tak mi sie wydaje ze go kocham ale czasami ma takie dziecinne zachowania ze chciałabym zeby go nie bylo, przykro mi jest jak mnie wyzywa, bluzga, krzyczy i grozi ze sie wyprowadzi, najgorsze jest to ze nikt nigdy nie stanał po mojej stronie zawsze to ja byłam zla, na miejscu gdzie mieszkamy jest tylko jego matka dla niej zawsze jestem zla bo PO CO SIE KLOCISZ!!
moze mi ktos doradzi co ja moge zrobic zeby zmienic swoje zycie zeby moje malzenstwo niebylo taka meczrnia!!