Skocz do zawartości
Nerwica.com

miniSD

Użytkownik
  • Postów

    166
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez miniSD

  1. miniSD

    wasze marzenie:)

    1. wyprowadzić się z domu 2. WYLECZYĆ SIĘ 3. znaleźć dobrze płatną pracę 4. skończyć studia 5. zrobić technika informatyki(nie wiem po co) 6. magisterkę z kryminalistyki na UW
  2. miniSD

    Seks?

    Nie lubię takiego latania Wolałbym coś subtelniejszego A co mi szkodzi. Szukam faceta, kto chętny pisać na PW
  3. Już myślałem, że jestem osamotniony w temacie Z podejściem moich rodziców do całej sprawy mam podobnie jak Ty. Dla nich to co mi jest to mój własny wymysł, widzimisię 'bo to takie modne', że mam przestać UDAWAĆ że trzęsą mi się dłonie, nie mam się tym obnosić. Oczywiście zapomniała, że mam inne objawy. Wydaje się to dosyć komiczne biorąc pod uwagę fakt, że mój problem naświetlił sam psycholog, więc jednak coś jest na rzeczy. Ostatnio moja muti wymyśliła sobie kilka rzeczy, które mają uzdrowić mój chowy umysł. Kupi mi leki uspokajające, oczywiście nie będę ich brał bo nie widzę takiej potrzeby, zresztą idiotą nie jestem aby jechać po prostej i łatwej linii. Nawet nie wiadomo ile mógłbym na takich lekach pociągnąć. Następną rzeczą, która wydała się dla mnie w ogóle śmieszna, komiczna wręcz wyrwana z jakiejś nawiedzonej komedii 'pojednaj się z bogiem' . Bóg oczywiście lekarstwem na wszystkie problemy, ale zacznijmy od tego o jakim bogu mówiła. Czasami mam wrażenie, że to nie ja jestem chory tylko oni i to właśnie ONI powinni iść się leczyć a nie ja. No mówię Wam Cyrk Monty Pythona.
  4. soulfly89, Taki motyw z wywoływaniem mojego imienia miałem jak byłem dzieckiem 5-6 lat, tak pamiętam to bardzo dobrze, gdyż to było przed przeprowadzką do większego domu Ogólnie historia na cały wykład, ale to już tyczy się bardziej mojego rodzeństwa, niż mnie. Aaa.. i to wołanie nie było podczas snów, np. przy zabawie klockami
  5. miniSD

    Seks?

    Proszę wybaczyć mi temat posta(postu?), ale mam takie pytanko odnośnie owej sprawy. Kilka dni temu napadła mnie dosyć dziwna sytuacja. Po wszystkich hockach klockach w domu poszedłem do znajomego. Upiłem się i wylądowałem z nim w łóżku i doszło do tego do czego przeważnie dochodzi w łóżku prócz spania i odpoczynku. Jestem bi, bla bla bla gadajcie co chcecie, mogła to być również jakaś kumpela, dla mnie to bez różnicy. Nie chodziło o rozładowanie seksualne czy coś, ale o samo wyładowanie się z negatywnych emocji. Takie coś jest normalne?
  6. miniSD

    czego aktualnie słuchasz?

    http://abdulhassandywan.wrzuta.pl/audio/0Z9asXCcPrz/carbon_based_lifeforms_-_abiogenesis
  7. Przepraszam, że dopiero teraz. Wysłałem do tej psycholożki maila w odpowiedzi dostałem numery telefonu do przychodni i do niej na komórkę na prywatne spotkanie, które oczywiście wiążę się z kosztami. Ile kosztuje taka prytawna sesja? W domu coraz gorzej, ja nie mam już siły, ciągle myśle jak ze sobą skończyć. Jakieś 15 minut temu się pociąłem, wiem, że to głupie, ale jakimś cudem mnie to uspokaja. Cała ta sytuacja doprowadziła, że od kilku dni nie mam partnera, wszystko się rozsypało.czuje się winny, nie mam siły, ciągle rycze, nawet z byle powodu. Nie mogę spojrzeć sobie w twarz w lustrze, nawet ledwo co pisze na klawiaturze, nie mam siły. W domu czuję się jak w klatce, nie tyle co wytykane błędy, ale nawet coraz bardziej męcząca kontrola. Mam ciągle się uczyć, nie wychodzić z domu, nie spotykać się ze znajomymi bo coś może mi sie stać, jakiś wypadek czy coś. A jak zaczynam się z nimi kłócić odpowiedzią jest, że mam robić co chcę i wtedy czuje sie winny, nie wiem czego, nie wiem co zrobiłem złego, ale czuje się po prostu winny. W głowie slysze tylko jedno 'skończ ze soba' 'to sie nie zmieni' 'wszystko stracone' 'jestes sam, zawsze bedziesz sam'. Czasami patrze w jeden punkt i chwieję się jak w chorobie sierocej. Przepraszam, że tak chaotycznie, ale ja nie mam siły aby to normalnie napisać.
  8. Teraz ja postękam Czasami jest tak, że mógłbym góry przenosić, dzielić się swoja radością a potrafię się cieszyć z naprawdę małych rzeczy. A niestety trwa to tylko chwilę. Wiecie, że nie pamiętam, dosłownie nie pamiętam kiedy ostatnio się szczerze śmiałem? Nie lubię takich huśtawek, chciałbym albo jedno albo drugie. Wiem, że do bólu można się przyzwyczaić męczę się z nim 10 lat i wiem o tym z własnego doświadczenia. Co robię w tej chwili? W pokoju prawie 30 stopni, ja siedzę w bluzie, kaptur na głowie i trzęsę się z zimna. Łzy same z oczu lecą, ten już nie ścisk ale palące gorąco w mostku, spowolnione ruchy, zero koncentracji i jak zwykle pomysł, żeby ze sobą skończyć. Przerażające jest to, że już mam wszystko przygotowane na ten moment, wiem jak to zrobię i czym to zrobię, ale kurwa nie chce!
  9. Jutro mam psychologię w planie z Panią, która jest psychologiem klinicznym (wielkie odkrycie ), może zagadać z nią po zajęciach tak na dobry początek? Będę lekko zestresowany bo to mój nauczyciel akademicki, ale może warto spróbować
  10. miniSD

    Co teraz robisz?

    1. Siedzę i gadam na gg z moim Pięknym 2. Słucham dla relaksu http://w280.wrzuta.pl/audio/0jDii6FtamB/fahrenheit_project_part_3_-_07_-_carbon_based_lifeforms_-_mos_6581 3. Trochę mnie głowa pobolewa 4. Piję kawkę
  11. Jutro idę do lekarza pierwszego kontaktu z wynikami badań krwi, które wyszły wzorowo. Poproszę Panią ładnie o skierowanie czy jakąś informację dotyczącą leczenia 'głowy'. A w jaki sposób mam moim rodzicom uzmysłowić, że pójście do psychologa nie jest żadną straszną rzeczą? Dla nich takie wyjście będzie końcem świata bo według nich ja nie mam żadnych problemów, bezstresowe życie a przez pójście do psychologa czy psychiatry zniszczę całą swoją karierę zawodową. Moje drugie pytanie. Czy naprawdę będę miał wszystko wpisane w papierach, że się leczyłem? Bo boję się, że przez całą sytuację z psychiatrą nie znajdę wymarzonej pracy.
  12. Wstaję rano przygnębiony, mam ochotę płakać nie cieszy mnie nawet ładna pogoda za oknem. Czasami nie mam ochoty iść się umyć, zjeść śniadanie, wszystkie czynności wymuszam, próbuje jakoś normalnie funkcjonować. Kiedy mówię komuś z domowników, że nie czuje się dobrze, że nie mam na nic ochoty słyszę tylko 'weź się w garść', 'ogarnij się' dziwne, że chciałbym, ale nie potrafię. Po takich słowach przychodzą myśli samobójcze, beznadzieja, uczucie pustki i tego, że nie mogę na nikogo liczyć. Nikt w domu nie chce słuchać, że jest mi źle, że chciałbym tylko porozmawiać jedynie co słyszę to, że powinienem j.w. 'wziąć się w garść' i 'przestać udawać', że mam wcześniej chodzić spać a nie kłaść się o 2:00 czy 3:00 a faktem jest to, że nie mogę po prostu zasnąć. Najgorzej jest właśnie wieczorami czy w momencie kiedy kładę się spać. Wtedy dochodzi często płacz, znowu myśli, żeby ze wszystkim skończyć skoro i tak nic się nie zmienia, że straciłem dzień na nicnierobieniu, że jestem do niczego. Mam 23 lata a czuje jakbym przeżył całe swoje życie. Chciałbym pójść do psychologa, kiedyś bałbym się takiej decyzji a teraz? Taka determinacja jak nigdy, ale problemem są moi rodzice, którzy odradzają mi takie wyjście, że tak naprawdę to nic mi nie jest, że tylko udaję, że to z przemęczenia bo 'późno kładę się spać'. Ich odradzanie oczywiście nie polega na spokojnej rozmowie to jeden wielki krzyk. To może oni bardziej się boją takiego wyjścia niż ja? Może są przerażeni wizją chorego psychicznie synusia? Mała dygresja. Kilka lat temu, miałem mały problem, nie chcę się rozpisywać bo nie pamiętam wiele z tego wydarzenia, gdyż(jak sądzę)wyrzuciłem to z głowy. Pociąłem się, nie wytrzymywałem już tego bólu więc wolałem to przelać na ciało, nie wspomnę próbach samobójczych. Moi rodzice jak i rodzeństwo zauważyło blizny na ciele i zaczęły się krzyki w domu, że co ja robię? Czy jestem normalny? Że powinienem ciąć głębiej . Miałem wtedy z szesnaście lat, do psychologa nie wysłany, leczenie odbywało się w domu przy 'szczerych' rozmowach z rodzicami. Przy których tylko oni się wypowiadali a ja nie miałem racji, zresztą nie chciałem nic im mówić ani się nie tłumaczyć dlaczego zrobiłem co zrobiłem. Faktem jest to, że od tego wydarzenia moje samopoczucie zaczęło się pogarszać z każdym dniem. Były oczywiście momenty w których naprawdę byłem szczęśliwy, żyłem tym co jest 'tu i teraz' nic się nie liczyło. Był to okres w moim życiu gdzie czułem, że żyje a nie tylko istnieje. Oczywiście wszystko co dobre szybko się kończy. Na tę chwilę, nie pamiętam dosłownie niczego co się wtedy działo wiem jedynie to, że w 2006 roku byłem uśmiechniętym człowiekiem. Czy utrata wspomnień to coś normalnego? Bardzo bliska mi osoba mówi mi, że problem nie tkwi we mnie a w moich rodzicach. Wracając do wczesnych lat jakoś nie mogę przypomnieć sobie normalnych rozmów z nimi czy jakiegoś większego zainteresowania z ich strony. Zawsze tylko oni mieli rację, Że wszystko co robię jest źle, że nie powinienem iść do takiej szkoły a do innej, że sobie na pewno nie poradzę, nie mam się z kimś spotykać bo jest taki i owaki, że to 'MY' mamy rację. Tak jest do dzisiaj. A nawet i gorzej. Jestem pełnoletni, można powiedzieć, że jestem dorosłą osobą, która chce samemu układać sobie życie, uczyć się na własnych porażkach, żyć po swojemu, pracować na własny rachunek. Chcę uwolnić się spod tego 'klosza' z gniazda, ale moi rodzice nie chcą mi na to pozwolić. Nawet nie mogę spokojnie pojechać na jakąś imprezę, nie mogę ze spokojem poznawać nowych ludzi, nie mogę spokojnie wyjść na piwo, nie mogę SPOKOJNIE wyjść po prostu się przejść po mieście. A dlaczego? Bo ciągle zadają mi pytania: Z kim? Po co? Dlaczego? O której wrócisz? Kim jest? Kim są jej/jego rodzice? Gdzie mieszka? Czuję się wtedy jak na jakimś przesłuchaniu. Mam już tego dosyć, chciałbym mówić tak jak kiedyś przed wyjściem - IDĘ SIĘ PRZEJŚĆ - i koniec. Bez żadnego tłumaczenia z kim i po co. Jak miałem czternaście lat wyszedłem wyrzucić śmieci wieczorem a wróciłem o 6:00 rano, nie było problemu. A teraz? Brońciępanieboże wrócić po 00:00, ja tego naprawdę nie rozumiem. Od przyszłego roku akademickiego zaczynam szukać pracy w innym mieście, zmieniam tryb studiowania z dziennego na zaoczny, przeprowadzam się do tego właśnie miasta a na dokładkę chciałbym dodać, że będę mieszkał z moim chłopakiem To już będzie sodomia i gomoria Dla moich rodziców nigdzie nie ma pracy, nie mam niczego sobie szukać a ciągle mi wypominają, że nigdzie nie pracuję, że nic nie robię, że ciągle siedzę przy komputerze. Faktem jest to, że komputery to moja pasja(czasami dorabiam sobie na naprawianiu innym sprzętu) ale i uczę się przy kompie: pisze, czytam. Nawet dostaję bury za bałagan w pokoju - wszędzie książki, notatki, kartki na których z nudów rozwiązuje jakieś matematyczne zadania, pełno kabli, jakiegoś sprzętu. Jestem dziwny bo nie studiuje informatyki a socjologie Wracając do pracy. Kiedy wypomnę moim rodzicom, że sami mi mówią, że nie ma pracy, że jej nie znajdę, zaczynają się wypierać własnych słów. Bardzo często to robią, jedno mówią później wypierają się tego co powiedzieli. Mała hipokryzja, można czasami zgłupieć. Ile razy było, że przez coś takiego zepsuli mi jakąś imprezę czy wyjazd. Najpierw mówią, że nie mam jechać, że nie mają pieniędzy, że coś się stanie a po kilku godzinach wchodzą do mnie do pokoju z wielkim zdziwieniem, że dlaczego nigdzie nie jadę czy idę. A jak zaczynam im tłumaczyć, że sami mi nie kazali jechać oczywiście zaczynają się tego wypierać i dochodzi do kłótni. I jak tu nie ześwirować? Tego wszystkiego jest dużo więcej, ale nie chcę zaśmiecać forum własnymi problemami. Przepraszam, że tak się rozpisałem. Męczy mnie to... Pozdrawiam
  13. miniSD

    Nerwica?

    Zastanawiam się jak zacząć bo znając życie rozpisze się niemiłosiernie. :) Na początku zacznę od tego, że dokładnie nie wiem gdzie wcisnąć mój "problem" jeśli w ogóle owym jest, więc wklejam temacik tutaj Zaczynam, szołtajm Tydzień temu poszedłem do lekarza pierwszego kontaktu, ponieważ złapała mnie pewna dolegliwość, która męczy mnie już parę lat a dokładnie 10 (mam 23 lata) ostry ból brzucha, pojawiający się bez powodu. Ostatnio nasiliło się to po rozpoczęciu studiów a dokładnie przed wyjazdem na uczelnie. Domyślam się, że to jest na tle nerwowym, ale nie rozumiem jednej rzeczy, dlaczego 'tego' nie mam przed egzaminami lub innymi stresującymi rzeczami(nie mam żadnych problemów na uczelni). W poniedziałek miarka się przebrała i wybrałem się do lekarza. Wyjaśniłem Pani:) na czym polega mój problem, osłuchała, zmierzyła ciśnienie(140/110) i pierwsza diagnoza 'nerwica'. Nie uznałem tego za żartu czy czegoś, przyjąłem to na 'klatę' i spytałem się o jeszcze kilka innych rzeczy: drżenie rąk, problemy z oddychaniem, kłucie w klatce piersiowej, zawroty głowy, bezsenność, obgryzanie paznokci. Nawet się na mnie nie spojrzała, tylko przytaknęła głową twierdząco mówiąc: nerwica. Nie wspomniałem oczywiście(chociaż, nie wiem dlaczego) o: myślach samobójczych(nawet teraz), samookaleczeniach, zaniżonym obrazie samego siebie, problemach z nawiązywaniem kontaktów(kiedyś tak nie było), już nic mnie nie cieszy, kochałem się uczyć a teraz całe dnie przesiaduje przed komputerem. Dostałem skierowanie na morfologie krwi, analizę moczu i USG brzucha(tak dla pewności). I jest dzisiaj czyli: piątek, mam wyniki badań krwi. Wszystko w normie, zastanawiam się czy w ogolę jest sens pójścia na USG. Nie mam zielonego pojęcia dlaczego tak się dzieje, dlaczego mam prawdopodobnie nerwicę. Chciałbym pójść do psychologa, ale rodzice z którymi nadal niestety mieszkam, odradzają mi taką decyzję mówiąc, ze mam 'wziąć się za siebie', 'przestać udawać i wymyślać sobie problemy' a nie 'latać po psychologach' i w takich momentach czuję się jakbym dostał z dłoni w twarz. Z rodzicami nigdy nie miałem dobrego kontaktu, nie miałem przyjemności zwierzania się z problemów czy innych rzeczy, zawsze kwitowali, że mam 'przestać gadać głupoty' albo porozmawiają ze mną później bo nie mają czasu co było równoznaczne z tym, że nie chcą rozmawiać. Jest tego wszystkiego dużo więcej, ale nie chcę zanudzać, ale mam parę pytań. 1. Czy w nerwice można wpaść przesiadując długo przed komputerem? Fakt nie studiuje informatyki, ale komputery to moja pasja. 2. Można w nią wpaść przez to, że kładę się późno spać? Czasami po 2 w nocy, przynajmniej 3x w tygodniu. A w wolne dni wstaję koło 12. Ogólnie to śpię po 5 godzin, po prostu nie mogę zasnąć i przewracam się z jednej strony na drugą. Pytania nie są ściągnięte z kosmosu to przyczyna mojej nerwicy wg moich rodziców. Trochę ciężko mi w to uwierzyć, ale chciałbym się upewnić bo już sam głupieje. I czy to naprawdę nerwica? Gorąco pozdrawiam w ten dzisiejszy ciepły piątkowy wieczór
×