Skocz do zawartości
Nerwica.com

stream

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez stream

  1. Paranoja, również współczuję A ja zostałam dzisiaj w szkole nazwana szarakiem. Zupełnie się z tym nie zgadzam, nie jestem taka... ale być może tak to wygląda, bo zazwyczaj trzymam się uboczu. To kolejna maska którą stworzyłam, tak jest bezpieczniej. Choć mimo wszystko te słowa zabolały. Dzisiaj najzwyczajniej w świecie się boję. Poza problemami z pogrzaną psychiką mam również inne dolegliwości. Od zawsze podejrzewali u mnie chorobę serca, ale teraz objawy się nasiliły. Kardiolog badał mnie prawie godzinę i niczego nie znalazł, mimo że EKG, wyraźnie słyszalny szmer i moje złe samopoczucie na to wskazują. We wtorek idę robić gastroskopię, żeby wykluczyć problemy ze strony żołądka, a tego też się boję jak jasna cholera. A na początku maja idę do szpitala na oddział diagnostyczny. I czekam od tygodnia na to aż najbliższa mi osoba zada w końcu to pytanie: "Jak było u lekarza?". Byłam niezmiernie głupia oczekując że jak tylko wyjdę z gabinetu będzie się dobijać do mnie żeby tylko się dowiedzieć co powiedział kardiolog. Widać tylko mi się wydaje że to poważna sprawa. Więcej w tej chwili bym już chyba nie zniesła O, ale za to byłam dzisiaj na zakupach:P Niezawodny lek na wszystko. Przepraszam, że się tak rozpisałam (siłą powstrzymywałam się żeby nie napisać więcej ), ale strasznie się to we mnie gotowało, a nie miałam komu się wyżalić.
  2. Tak, oddalony to chyba idealne określenie. Najgorsze jest to, że wpadłam w błędne koło i bardzo trudno mi jest się z niego wydostać. Im bardziej się stresuje, tym więcej odpuszczam sobie różne rzeczy, tym częściej zostaję w domu bo tu czuje się najlepiej, ale to powoduje różne konsekwencje które jeszcze bardziej mnie stresują i tym bardziej nie mam ochoty niczego robić itd itd. Czasami nie mam już sił na nic. Kompletnie na nic. Ale rozmawiałam już z moją rodzicielką, ona też (o dziwo) uważa, że trzeba coś z tym zrobić i ma mnie umówić na wizytę u znajomego psychologa. Podejrzewam, że i tak w to nie wierzy, tylko po prostu już brak jej cierpliwości do mnie (a to mnie jeszcze bardziej stresuje, o ile to jest w ogóle jeszcze możliwe), ale doceniam jej starania. Dziękuję za poradę. Edit: O, właśnie użyła słów "lekceważysz" i "jesteś niepoważna". Szalejące we mnie poczucie winy raczej mi nie pomaga. A ona tylko dolewa oliwy do ognia. Ech.
  3. Witam serdecznie:) Długo zastanawiałam się czy napisać, ale w końcu stwierdziłam że porada bardzo mi się przyda. Mam 18 lat i już sama nie wiem co mam myśleć na temat moich dolegliwości. Czy to faktycznie nerwica? Ostatnio jest coraz gorzej i gorzej... Prawie cały czas mam takie dziwne poczucie nierzeczywistości, jakby wszystko wokół mnie było fikcją, albo jakbym to JA była nierzeczywista, czy to jadę tramwajem czy chodzę po galerii handlowej. Czasami naprawdę boję się, że zrobię coś głupiego. Mam też coś takiego dziwnego, że za każdym razem kiedy umawiam się z kimś, albo nawet kiedy idę do szkoły, wydaje mi się, że tylko mi się wydaje. Rozumiecie? Mam takie wrażenie, że sobie to wymyśliłam, że zajdę na umówione spotkanie, a tam nikogo nie będzie, że zajdę do szkoły i okaże się że to wcale nie jest moja szkoła. I tak jest ze wszystkim. Strasznie to męczące. Poza tym każda nowa, ale zupełnie zwykła sytuacja, jakieś zbliżające się wydarzenie sprawia, że stresuje się niewiarygodnie. No i te fizyczne dolegliwości... ostatnio to właśnie one się pogarszają. Czasami czuję jakbym miała zaraz zemdleć, mam uderzenia gorąca i momentalnie oblewam się potem, ale za chwilę znowu mam dreszcze i jest mi zimno, pojawia się mocne kołatanie serca, ostatnio stałam po prostu w łazience a serce waliło mi jak po maratonie. A zawroty głowy to mam właściwie cały czas, zmienia się tylko natężenie. No a najgorszy z tego wszystkiego jest jeden problem. Szkoła. To właśnie ona w tej chwili działa na mnie tak obezwładniająco. To zawsze rano przed wyjściem do szkoły czuję się najgorzej, no i mam takie coś że... nie potrafię tego wyjaśnić, to jakby coś mnie zatrzymywało tuż przed wyjściem. Po prostu boję się wyjść z domu. A nie mam żadnej agorafobii. No i mam ogromne problemy z nawiązywaniem kontaktów w szkole. Nigdzie indziej, tylko tam. Po prostu paanicznie boję się odrzucenia i wyśmiania. Chciałabym iść do psychologa, ale wszystko psuje moja mama. Ciągle powtarza mi, że to moje wymysły i że po prostu nie chce mi się chodzić do szkoły, i słuchając tego sama zaczynam w to wierzyć. Ale ja lubię moją szkołę i CHCĘ do niej chodzić, ale... nie potrafię. Boję się. Czego? Sama nie wiem. Proszę, powiedzcie mi, czy to faktycznie może być nerwica? I jakaś fobia szkolna czy coś? Dzięki z góry za odpowiedź.
×