Witam serdecznie:) Długo zastanawiałam się czy napisać, ale w końcu stwierdziłam że porada bardzo mi się przyda. Mam 18 lat i już sama nie wiem co mam myśleć na temat moich dolegliwości. Czy to faktycznie nerwica? Ostatnio jest coraz gorzej i gorzej... Prawie cały czas mam takie dziwne poczucie nierzeczywistości, jakby wszystko wokół mnie było fikcją, albo jakbym to JA była nierzeczywista, czy to jadę tramwajem czy chodzę po galerii handlowej. Czasami naprawdę boję się, że zrobię coś głupiego. Mam też coś takiego dziwnego, że za każdym razem kiedy umawiam się z kimś, albo nawet kiedy idę do szkoły, wydaje mi się, że tylko mi się wydaje. Rozumiecie? Mam takie wrażenie, że sobie to wymyśliłam, że zajdę na umówione spotkanie, a tam nikogo nie będzie, że zajdę do szkoły i okaże się że to wcale nie jest moja szkoła. I tak jest ze wszystkim. Strasznie to męczące. Poza tym każda nowa, ale zupełnie zwykła sytuacja, jakieś zbliżające się wydarzenie sprawia, że stresuje się niewiarygodnie. No i te fizyczne dolegliwości... ostatnio to właśnie one się pogarszają. Czasami czuję jakbym miała zaraz zemdleć, mam uderzenia gorąca i momentalnie oblewam się potem, ale za chwilę znowu mam dreszcze i jest mi zimno, pojawia się mocne kołatanie serca, ostatnio stałam po prostu w łazience a serce waliło mi jak po maratonie. A zawroty głowy to mam właściwie cały czas, zmienia się tylko natężenie. No a najgorszy z tego wszystkiego jest jeden problem. Szkoła. To właśnie ona w tej chwili działa na mnie tak obezwładniająco. To zawsze rano przed wyjściem do szkoły czuję się najgorzej, no i mam takie coś że... nie potrafię tego wyjaśnić, to jakby coś mnie zatrzymywało tuż przed wyjściem. Po prostu boję się wyjść z domu. A nie mam żadnej agorafobii. No i mam ogromne problemy z nawiązywaniem kontaktów w szkole. Nigdzie indziej, tylko tam. Po prostu paanicznie boję się odrzucenia i wyśmiania. Chciałabym iść do psychologa, ale wszystko psuje moja mama. Ciągle powtarza mi, że to moje wymysły i że po prostu nie chce mi się chodzić do szkoły, i słuchając tego sama zaczynam w to wierzyć. Ale ja lubię moją szkołę i CHCĘ do niej chodzić, ale... nie potrafię. Boję się. Czego? Sama nie wiem. Proszę, powiedzcie mi, czy to faktycznie może być nerwica? I jakaś fobia szkolna czy coś? Dzięki z góry za odpowiedź.