Skocz do zawartości
Nerwica.com

Varabi

Użytkownik
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Varabi

  1. Xant – dzięki! Widziałem ten film. Jestem zachwycony! Naprawdę warto obejrzeć. Polecam wszystkim na tym forum! Jest to fabularyzowany dokument. Część fabularna pokazuje życie kobiety cierpiącej na depresję oraz jej stopniową wewnętrzną przemianę prowadzącą do zdrowienia. Część dokumentalna to wypowiedzi osób ze świata nauki nt. odkryć ścisłych jej dziedzin, mających niewątpliwy wpływ na zmianę sposobu postrzegania przez nas rzeczywistości. Pomyśleć, że teraz jesteśmy w stanie, za pomocą matematyki udowodnić rzeczy, których wyjaśnieniem próbowała się zajmować filozofia. Obie części przeplatają się wzajemnie, tworząc zgrabną całość – niezwykle interesujący i wciągający film. A tak w ogóle to - kurza twarz!!! Zdawałem sobie sprawę z istnienia większości zjawisk omówionych w filmie, ale eksperyment M. Emoto był dla mnie nowością. Buzia mi się otworzyła i tak już została. Nie mogę przestać o nim myśleć. Chodzi mi po głowie przeprowadzenie podobnego eksperymentu z substancjami organicznymi. Może coś uszyję.
  2. Varabi

    Filmy o nerwicowcach

    Wczoraj, albo przedwczoraj w TVP1 o 20:00 z kawałkiem była komedia – „Bandits” („Włamanie na śniadanie”). Film był świetny! Pewnie moja ocena nie jest obiektywna, bo 1) Lubię Bruce’a Willis’a – tak mi zostało po „Szklanej pułapce” 2) Drugi z bohaterów – Terry, którego grał Billy Bob Thornton – był conajmniej znerwicowany. :) I ten drugi po prostu mnie rozwalił! Co chwilę coś mu dolegało… A to drętwiała mu warga, a to ręka, to znowu mdlał… Teksty też miał świetne. Dawno się tak nie uśmiałem. Pewnie dlatego, że był takim moim lusterkiem. - Co teraz będziesz robił? - Zaszyję się gdzieś na dwa tygodnie, żeby odzyskać normalne tętno. Ale po jednym, który Terry rzucił podczas napadu na bank, do jednego z zakładników, tarzałem się po podłodze: - Czy mam równe źrenice? - Jedna jest chyba trochę większa. - Słyszałeś?! Powiedział, że jedną źrenicę mam większą! Na pewno mam guza mózgu!!! LOL :) Ile razy ja miałem guza mózgu? Ale wracając do tematu: „Analyze This” („Depresja gangstera”) też jest niezła. Zwłaszcza pierwsza część. Tam było więcej o objawach… Miałem ubaw, jak główny bohater dostał ataku lęku. :) Nigdy nie przepadałem za komediami. Ale, z wiadomych powodów, te dwie mi się spodobały. Znacie jeszcze jakieś śmieszne filmy o takich wariatach, jak my? :)
  3. Varabi

    [Siedlce]

    O! Jaki ładny topic! Cóż za niespodzianka! Ludki z mojego miasta się tu pałętają. Czuję się, jakbym UFO zobaczył! A poważnie – Moja znajoma powiedziała kiedyś: „Nikt, kto tego nie doświadczył, nie zrozumie”. Ludzie, których choroba ta nie dotknęła, nie są w stanie nas zrozumieć. Niektórzy nie są w stanie nawet wyobrazić sobie opisywanych przez nas sytuacji. Nie zdają sobie sprawy z tego, że proste dla nich czynności mogą być czasem dla nas wręcz niewykonalne. „To aż tak?” – dziwią się. TYLKO tak! Na szczęście, dziś TYLKO tak, kurna! W takich momentach ma się chęć pogadać z kimś, kto ma tak samo, albo przynajmniej podobnie. Z kimś, kto zrozumie. Więc jeśli te czasy nadejdą i przypadkiem najdzie Cię chęć kontaktu z pewnym znerwicowanym typem z Twojego podwórka – pisz śmiało. :)
  4. Wszechświat jest ogromny. Ale mimo swojego ogromu każdy najdrobniejszy szczegół jest dopracowany. Nie ma przypadku w „działaniu” jego najmniejszej choćby cząstki, a działanie to składa się na mechanizmy skomplikowanych procesów. Idąc dalej… [1] Tak idealny stan nie mógł być dziełem przypadku. Nie wierzę w to. Uczyłem się jakiś czas temu różnych dziwnych rzeczy, od mikrobiologii po mechanikę kwantową i niejednokrotnie przepełniało mnie (zwłaszcza pod wpływem tej drugiej nauki) zdumienie i zachwyt, jak bardzo cały nasz świat jest genialnie urządzony! Momentami przeżywałem nawet niezły szok! Musi zatem istnieć jakaś siła sprawcza takiego cudu! [2] Skoro istnieje siła wyższa i nic nie dzieje się przypadkowo na każdym poziomie wszechświata – zdarzenia, których doświadczamy również. Cokolwiek zrobimy wpływa to na nas, nasze otoczenie i ludzi, z którymi mamy styczność. Ogranicza na obszar, mniejszy – większy, ale zawsze. Ogranicza nas czas. Początek układu odniesienia, jaki sobie przyjmiemy, zależy zawsze od innego układu odniesienia (wszystko jest względne). Czy nie jesteśmy więc w tej właśnie czasoprzestrzeni, aby wpłynąć na otoczenie, ludzi i ulec wpływom? Prościej i w mniejszej skali: (znalezione w necie) Pewien mężczyzna znalazł kokon motyla. Pewnego dnia pojawiła się w nim mała dziurka. Mężczyzna usiadł i obserwował przez parę godzin owego motyla, który zmagał się, aby przecisnąć swoje ciało przez tę małą dziurkę. Następnie motyl zdał się przestać robić jakiekolwiek postępy. Zdawało się, że dotarł tak daleko jak mógł i już nie potrafił sobie poradzić. Mężczyzna, zatem, postanowił pomóc motylowi. Wziął nożyczki i odciął pozostały kawałek kokonu. Wtedy motyl mógł łatwo się wydostać. Ale miał opuchnięte ciało i małe skurczone skrzydełka. Mężczyzna nadal obserwował motyla, ponieważ spodziewał się, że, w każdej chwili, skrzydła powiększą się i rozwiną, aby móc podtrzymać ciało, które, wcześniej opuchnięte, zmniejszyłoby się. Nic takiego się nie stało! Ponadto, motyl spędził resztę swego życia czołgając się i mając obrzmiałe ciało. Nigdy nie potrafił latać. Czego mężczyzna, w swojej serdeczności i nierozwadze nie zrozumiał to fakt, iż ciasny kokon i ta mała walka jaką musiał stoczyć motylek, aby przecisnąć się przez otworek była sposobem, na to, aby zmusić płyn znajdujący się w ciałku, do przemieszczenia się do skrzydełek tak, aby było gotowe do lotu z chwilą, gdy wydostanie się z kokonu. Czasem walka jest właśnie tym, czego potrzebujemy w naszym życiu. Gdyby Bóg pozwolił nam przeżyć nasze życie bez jakichkolwiek przeszkód, to bardzo by nam to zaszkodziło. Nie bylibyśmy tak silni, jak byśmy mogli. Nigdy nie potrafilibyśmy „latać”!
  5. No to ja dopiszę swoje: Zawroty głowy - mój ulubiony objaw. Oczywiście bez przesady, jak się kręci non-stop przez tydzień, nie jest już fajnie. Pewnego dnia kręciło mi się tak ostro, że się zataczałem. Czasami trzeba było się przytrzymać np. lady w sklepie, żeby nie pieprznąć, albo jakiegoś drzewka na ulicy. Cały się chwiałem – jak po kilku browarach. Wszyscy patrzyli na mnie jak na pijanego. We łbie miałem istną karuzelę. Szedłem ulicą i z przeciwka nadciągał w moim kierunku zalany (etanolem – i to od środka ) jegomość. Ledwo się z nim minąłem! Myślałem, że na siebie wpadniemy. Mogę się, założyć – nikomu do głowy nie przyszło, że byłem 100% trzeźwy! Innym razem szedłem sobie na uczelnię, gdzie miałem pisać kolokwium. Oczywiście zdenerwowanie objawiało się zawrotami. Czułem się, jakbym 40 lat na morzu spędził. Szedłem sam, przez park. W parku tak mnie dopadło, że nie wiedziałem, gdzie jestem. Alejki mi się pochrzaniły, zgubiłem się! :) Zdążyłem w ostatniej chwili. Oczywiście podczas pisania ledwo mogłem trzymać długopis w garści i musiałem się skupiać na pisaniu liter, co mi wychodziło średnio. Drugą łapą trzymałem się stolika, żeby na glebę nie pieprznąć. Ostatecznie zaliczyłem, i to na 4. W przypadku biochemii i opisanego stanu to sukces ogromy. :) Najlepsze zostawiłem na koniec. Atak lęku. Tak to jest, że kiedy się przydarzy, boimy się podobnych sytuacji. Jeśli miał miejsce w kościele – boimy się do niego wejść, w autobusie – jeździć nimi, na ulicy – przejść ponownie obok tego miejsca. Ja dostałem ataku siedząc na kiblu! :) Przez miesiąc bałem się załatwiać. Teraz mam z tego polewkę, ale wtedy nie było mi do śmiechu. Sprawę załatwiałem w błyskawicznym tempie. Jak wicher – wpadałem do łazienki i za chwilę byłem z powrotem. Każde siadanie na „tronie” rozpoczynało gonitwę myśli, więc musiałem być szybszy. Czułem też przez jakiś czas tętno na czubku ucha i mogłem sobie je tam mierzyć. :)
×