Dzis piatek..extra w pracy czulem sie swietnie..podejrzanie swietnie..i bum przy wyjsciu z pracy w drodze do autobusu czuje ze cos jest nie tak..serce zaczyna walic, uczucie ze odplywam i ze na pewno zemdleje..ze mna moj kolega z pracy..ja staram sie nie uciec i dojsc z nim do skrzyzowania gdzie kazdy z nas idzie w swoja strone. On sobie idzie a ja czekam na autobus..serce wali, czuje ze zaraz zemdleje, wlacza sie troche derealki..a wlasciwie nie..takie uczucie ze smierc jest nieuchronna. jade autobusem bo co mam zrobic..po pol godziny wysiadam i ide 15 minut do domu po drodze zaczyna mi sie robic naprawde slabo i czuje ze nie dojde..jednak sie udalo.jak zwykle..w domu troche sie uspokajam i nadchodzi czas zalamania i rozmyslania jak bardzo mam przesrane, czy tym razem to nie byl wylew, czy dozyje jutra, czy mam guza mozgu i co ja mam w zasadzie do ch.... zrobic!
Czy wy tez macie takie ataki?