Skocz do zawartości
Nerwica.com

Mayu

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Mayu

  1. Mayu

    Test Liebovitza

    Wlasciwie roznica miedzy leczeniem w polsce a stanach jest taka ze u nas powiedza ci: wez sie w garsc, a tam nafaszeruja tabletkami. U nas leki sa dla wariatow i do tego szkodliwe, a tam kazdy cos modnego lyka, nawet dzieci. Ale to tylko takie moje subiektywne odczucie, moge sie mylic. Tak naprawde najwieksza roznica nie dotyczy lekarstw czy metod psychoterapi, tylko ogolnego podejscia spoleczenstwa, a przede wszystkim instytucji, do ludzi z roznymi problemami. W polsce predzej bym wskoczyla do przerebla niz poszla cos zalatwic w dziekanacie. Raz probowalam i wystarczy mi do konca zycia. Nawet nic dziwnego nie zrobilam tylko widac bylo ze jestem przeploszona, zreszta jak wiekszosc petentow, a potraktowano mnie jak obwozny cyrk niepotrzebnie zajmujacy cenny czas. Zreszta co bede pisac, znamy to wszyscy. Za to w stanach wszelkie urzedy maja POMOC ludziom. Moglam normalnie pojsc do dziekanatu kiedy chcialam i spytac o cokolwiek, a tam byli wrecz szczesliwi ze jestem. I zapraszali jak najczesciej. A jak widzieli ze jestem zdenerwowana albo przestraszona to ze skory wylazili zeby tylko pomoc. Jak nagle dostalam jakiegos dziwnego leku i nie bylam w stanie napisac podania, to powiedzialam urzedniczce a ona napisala za mnie. Chociaz to wogole nie nalezy do jej obowiazkow. I jeszcze byla zadowolona. Kiedy indziej musialam przerwac semestr w polowie i mialam problem z urzedem imigracyjnym, a facetka ktora sie zajmowala wizami zamiast sie wkurzyc ze ma przezemnie problemy, to mnie pocieszala. Po tej rozmowie czulam sie lepiej niz po platnej psychoterapi. Nikt sie tam na mnie dziwnie nie patrzyl ani nie denerwowal, nawet jak dostawalam jakiejs fobi bez powodu. W koncu kazdy sie moze rozchorowac, nerwica ludzka rzecz. Normalna.
  2. Swietny temat. I jaki terapeutyczny Zamiast, jak dotychczas, starac sie za wszelka cene zapomniec co mi sie nie udalo- moge sie z tego posmiac! Kiedys tak strasznie sie zdenerwowalam, ze nie bylam w stanie wlaczyc xero w bibliotece. A koniecznie potrzebowalam skopiowac zeszyt, zeby zaliczyc przedmiot. Gdyby nie ta presja, to bym po prostu uciekla. Ale nie moglam, wiec postanowilam poprosic bibliotekarke o pomoc. Wysledzilam zza regalu gdzie siedzi, wzielam sie w garsc, podeszlam- i dopadl mnie taki atak paniki ze zaczelam plakac. Lzy mi leca doslownie rzeka i nie moge przestac. Dobrze ze to troche z boku bylo wiec malo kto mnie widzial. Jakos sie w koncu opanowalam i udalo mi sie wyjasnic ze chce kserowac. Pokazala mi co i jak, ale rece sie jej trzesly. W koncu dotarlo do mnie ze ona sie bardziej bala mnie niz ja jej!!! Wtedy nie bylo mi do smiechu ale jak teraz sobie przypomnie jej mine- oczy miala jak spodki, pot na czole, panike na twarzy... Normalnie nie wiedziala co sie dzieje i co ma ze mna i ze soba zrobic. Wyobrazcie sobie ze w pracy ktos do was podchodzi i bez zadnego powadu w ryk Mam nadzieja ze przeze mnie sama nerwicy nie dostala (nerwica choroba zakazna?) Oczywiscie zdaza mi sie tez zapomniec gdzie zaparkowalam i udaje ze to tylko spacer a naprawde sledze gdzie jest moj samochod. Albo nagle stwierdzam ze ide nie w te strone wiec wchodze do sklepu zeby nie zawracac na srodku chodnika Zdazylo mi sie tez przepraszac kiedy ktos przez pomylke do mnie zadzwonil. Dopiero jak (szybko) odlozylam sluchawke to sie zorientowalam ze przeciez nie ja sie pomylilam- to za co przepraszam? za odebranie wlasnego telefonu??? Ale wszelkie rekordy pobilam gdy przyszlam na zajecia o miesiac za wczesnie. Zmienialam terminy i musialam rozmawiac z cala masa obcych ludzi i taka bylam zdenerwowana ze nie zauwazylam ze zapisuje sie na pozniej niz zawsze. Weszlam w srodek angielskiego i domagalam sie literatury, a taka bylam pewna swojego ze nawet profesorka na chwile zglupiala i wyszla sprawdzic czy jej sie sale nie pomylily
  3. Mayu

    Test Liebovitza

    Your score: 40 (fear) + 33 (avoidance) = 73 65-80 Marked social phobia Niby nie jest zle, ale ja jestem na lekach. Ja mam jak najgorsze zdanie o psychiatrach w polsce. To ze mam depresje kazdy zauwazyl (trudno nie zauwazyc), ale zeby wykryc czemu to jakos zadnemu do glowy nie przyszlo. Dopiero w stanach. Powiedzialam psychiatrze to co zwykle kazdemu, a on na to: anxiety disorder. Jak to anxiety, co to takiego, myslalam ze depresja??? Oczywiscie ze depresja ale spowodowana przez anxiety. I tak sie dowiedzialam ze istnieje cos takiego jak nerwica. Mam nerwice lekowa- aaaaaa to dlatego boje sie wyjsc z domu, jezdzic samochodem, odpowiadac na lekcji, odbierac telefon, isc z reklamacja, rozmawiac z obcymi a nawet pisac wypracowania. Jestem ciagle przestraszona i zdenerwowana, opowiadalam to ze szczegolami (zdarzaly sie tez pokazy live) kazdemu polskiemu psychiatrze po kolei (5) i zaden geniusz nie wpadl ze to nerwica. I ze to wlasnie ten ciagly strach, i jak sie przez niego zachowuje, wywoluje depresje. To jak oni mnie leczyli, skoro nie znali przyczyny? napychaniem tabletkami? to taniej i zdrowiej przykleic sobie sztuczny usmiech na twarzy albo sie zalac. Glupi internetowy test lepszy niz polski specjalista? A moze po prostu na reke im bylo zebym jak najdluzej przychodzila i placila, placila, placila...
  4. Chillchasm idz na psychoterapie! Jak zlamiesz reke albo dostaniesz zapalenia pluc, to tez nie pojdziesz do lekarza? Nerwica choroba jak kazda inna i trzeba sie niestety leczyc- jakby przechodzila dzieki "silnej woli", "braniu sie w garsc" czy "usamodzielnianiu" nie potrzeba by lekarzy specjalistow ani poradni psychologicznych finansowanych przez NFZ. Mam to samo co ty i tez nie chcialam nigdzie isc, bo niby po co? I tak ciagnelo mi sie to ze 6 lat. Niby jest w porzadku, dobrze sie czuje, a potem nagle ogarnia mnie paniczny strach i nie jestem w stanie wyjsc z domu. Albo balam sie wasnego zeszytu. Albo skrecic na swiatlach w prawo. A raz wystraszylam sie maszyny xero w bibliotece (dobrze ze bibliotekarka byla mila i opanowana) Przez to dostawalam oceny: 5, 6, 1, 1, 1, 6, 1, 5, 5, 1, 1 i dwoje na koniec albo wogole nie zaliczalam, chociaz umialam. Probowalam juz wszystkiego i tak naprawde trwale dziala tylko psychoterapia. (ale potrzeba dobrego psychoterapeuty, jak ci ktorys nie podpasuje to nie czekaj na cud tylko natychmiast idz gdzie indziej- zaoszczedzisz sporo czasu i nerwow) A na strach przed wejsciem na sale wykladowa mam taka metode: przeklinanie. (w myslach oczywiscie, nie na glos) Zamiast martwic sie ze jestem spozniona i co na to wykladowca i ze sie beda na mnie patrzec... po prostu ide i powtarzam sobie: K***A! IDE K***A! IDE! K***A IDE! K***A!! SCHODY. K***A WCHODZE!!! WCHODZE! K***A! DALEJ IDE! K***A IDE!! DRZWI. WCHODZE K***A!!!! I MOGA MNIE TE WSZYSTKIE H*** W D*** K***A POCALOWAC!!! i tak az nie dojde do swojego miejsca i nie usiade. A jak juz siedze to sie boje uciec wiec zostaje. Pomaga mi tez swiadomosc ze inni moga miec dokladnie to samo. Moze ten gostek obok boi sie mnie tak jak i ja jego albo bardziej. Na forum wypowiadaja sie tez nauczycielki, wiec moze wykladowca ma taka mine nie dlatego ze sie mnie brzydzi tylko chcialby juz uciec i zaszyc sie w kaciku wlasnego gabinetu. Mam nadzieje ze ci to pomoze (a jak masz jakies wlasne sprawdzone sposoby to daj znac) Powodzenia!
×