Skocz do zawartości
Nerwica.com

mm

Użytkownik
  • Postów

    75
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia mm

  1. mm

    Mój dzisiejszy dzień

    Fatalny jak i poprzednie. Odstawianie leku nie powiodło się po raz kolejny, chociaz tym razem było mocno rozpracowane w czasie.Siedzenie w domu nie sprzyja ale nie mam nic do roboty teraz.Wczoraj rozmowa o prace ale się nie udało.Lekki dól naturalnie i znowu proza dnia codziennego.Odkąd stracilam prace jest koszmarnie. Samotnosc. Sama nie wiem jak chciałabym być pocieszona,poprostu nie wiem ,poki co nic nie pomaga.Nie pomaga dobre slowo od meża..nic. Nie mogę się zebrac. Widze ,ze powoli wlacza mi się znowu lęk przed śmiercią i to ciągle uczucie frustracji ,że mnie to spotyka,że nie mogę normalnie funkcjonować.
  2. No niestety...udało się wytrzymać tylko 2 tyg. Lęki może nie były aż tak silne ale obniżenie nastroju od około 3 dni okropne.Praktycznie mogłabym ryczeć od rana do wieczora... Wzięłam lek. Zastanawiam się czy jest jakiś określony czas przez który powinno się leczyć nerwicę, wiem, że to naiwnie zabrzmi ale ostatnio jak bylam u internistki i wspomniałam ,ze lecze się od tylu lat na nerwice to uslyszalam zdanie: "o,to już trochę za długo...już powinni być wszystko ok..." Ciekawe...lekarz laik czy co.
  3. Witam, na naerwice lęcze się od około 8 lat.Najpierw przez 3 lata leczyłam się citalem ,następnie przeszłam na Axyven .Od ponad pól roku stopniowo zmniejszałam dawkę z 37mg codziennej dawki do 1/4 tabletki raz na tydzień ta dawka to już chyba minimum ale prawda jest taka ze po zazyciu nawet tego przez po około 2 godz odczuwałam mdlosci a następnie lekką euforię a zatem i taka dawka działa.Przez caly okres zmniejszania dawki zaobserwowałam pocenie się w nocy.Praktycznie co noc.Aktualnie nie biorę leku od 2 tyg ...jestem dosyć placzliwa ale na to może mieć również wpływ fakt ze stracilam niedawno prace i jestem ogolnie przygnebiona,trudno wiec stwierdzić czy to brak leku powoduje,w każdym bądź razie interesują mnie te poty nocne...no bo przecież dawke leku zmniejszałam stopniowo,dawałam organizmowi się przyzwyczaić czy to może mieć związek z odstawianiem czy już nie powinno?jak długo takie objawy mogą się utzymywac?
  4. mm

    Praca a nerwica

    Witam, niedawno straciłam prace, w której pracowałam bardzo długo. Na nerwicę leczę się od około 8 lat. Przez cały czas walki z chorobą miałam pracę i myślę, że pomimo tego że czasem lęk paraliżował mnie okropnie i za nic nie chciałam wstać do roboty to właśnie ona trzymała mnie w kupie tak naprawdę. W dniu otrzymania wypowiedzenia przeżyłam oczywiście szok ale nerwica nie dala jakoś szczególnie znać o sobie. Tak samo 3 mies wypowiedzenia ,które prawie cale przepracowałam. Wiadomo im bliżej końca tym robiło się dołująco...Myślałam ,że pracę uda mi się znaleźć szybko...myliłam się. Mnóstwo wysłanych ofert i zero odpowiedzi. No i zaczyna się....lęki wracają...budzę się w nocy roztrzęsiona, zasypiam z lękiem, śpię płytko, budzę się wyczerpana. Nie ma noża na gardle z brakiem pracy. Mąż pracuje i uspokaja mnie że bez problemu poradzimy sobie. Niestety chyba nie o to chodzi bo wiadomo ,moja samoocena poszla ostro w dół...a to nakręca kolejne myśli które wywołują lęki.Najbardziej dobija mnie ,że świat idzie dalej a ja stoję na bocznym torze i jak na złość musiało trafić na mnie. Już prawie udało mi się całkowicie odstawić leki.Nie chce wracać do nich znowu...mam poczucie wielkiej beznadziei nie znosze tego uczucia użalania się nad sobą ale nie mogę sobie z tym poradzić.Psychoterapia mnie nie interesuje. Wiem czym to smakuje i nie pomogło. Jedynym rozwiązaniem musi być praca a wiadomo ,że im więcej czasu upływa od ostatniej tym obawy co do nowego miejsca rosną...błędne koło.
  5. Witam, na początku roku rozpoczęłam stopniowe odstawianie axyvenu...wszystko pięknie, zaczełam regularnie biegać i ogolnie na sportowo...po jakims czasie niefortunnie skrecilam nogę i na 2 miechy musiałam wycofać się z aktywności sportowej...już kiedy miałam wracać do formy zaczęły się kłopoty w pracy:( po 10 latach ni stad ni z owad wypowiedzenie...nie żeby się jakos sytuacja firmy pogarszała wg mnie zagrywka presonalna...i zemsta.No i zaczęło się...pytania dlaczego ja...dlaczego ktoś mi to robi...jak wielką satysfakcję może dac komuś zwolnienie mnie...po co...pokazanie mi ,że nic nie znaczę....z tematem borykam się poł miesiąca...wypowiedzenie trwa 3 mies...nie musze mówić chyba jak mnie to dobilo i jak do mnie dociera z czasem...staram się trzymać i mimo wszystko utrzymywać zmniejszona dawke leku...zastanawiam się tylko kiedy zaczne się znowu staczać nerwowo bo jakby nie było mam "świetny" powód...Na przemian targają mną smutek, złość, nienawiść...spadek samooceny głownie przez sposób w jaki rozwiązano ze mną umowę. Poprostu wymazano mnie z kart no bo jak inaczej nazwać likwidację stanowiska bez możliwości zatrudnienia na innym ........ pozdrawiam
  6. U mnie raczej dodatkowe dolegliwości typu przeziebienie,ekstra odczucia bólu w ktorejkolwiek częsci organizmu to dodatkowy bodziec dla nerwicy:(
  7. Ja mam nawroty nerwicy co 2 lata.Już 3 razy.Za kazdym razem wydaje mi się,że gorzej juz być nie może ale wychodze z tego po około miesiacu...za pomoca lekow niestety.Do tych nawrotow przyczyniaja sie zazwyczaj jakies sytuacje,które mecza moje mysli ...cos mnie zdoluje i zaczynam powoli wkrecac sobie temat bardziej i bardziej...i tak do apogeum kiedy to muszę iśc do doktora po mocniejsza dawke.Staram sie z uplywem czasu delikatnie zmiejszac leki ale doswiadczenie pokazuje mi ,ze predzej czy później znowu trafiam do punktu wyjscia.Na psychoterapię nie mam juz siły...wiem ,że sama musze nad soba pracować i tu jest klucz do wyzrowienia...bardzo pomogla mi ksiązka" pokonać lęki i fobie" trzeba do niej wracać.Trzeba myslec dobrze o sobie samym i samemu dopieszczać swoje ego,nie szukać dowartosciowania z ust innych bo z tych ust moze pewnego dnia przyjśc jakieś mniej pochlebne zdanie a nerwica tym się zywi wlasnie. Skoro już jest ze mną nerwica to trzeba nauczyć się ja kontrolować -łatwiej to powiedziec gdy jest się w fazie stabilizacji ale myślę,że trzeba w tym właśnie momencie budować fundament pod ewentualne kolejne nawroty nerwicy,żeby przynajmniej były slabsze a my silniejsi o doświadczenie z poprzednich nawrotów nerwicy i powrotow do normalnosci. pozdrawiam
  8. mm

    Mój dzisiejszy dzień

    To ta pora roku...i ta pogoda....ciężko o nastrój pozytywny.Nie lubię jesieni.Lubie jej kolory sczególnie w lisciach drzew ale ogólnie samajesień nastraja mnie depresyjnie. Dobija mnie że rosliny dookoła mnie zasypiają i juz nie cieszą oka tylko straszą.Czekam na śnieg,żeby zakrył białą pierzyną wszystko,chociaz wiem że będę się męczyć jeżdżąc samochodem ale co tam przynajmniej pieknie będzie.I mróz niech będzie zeby poliki były czerwone byle ta jesień już sie skończyła. Dobrze ,że juz po 1-szym listopada bo dół...i lęk gdzieś się czai...
  9. Kupilam sobie w tym roku bilety na tanie linie z 3 miesięcznym wyprzedzeniem.Wczesniej lecialam 4 razy ale to kilkuletnia przerwa byla i wtedy jeszcze nie chorowalam na nerwice. Tym razem juz od zakupu wkrecalam sobie film ze zgine itp.Im blizej bylo wyjazdu tym silniejszy stres odczuwałam-jeszcze nie lęk. Na tydzień przed wylotem to juz pojawil się lęk i poszłam do lekarza po uspokajacze i tak sobie przez tydzień je brałam ,tak samo na podróż i pomimo obaw w trakcie lotu ze cos sie moze stac z samolotem to lęku jako takiego nie miałam i np jakiejś paniki,trakże polecam sie jakoś przygotować do takiej podrózy. PO powrocie mój niepokój opadł,nie było efektów ubocznych tego stresu...ale za to jak to w mojej nerwicy pojawiają się inne tematy...no cóż...zmeczona tym jestem ale przyzwyczajona.
  10. Witaj, z tego co piszesz wynika ,że dopadł cię w końcu ten stres kóry podczas traumatycznych przeżyć gdzieś zapewne tłumiłas w sobie. Tak to własnie bywa.Mnie dopadło w czasie kiedy nie mialam na głowie zbyt wielu problemów i kiedy bylam odprężona. Koniecznie idź do lekarza po leki które nie będą działac doraźnie ale dłużej i wyciągna cię z tego stanu.Równolegle praca z psychologiem. Xanax to rozwiązanie na krótko i cięzko wyrwać się z uzaleznienia od niego. Nie łam się i uwierz ,że da się z tym walczyć tylko trzeba miec odpowiednia "broń" w ręku. pozdrawiam
  11. mm

    nic nie robię

    witaj, musisz zrobić ten pierwszy krok w kierunku zdobycia posady.Znam doskonale to uczucie które paralizuje Ciebie ale wierz mi jak sie uda,jak wejdziesz w środowisko ludzi pracujących to twoja samoocena wzrośnie,wzrosnie też śmiałośc w stos do innych.Praca daje mozliwość pozbywania się kompleksów i zahamowań.Musisz sobie uzmysłowić ,że to są słabości które niewielkim czesto wysiłkiem możesz wyeliminowac.Dzis twoj strach urasta do gigantycznych rozmiarów a za jakis czas bedzie calkowicie zapomniany. Nie bój się rozmowy kwalifikacyjnej.Pamietaj ze doswiadczenie,umiejętnosci zdobywa sie z czasem tak wiec pomimo tego ze pracodawca chcialby z definicji zatrudniac tylko mlodych geniuszy to sa tez tacy którzy szukają potencjalu w czlowieku w inny sposób.Patrza daleko w przyszlosc. pozdrawiam
  12. chciałam założyć temat o zazdrości szeroko pojętej ale widze,że poniekąd poruszono już ten temat wiec się dopiszę. Ja jestem osobą zadrosną ale nie zawistną.Jak zazdroszczę to gdzieś tam sobie w sercu ale nigdy zawistnie.Raczej cieszę się szcęściem innych jednocześnie im zazdroszcząć.Ogolnie to uczucie poprostu mnie osacza.Potrafię zazdrościć takich rzeczy że możnaby się mną załamać. Tego,że zazdroszczę tym którzy nie borykają się z nerwicą to nie muszę wymieniać...zazdroszcze ludziom ,że potrafia być dobrzy bez fałszu i że przychodzi im to naturalnie,rzeczy materialnych też czasem zazdroszczę ale to przyziemne i raczej nie dominujące u mnie. To uczucie wywołuje u mnie rozdrażnienie jak za bardzo mu się poddam to serce mi wali i nakreca się spirala. Ogolnie temat dla mnie obszerny z tą zazdrością.Niedługo dojde może do etapu gdzie bede ludziom zazdrościć powietrza którym oddychaja. Chore.Ogolnie to moja nerwica lękowa chyba od tej zazdrości sie zaczeła jak tak sobie zaczynam analizować.Zazdrość ,że nie jestem taka a taka ,że nie spełniam oczekiwań tak jak ktoś inny spełnia oczekiwania innych.W sumie to miesza tu się samoocena z zazdrościa ale jednak. Jak biore leki to zmienia sie postrzeganie pewnych spraw.Mniej zazdroszcze a może wiecej podziwiam . Obecnie jestm na etapie ZAZDROSZCZE i oczywiście telepie mna nerwica.Nie kumam dlaczego tak jest że leki w pewnym momencie przestają działać i trzeba je zastępować innymi.wkurza mnie to.Znowu bede musiała wybrac sie do mojego psychiatry a tak mnie to jakoś wewnetrznie upokarza.Chociaż wiem że to naturalne. Dobrze ze za oknem dzis slonce bo chyba bym zawyła. [Dodane po edycji:] i jeszcze jedna ważna rzecz która moim zdaniem tą zazdrość ogólna u mnie powoduje.Ja nie potrafie się sama promować czy reklamować czy tez chwalić sama siebie a wiem ze mam czym i moge.Otoczona jestem raczej ludźmi świadomymi swojej wartości którzy to potrafią ja w nich zapatrzona i zazdrosna.Raczej należe do skromnych osób i jak ktoś z moich bliskich sam nie "wywlecze" na światło dzienne moich sukcesów itp to sama tego nie zrobie. Powalone...ale tak własnie jest...a jakoś świat sie nie rwie by mnie chwalic.
  13. mm

    Mój dzisiejszy dzień

    mon08 właśnie przerabiam to samo co Ty...dokładnie to samo.Już nawet ksiązka"oswoic lęk" mnie nie uspokaja a potrafiła wcześniej.POdobno trzeba poddać się lękowi i pozwolić mu na ogarnięcie nas po to aby łatwiej odszedł od nas.Ciekawe....... ja poprostu trzęsę się teraz ze strachu...Nobla temu kto zlikwiduje nerwice i te wszystkie duszy choroby na dobre.
  14. Witam, doskonale cię rozumiem z tą absolutną ciszą do spania.Tak jak przedmówcy polecam stopery.Używam ich bardzo często.Najlepsze moim zdaniem są te piankowe.Zgniatacz je w palcach umieszczasz w uchu a one rozprężając się dopasowuja sie do ucha i szczelnie je zatykają.Cisza jak makiem zasiał..............jak nie wupadną mi w trakcie snu to czasem nawet budzika nie usłyszę:)
×