Skocz do zawartości
Nerwica.com

szukamwyjscia

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez szukamwyjscia

  1. Hej, a ja jestem kobietą...Twoją rówieśniczką. Tez studiuję, więc możliwe, że mamy podobne problemy. Ja w końcu nie wiem czy mam depresję/nerwicę... z pewnością mam dokuczliwe objawy. Chętnie udzielę wsparcia, zwyczajnie lubię pomagać innym. Jeśli masz ochotę, to napisz.
  2. szukamwyjscia

    Oto ja;)

    Ja też taka jestem. Właśnie przekonanie, że świat jest w gruncie rzeczy piękny mnie trzyma przy życiu - no i wspaniała rodzina. Jednak potrzebuje pomocy, bo jakoś patrzę na ten świat bardzo często w kolorach czarno - białych. Moja rzeczywistość? Codzienność? Ostatnio jest tylko czarna.
  3. Cześć wszystkim. Tak patrze sobie...to forum jest niesamowite. Chciałabym, żeby i mnie pomogło i żebym i ja swoją życzliwością mogła komuś pomóc. W szkole zawsze się bałam depresji (wtedy jeszcze ze mną było ok)...ale stało się. Od momentu pójścia na studia - moje problemy się zaczęły. Obecnie mam postawę walczącą. Mój obniżony nastrój mnie już męczy, denerwuje wręcz. Dziś np płakałam ze złości, niekoniecznie ze smutku. Chodzę na terapię, biorę lek, mam wsparcie rodziny. Członkowie rodziny już sami psychicznie nie wyrabiają - nic tylko daję im powody do zamartwiania się, co mnie jeszcze bardziej dobija. Z zewnątrz dostaję sygnały, że osoba w moim położeniu wręcz nie ma prawa mieć takich problemów - wszystko ma. A jednak mnie dopadło. Nie użalam się nad sobą. W głowie mam mnóstwo myśli samooskarżających się - próbuję je zwalczać, zagłuszać, gadać z ludźmi....motywacji mam coraz mniej. Poza tym...robię to wszystko dla mojej rodziny, niekoniecznie dla siebie. Wśród rówieśników niewielu się znalazło wyrozumiałych. Oczywiście zdarzyło mi się zwierzyć nieodpowiednim osobom, za co pluję sobie teraz w brodę. Czuję się w tym wszystkim samotna. Nie mam już chłopaka - niestety przez chwilę mnie pocieszał, ale sam dolał oliwy do ognia - szantażował mnie emocjonalnie. Poza tym męczy mnie ogólny lęk dotyczący przyszłości... Jestem osoba młodą, powiadają, że mam teraz najlepszy czas w życiu. Niestety boję się, że ten "najlepszy czas" minie mi w mgnieniu oka na walce z objawami choroby. Po drugie boję się, kto zechce pokochać taką osobę, która sobie nie radzi sama ze sobą? Po trzecie - powoli albo i już wyszło na jaw, że mam takie problemy - boję się reakcji ludzi. Czuję, że nie ma miejsca na świecie dla kogoś takiego jak ja. Dla kogoś uczuciowego, jak ja. Dawniej moim motorem była wręcz niepohamowana, przesadna ambicja - teraz już mi wszystko jedno. Tracę i ambicję a co jeśli stracę uczuciowość? Powoli niszczą się relację, które były kiedyś dla mnie źródłem energii. Jest mi ciężko. Już nie wiem jak walczyć. Nie chcę, aby mój stan się pogorszył. Mam jeszcze resztki radości życia. Jestem tak spragniona dobrych bodźców albo raczej umiejętności zauważania ich. Pozdrawiam!
×