Cieszę się, że trafilam na to forum i jestem wśród ludzi, ktorzy przezywają podobne rzeczy jak ja...
Moja historia z nerwicą zaczęla sie w gimnazjum; pojawily się objawy somatyczne; częste oddawanie moczu, co utrudnialo mi chodzenie do szkoly, poza tym ciągle uczucie zmecznia, na ktore skarzylam się ale lekarze to po prostu ignorowali, kazali zazywac mi witaminy. W liceum zaczęlo sie na dobre; oprocz tego doszedl paniczny lęk przed szkolą, jak do niej wchodzilam robilo mi sie slabo z nerwow, na lekcjach bylo jeszcze gorzej. Przez to unikalam chodzenia do szkoly, czulam paralizujacy strach z ktorym nie moglam dac sobie rady. Grono pedagogiczne od poczatku rzucilo na mnie wyrok; WAGARY. Moi rodzice etz mnie nie rozumieli. Czulam się winna a jednoczesnie nie umialam sobie pomoc. To skonczylo sie depresją, pozniej proba samobojcza, wyladowalam w szpitalu na kilka dni. Skonczylo sie na postraszeniu mnie i zazywaniem mleczka ochraniajacego zolądek (mam nadzieję, ze nic nie pomylilam). Wtedy tez zaczely mnie dopadac dusznosci w momentach gdy nawet podswiadomie sie denerwowalam. Niecale 2 lata mialam spokoj. Pozniej to znow wrocilo. Zaczelo sie od niemoznosci zlapania tchu, w kazdym badz razie przychodzilo mi to z trudem i to bardzo czesto. Najgorzej jak taki atak zlapal mnie w pracy. Czasem brakowalo mi powietrza tak bardzo iz czulam ze moge zemdlec. Na szczescie do takiej sytuacji nie doszlo. Od kwietnia tego roku przeczytalam jakas informacje w necie i od tej pory boje sie wszystkiego na co wczesniej, jak wiekszosc ludzi nie zwracalam wiekszej uwagi. Chodzi mi o rozne nieszczescia; choroby, zagrozenia, panicznie sie tego boje. I tak zostalo do dzisiaj. Nawet najmniejsza sprawa doprowadza mnie do silnego leku, uczucia sparalizowania, kolatania badz bolu serca, dusznosci. Bardzo mnie to meczy, zaczynam sie bac ze mam jakas chorobe psychiczna... Wczesniej jak to sie zaczelo lekaka przepisala mi leki; paro merc - przeciwlekowe, nawet czulam sie po nich lepiej, mimo ze w pierwszych dniam odczuwalam silne zawroty glowy. Niestety pozniej je odstawilam, sadzilam ze bez nich sie obejde - niestety nie. Teraz wybieram sie do psychiatry, byc moze przepisze mi te same leki byc moze inne. Czy ktos z was tez mial cos takiego? Jak sobie z tym radzicie?
Pozdrawiam serdecznie.
P.S. Odczuwam tez silny lek przed kosciolem, Bogiem itd, wszystko mnie przeraza....