Skocz do zawartości
Nerwica.com

dodzik

Użytkownik
  • Postów

    41
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez dodzik

  1. Wiem, masz rację:) zdaje sobie sprawe, że Ja jedynie wiem co dla mnie najlepsze..tylko ciężko mi stanąc na własnych nogach Chodze na terapie, widzę już efekty, ale martwi mnie fakt, że bardzo cięzko otworzyć mi się na świat, na ludzi. Problem w tym, że boje sie odrzucenia, tego, że inni mnie nie zaakceptują. Nawet boje się opinii współlokatorek, które są dopiero na I roku, bardzo chcę wyjść przy nich jako ideał, bardzo chcę żeby mnie polubiły:(
  2. Tak, niestety nadal pomimo terapii (2 lata) nie mogę odnaleść w sobie tyle siły, żeby wyrwać się z ich macek:( Jest już co prawda poprawa, ale nadal boje się samodzielnie wejsć w życie. Terapeuta stwierdził, że to moja ślepa wiara w matkę..że nadaje jej wręcz boskie cechy, idealizuje ją..a tak naprawde jest osobą z wykształceniem zawodowym, mającą niełatwe dziecinstwo i swoje neurotyczne problemy
  3. No, ja tez miałam podobnie..z tym, że nie miałam za bardzo z kim, gdyż mój brat jest niepełnosprawny.. W związku z tym rodzice cały czas byli zaabsorbowani jego osobą, a na mnie chcieli przelać swoje niespełnione marzenia i ambicje
  4. Dokładnie:( zauważyłam, że rodzice za dużo ode mnie wymagali, a niestety wcale nie akceptowali
  5. Pisze ten post ponieważ chciałam się podzielić z wami refleksją odnośnie braku samoakceptacji, niskim poczuciem wartości. Dlaczego tak ciężko jest zaakceptować siebie? Przecież każdy jest wyjątkowy, niepowtarzalny..dlaczego widzę w innych większą wartość niż w sobie?? Dlaczego łatwiej jest mi zaufać innym i oprzeć się na innych niż na własnej osobie?? Przecież w życiu jestem dla siebie jedyną podporą:/ Z resztą widzę też, że nie wszyscy, którzy moim zdaniem sa wspaniali osiągają sukcesy i czuja szczęscie..Po prostu ich idealizuję
  6. dodzik

    Pomocy!!!

    No, tak zgadzam się:) życie to też wspaniałe chwile, ale ja jakoś nie moge uwierzyć, że mnie też się przytrafią, ba nawet myslę sobie, że nie zasługuje na nie, bo jestem be..w tym problem, blokuje mnie cały czas przeświadczenie gorszości od innych
  7. dodzik

    Pomocy!!!

    Nie wiem, czy będzie dobrze...na razie jest żle
  8. dodzik

    Pomocy!!!

    No, pewnie masz racje..Piękne, bogate, mądre kobiety są porzucane bo faceci nie znają się na rzeczy i szukają prymitywnej zdobyczy
  9. dodzik

    Pomocy!!!

    Witam wszystkich. Mój problem to zapewne bolączka dużej części forumowiczów. Nerwica lękowa Od dwóch lat uczęszczam na terapie i mimo, że widzę już jakieś rezultaty nadal czuje przygnębienie i depresje. Do tego 2 miesiące temu zerwał ze mną chłopak. Stwierdził, że nie podoba mu się mój pesymizm i nie kocha mnie. Mimo, że było to 2 miesiące temu dzisiaj dopiero odczuwam skutki rozstania. Czuje do niego żal, złość a samej przygnębienie i smutek. Dlaczego mnie zostawił? Moze jestem brzydka?, choć kiedyś powiedział coś zupełnie przeciwnego, może jestem siaka? Moje niskie poczucie własnej wartości i tak jeszcze zmalało..dodatkowo boje się, że to uzależnienie od niego powoduje te moje bolączki. Lecze się na uzależnienie emocjonalne od matki, zmagam się z przecięciem pępowiny, z lękiem przed życiem. Co tu zrobić? Co, jeżeli przeszłam na uzależnienie od chłopaka? a to mozliwe, to był dla mnie wsparciem i ucieczką od toksycznego domu rodzinnego
  10. Witam wszystkich na forum. Mój problem to uzależnienie emocjonalne od matki, choć mam wrażenie, że problemem jestem JA sama. Od 2 lat chodzę na psychoterapię. Przez rok czasu dominował u mnie smutek i genaralne zawieszenie, do tego fobia społeczna. Dzisiaj sama się zastanawiam jak wytrzymałam to ciśnienie: studia dzienne, brak samodzielności, fobie społeczną. Koszmar. Poprzedni rok jako tako przebiedziłam, z fobii udało mi się uwolnić, niestety do tej pory nie udało mi się uwolnić od toksycznych rodziców i stanąć na własnych nogach. Boje się życia. Mam wrażenie, że popełnie błąd przy podejmowaniu jakiejkolwiek decyzji, która zaważy na moim dalszym życiu. Lekarz powiedział, że matka zaraża mnie swoimi lękami. Dodam, że mam niepełnosprawnego brata w stopniu ciężkim. Matka obwinia siebie za to, że nie dopilnowała lekarzy, żeby poród odbył się na czas, w wyniku czego nastąpiło niedotlenienie. Wiem, że gdzieś podświadomie pragne jej pokazać, że sama dam sobie świetnie w życiu radę, że będę perfekcyjna. Nie wiem jak długo jeszcze będzie to trwało? Czy gdzieś tkwi moja wina?
  11. Witam. No, nie wiem czy zamieniłabyś się ze mną problemem. Może z Twojej perspektywy wydaje się to banalny problem, ale uwierz tak nie jest. Minął już drugi rok od kiedy chodzę na psychoterapie, a ciągle nie mogę ,,stanąć na własnych nogach". Co z tego, ze znam diagnoze: Uzależnienie emocjonalne od matki, bo głównie to jest wina toksycznej nadopiekuńczości ze strony matki Zresztą co do oceniania to jestem zdania, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Zrozumiałam to niedawno, że nikt nie może człowieka zrozumieć tak jak on sam, a pozornie błache problemy mogą być dla kogoś ciężarem ponad miare
  12. Witaj. Tak się składa, że chyba rozumiem Twój problem. To się nazywa uzależnienie emocjonalne. Myślę, że ta wycieczka to była w sumie ucieczka od domu, rodziców, wśród których nie znajdujesz zrozumienia.. Być może miejsce do którego się udałaś stanowiło oazę spokoju, przystań, gdzie panuje spokój, ład i porządek, którego tak Ci brakuje. Hmm..w takiej sytuacje dobrze by było powalczyć o tą Idylle w domu. Na początek radzę Ci, abyś porozmawiała z rodzicami o swoich zarzutach co do nich, negatywnych emocjach. Bo pewnie nie wszystko jest ok Pamiętaj! walcz, nie uciekaj od problemów, bo one w końcu i tak dopadają człowieka!
  13. Witam wszystkich. Chciałabym się podzielic z wami moim problemem analizowania przeszłości. Sytuacja wygląda tak: 2 lata temu wylądowałam w szpitalu z powodu depresji. Było to dla mnie bolesne doświadczenie. Trafiłam tam, ponieważ miałam obsesje na punkcie swojego wygłądu. Wydawało mi się, że jestem strasznie brzydka i każdy się na mnie patrzy. Wówczas to zaczynałam studia w swoim miescie na wydziele pielegniarstwa. Niestety nie wytrzymałam tego przeciążenia i tak doszło do załamania nerwowego. W szpitalu mielismy normalne zajecia, terapie grupową. Tam oto poznałam mężczyzne po 40, bardzo inteligentnego. To on przetłumaczył mi, że nie jestem brzydka. Nazwał mnie ,,moją laleczką" Tak naprawde, to traktowałam go jak ojca. W każdym razie kogoś bliskiego.. Od tamtej pory mineło sporo czasu, mimo to mam w pamięci jego słowa, że jestem wspaniala dziewczyna, ale świat jest zły i życie jest brutalne. Zaczełam nowe studia na nowym kierunku, w innym miescie. Niestety, znów zaczely sie lęki że nie dam sobie rady z nauką, że jestem mało zdolna. Znów wydawało mi sie, że jestem beznadziejna i że tylko on może zmienic moje życie. Pare razy przedzwoniłam do niego, kierowana przymusem. Po rozmowie jednak nie doznawałam ulgi. Po roku czasu zdecydowałam sie na terapie. W gabinecie dowiedziałam się, że traktowałam go jako idealnego rodzica. Doszło do mnie, że on nie jest nikim wyjątkowym, że nie ma mocy zmenienia mojego życia ani dzieciństwa. To były i są tylko moje fantazje na temat siebie jako ,,ja" idealna. Teraz moje życie wydaje mi sie znowu takie szare, moja przeszłość taka bezbarwna.. Czy ktos potrafi to wyjasnic?? Dodam, że mam duże trudności w kontaktach z ludzmi-stwierdzona fobia społeczna i nerwica
  14. Dziekuje za odpowiedz:) W moim przypadku jest gorzej:( Ja nawet bałam sie rozpoczac jakakolwiek prace zeby nie zrobic cos zle. Boje sie sprobowac, zeby nie popelnic błedu. Mam świadomosc, że stac mnie zeby zrobic cos dobrze, ale nie robie nic..
  15. Witam wszystkich. Pisze, bo chciałam sie podzielic z wami problemem perfekcjonizmu. Obserwuje u siebie tendencje dążenia do doskonałości i to w kazdym aspekcie życia:( Czasem jestem w stanie kłamac w żywe oczy, żby ukryc najmniejszy nawet feler. Niestety, to moje ubarwianie rzeczywistosci nie przynosi mi korzysci, bowiem póżniej uświadamiam sobie, że to nie ma sensu, ze to moja wina. Czasami to i tak póżniej musze sie tłumaczyc z mojego kłamstwa Zadaje sobie pytanie dlaczego nie chce spojrzec prawdzie w oczy, tylko żyje marzeniami o idealnym świecie, w którym żyja ideały?? Tak na dobra sprawe, to nie jestem taka najgorsza.. przynajmniej w oczach innych.. Podobno niegłupia, inteligentna, miła.. Kurcze, dlaczego boje sie życia??
  16. dodzik

    Ofiara nerwicy

    Witam wszystkich ,,nerwicowych". Chciałam podzielic sie z wami moimi przemyśleniami dotyczacymi nerwicy. Moja historia walki z nerwica zaczela sie 2 lata temu. Wcześniej przez 2 lata cierpiałam na depresje. Teraz widze, że to był przedsionek tego mnie czeka pod nazwą ,,nerwica" Z depresja zmagałam się w czasie liceum. W któryms momencie po prostu zostałam w tyle. Nie umiałam się dopasowac do towarzystwa:( Zreszta nigdy w nim nie brylowałam.. Zasklepiłam się w swoim wewnętrznym świecie bólu, żalu, kompleksów. Skończyło się wizytą u psychiatry. dzięki psychotropom udało mi się jakoś skończyć 3 liceum, zdać mature i prawo jazdy.. Niestety, zabrakło juz energii na studia.. Rok przerwy. Teraz studia-wyśniona Ziemia Obiecana Niestety, nie ma tak pięknie:( Nagle zaczęły się pojawiac lęki, że jednak nie podołam, a zarazem złośc, że jakbym się bardziejh postarała dostałabym sie na panstwowe. Poszłam do psychologa. Diagnoza :nerwica Okazuje się: lęk seperacyjny, złość do matki o brak należytej uwagi w dzieciństwie, syndrom ofiary Zrozumienie, że stałam się jak ona w przeszłości: ofiarą. To prawda, miała ciężkie dziecinstwo; ojciec tyran, śmierć jednego syna, drugi z porażeniem móżgowym, no i w końcu :JA-zdrowa. Tak, zdrowa, więc mogła sobie na mnie poluzować, popuscic swoje emocje, żal i inne negatywne emocje. Tylko, że teraz Ja stałam się inwalidka zyciowa. Tak, ale na szczescie chodze na terapie i zauważam, że Jestem Jak inni, że mam prawo tak jak inni żyć i domagac sie swoich praw.
×