Skocz do zawartości
Nerwica.com

stokrotna

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez stokrotna

  1. Ja zawalam studia...nie mam na nic sily...caly dzien leze w lozku...dzisiaj chialabym sie zabic...tylko nie wiem czy mam dostateczna ilosc tabletek...nie chce przezyc i pewnei trafic do psychiatryka po probie samobojczej...juz w nic nei wierze..nic mi nie pomoze...psycholog nie pomogl..leki nei pomagaja...
  2. Margola jesli moge spytac to jak probowalas sie zabic? Ja caly czas mysle zeby polknac tabletki ale nie wiem czy mi starczy...czy mnie odratuja...nie chcialabym zeby mnie odratowali...jak juz podejme ten krok to chce zeby sie udalo...wiem ze to egoizm ale wiem tez ze nei poradze sobei w zyciu. Jestem za slaba na ten swiat...nie mam sily na nic...leze w lozku z komputerem...jak mi sie znudzi to pojde spac... Nie moge funkcjonowac wsrod ludzi...Czuje czarna dziure w glowie, nie moge sie skupic na prostych czynnosciach..takie zycie nei ma sensu...najmniejszego Zal mi jest rodziny ze musza na to wszystko patrzec...
  3. aga ja tez mam mnostwo zaliczen i sie nawet za nie nie zabieram...nie wychodze z domu...do szkoly na pewno juz tez nie pojde,..wszystko mnie przerasta...cale zycie wali mi sie na glowe...jak tu sie nie zabic...przyszlosc wyglada tak ze po smierci rodzicow bede bezdomna...z niczym sobei nei radze..
  4. Estel...ja bardzo boje sie smierci, zostswienia tego co sie ma tutaj...ale z drugiej strony kilkadziesiat razy w ciagu dnia mysle o samobojstwie...nie wiem czy mam wystarczajaca ilosc tabletek zeby sie zabic... Chce ale jednoczesnie bardzo boje sie tego kroku...jestem w klatce...zamknieta miedzy dwoma skrajnymi uczuciami...checia zycia ale checia i smierci... nie umiem wyrazic tego co czuje a czuje sie naprawde bez zycia...leze w lozku nie ruszam sie...jak robot przegladam intrnet...wegetuje...wszystko jest dla mnei problemem...ile jeszcze bede tak zyc...i za jakie grzychy spotkal mnei ten stan...przeciez staralam sie zyc dobrze...za co tak cierpie? Tebletki nie pomagaja - biore Zolafren...dopiero tydzien ale miesiac predzej bralam Rispolept...tez nei pomogl na ta bezkresna depresje...caly czas czuje sie marnie a kazda minuta ciagnie sie w nieskonczonosc...tak chcialabym umrzec...
  5. Nie chce mi sie zyc...od tygodnia nie wychodze z domu...mysle o smierci ale zarazem boje sie jej...nie wiem dokad uciec..jak uciec od siebie...nie mam sily sie ubrac...nie mam na nic sily..niech mnie ktos zabije!
  6. Ja powoli zapadam sie w sobie...rowniez nie chce mi sie nic...mysle wciaz o smierci...ale boje sie zabic...zal mi pomimo wszystko opuszczac ten swiat...czuje sie jak w klatce...nigdzie nie zaznaje ukojenia...jest tak bardzo zle...tak pusto, zimno...
  7. Ja tez jestem wyprana z uczuc. Moze jest inaczej niz w wypadku przegranego, bo dopiero od miesiaca siedze w domu przed komputerem i nic nie robie. Nie chodze na zajecia na studia bo nie moge sie tam skoncentrowac i jestem cala spieta... Czuje sie jak typowy nieudacznik ktory jest skazany na łaske rodzicow... Codziennie mysle o smierci, wiem ze nie dam rady sobie w zyciu... Nie wiem po co to pisze ale musze to z siebei wyrzucic... Tak naprawde nic nei ma dla mnei sensu... Po raz trzeci w zyciu przechodze ta depresje czy jak to nazwac...Jednak tym razem nie mam juz sily zeby z nia walczyc.. Psychoterapia nie pomaga, leki rowniez nic nei daja...kontaktowalam sie nawet z facetem ktory egzorcyzmuje na odleglosc..prosilam siostry zakonne o modlitwe wstawienniacza za mnie... Moze to wszystko brzmi smiesznie z zewnatrz ale ja naprawde staralam sie wszystkimi sposobami wydostac z tego beznadziejnego stanu... Jestem skazana na zycie przy komputerze, sadze ze dlugo nei dam tak rady i sprobuje sie po prostu zabic...moje zycie jest tak monotonne ze chyba tlyko jedno wyjscie pozostalo aby usmierzyc ten bol jaki w sobei czuje...a wlasciwie jest to takie zrezygnowanie, beznadzieja... Mysle o smierci, ale tez boje sie opuscic ten swiat...jakis zal zeby zostawic rodzine jest...nie wiem co mi jest ale uwazam ze Bog jest naprawde bezwzgledny ze pozwala na taki stan duszy i umyslu... To co napisalam wydaje mi sie i tak bezowocne ale chcialam sie z kims tym podzielic..
  8. I co Aga bylas na egzaminie?Jak Ci poszedl?
  9. Ja tez zmienilam lek - z Rispoleptu na Zolafren...Nic mi sie nei chce, jestem ospala, mysle o samobojstwie... Moze na razie badz cierpliwy i czekaj na dzialanie lekow..mnie tlyko trzyma przy zyciu nadzieja ze lek zacznie dzialac...a jak nie zacznie to poprosze psychiatre o jakis typowo antydeperesyjny...Nie wiem czy Twoje leki naleza do takich, jesli nie to moze tez popros o zmiane leku...Pamietaj o jednym...nie jestes sam...kazdy z nas meczy sie kazdego dnia do granic mozliwosci...
  10. A ja znowu zaczelam beznadziejny dzien....znowu siedze przed kompem i nie wiem co ze soba zrobic...ludzie...ile tak mozna wytrzymac... Poszlabym do skzoly ale nie moge zebrac mysli, caly czas sie stresuje...Boze za jakie grzechy to wszystko? Żal mi samej mnie...zawalam sobei zycie...
  11. Ja teraz wierze ze pomoze mi Zolafren...ostatnio kiedy bylam u psycholog w ogole rozmowa mi nie pomogla...czulam ze wszystko jest bez sensu...Nie ma czego podziwiac, przynajmniej jesli chodzi o mnie - nie chodze do szkoly bo mam lęki wiec dumna z siebei nei jestem... Wiecie co Wam powiem? Ze zalosne jest to ze psychika tak nam rujnuje normalne zycie - niedobrze mi sie robi kiedy pomysle ze moge sobei spieprzyc zycie przez to wszystko. A jak pomysle ze wyzdrowieje a za jakis czas po raz 4ty mnie wezmie to normlanie nic tlyko sie zabic... Chociaz w obecnym stanie nie wierze ze dam rade z tego wyjsc...jakas iskierka nadziei jednak sie tli bo inaczej bym sie zabila...chociaz zabic sie tez nie jest tak latwo...
  12. Widze ze jastesmy w podobnej sytuacji...Ja rowniez wstydze sie przed znajomymi, ze nie chodze na studia. Ot tak nagle przestalam bywac w szkole. Jeden kolega mnie rozumie bo tez mial depresje, kolezanka juz mniej rozumie...Dziwi sie jak mozna tak olac, wg niej, szkole... Macie tez tak ze nie wiecie co ze soba zrobic? Kazda minuta jest dreczaca? Czujecie ze czas przeplywa Wam miedzy palcami i co najwazniejsze - ze to uczucie bezsesnu nigdy sie nei skonczy? Ja mam takie wrazenie ze ten stan bedzie juz trwal wiecznie... Mysl o smierci codziennie mi towarzyszy... Bierzecie jakies leki?Ja bralam Rispolept(na poczatku epizodu mialam psychozy, natlok mysli, panike). Pomogl mi na te objawy ale pozostala depresja...Teraz biore Zolafren...Na razie nie ma efektow. Wszystkie te leki sa bardziej na psychozy, schizofrenie niz na dapresje. Oczywiscie maja rowniez jakies dzialanie antydepresyjne-mam nadzieje ze psychiatra wie co robi...zastanawiam sie czy mam dobrze dopasowane leki... Najgorsze jest to uczucie ze niewiadomo co ze soba zrobic - nie umiem Wam tego opisac ale byc moze wiecie o czym mowie. Kazda chwila jest niekomfotowa, czuje potrzebe czegos, mysle ze potrzebe bezpieczenstwa i spokoju...tak chyba to to... Co do Twojego pytania Donkey: U mnie wygladalo to tak ze w marcu zerwal ze mna chlopak, bylam wtedy przez miesiac po prostu smutna. Natomiast na poczatku kwietnia zaczely sie ataki paniki, lęk przed ludzmi...wtedy poszlam do psychiatry. Po lekach minely najgorsze objawy ale juz reszte kwietnia i teraz maj jest depresyjny...no i jakbym poszla do skzoly to pewnei znowu nei moglabym sie skupic i trzeslabym sie... A u Was jak to sie zaczelo i jak dlugo trwa?
  13. stokrotna

    BŁAGAM O POMOC !!!

    Lukasz...przezywalam to samo co Ty...na 1szym na 3cim i teraz na 4 tym roku.... Nadal nei wiem skad mi sie to wzielo..najpierw ataki paniki, rozkojarzenie, niemoznosc skupienia sie na niczym...po miesiacu przerodzilo sie to w lęk przed chodzeniem do szkoly i ogolna depresja. Teraz siedze w domu, od trzech tygodni nei chodze do skzoly. Rodzice nie wiedza co mi jest i nie moga uwierzyc ze nei daje rady chodzic na zajecia. Chodze do psychiatry i psychologa.. Najpierw bralam lek Rispolept - przez miesiac - nic mi nie pomogl...no moze nie mam tak rozbieganych mysli...teraz biore inny lek - Zolafren - na razie pare dni minelo wiec nie widac efektow... Z mojej strony moge Ci tylko napisac, ze nie wiem skad biore sie takie ataki... U mnie minely one po pol roku - dziwne to wszystko...No ale tak jak pisalam od 2och miesiecy mam kolejny nawrot choroby...czuje sie juz tym wykonczona Radze Ci udac sie do psychiatry - moze potrzebujesz jakiegos leku ktory poradzi sobie z tymi lękami... Rozumiem Ciebie i wpsolczuje ze jestes kolejna osoba ktora ma problem z psychika... Pewnie Cie nie pocieszylam, ale chcialam napisac ze nie jestes sam i pelno nas tutaj ktorzy z niewidomych przyczyn dostali ataku nerwicy czy cokolwiek to jest. A czy w ostatnim czasie piles moze duzo alkoholu? U mnie takie ataki wiaze z alkoholem - zawsze jak zaczynaly sie nastepne epizody depresji pilam predzej duzo alkoholu...
  14. Capria, Donkey.... Czy Wam tez jest tak wstyd przed rodzicami? Mi jest glupio ze siedze teraz jak truten w domu, nigdzie nie wychodze, caly dzien przed kompem spedzam...co za wstyd Jak wygladaja Wasze dni?Wychodzicie gdzies?Ja nie mam na nic sily... Czy to Wasze pierwsze epizody depresji? Wziely sie z konkretnego powodu czy tak jak u mnie wlasciwie bez powodu?
  15. Capria...ja jestem na 4tym roku i nie chodze od 3ech tygodni na zajecia...Zrobilam licencjat wiec jesli teraz zawale studia to chociaz bede miala licencjat... Tez boje sie na sama mysl o szkole...Przez miesiac chodzilam tam jeszcze i stresowalam sie strasznie, nie moglam sie skupic i czulam sie zagubiona i zdekoncentrowana... Mysle nawet o szpitalu psychiatrycznym...mam ogolne lęki przed zyciem, przed wszystkim... Mysle ze juz nie skoncze studiow... To moj 3ci nawrot depresji w zyciu. Zaczelo sie na pierwszym rokustudiow. Kazdy epizod depresji trwal pol roku i pozniej jak gdyby nigdy nic wychodzilam z niej - bez brania lekow... Dziwne to wszystko...dzisiaj przeczytalam ze byc moze to deperesja endogenna - depresja bez jakiegos waznego powodu, zwiazana z genetycznym obciazeniem. Chociaz w mojej rodzinie nikt nie cierpial na jakas depresje... Nie wiem co o tym wszystkim myslec...wiem tylko ze nie chce mi sie zyc i codziennie mysle o smierci...
  16. Ja obecnie mam 3ci nawrot depresji w zyciu. Mam 23 lata, niczego mi nie brakuje w zyciu a depresja pojawia sie u mnie wlasciwie bez powodu. Jestem teraz na 4tym roku studiow - ale od miesiaca nie chodze na zajecia poniewaz nie moge sie na nich skupic i czuje okropny, bezpodstawny lęk. Nie wiem skad mi sie to bierze, byc moze rowniez choruje na depresje endogenna. Byc moze cos sie dzieje z przekaznikami w moim mozgu i zostaje zachwiana chemia w mozgu... Codziennie odczuwam mysli samobojcze, nie chce zyc. Zawale na pewno studia, czuje sie tak jakbym juz nigdy z tego nie mogla wyjsc... Za pierwszy i drugim razem zawsze wychodzilam po pol roku. Wtedy przez rok, 2 funkcjonowalam jak kazdy normalny czlowiek. Czuje sie strasznie samotna w tej chorobie. Wstydze sie przed rodzicami ze zawalam studia... Mysle o szpitalu psychiatrycznym, tylko nie wiem czy to dobre miejsce dla mnie... Psycholog powiedziala ze mam zaburzenia emocjonalne. O depresji endogennej nic nie mowila... Ja tak naprawde nie wiem co mi jest...wiem tylko ze nie chce mi sie zyc i jestem ciagle zmeczona...
  17. Czuje sie podobnie do p3tera. Tez nie wiem jak sobie z tym poradzic. Mam 23 lata. Pierwszy epizod psychotyczny mialam na 1szym roku studiow po marihuanie. Myslalam ze ludzie znaja moje mysli, ze jestem w telewizji. Po paru dniach przeszlo mi samo. Jednak pozostala depresja - na pol roku. Wyszlam z niej dzieki psychologowi. Jednak okres zdrowia trwal tlyko rok - w pazdzierniku, kiedy zaczely sie studia znowu zaczely sie lęki, strach przed ludzmi, pustka w glowie. Stalo sie to dzien po weselu - nie wiem czy wódka nie zaszkodzila mi i nie uszkodzila czegos w glowie...Wiem tylko ze zawalilam przez depresje 3ci rok studiow. W polowie roku przeszlo mi i poszlam nawet do pracy. W pazdzierniku od nowa zaczelam 3ci rok. Wszystko bylo dobrze przez 2 lata az do marca tego roku. Zerwal ze mna chlopak - wyzwal mnie przy tym i ponizyl. Najpierw bylam smutna, po 3ech tygodniach zeczyly sie lęki przed ludzmi, przed wychodzeniem na ulice, w szkole stresowalam sie, nie moglam za duzo mowic, czulam pustke w glowie. Trafilam do psychiatry. Dostalam Rispolept na psychoze, poniewaz wydawalo mi sie ze reklamy w internecie dotycza mojego zycia, czulam sie wybrana, chora umyslowo ale w jakims stopniu wybrana. Lek pomogl na te mysli ale pozostala depresja, ogolne poczucie beznadziei zycia, mysli samobojcze. Od dwoch tygodni nie chodze na zajecia - jestem na 4tym roku - niedlugo sesja a ja w tym stanie nie moge sie uczyc... Czuje sie jak P3ter, nie umiem rozmawiac z ludzmi, caly czas mowilabym o tym jak sie czuje, jestem dziwna i czuje pustke w glowie... Psycholog mowi ze wzielam nieswiadomie do siebie slowa tego chlopaka i teraz czuje sie gorsza od innych i stad te lęki... Jutro ide do psychiatry po zmiane lekow na jakies antydepresyjne i przeciwlękowe poniewaz Rispolept nie pomaga mi w tej depresji... Czuje ze zawale studia i zawiode rodzicow, nic dla mnie nie ma teraz sensu, kazda czynnosc jest dla mnie niepotrzebna, zycie nie ma sensu... Jak psychika moze nam popsuc wszystkie plany, nasze spojrzenie na swiat...mam dosc wszystkiego, coraz czesciej mysle o smierci...
  18. Dziekuje za te mile slowa. Czuje sie troche bardziej normalna kiedy slysze takie wyrozumiale slowa. Moja psycholog nawet nie mowi o nastepnych wizytach tylko sama musze wypytywac kiedy bedziemy mogly sie spotkac. Dlatego bylam teraz na 1szej wizycie u innej psycholog - wydaje mi sie ze bedzie lepiej. Tak bardzo chce wyjsc z tych lękow - boje sie o swoje zycie ze dluzej nie wytrzymam w takiej beznadziei...
  19. To nie bedzie takie latwe...Za bardzo sie stresuje zeby isc od ludzi. To juz 3ci raz w zyciu - pierwszy raz na 1szym roku - jakos zaliczylam w depresji wszystko z jedna poprawka. Natomiast kiedy drugi raz cierpialam na depresje musialam wziac urlop dziekanski bo nie dalam rady chodzic do szkoly. Stresowalam sie, nie moglam sie skupic, trzeslam sie, robilo mi sie goraco, czulam calkowita pustke w glowie. Wydaje mi sie ze jestem jedyna osoba na forum ktora ma az takie problemy ze soba - nie widze siebie w ogole w przyszlosci - czuje sie tak beznadziejna... Te slowa nie wyrazaja tego co czuje...bezkresna rozpacz,brak perspektyw, tylko sie zabic...
  20. Ja tez jestem calkiem obojetna w moim zyciu. Teraz jak mam depresje tym bardziej. Od tygodnia nie chodze do szkoly - pewnie zawale studia. A jestem na 4tym roku. Przynajmniej mam licencjat, ale co to za pocieszenie - zawale rok studiow i nie zrobie magistra... Nie chodze na zajecia, bo czuje okropny lęk kiedy pomysle ze mam siedziec w szkole wsrod ludzi i z nimi rozmawiaic. Siedze w domu i gapie sie w monitor. Rodzice na mnie krzycza ze mam isc do szkoly a ja mowie ze sie boje. Przeciez przegram zycie niedlugo jesli nic sie nie zmieni. Chodze do psychiatry i psychologa. Ale leki ktore bralam (zaczelo sie od psychozy i lęku przed ludzmi, przed wszystkim)przez miesiac nie pomogly mi. Bralam Rispolept. Psychoza minela ale pozstala depresja i lęk przed zyciem. Moze powinna brac jakies antydepresanty? Nie wiem juz nic...Okropny brak perspektyw i brak sensu zycia - to czuje... Czuje sie taka bezbronna i beznadziejna. Dni mi sie dluza. Nic nie robie tylko leze w lozku z laptopem i czytam o depresji i nerwicy..ile mozna tak zyc?
×