Moja tragedia polega na tym, że muszę zwolnić dotychczas zajmowane mieszkanie. Ja bedę miała dokąd pójść, na mniejsze, wiele rzeczy nagromadzonych przez moich rodziców za komuny zostanie, duzy pojemnik i trudno. Ale co zrobi facet, z którym jestem związana od 15 lat, ostatnio jego zbieranie sie nasiliło i bez opamietania wnosi "nowe", bardzo przydatne przedmioty. jego mieszkanie jest zawalone na amen, ja już tam nie wchodzę, nie bardzo jest jak. Facet jest obecnie bez źródła utrzymania, a raczej na niewielkim zasiłku socjalnym, kasy jest bardzo mało, a sił też juz coraz mniej, nie mogę mu pomóc w tym, co nazywa "porządkami", wiele razy to przerabiałam, nie prowadziło to do niczego. lekarka -psychiatra twierdzi, że w jwgo przypadku są to za bardzo utrwalone zachowania, zbierał od lat. Do tej pory pod płaszczykiem kolekcjonerstwa, rzeczywiście ma dużo cennych staroci. Ale oprócz tego: deski, listewki, puszki, gwoździe, pręty metalowe itd itp. Nic od wielu lat z tego nie zrobił. Znosi do domu i to lezy, a wyrzucenie może się skończyć tragedią. Mieszkanie bedę musiała opuścić w krótkim czasie, nie stać mnie na czynsz, a zresztą prywatni właściciele naciskają. Co z tym zrobić? Ubezwłasnowolnić? zamknąć w zakładzie i wtedy zapłacić ciężką kasę za wywózkę, a jak wyjdzie, mogę np zostać zabita. Proszę o pomoc!