Skocz do zawartości
Nerwica.com

znerwicowana16

Użytkownik
  • Postów

    22
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez znerwicowana16

  1. Moniczka chyba nie potrzebnie przeczytalas ta ulotke... A co do tego, ze wszyscy ci mowia, ze jestes zdrowa psychicznie, to albo jest to prawda, albo oni poprostu nie zauwazaja istoty sprawy. Mi tez mowia, ze zadnej tam nerwicy nie mam, ale to juz raczej w ogole co innego, wiec sie nie wtracam. Wiem, ze to bardzo bardzo trudne, ale sproboj sobie nie nabijac tego w glowke, ze jestes chora. No ale w okncu to wlasnie na tym polega twoj problem... A prowadzisz jakas dobra terapie oprocz tych lekow? Bo leki to nie wszystko, a w twoim przypadku kto wie? Moze one jeszcze pogarszaja twoja swiadomosc. Powinnas raczej rozwiazac to co sie dzieje w twojej glowie, bo tam lezy sedno. Moim zdaniem (choc nigdy nie przyjmowalam lekow tego typu i na "zwykla" nerwice tez nie) leki za duzo nie pomoga, jesli dalej bedziesz sie nakrecala. Ale to tylko moje zdanie, a ja jak juz mowilam, nie znam sie na tym za bardzo :|
  2. Nie wiem, nie znam sie na tym, ale to troche podchodzi pod urojenia wlasnie...
  3. Dzeiki wam za dobre slowa, powiem szczerze, ze poczulam sie lepiej... W mojej nerwicy jest tak, ze jak sie zazwyczaj za szybe patrze mijajac jakies drzewa, pojazdy itp. to zle sie ze mna robi. Nie wiem czy sobie wtedy mysle, ze moze sie zderze z tymi pojazdami czy jak, ale tak juz mam i nie umiem dokladnie sprecyzowac czego sie boje. Albo to ta predkosc, albo ludzie, z ktorymi jade, albo wlasnie mysl o wypadku... a moze wszystko naraz - nie wiem. U mnie jest ten problem, ze nie pamietam kiedy to sie zaczelo. Pamiec mam dosc krotka i swoje zycie pamietam odkad mialam jakies 5 lat - nie wczesniej (no moze jakies malutenkie urywki, ale raczej te radosne), a wtedy juz balam sie jezdzic. Pozniej zaczelam sie bac nawet podczas spiewania, podczas tanczenia, podczas chodzenia - bo szybkosc, badz powolnosc mnie przerazala. Nie mieszkam z tata od malucha, on pil (i pije chyba nadal, ale w mniejszych ilosciach), mama tez popija, choc nie jest w jakims ciagu, ale juz jak sie spotka co jakis czas z kims, to pozniej przychodzi i robi awantury o swoje dziecinstwo, bo tez miala przekichane i wcale jej sie nie dziwie; do tego moje problemy z akceptacja ze strony rowiesnikow, brak okazywania uczuc od rodzicow i w ogole calej rodziny - teraz sama tego nie potrafie i nie wiem co jeszcze, ale ogolem to przezywalam nie raz stresy, obgryzalam paznokcie itp. Jednak nadal nie umiem powiedziec skad sie to wzielo, bo te wszystkie rzeczy, ktore opisalam dzialy sie juz w trakcie mojej nerwicy, a tak jak mowie, wczesniejszych lat nie pamietam. Mama, ktora bagatelizuje to, co sie ze mna dzieje tez nie potrafi mi powiedziec od kiedy to mam. Nie wiem...
  4. Hej ale te sny to chyba nie objaw nerwicy nie?? Myslalam, ze mam tylko problem z lekiem przed predkoscia i nic wiecej. ewentualnie jeszcze przed kontaktami z otoczeniem, ale sny... nie szukam w nich choroby...
  5. Angelika no wlasnie mnie tez to ciekawi, ale ilekroc mysle o tych przerazajacych snach, strasznie sie boje. Tak samo bylo jak opisywalam je tu na forum. Ciagle czulam, ze zaraz zlapie mnie "cos", ze ktos za mna stoi...
  6. dziwne jest tez w tych naszych powtarzajacych sie snach z dziecinstwa, ze one powracaja (byc moze na chwile, ale jednak) po pewnym czasie. Moze wtedy cos sie z nami dzialo i teraz konczymy ten etap w zyciu albo cos w tym stylu, moze to jednak ma jakies znaczenie?... W koncu minelo kilka lat zanim znowu "przyszly" do mnie te sny (narazie byly tylko chyba 3 czy 4 pod rzad takie noce wtedy jak mialam goraczke i sie wiecej nie pokazaly - mam nadzieje, ze juz mnie to wiecej nie spotka :| )
  7. moze mam schizy nie no zartuje. Steffi nie wiem czy zauwazylas, ale te sny pojawiaja sie wtedy kiedy chorujemy, ciekawe dlaczego. Moze to jakis znak czy cos? Jak mi sie snily, to zawsze myslalam, ze zaraz umre. Tak jak tobie, mi tez sie zdarzalo, ze mialam ten sam sen kilka razy w nocy, albo te wszystkie sny, ktore opisalam (oprocz akcji z moim bratem) jednej nocy, jeden po drugim. Czesto tez jak bylam mala snily mi sie kilkakrotnie te same sny, typu: jakas strzelanina przed moim blokiem, widzialam wszystko na czarno bialo i znalam kilka osob, choc paru nie jak nie to, to znowu, ze jestem w jakiejs poczekalni, tam znowu wszystko bylo w jakichs drewnianych kolorach, a obok na lawce siedzial chlopak i gadalismy - ciagle ten sam. Jakies 2 lata moze niecale temu snil mi sie tez straszn sen: wyszalm na dwor z psem, nagle niebo zrobilo sie jakies czerwone, schronilismy sie pod jakims gruzem, duzym kamieniem, nadszedl huragan i naraz poczulam nicosc. Tak jakbym lezala zamknieta w trumnie, nic nie widzialam tylko ciemnosc, slyszalam jakies glosy, ale nie rozumialam, tak jakbym byla na wlasnym pogrzebie i nic kompletnie nic nie czulam. O co z tym chodzi??
  8. Ja miewalam takie cos: Przewaznie jak mialam goraczke, noc, spie, mam sen. W tym snie mam za zadanie robic cos kilkakrotnie, nie umiem dokladnie opisac co mam do zrobienia, ale tak np jesli dobrze pamietam, musze zmiescic w jakiejs tam przestarezni "to i owo", bo inaczej mnie zabije, ale to ciagle sie nie miesci, ja powtarzam czynnosc, boje sie, denerwuje, nie moge nic zrobic, budze sie, dalej to widze, jak sen na jawie, nie wiem co zrobic, proboje myslec, ze nic sie nie dzieje, przez sekunde sie udaje, potem znowu nadchodzi, walcze i walcze, a konca nie widac, tak mam od tego przebudzenia z 5 minut i zasypiam. Inny przyklad: jak jakies klocki lego ulozone na wzor boku gory, ja musze to dalej ukladac, albo sie wspinac na ta gore - nie pamietam dokladnie, nie udaje sie oczywiscie i dziala na tej samej zasadzie co wyzej. Nastepny przyklad: Grob, podzielony na 4 czesci, w kazdej ktos jest, w jednej ja, i nie wiem o co w tym chodzilo za bardzo, ale chyba musielismy sie dobrze ulozyc - na swoich miejscach, a ja tym kierowalam i nie dawalam rady - dalej tak samo. Ale najgorszy byl ten jeden raz - ostatnio - moj brat poszedl na impreze (nie ma jeszcze 18 lat, ale juz prawie), moja mama bardzo sie bala o niego jeszcze wieczorem, jak sie polozylysmy spac, zasnelam, mialam oczywiscie goraczke. I nadszedl ten moment. Snilo m sie, ze brat jest pod klubem i ktos go goni, chce go zabic. Ja sie boje, on krzyczy, zeby mu pomoc. Mam zadanie: ustawiac figurki z jego wizerunkiem na przemian: raz jedna gdzie pokazany jest jako starszy chlopak - tylko jego glowa - w ogole nie podobny, raz druga jako maly chlopczyk - caly wizerunek, podobny. Jak tego nie zrobie to go zabija. Wiec proboje i proboje, juz nie moge wytrzymac. Budze sie, strach. Ide do lazienki, czuje, ze nie wyrabiam, przychodzi mysl - musisz sie zabic, wez zyletke, pociachaj sie, to nic sie nie staje. Przemywam twarz, dalej to czuje, nie wyrabiam, ale mowie nie nie moge tego zrobic. Ide do lozka, ukladam figurki, mysle - kiedy to wreszcie sie skonczy. I zasypiam po tych 5 minutach... Kiedys mialam to jak bylam malym dzieckiem, teraz niedawno powrocilo - co prawda bylo tylko 3 czy 4 takie sny, ale jednak... Nie umiem tego wyjasnic. Mial ktos z was kiedys cos takiego? Moze podzielicie sie "wrazeniami"? Poza tym jak czasem wstaje rano i ide umyc twarz, to gdy zamykam oczy, mam taki maly napad lekowy, i nie wiem co sie dzieje, jakby cos mi sie w tej chwili dzialo itp. do tego slysze jakies szmery, glosy. Nie wiem dlaczego. Czasem to tez tak mam jak cos mi sie przysni, przewaznie jakis koszmar i sie obudze, to nie moge zamknac oczu, bo mnie to lapie. Prosze pomozcie
  9. Jak mnie to napada to dostaje nogi jak z waty i wlasnie mam takie uczucie jakby serce mi przestalo bic. Tyle, ze ja to mam wtedy kiedy o tym mysle, czyli zazwyczaj na poczatku jazdy, bo jak jade dluzszy czas to raczej zapominam, ale to musi byc naprawde dlugo, nie wystarczy 15 minut... Co do mowienia ludziom o tej mojej chorobce to rybogen zgadzam sie z toba tylko powiedz mi jak ja mam sie skapnac kto jest kto, jesli dopiero rozpoczynam liceum i nikogo tam nie znam? Do tej pory powiedzialam jednej przyjaciolce z gimnazjum, po roku "dokladnej obserwacji". I wiesz co? Chyba powtarzalam jej juz to z 10 razy, bo ona nadal mnie nie rozumie. Zawsze jak z nia jade i nie chce np siadac na siedzeniach (bo u mnie akurat z tym jest przewaznie problem), to ona pyta dlaczego, albo raz to nawet nazwala mnie dzikusem, bo nie chcialam usiasc nawprost innej osoby. Mowilam jej o co chodzi, ale nie wiem moze ona mysli, ze ja sobie to poprostu wymyslilam, nie wiem jak mam do niej dotrzec. Kiedys sie umowilysmy, zeby tez gdzies jechac tramwajem. Ona przyszla do mnie wczesniej i powiedziala, ze jedziemy z jej ojcem autem, powiedzialam, ze nie moge, a ona znowu sie pytala dlaczego. Odpowiedzialam, ze przez ta chorobe, a ona na to, ze nic mi nie bedzie itp. Jak jej powiedzialam, ze nie ma mowy, to puscila focha i w ogole. I co ja mam z tym zrobic? Nie mam zadnego wsparcia ani ze strony rodziny ani przyjaciolki...
  10. Kretka dobra - jedni zrozumieja, ale inni nie. Wiem, moze niektorzy w tym momencie powiedza: jesli oni beda sie z ciebie smiac, to znaczy, ze nie sa prawdziwymi przyjaciolmi. Rozumiem, ale to jest trudne mowic tak komus o tym, jesli nie wiesz czego mozesz sie spodziewac.
  11. No wlasnie wy to macie jak np autobus stoi w miejscu, a ja jak sie porusza, bo u mnie to chyba akurat jest problem z predkoscia, a nie z samym MPK. Mnie najbardziej przeraza fakt, ze moge sobie nie poradzic z tym w zyciu. Koledzy, kolezanki beda mieli auta, jak beda chcieli mnie gdzies podwiezdz to za kazdym praktycznie arzem co mam robic?? - odmawiac? Paranoja...! Od kilku lat nie chodze na zadne imprezy szkolne, bo podczas tanca tez mi sie robi niedobrze. Bo muzyka leci za szybko w stosunku do mojego i innych ludzi poruszania sie lub za wolno - nie wiem jak to dokladniej wytlumaczyc. Tak... juz wyobrazam sobie moje wesele lipa jak nie wiem co! Agapla tez bym chciala kiedys poleciec sobie samolocikiem. On nqaprawde leci tak szybko jak pisalas?? Czulas jak lecisz? Tzn. czulas ta szybkosc? A jak pierwszy raz wsiadalas to bardzo sie balas i czy jakos sie na to przygotowalas (leki czy cos) i czy dostalas jakiegos ataku? Dzieki za wyjasnienie o tym manezie
  12. Ja narazie w miare opanowuje lek jak siedze przodem do kierunku jazdy, gdy nadchodzi lek poprostu musze scisnac cos co trzymam w reku i lek trwa wtedy kolo sekundy i przechodzi, tyle ze to sie co pare chwil powtarza, ale jakos daje rade. Najlepiej jak jezdze sama, bo sie nie zastanawiam, czy ktos kto mi towazyszy sie akurat na mnie patrzy i smieje sie ze mnie, w ogole o tym nie mysle i wtedy jest naprawde super - nie do konca, ale to i tak bardzo duzo. Dalej nie moge jezdzic na siedzeniach skierowanych do tylu, tych na przeciw siebie tez nie, no i oczywiscie przerazaja mnie autka. Poza tym bardzo sie boje jezdzic z kims kto lekcewazy moj lek, albo o nim nie wie - nie chce sie osmieszyc, a czasem tak bywa. No i jednym slowem mam lipe z tego powodu, bo nie jezdze nigdzie zazwyczaj ze znajomymi... A po co ten magnez??? Jakie ma dzialanie??
  13. u mnie tez tak czesto jest i jak to mozna przebolec?? Inni sie z ciebie smieja, a przynajmniej ty tak sie nakrecasz jeszcze bardziej i lipa jak nie wiem co...!
  14. Kretka dzieki, ale wiesz jak to mi utrudnia zycie? Nigdzie nie wyjezdzam, nawet na glupie wycieczki klasowe. Wstydze sie gdziekolwiek jezdzic z kolegami i kolezankami, zwlaszcza autem. Nie wiem jak sobie poradze w zyciu, nie wiem...
  15. Wszystko ladnie peiknie, ale ja proboje, cwicze, a ciagle mi nie wychodzi. Jak ja mam to zrobic? Nie daje rady... Ja boje sie predkosci jak juz pisalam od malego, a mam 16 lat. Boje sie, ze nigdy sie tego swinstwa nie pozbede!!
  16. Hej Betty! Dzieki za dobre slowa. Nie wiem jak z ta zmiana psychologa. Mysle, ze pochodze do tej psycholog jeszcze przez wakacje i pocwicze z tym samozaparciem, a pozniej zdecyduje. Moja mama i tak sie denerwuje, ze musiala ze mna tam jechac i wysiadywac. Do niej ciagle nie dociera, ze naprawde moge byc (a raczej jestem) chora. Ale bede probowac jej to uswiadamiac jak bede miec oczywiscie sily. Bo czasem jak mam z nia o tym pogadac to chce mi sie ryczec i nie moge. Takze na razie poczekam jak to bedzie, a pozniej cos zdecuduje. Jeszcze raz dzieki
  17. Taniec u psychiatry: Ok spoko widocznie zle to zrozumialam - sorx. [ Dodano: Pią Lip 07, 2006 9:08 pm ] Poprostu chce, bardzo chce z tego wyjsc i nie wiem juz co robic, ale jak juz napisalam bede sie starac i zycze wszystkim powrotu do zdrowia - do normalnego funkcjonowania, bo nawet jesli ktos sie juz z tym pogodzil to nikt nie zaprzeczy, ze jest to cholernie uciazliwe. czasem czuje, ze zycie przemyka kolo mnie, a ja lekko je dotykam i tez nie zawsze, a chce naprawde dobrze przezyc te kilkadziesiat (daj Boze) lat i nie zalowac, ze nie zrobilam tyle rzeczy... [ Dodano: Pią Lip 07, 2006 9:18 pm ] Dobra spadam. Dosyc na dzisiaj tych napiec, dosyc tych lekow. nIe mozna sie dac chorobie. Zreszta zaraz przyjdzie moja mama, a nie chce, zeby zobaczyla, ze pisze o nerwicy, bo ona mysli, ze ja to wszystko sobie wmawiam, a przeciez to nie prawda. Mama uwaza, ze mam chorobe lokomocyjna, a ja pytam czemu?- przeciez nigdy nawet nie mialam nudnosci podcza sjazdy autem na przyklad, a przeciez to najwazniejszy objaw choroby lokomocyjnej. Ona mnie chyba nigdy nie zrozumie, ale tak ja kocham, ze wszystko jej wybacze - zawsze i nic nie wplynie na zmiane tego stanu rzeczy. Wiec nie chce sie z nia klucic, bo ten temat jest naprawde okrutny dla mnie i nie chce z nia o tym juz rozmawiac. To do jutra. Czynmy postepy! A taniec u psychiatry sorki ale moglbys napisac jakie masz leki?- gdzies o tobie czytalam, ale nie wiem w jakim temacie wiec jak ci sie nie chce to nie pisz. Narqa
  18. Niby tak. Moze i macie racje Taniec u psychiatry (swoja droga fajny nick) i Betty, ale co jesli ten lek niszcy nam zycie? co jesli nie mozna sie go pozbyc? jesli sie nie umie go pozbyc? nie jestem taka silna jak wy - ja nie umiem. Dzis bylam u tej pani psycholog (napisalam o tym w MIASTA - Jest ktos z lodzi?) ale nie wiem czy mi to cos pomoze. Daltego na wlasna reke tez bede sie starac to przezwyciezyc (o tym tez napisalam w tamtym temacie). Postawilam sobie to jako priorytet na nastepne dwa michy. Nie mam nic do stracenia w sumie (jedynie pieniadze za bilety niestety:P), ale warto sie starac, bo ja juz tak dluzej nie moge. Strasznie sie ograniczam. Nie wyjezdam nawet na glupie wycieczki paru kilometrowe, nie mowiac o dalszej podrozy, nie jezdze nigdzie z rowiesnikami, mam obnizona pewnoasc siebie - nie chce tak zyc i to dlatego bede sie starac ze wszystkich sil, choc nie wiem czy cos z tego wyjdzie. Ale wiem, ze to wszystko jest tylko w moijej glowie i mussze tylko wysilic mozdzek i cos z tym zrobic. MICHAL70: Dojechales do tej Chorwacji? To i tak dobrze, ja juz bym nie wyrobila. A tak w ogole to ja tez nienawidze jechac jako pasazer - nie prowadzilam jeszcze samochodu ale sadze, ze samemu prowadzic samochod byloby mi lepiej niz jadac jako pasazer. Nie martw sie. Cwicz nad soba. Mysle, ze to moze nam najbardziej pomoc. Po pierwsze trenowac opanowanie, nie martwic sie wszystkim na okolo i nie brac specjalnie sobie na barki zbyt duzej odpowiedzialnosci, a po drugie (co tez mam teraz zamiar wdrozyc w zycie) przeciwstawiac sie tym naszym lekom i pokazac im, ze to my tu rzadzimy, bo wlasciwie to my je wlaczamy wiec i my powinnismy umiec je wylaczac. Trzymaj sie i cwicz;)
  19. Wy to macie najwyzej 6 lat, a ja? cala wiecznosc - odkad pamietam (jesli nie wczesniej a mam 16 lat)! To straszne ale u mnie objawia sie to troche inaczej. Najpierw przed podroza cholernie sie boje ze nie dam rady, ze sie skompromituje, potem wsiadam (lub nie jesli sam strach jest nie do zniesienia ale przewaznie na krotka mete wsaidam) i nadchodzi ten moment, ze atak przychodzi - sciskam cos mocno w rekach, spuszczam glowe, odlaczam sie od swiata i czuje jak wszyscy sie na mnie patrza i smieja sie ze mnie. Ta nerwice polaczylam sobie w mlodym wieku z choroba lokomocyjna bo byla wtedy popularna powiedzmy sobie. Dlatego teraz jak mi sie to w lebek wbilo to nie siadam tylem do kierunku jazdy. Tak poza tym to boje sie jezdzic autobusami, czasem tramwajami, pociagow unikam choc nigdy nie mialam z nimi problemow ale za bardzo sie boje zeby do nich wsiasc, wycieczki autokarowe odpadaja (rowiesnicy, wstyd itd. chociaz ataki mam tylko wtedy na poczatku wycieczki ale nie moge sie teraz przemoc jakos, o autach nie wspomne bo tam to sie dopiero dzieje...! Jadac autobusem co jest niekiedy niestety koniecznoscia wole stac niz siedziec, jechac sama bo wtedy mniej sie boje smiechu innych i ogolnie obcykana okolica. Najgorsze sa wiadukty (jazda pod nimi), mosty a najbardziej zjazd z nich, dlugie przystanki, otwarte przestrzenie za oknami lub zbyt waskie drogi, do tego slonce przysloniete galeziami drzew (taka mala dyskoteka - reflektory itp. Jutro ide pierwszy raz do psychologa bardzo sie boje bo nie wiem jak bedzie i jak sie zachowam, ale wierze ze sie uda i bedzie dobrze. Chce wyzdrowiec i zyc jak normalny czlowiek a jak dotad nie wyobrazam sobie "normalnego" funkcjonowania bo jeszcze nigdy go nie zaznalam. Wy macie to od kilku lat, miesiecy, a ja praktycznie od urodzenia. Czasem zastanawiam sie jak to jest nie miec tych lekow ale nie umiem sobie tego wyobrazic. Ogolnie to nie tylko lek przed jazda autami itp. ale przed cala predkoscia. Czasem nawet nie moge isc bo mnie to lapie, nie moge sluchac muzyki czy spiewac, boje sie chodzic na imprezy bo nie wiem czy czasami nie zlapie mnie to podczas tanca - I JAK TU ZYC
  20. znerwicowana16

    [Łódź]

    Hej :) Jestem tutaj pierwszy raz i dopiero od niedwna wiem co jest moja choroba (a przynajmniej tak mysle ). Mam to odkad pamietam (a mam 16 lat). Dostaje ataku podczas jazdy autem, autobusem, czasem tramwajem, czasem podczas chodu (gdy sie na nim skupie), podcza spiewu czy sluchania muzyki. Ogolnie mowiac mysle, ze jest to lek przed predkoscia. Dopiero teraz kiedy to analizuje doszlam do tego wniosku, bo wczesniej nawet nie wiedzialam czego tak naprawde sie boje. Jak to mnie lapie to nerwowo zaczynam cos robic z rekoma, spuszczam glowe w dol i zaczynam wariowac, nie wiem co robic - to straszne, a mam to od najmlodszych lat. Kiedys lekarze zastanawiali sie czy to jakas choroba neurologiczna czy okulistyczna (a leczylam sie u okulisty i to ten wlasnie lekarz tak sobie myslal). Nikt tak naprawde nigdy nie probowal mi z tym pomoc. Bracia sie ze mnie smiali, mama albo byla na mnie wkurzona albo ignorowala to wszystko duszac cos w sobie i teraz kiedy czasem zamienie o tym slowo to ona nie umie mnie zrozumiec. Tak samo jest z osoba, ktorej o tym powiedzialam - mojej przyjaciolce. One chyba mysla, ze ja to wszystko sobie wyimaginowalam a tak nie jest Jestem z Łodzi tak apropo i jutro ide do psychologa - pierwszy raz z ta sprawa (publicznie). SAma wyszlam do mamy z ta propozycja bo inaczej nigdy by sie to z miejsca nie ruszylo, ale barzdoooo sie boje Boje sie ze ona tez mnie nie zrozumie i ze beda z tego nici, ze ja jej nie zaufam, a ona nie wyle mnie do psychoterapeuty tylko ustalimy nastepna wizyte u niej i nic z tego nie wyniose. Boje sie, ze bede musiala chodzic do psychiatry i przyjmowac psychotropy. To wszystko napawa mnie takim lekiem, ze gdy tlko o tym pomysle trzesa mi sie rece. Jak bede juz po tej wizycie to napisze jak bylo. Barzdo sie ciesze, ze jest takie forum i jeszcze jedno: ktos tez z lodzi chyba pisal cos o terapii grupowej - to barzdo dobry pomysl warto by sprobowac. 3majcie prosze za mnie kciuki na jutro. Za to, ze jestescie ogromne dzieki i nie poddawajcie sie to i ja sie nie poddam. Do jutra [ Dodano: Pią Lip 07, 2006 8:15 pm ] No to znowu ja. Jestem juz po i... powiem szczerze, ze gdy zobaczylam ta pania psycholog to mialam ochote uciec i nigdy nie wracac pomijajac fakt, ze oczekiwanie w poczekalni tez bylo okropne. A wiec pani po 20 - m lodziutka - pewnie dopiero skonczyla studia. Po pierwsze czuje lek, bo boje sie, ze ona bedzie myslala o mnie z wyzszoscia i nie daj Boze jeszcze z owa wyzszoscia sie do mnie odnosila. Po drugie - jak tu miec zaufanie do dziewczyny starszej od ciebie o kilka lat i gadac z nia o tym wszystkim. Najpierw poprosila moja mame. Czekalam i czekalam - strasznie dlugo. Potem mama wyszla, a ja weszlam. Siadam i sie zaczyna. Na poczatku bylam bardzo spieta, odpowiadalam niepewnie i nie wiedzialam jak sie zachowac. Potem zrobilo sie troche luzniej i nawet czulam jakbym rozmawiala z kolezanka. Pytala o rozne glupoty. Z lekka sztuczna atmosfera, ale nie calkiem. Pytala o zainteresowania, ulubiony zespol (guru jak to ona nazwala), o nowa szkole - jakie mam odczucia, powiedziala tez o czym mowila z mama (a nie byly to takie krepujace dla mnie rzeczy), oczywiscie na poczatku zapytala o moje leki o co w nich tak naprawde chodzi jak je przezywam, pytala tez xczy nie mialam zadnych urazow glowy czy cos, o relacje z przyjaciolka, rowiesnikami z dawnej szkoly (ja na to, ze nie mialam z nimi zbyt dobrego kontaktu - wstyd), relacje z rodzina. No i powiem szczerze, ze nie bylo tak zle jak sie spodziewalam, ale pomimo to wolalabym, zeby byla starsza. bo nie wiem czy dam rade jej tak o wszystkim opowiedziec. Mowila, ze nastepnym razezm jak przyjdziemy to najpierw tylko poprosi mame, zeby zapytac sie jej czy jest cos nowego w moim zaachowaniu, a potem bedzie rozmawiala ze mna i jakl nie bede chciala, zeby o czyms mamie powiedziala co ja jej powiedzialam to nie powie. Ogolem jest zyczliwa, mila i kolezenska, ale wolalabym starsza, bo chce opowiedziec o wszystkim, a jej chyba nie powiem. Zobaczymy. Nastepny termin pod koniec lipca. Wyczaila dla mnie najszybszy termin :) A i jeszce mowila, ze na tych nastepnych spotkaniach bedziemy probowac ustalic dlaczego mam te leki, tylko ja wiem, ze w moim przypadku to bedzie trudne, bo nie pamietam dlaczego moge je miec, bo mialam kilka latek jak je dostalam i nie wiem no. Ale postaram sie. A poza tym to dzis postanowilam sobie, ze przez te wakacje bede probowac tez samodzielnie sie pozbyc tego swinstwa. Bede jezdzicx autobusami siedzac na tych siedzeniach, na ktorych sie boje, az wkoncu to ze mnie zejdzie. Musze podejmowac wyzwania, bo inaczej do niczego nie dojde (wbrew pozorom nie powiedziala mi tego ta psycholog - wymyslilam to sama ). Spox. dalej bede pisaac o swoich poczynaniach. Musi sie udac. nie ma, ze boli
×