asiulek107
Użytkownik-
Postów
62 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez asiulek107
-
AGORAFOBIA - lęk przed opuszczaniem "czterech ścian".
asiulek107 odpowiedział(a) na Picasso temat w Nerwica lękowa
ja sie panicznie boje wychodzic z domu ostatnio bo boje sie ze zamiast ludzi bede widziec pooowtory. i za chiny ludowe nie wejde do szpitala. wniosek: NIE CZYTAĆ O SHIZIE!!! -
poza nerwicą ogranicza mnie totalny brak niezależności....tia
-
dobra senny mistrzu, nie codzien pamietam moje sny a generalnie to w sumie rzadko, z czego z kolei jestem raczej zadowolona i wrecz prosze siebie o to przed zasnięciem, mniejsza o to dlaczego. w kazdym razie od poczatku mojej nerwiczki a idzie juz 4 miesiąc, miewam sny o ciąży, czasem rodze i mam to dziecko które jest prześliczne i jest moim oczkiem w głowie trzyma w swojej malusiej łapce całą moją miłość, wszystko czym jestem ( takie uczucia mam dla tego dziecka we śnie) ale w większości przypadków są to sny o ciąży w jakims pozytywnym tle. jakies tam zwykłe historyjki ale zawsze pamiętam fakt ze jestem w ciąży więc, stwierdzam że jest to może akis symbol senny, dodam że ostatnia rzecza którą chce od zycia w tym momencie to dziecko. co myslisz?
-
"Wyobrażenia za to niesamowicie wpływają na ciało! Jeśli myślisz, że masz schizofrenię, Twój umysł wygeneruje wszystkie objawy, które znasz, dotyczące schizofrenii. Jeśli wydaje Ci się, że masz nowotwór czegokolwiek, Twój umysł wygeneruje objawy, które poznałeś na temat tego nowotworu. Wszystko to pojawi się w ciele!! Dlatego czytanie objawów w internecie jest niepożądane! Dlatego myślenie jest niepożądane!" no to ja po prostu jestem cholernym mistrzuniem, wkręciłam sie w taki stan psychotyczny, ze boje sie ruchu ulicznego - jakos mi sie słuch wyostrzył, a w zasadzie wszystkie zmysły, odczuwam taki lęk że jakby mógł to by mi watrobę zgniótł, no i duże ilości ludzi na ulacach doprowadzaja mnie do szału, boje sie na nich patrzec bo boje sie ze zobacze potowry albo nie wiem co, albo z kolei stoje i sie wszystkim uporczywie przyglądam zeby sobie udowodnic ze jednak nie, ale moja zapędzona w kozi róg wyobraźnia i tak robi swoje. generalnie konczy sie na tym ze wtykam sobie wate w uszy zakłdam okulary i zdejmuje soczewki (ostatnie to rzadko bo nie zauważam swojego autobusu) i weźźź człowieku kieeeeerwa. hehehehehe [*EDIT*] zupełnie tak właśnie totalnie kompletnie!!! właśnie o to chodzi. więc może nie jest tak ze mną źle, bo kieeeerrwa wg mnie to ja myśle jak schizofrenik i naprawde rzadko nachodzi mnie myśl ze tak naprawde to nie mam bladego pojecia o tej chorobie. a czuje sie jak w innym swiecie non stop, szczegolnie poza domem. zreszta pisałam juz wyzej. chodze z wzrokiem wbitym w cholerna podłoge, szkoda bo to zupełnie nie ja. eh jeszcze upiłam sie i po 5 piwach widziałam jak sie twarz spłaszcza koleżance, pewnie padało na nia swiatło z kompa z media pleyera, co sa takie efekty ze sie kreci takie kolorowe cos, nie wiem w sumie, teraz juz nie za bardzo to pamietam, aleja ze swoimi nerwicowymi zaburzeniami wzroku i ze swoją nerwića :) twierdze ze juz mam omamy wzrokowe i juz w ogole boje sie ruszac. bleeeeeeeeeeeeeeee p.s. nie pytajcie czemu nie spie o 4 rano [*EDIT*] wygrzebałam na forum gdzies: Również w takich przypadkach terapia winna zaczynać się od samych korzeni zła. A zło tkwi w tym, że wszyscy tego pokroju neurotycy padają ofiarą błędu. Nie wiedzą, w każdym razie, zanim o tym im się nie powie, że lękają się czegoś, czego lękać się, właśnie przy swym nerwicowo-natrętnym usposobieniu, nie mają żadnego, nawet najmniejszego, powodu. Mianowicie właśnie oni nie mogą zachorować psychicznie, ponieważ jest rzeczą znaną wszystkim psychiatrom, że ludzie skłonni do wyobrażeń natrętnych lub na nie cierpiący są po prost odporni na prawdziwe choroby psychiczne, a więc na psychozy.... [*EDIT*] żałuje dziś tak wielu wielu rzeczy...
-
o teraz, moje drogie dzieci, gdy o poranku wstałam sprzed tv po całonocnym seansie, stwierdzam iż mam omamy że mam omamy i strasznie mnie to bawi dobranoc
-
ehh, czy zmorą każdego nerwicowca jest ciągła niepewność czy czasem ze sekundke nie zwariuje? to jest dla mnie najbardziej męczące w tej cholernej chorobie. masz racje nie warto sie nakręcać, ale z drugiej strony mam ochote czasem wyrzucić z siebie co sie ze mną dzieje, bo komu to powiem? mamie? ale abstrachując od tego popieram przedmówce. i chyba sie w koncu skusze na jakies cukiereczki
-
jakby ktos sie mnie zapytał jak ja sie czuje powiedziałabym ze nie wiem, źle, ale opróćz tego to w sumie nie wiem co sie dzieje. niby wiem ale nie wiem. w głowie totalny rozgardiasz, nic nie ogarniam, ale w rzeczywistości wszystko ogarniam, świat po prostu jak inna planeta, ale wiem gdzie jestem i co sie dzieje i co robię. czuje sie jak nie ja. mam nie swoją ale swoją głowę, nie swoje ale swoje ciało, nie swoje ale swoje myśli które mnie wyrzucają w kosmos po prostu, czasem sie zastanawiam czy ja im w ogóle ufam (uuuu niebezpiecznie)już jestem tak zakręcona że juz nie wiem ale wiem co jest prawdą a co nie. nie wiem w co wierze ale dokładnie wiem w co wierze. te kilka zdań dokładnie opisuje stan w jakim jestem. wiem ze nic nie wiem. jednak udało mi sie troche sprecyzować(?!) mój stan bez kitu boje sie swoich myśli, wkładam duży wysiłek w to żeby myśleć jak najmniej. czuje jakby mnie wciagało w jakąs inną rzeczywsitość(STRACH),albo sama sie wkręcam, bo juz posiadanie tylu objawów, to po prostu wszędzie cos czycha jakąs tak na maxa spieprzona myśl że człowiek w ciagu sekundy zalewa sie łzami - co prawda mi sie juz tak nie zdarza, bo jestem wyzuta z uczuć. a co mnie atakuje? oczywiście wszystko co przeczytałam o szaleństwie a najbardziej rzeczy o mani prześladowczej, jezu jak moje głowa potrafi mnie zaskakiwać ( hmmm...gdzie ja połozyłam mój tel, NAPEWNO MÓJ BRAT GO UKRADŁ!!!!! bosh, nie ratunku, nieprawda to wszystko nieprawda, nie pozwól misie zmienic w cos takiego, błagam, ja w zyciu, nie nie) i tak od rana do wieczora. wolałabym mieć raka albo żeby mi ręke ucieło, albo chociaz nie wiem świnkę czy szkarlatynę mam wielkie poczucie ze bedzie jeszcze gorzej, ze mi sie rozwija jakas ..........., jestem zakręcona jak ogon świni moje mysli wogóle nie wiem są tak popieprzone ze ich nie ogarniam. RATUNKU
-
hej jak zamieszkacie razem, to sory ale to ona powinna uszanowac to i w domu kategorycznie nei palic, ale staryyy ty masz fobie. to tylko szlugi na milosc boska, ja pale ramke dziennie a to co ona robi, to tylko sobie dziewczyna popala i to ewidentnie baaardzo malo, ale zebys ty mial takiego agresora z tego powodu... moze ta fobie z papierosami kryje pod soba prawdziwy powód złości.
-
eh, w straszne gówno wpadliśmy. ja to sie potrafie klamki przestraszyć. generalnie nie boje sie niczego racjonalnego. boje sie tylko rzeczy irracjonalnych. zdaje sie ze to kontynuacja tematu strachu przed szalenstwem. a jak wychodze z domu to czuje sie jakbym chodziła po innej planecie, bez kitu. i weź sie nie czuj jak wariat? to jest ta pętla właśnie zaciesniająca sie na naszych myślach, z racjonalnego punktu widzenia nasze jazdy są po prostu chore, NIENORMALNE - więc szalone. żeby było śmiesznie to my zdajemy sobie z tego sprawe, wiemy co jest prawda co jest absurdem, za kazdym razem. nawet jak jest bardzo źle. i mimo nawet tego ze jestesmy tak niezrównowazeni, jak na hustawce, rownowaga ktora byla standardem teraz sie kreci wokól własnej osi, a nam odpieprza po prostu. i dlatego nie jesteśmy i nie będziemy wariatami. tylko codzien od rana do wieczora wkrecaja sie jazdy. ja przeklinam dzien w ktorym naczytałam sie o shizie. wszystko co wtedy przeczytałam wkreca mi sie do tej pory na 100 roznych sposobów i czasem mija dłuższa chwila zanim to zauwaze. masakra. a w głowie mam jakis cholerny blizej niesprecyzowany pierdolnik. no i jeszcze dziele sie na - ja myslaca i ja patrząca. bez kitu wolałabym nic nie wiedziec. chociaz moze wtedy moja wyobraznia dopiero dałaby mi popalic. nie wiem nic. kompletnie. manekin. ale coż takie zycie. wiec chodze rozmawiam gotuje sprzatam ucze sie i jestem kosmitą.
-
ze niby wszystko jest zagrożeniem wezme to pod uwage a teraz ide spamiętywać sny.
-
ja pierdziele, PREPARUJESZ JE? hehehe, ja mam proste sposoby noże, szybki ruch prosto w serce albo tetnica szyjna od tyłu, kogo zabijam? innych morderców, którzy chcą mnie dorwac po płaszczykiem dobrych intencji(uuuu juz czuje sie jak schizofrenik!!) nocą. noc jest dla mnie bezpieczna.
-
ja jak tylko otworze oczy to mam wrazenie ze cos jest nie tak, czuje jakby mnie zamkneli w wywarze z napisem obojętność, moje ciało jest obojetne, moje zycie jest obojetne, moje mysli sa obojetne i jestem jakas ogłupiała jakbym sie cofnęła w rozwoju, wszystko jest szare, jednakowe, bez emocji, jakby ktos wytarł mój swiat ze smaku. i caly czas musze sie opedzac od wkretów ktore mam po naczytaniu sie o schizie, boje sie o kimkolwiek pomyslec cos zlego. i caly czas czuje sie jak swir, jak w filmie bez kitu, poza swiatem. zamknęli mnie w szklanym pudełku i ja sobie chodze w nim ale przez te szyby nie dostaje sie nic, szyby rozpedzaja mi zycie po drodze i ja tak krocze jak pusta sciana. bleh. mam nadzieje ze wy tez tak odczuwacie i pani doktor nie powie mi jutro ze jestem chora psychicznie.
-
no i stracilam troche panowanie nad soba i dre sie na caly autobus: TAKI PAN JESTES??? JAK TAK TO SIE ZARAZ NA PANA WYRZYGAM!!! BUAHAAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHAHA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! OD DZISIAJ STOSUJE NA WSZYSTKO, JA PIERDZIELE, KIERWA, POPŁAKAŁAM SIE, NAJLEPSZY TEKST EVER. żeby z taką siła z nia wygrywać..
-
a w ogóle to: będzie dobrze. i : chce być szczęśliwa [*EDIT*] no i tri: A RESZTE ZLEWAM
-
kurde ale moja mama miala nerwice serca, olala se sprawy ktorymi sie denerwowala i tyle. zadnych psychodelicznych lęków. ja to mam wrażenie że jestem w stanie sie w klamke wkręcić. heeeloooł. no i tłumie na max nikt w domu nie wie a chodziło mi o to że to nie jest choroba, tylko zaburzenie, powstaje na skutek tego ze kiedys nie nauczylismy sie odpowiednio radzic sobie z problemami i wyszla nerwica, strategii postępowania sie nie dziedziczy
-
z tym kotem to ja nie wiem kompletnie jak mam połączyc to ze słowem ratunek. mam kota w domu. zwierzaki to moja wielka miłość (co nie przeszkadzało mi w zakupieniu wielkiej czapy z królika) kiedys musialam utopic kiciaka, bo mial przetracony kregoslup, ale nie dalam rady, musieli to zrobic za mnie. teraz mi sie przypomnialo, ale jazda. tym razem go uratowałam. tylko co to do cholery ma za znaczenie. [*EDIT*] oprocz tego czesto snie jak morduje ludzi. i wierz mi pobudka po takim snie dla znerwicowanego ludzika nie jest wcale przyjemna. a wogole najgorzej jest jak wiem ze spie i doczuwam lęk dżizys to w ogole mozliwe, czy to juz sa sny na jawie
-
hmmm, że ci żal że ich nie ma..? mi się snią strzelaniny, ja zalękniona i bez wyjścia, mój chłopak jedyna moja opoka ciężko pobity, potem sie topimy ale ja nie moge nas uratować, w zamian za to ratuje KOTA.
-
nie wezme leków za nic na świecie. a energii mam tyle ze sąsiedzi ją czują. więc jesli trzeba olewać to będę olewać. skoro mam akceptować - spróbuje, ale z tym będzie gorzej bo jestem na siebie wściekła jak diabli, normalnie człowiek niedźwiedź. skoro nie zwariuję to dobrze, postanawiam wierzyc ci tu i teraz skoro moje mysli mnie nie skrzywdzą to sobie je oleje, niech spadają, w sumie stosuje to bo juz sie tak na siebie wkurzam i męcze ze musze to odpuszczac. ale mozesz mi codzien powtarzac ze nie zwariuje? a moze nagram sobie to na ipoda więc teraz stworze sobie jakąś energetyczną playliste do słuchania na maxa, żeby mi porządnie pomogła olewac cholerne dd. won. [*EDIT*] a apropo, problemów z oddychaniem, jest dokłądnie tak jak mówisz. oddychac przez nos i sie nie bac, o hiperwentylacji w polsce wiedza mało niestety, ale kluczem jest nie brac tych głębokich oddechów ani zadnych innych, bo ja raz mialam tak ze nie moglam zaczerpnac powietrza, potem z kolei nie mogłam go wypuscic do konca(to nieprawda ale takie bylo wrazenie). nie wolno panikowac. oddychac przez nos. i przeponą. zmuszac sie i koniec. brak tlenu jest subiektywnym odczuciem. płuca sa w porzadku i organizm SAM dostarcza tyle tlenu ile trzeba. to tragicznie trudne ale zaciaganie sie powietrzem pozniej powoduje straszne skurcze klatki czy przepony nie wiem, ale mialam tak. czlowiek sie zapowietrza. [*EDIT*] i sport! sport bardzo pomaga [*EDIT*] ej. hahahaha. jak ja to napisałam: "nie brać tych głębokich oddechów ani żadnych innych" :D no i wtedy napewno przejdzie! [*EDIT*] ek kurde ludzie z tym cisnieniem to straszna głupota, cisnienie skacze z lęku, ale jak nie macie nadcisnienia to to wam NIC nie zrobi. ataki paniki nie zabijają. tak mozna sie w paranoje wpedzic na maxa. nawet moja babcia ktora rzeczywiscie ma nadcisnienie, mierzy sobie 2 razy dziennie, z tym ze jej jak skacze to skali nie starcza. ja sobie tez tak mierzyłam na poczatku, to tez nosiłam cisnieniomierz w torebce i malo nie zeszłam ajk sprawdzałam wyniki 150/100 albo wyzej, potem sie okazało ze cholerny elektroniczny badziew nie działał albo działał jak kupa. poszłam do przychodni i przez tydzien sobie mierzyłam u nich i wyszło szydło z worka: NIC MI NIE JEST. a ja siałam panike jak po podbiegnieciu do busa serce mi waliło(debil). serce wporzo. wszystko wporzo. obiecałam sobie wtedy ze nie pójde do żadnego lekarza dopóki nie wyjde z nerwicy, bo cholera wiem dobrze ze nic mi nie jest, ze to tylko lęk. rządzi mną jak chce, jak nie to to tamto i tak w kółko. niech idzie w cholere. [*EDIT*] i co ta za bzdura z tym, ze bede brac leki do konca zycia bo mi mama w genach przekazala nerwice. nerwica to nie jest choroba. [*EDIT*] ale głupota mówie sobie ze jestem normalna i nie zwariuje po czym przypominaja mi sie wszystkie moje psychotyczne lęki z calego dnia albo tygodnia i widze u siebie shize... a prawda jest taka ze nawet sie nad tym nie zastanawialm dopoki o niej nie przeczytałam. DEBIL NR 1 ale niepokój jest
-
czesc ja powiem tak, nerwice lękową mam 3 miesiąc ale zaatakowała jak cholerne wojsko, przez pierwsze 2 tyg chodziłam z takim lękiem ze rzygałam jak kot dretwiało mi całe ciało, miałam zawroty głowy na max, nie wiedziałam co sie dzieje. po takim silnym lęku miałam mega problemy z oodychaniem przez tydzien, teraz co jakis czas tez mam. no i potym posypały sie lęki na maxa, a jak juz sie naczytałam o shizie to myślałam ze mi mózg wybuchnie, bałam sie wyjsc z domu czy nawet patrzec za okno samochodu. przerobiłam wszystkie mozliwe objawy(pseudo objawy) a mój mózg płatał mi figle(czy tam zalękniona wyobraźnia), i do tego doszła derealizacja. nie wiem czy przyszła tak szybko bo tłumie w sobie te emocje ze wszystkich sił na maxa jak tylko moge, wrecz zmuszam sie az boli(nie w sensie doslownym). cholera i ta derealizacja tak mnie na maxa straszy ze juz w ogole czuje sie jak psychol non stop, jak nie ja, patrze na siebie, swoje rece nogi, ludzi, swiat i wszystkie jest jakies cholernie odrealnione, jak w filmie, jakbym nie była sobą,a przeciez jestem tylko sobą, przeciez swiat jest jeden, juz mam takie mysli w bani ze nie moge wytrzymac, przeciez ja w ogole taka nie jestem, mała zastraszona dziewczynka i jej chore mysli. staram sie ze wszystkich sil poczuc sie znów normalnie i nie moge. i teraz moje pytanie brzmi: jak ja mam to do cholery jasnej zaakceptować??????????!!!!!!!!!!!!! przeciez MUSZE z tym walczyc bo normalnie zwariuje! jak zaakceptowac porabane myśli???(nie bede precyzowac jakie bo pewnie kazdy ma swoje hardkorowe jazdy w bani a ja do polowy bym sie na zadnym forum nie przyznała - chociazby dlatego ze mysle ze sa na maxa podciagające sie pod chorobe psychiczna) czy wtedy nie stana sie rzeczywistością?????? jak cos takiego w ogóle mozna zaakceptowac???????? JAK? bo rozumiem sam mechanizm ze odpadaja objawy, ale jak to zrobic jak zaaakceptowac. przeciez boje sie je zaakceptowac. [*EDIT*] i jeszcze dodatkowe sie jeszcze poskarże że jestem kurcze chora strasznie i mam okropny głos i zatkane uszy i uwierzcie jeszcze to potęguje to cholerne znienawidzone wrażenie.to raz. a dwa. jak zaczynam sie dobrze czuc i myslec sobie ze nawet nie jest tak źle i w sumie świat jest fajny, to wtedy jeszcze bardziej sie boje ze jestem wariatem, bo jak moze mi sie cos takiego podobac i sie zastanawiam czy ja JUZ jestem w jakims wymyslonym swoim swiecie, czy ja JUZ zwariowałam. błędne koło, ale nie wiem jak je przerwac. boje sie kochani moi, ale zrobie wszystko zeby z tego wyjsc. ja musze dostac swoje zycie spowrotem. [*EDIT*] he, na odchodne dodam: blondynka w aptece: - czy są testy ciążowe? - są - a trudne są pytania?
-
po naczytaniu sie o shizie, czuje jakbym wkroczyła w jakis straszny swiat opedzania sie o mysleniu o kamerach sledzeniach patrzeniu sie itd, czuje sie nie sobą jestem przerazona na max, boje sie wyjsc z domu i isc do szkoly zeby mnie to wszystko nie dopadlo, juz czuje sie jak schizofrenik, mysle inaczej, swiat jest straszny [*EDIT*] miło że czasem mozna sie pośmiać, kurcze mi nei jest do śmiechu. czuję sie innym człowiekiem. w zyciu sie nie czułam tak jak teraz. cały czas czuje sie jak świr. chodze i sobie powtarzam że jestem świrem.
-
jak sie pozbyć lęku? wkręć se nowy
-
a ja juz sama nie wiem co mi jest...
asiulek107 odpowiedział(a) na DezyterataOsho temat w Kroki do wolności
taaa, to pewnie ci którym psychologowie i psychiatrzy pomagają to sobie cos wmówili -
hej po 2 miechach rozmów i zastanawiania sie nad soba mam wielkie wrazenie ze doprowadziłam sie do stanów lekowych przez udawanie. udawanie ze wszystko jest w porządku przez cale zycie ze moge wszystko, ze jestem zajebista, ze nic mnie nie rusza ze zawsze sobie poradze, ze sie niczego nie boje. ale głupota co, ale fajnie bylo byc wzorem. w czymkolwiek. najgorzej tylko udawac przed samym sobą, teraz nie mam lekow typu boje sie wyjsc z domu jechac busem, czy gadac z ludzmi. to by przynajmije mialo jakąś racje bytu. nie ja mam leki totalnie beznadziejne, boje sie rzeczy których nie ma. i teraz doszłam do wniosku ze znowu przed soba udaję ze sie nie boje normalnych, ludzkich rzeczy i mój umysł generuje głupoty. jak bardzo można sie zagmatwać w oszukiwaniu samego siebie? ufff. a teraz musze udawac jeszcze bardziej, bo juz nie ma problemu ktory mozna by rozwiazac u przyjaciólki na herbatce, normalny człowiek jakbyc usłyszał o czym ja mysle albo jakie mam lęki to by stwierdzil ze zwariowałam.
-
ależ sie skupiasz na tym, olej to, jak odjedziesz to i tak nie bedziesz wiedziała. gdzie to wyczytałaś, w necie wszystko. kto to do cholery pisał, przecież nie lekarze. na stronach najlepszych instytutów psychologicznych nie ma wyspecjalizowanych informacji na ten temat. za to jest duzo o nerwicy poczytaj i tam sie dopasuj, pisza tez duzo o tym ze chory czesto pyta: " panie doktorze a czy t o napewno nei schiza?" i czesto ma subiektywne poczucie choroby psychicznej, bo jak do kurwy nedzy mam sie czuc, jak swiat wydaje mi sie filmem, co za GÓWNO, mam ochote rozszarpac, zabić nie wiem co zrobić, nienawidze siebie, nienawidze wszystkiego, ja to mam wielka ochote sie puścić, taka psychoza i koniec cierpienia. mam swój lepszy swiat i nara, w dupie mam wszystko. [*EDIT*] a w ogóle to czemu tak się skupiasz na sobie? ja ci tu odpisuję i pisze również o sobie, a ty nic zamiast mnie podnieśc na duchu to tylko o sobie i co to będzie co to będzie jak zwariuję. nic nie bedzie bo nie zwariujesz. [*EDIT*] ale jestem taka na siebie zła że zaraz wybuchne. jestem zła że mam nerwice że cos we mnie jest takiego że mam newrice ze sobie nie poradziłam z życiem na tyle żeby jej nie mieć jestem zła na ludzi którzy mi dołożyli swoje jestem zła ze sobie nei poradziłam z tym co mi dołożyli jestem zła że nie znam nikogo z nerwica i nei moge teraz do niego pójść i sie razem z siebie pośmiać jestem zła że wkrety przychodzą same i nie moge za bardzo przestac o nich myśleć jestem zła że cały czas mam poczucie ze cos ze mna nie tak jestem zła ze nie mam w domu psychologa psychiatry psychoterapeuty 24h do mojej dyspozycji jestem zła ze mnie zatoki bolą nie moge mówić i mam wate w uszach jestem zła ze wkrecam sie w beznadziejne głupoty jestem zła ze isnieje cos takiego jak d/d jestem zła ze to wszystko mam i nienawidze siebie jestem zła na cały swiat i kazdego z osobna jestem zła ze nie moge pójsc na browar, a on zawsze pomagał jak byłam zła jestem zła bo nie pamietam o czym myślałam jak nie myślałam o lękach jestem zła że musze chodzic do psychologów itd i sie odkrywac i zmieniac ja wcale nie chce nic zmieniac tylko zeby to sie ode mnie odkleilo w tej cholernej chwili, nie chce zadnych leków w morde kopane, nic nie chce. chce moje cholerne zycie spowrotem i bardzo chce komus teraz dokopać. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
-
niestety tak łatwo nie będzie :/ a tak chciałam juz nie mieć nerwicy a tu dupa choroba psychiczna to wielka rzadkość, psychoza to nie schizofrenia. psychoza jest uleczalna w dodatku. a myślisz że zaawansowany stan hipochondrii to co to jest jak nie psychoza. lęk o włąsne zdrowie to najstarszy lęk świata(pomijając lęk o bliskich), ale prawdziwa hipochondria to jest psychoza, urojenia. i znam takich co wyszli z tego. he tego nie ma jest tylko zaje...na nerwica, a jak bedzie choroba psychiczna to i tak zadne z nas nie bedzie wiedzialo i czym sie tu przejmować? CZŁOWIEK CHORY PSYCHICZNIE NIE WIE, ŻE JEST CHORY. brawo dziękuję mi od 4 dni towarzyszy derealizacja i tu sie dopiero czuje jak psychol, wszystko jest dziwne. skąd sie wzięła? jak sie naczytałam o shizo to wyszedł ze mnie taki lęk ze prawie srałam pod siebie a w tym momencie wyjeżdzałam z rodziną na tydzien, i przez tydzien mega kontrola siebie, bo przeciez oni nic nie wiedza, bo przeciez ja nie chce zadnej pomocy, i masakra, przerobiłam wszystkie lęki które wyczytałam w necie na temat schizy przez ten tydzien, jeszcze tylko deerealizacja jest mi potrzebna co za badziew. wszystko jest obce, czuje sie jak w filmie, czekam tylko az zaczne widziec rzeczy których nie ma. wolałabym sporadyczne ataki paniki niz te popier.... mysli od rana do wieczora, albo jakies racjonalne lęki a nie jakies urojeniowe. i weź sie nie czuj jak psychol. chce magiczną pigułkę, albo jakiś sznur.