Skocz do zawartości
Nerwica.com

m4oz

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez m4oz

  1. Tak tylko oddechy. Z tego co udało mi się samodzielnie załapać to fakt, że oddechy muszą być jak najbardziej głębokie, czasami aż mi płuca rozsadzało. Każdy lęk jest do pokonania. Wszystko tylko zależy od tego czy je wykonasz. Dla mnie najgorsze było to, żeby wogóle je wykonać. Mój organizm już tak się przyzwyczaił do płytkich, że jak wziąłem kilka głębszych to skutek był taki, że czułem się jeszcze gorzej. Ale po wykonaniu ich kilku (miałem magiczną 10) wszystko wracało do normy. Generalnie terapia polegała na czasowym robieniu oddechów. Sorki za słownictwo ale nie wiem jak to nazwać. Mianowicie w telefonie ustawiałem sobie budzik tak aby dzwonił co godzinę. Gdy tylko słyszałem budzik musiałem zrobić zalecane przez Panią lekarz 5 oddechów (ja robiłem 10 bo troszkę uwziąłem się na tą chorobę). I stopniowo zwiększałem ich ilość. Po pewnym czasie nawet nie musiałem pamiętać o tym. Teraz gdy tylko słyszę jakiś telefon czy dzwonek samoczynnie to robię. Naprawdę sprawia niesamowitą przyjemność fakt gdy się człowiek na tym przyłapie. Tak Dorot. Takie stany są i długo jeszcze będą. Ja leczę się już pół roku i mam je czasami. Bywa nieraz, że trafiają mi się całe dni gdzie czuję się lepiej. Wtedy zwiększam częstotliwość prowadzenia oddechów i po wieczornym biegu (po którym zazwyczaj padam na łóżko prawie zemdlony) rano czuję się jak nowo narodzony. Muszę też sprostować na samym początku brałem Rexetin i 2 razy Hydroksyzynę. Reksetin przestałem po 2 tygodniach bo mój żołądek jej nie przyjmował a hydroksyzyna dawała efekt odwrotny od zamierzonego. Życzę powrotu do zdrowia (zawsze będę Wam tego życzył) i nie opierniczać się. Możecie to pokonać. Wystarczy chcieć. Wiem, że wydaje się to nie możliwe jak już jesteś w stanie choroby ale jest to możliwe. pozdrawiam
  2. Ja jeszcze rok temu nie wyobrażałem sobie abym mógł samodzielnie wyjść z domu. Wypad z akademika do sklepu był dla mnie tak męczący (sklep mam 100 metrów od akademika), że po powrocie musiałem odsypiać. Ataki najczęściej miałem w miejscach publicznych jak autobusy, pociągi, szkoła. Jeden semestr prawie wcale do szkoły nie chodziłem. Bule w klatce piersiowej i głowie. Miałem mnustwo badań: tomografię, eeg itp. Często mdlałem. Wystarcyło żeby dzieciaki na przystanku krzyknęły i już nogi pode mną uginały. Prochów łykałem garść o poranku i garść na wieczór. nic nie dawało. Kiedyś wybrałem się do centrum zdrowia psychicznego w Radomiu. Szczerze wątpiłem, że przyniesie to jakiś skutek. Bardzo miła Pani doktor (której będę do końca życia wdzięczny) uleczyła mnie bez żadnych leków. Podczas pierwszego spotkania siedziałem u niej 3 godziny robiąc pełne oddechy. Po pięć co kilka minut. Miałem tak płytki oddech, że kilka razy podczas tych ćwiczeń zwymiotowałem. Kilka dni pod rząd przychodziłem na tą terapię i o dziwo poskutkowała. Teraz czuję się wspaniale. Zacząłem biegać. Najczęściej w tych miejscach gdzie najgorzej się czułem. Początkowo wieczorami gdy nie było takiego zagęszczenia ludności i świat wydawał się mniej agresywny. Przyznam, że teraz czasami zdarza mi się czuć źle ale. Jak wcześniej taki oddech był dla mnie straszny do wykonania i ciało samo się opierało. Teraz wykonuję bez problemu. I po chwili czuję się o niebo lepiej. Zapewne jest to znana metoda i powszechnie praktykowana jednak wszędzie gdzie poszedłem do jakiejkolwiek poradni faszerowano mnie tylko lekami a rozwiązanie bylo takie proste. Już nie zanudzam swą radosną opowieścią. Życzę każdemu razem i z osobna szybkiego powrotu do zdrowia!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Zresztą i tak będzie dobrze! Bo musi
×