Witam zacznę od tego że mam 20 lat ogólnie poukładane życie itd. Nie mam żadnych szczególnych problemów a pomimo to od jakiegoś czasu odczuwałem zniechęcenie , znużenie , senność , nieco słabsza pamięć itd. Od czasu do czasu miałem dziwne (pare razy do roku) kłopoty z oddechem których nikt nie potrafił zdiagnozować.. Mimo to cały czas prowadze normalne życie studiuje , cotydzień chodze na iprezy , duzo podrużuje. do psychiatry poszedłem z podejściem że pójde bo pójde bo wszędzie już byłem i nic nie znaleźli. Mocno sie zdziwiłem gdy na pierwszej wizycie lekarka zapisała mi leki argumentując to że mam objawy lekkiej depresji i nerwicy. Dziś pierwszy raz wziołem seroxat (połówke a nie całą jak radziła lekarka) i czułem sie rewelacyjnie , tzn. podziałało na mnie jak dobre narkotyki , chęć gadania ze wszystkimi , świetnie sie słucha muzyki , wszystko super smakuje , a na spotkanie z ziomkiem którego nie widziałem zaledwie 2 dni jestem tak szczęśliwy że już sie tego wpolnego piwka doczekać nie moge. I wszystko fajnie tyle że zdaje sobie sprawe że raczej nie moge czuć takiej euforii jak po dragach przez całe życie pomimo że jest przyjemna. I tutaj moje pytanie czy biorąc pod uwage ze moje dolegliwości nie były jakoś szczególnie poważne jest sens wogóle pakowac sie w tak silny lek , który jak czytam wcale niełatwo jest odstawić (choć lekarka zarzekała sie że jest nieuzależniający)?