Skocz do zawartości
Nerwica.com

marta11

Użytkownik
  • Postów

    26
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia marta11

  1. ---- EDIT ---- ---- EDIT ---- ---- EDIT ---- no to też nieźle miałeś ile masz lat
  2. hej ziarenko a Tobie co dolega? oprócz samotności...masz męża... pracujesz? jak tam sprawy u Ciebie
  3. słuchajcie napierw napiszę o teściowej jak mnie dzisiaj wkurzyła ale ma przez to przyszły rok z głowy powiem tak z zasady jestem osobą skromną, tego chciałam nauczyć swoje dzieci,, nie nauczę ich tego zmiana planów niestety, skromność nie daję nic dobrego, nigdy się nie stroilam, nawet nie zawieszałam na sobie sztucznej biżuterii, jakieś srebro delikatne dla zasady a potem juz coraz skromniej, bo teściowa się zawsze wpatrywała parę dni temu dostaląm od siostry futerko, też skromne...ale futerko śmiać mi się chce...bo przyjęłam je od niej , gdyż ona nie hcciala w ni wogóle chodzić, tak że prawie nowe, nie chodzone, wzięlam z przyjemnością...za symboliczną zapłatę 30 zl takie nie są zbyt drogi widziałam ...po 100 zl. a u nas przeważnie kasy brak... i żal wydawać...ostatnią kurtkę kupiłam 5 lat temu cóż założylam do kościoła... wychodząc z domu usłyszałam...że wyglądam jak ALEKSIS MASAKRA ZAZDOŚNICA MIAŁAM HUMOR SPITOLONY W DODATKU WIDZIAŁA MNIE JUŻ DZIEŃ WCZEŚNIEJ W NIM PRZEZ OKNO I PYTALĄ STARSZEJ CÓRKI CZY TO FUTRO JEST Z BARANA I D I O T K A BIEDNE TO BOJE STARSZ DZIECKO I OCZYWIŚCIE SKĄD TO FUTRO KUŹWA JAKBY BYŁO Z NOREK CONAJMNIEJ I TU WIDZĘ SWOJE BŁĘDY CHOĆ TO NIE MÓJ STYL TO W PRZYSZŁYM ROKU BĘDĘ PARADOWAC NAWET W NAJTAŃSZEJ BIŻUTERII ŻEBY JĄ TYLKO SZLAK TRAFIAŁ TAK ZAPOMINAM O SKROMNOŚCI SZOK..BYŁAM W KOŚCIELE...WYPAKLIŁAM JEDNEGO PRZED ZAŻYŁAM 2 LOPERAMIDY, BO U MNIE TO ZWYKLE PROBLEMY ŻOŁĄDKOWE I ZAWROTY GLOWY Z KOŁATANIEM SERCA I WYSTAŁAM WYSTALAM WCZORAJ KUPIŁAM SOBIE ŁADNE KOZAKI TEŻ NA PRZECENIE, ALE PIĘKNE... MYŚLĘ ŻE TAKIE IDIOTYZMY MIMO SWOJEGO IDIOTYZMU DODAJĄ PEWNOŚCI SIEBIE ------------------------------ MĄŻ POTULNY JAK BARANEK....MYŁ GARY ZE MNĄ ROZMAWIA, UŚMIECHA SIĘ WIDZI ŻE NIE PRZELEWKI MUSZE UTRZYMAĆ POZYCJĘ NAKLĘŁAM SIĘ JESZCZE PRZED KOŚCIOŁEM, BO WYCHODZĄ SŁYSZAŁAM, JAK TEŚCIOWA MÓWI DO MĘŻA ŻEBY SOBIE WZIĄŁ SŁOICZEK NA WODĘ ŚWIĘCONĄ, BO marta PRZYJMUJE KSIĘDZA W TYM ROKU JUŻ MAŁPA ZDECYDOWAŁA, PRZYJMĘ ALE NIE DLATEGO, ŻE ONA TAK CHCE TYLKO DLATEGO,ŻE JA CHCE... ZAWSZE CHCIALAM...ZWYKLE BYŁ U NIEJ TAKA ODGÓRNA DECYZJA...DZIŚ ODGÓRNA ŻE U MNIE ONA TAK PRZYNAJMNIEJ MYŚLKI...ALE SAMI POWIEDZCIE CO Z TĄ BABĄ KONIEC JEJ PANOWANIA
  4. słuchaj...moja siostra ma to samo.... rozumię Cię... ale gwarantuję Ci, że jeśli nie jesteś któregoś pewna, to nie wiąż z nim przyszłości...lepiej żyć samotnie, niż więdnąć z nieszczęścia... a przecież brak męża nie oznacza samotności.... poza tym masz jeszcze czas, nawet do 30 lat... spoko...powoli...baw się, podróżuj...pracuj...bo tego Ci nikt nie zabierze, a póniej z rodziną na głowie już o to wszystko nie jest łatwo... mi to życie zabrało...na własne życzenie...teraz wyciągam po to dłoń...już nawet nie skromnie.... KRZYCHA NIE UWIERZYSZ ZAWIESIŁĄM NA LODÓWCE NA KARTCE TWOJE SŁOWA, Z KTÓRYCH NIE DO KOŃCA ZDAWAŁĄM SOBIE SPRAWĘ WYGLĄDA TO TAK DOBREGO MĘŻA MOŻNA POZNAĆ PO TYM, JAK SZCZĘŚLIWA JEST JEGO ŻONA... CHYBA DZIAŁA... RESZTĘ NAPISZĘ WIECZOREM
  5. ---- EDIT ---- bo widzisz my jesteśmy sprytne i zaradne tylko nie docenione my sobie damy radę TY I JA gorzej bez nas radzili by sobie nasi wspaniali mężowie niech się nie uważają za bogów bo nimi nie są my im pokażemy będą w szoku trzymam z Tobą
  6. u mnie przełam, u mojgo męża wstrząś wiecie ... u nas rozmowy wyglądają tak, że on najpierw się śmieje, potem mówi, że zwarjowałam, potemtwierdzi, że mnie rozumie, że tak muszę robić, jak sama mówię i on też to w końcu przyznaje a na końcu się kłócimy i on mi wytyka to co mi ie wyszlo wczoraj tak było, ja mu mówię, że zmienią się moje kontakty z ludźmi, których przecież nie było.... a on mi na to, że do tej pory byly beznadziejne widzę jak nigdy wyraźnie, że to on i jego rodzina skutecznie podcięli mi skrzydła i dość dość dość jestem bardzo na niego wściekła jego bierność i szczęśliwość doprowadziły mnie do nerwicy... aleim teraz jestem bardziej na niego wściekła tym jestem silniejsza nie dam się dzisiaj niedziela, mieliśmy jezhać na lodowisko, ale wczoraj późnym wieczorem była afera jakich mało tylko dlatego, że pokazuję teraz ja sama na co mnie stać on traci grunt a niech sobie idzie do kościoła....sam.... adalej... żal mi dzieci bo mialy obiecane...chyba pojadę, może w ten sposób mu pokażę swoją siłę... wycofywanie się z życia niesie tylko smutek nie wiecie ile kosztowały mnie dostąd wyjścia do kościoła, zabieranie wózka, dzieci, picia, pampersów, przygotowanie ubrań dla wswzystkich...ubranie dzieci...nie mówię juz o tym kiedy były mniejsze...zanim wyszliśmy to już były brudne...teraz jest lepiej...ale ja nie mam siły iść i wystać tych 45 min. przygotow. obiadu, porządek w domu...a mój mąż oglądał w skupieniu tv, potem obiad, gary w zlewie, ja charu w kuchni, a mój mąż ogląda dzielnie tv o nie koniec z tym
  7. ---- EDIT ---- dzisiaj przełam idę do pracy w przyszłym roku i koniec ---- EDIT ---- jeśli nie ma samozadowolenia, samorealizacji to nie ma szczęścia chociaż jest rodzina , dzieci , willa, samochód, lepsze wydaje się więzienie' ja muszę być mocna muszę żeby udowodnić smam sobie na co mnie stać bo stać mnie na wiele gdzie to się podziało wraca
  8. tak masz rację muszę postawić na swoim teściowa nie chce być z dziećmi chociaż schorowana, torbiel na kręgosłupie to uparcie pracuje, chociaż kasy jej nie brakuje...i to fizycznie mówi, że z przyjemnością będzie chodziłą po młodsza córkę do przedszkola masakra nie powiem... niestety w życiu nam duż pomogła finansowo o nic nie prosiliśmy a przy okazji zabija mnie psychicznie damulka/// nie będzie bawić dzieci...bo juz nie ma sił na to ale z przedszkola będzie odbierać...po moim trupie
  9. i znowu masz rację no widzisz...wydziera się, że przesadzam, żeby mi pomogła moja mamusia , skoro nie chcę pomocy od jego rodziny a moja ręce umywa generalnie od wszystkiego, chociaż ostatnoi, jak byłam załąmana to po nią dzwoniłam, porozmawiała, dodała trochę sił, pośmiała się, popłakała...i pojechała błagam... ale coś widzę, że mój mąż zaczyna "kapować" z wielkim trudem, wkurza się, że wogóle tu piszę... nie będzie łatwo, na niańkę się nie zgadza bo twierdzi, że obcej baby do domu do dziecka nie wpuści i absolutnie jej nie zapłaci... cóż muszę się trzymać swojej wersji nie odstępować to może się ugnie o ile mnie nie przeklnie aż się boję, żeby i on przeze mnie nie dostał nerwicy, ja nie wiem, czy ja mam mu mówić o moich problemach... ja się niby lepiej czuję, ale on wie chyba zbyt dużo... jest"górą", czy nie obarczam go swoimi myślami, żeby się do niego to nie przykleiło... ostatnio u nas w domu kłótnie i tylko kłótnie twierdzi, że warjuję itd.
  10. z mężem jets tak jak mówię... niby jest za mną...ale nie wiedzi i nie słyszy tego co wygaduje teściowa kiedy on jest w pracy, trudno mu to potem przekazać...jak zawsze twierdzi, że źle to odebrałam, że mamusia nie miała nic złego na myśli, przez co nigdy nie zwraca jej uwagi, twierdzi, że dla spokoju.... o podjęciu przeze mnie pracy myśli dopiero od wczoraj i raczej nie na poważnie.... z dziećmi jest tak, że nawet, gdy wszystko jest ustalone...kto i kiedy ma z nimi zostać...to tak się nie dzieje... zawsze zostaje sama...każdy ma swoje zajęcie, wizytę u lekarza...mąż w pracy...itp. dzisiaj afera, bo wpadł na pomysł, żebym otworzyła coś swojego.... najśmieszniejsze, że przy współpracy z teściami wykluczone nigdy w życiu afera jakich mało i mi wyjeżdża, że widocznie już mam dość całej rodziny,domu i dzieci niby tak ....nie jestem mu w stanie wytłumaczyć, dlaczego.... znaczy tłumaczę, ale on nie rozumie........... w pracy nie chcę widziec nikogo z domu zwarjuje chyba i wybausza na mnie te swoje oczka
  11. to nie jest dobry pomysł... w każdym razie ostateczność i z pewnością rozpad małżeństwa żal mi dzieci, nie chcę im fundować przyszłości bez ojca ne jest to nic dobrego i żal mi tego, co bym tutaj zostawiła... przecież to też 10 lat moich wyrzeczeń mam nadzieję, że nie dojdzie do tego... chcoiaż są dni, kiedy w to wątpię
  12. ---- EDIT ---- oki... 4 rano a ja nie śpię , wczoraj trochę więcej powiedziałam meżowi o sobie, swoim samopoczuciu itd...on tego wogóle nie rozumie... jeszcze mną potrzepał idiota skończyło się moi trzaśnięciem drzwiami z jednym się zgadza, każe mi szukać pracy od wczoraj ciekawe... a dzieci to sobie wsadzę do kieszeni i zabiorę nawet na rozmowę kwalifikacyjną...nie mówię już co będzie dalej jak ja mam sobie poradzić... cała się trzęsę.. już jmu chyba nic nie powiem, był bliski stwierdzenia, że zwariowałam
  13. o ironii zapomnij, piszę to szczerze, bo to Ty i Aleksandra podnosicie mnie na duchu ---- EDIT ---- a to co piszesz jest prawdą... widzisz nie znasz mnie a jesteś w stanie ocenić idealnie sytuację, nad którą ja zastanawiam się latami po co wywałeś tę karetkę... atak... co się działo... Gdyby zamiast słów Gdyby zamiast słów z ust padały kwiaty, gdyby taki sposób był porozumieniem, lilie, tulipany, kaczeńce, bławaty… może wtedy mniejsze byłoby zmartwienie… Łatwiej by odgadnąć… trudniej by obrazić… O tym, co kłujące z wdziękiem róża powie, niewinność dla świata stokrotka wyrazi… Ile by tych kwiatów zwiędło w naszej głowie… ---- EDIT ---- a co do powyższego swojego postu maz rację jak zawsze jak zawsze... ilu jest morderców, złodziei, przestępców... my nie łamieny prawa... żyjemy normalnie, w zgdzie ze sobą, w zgodzie ze światem...dlaczego nas to zabija..., i jeszcze przejmujemy się zdaniem innych, rodziny, bliskich, sąsiadów...itp. przepraszam Cię, jeżeli odebrałeś te słowa jako ironię uważam Cię za przyjaciela jako pierwszy napisałeś post pod moimi " zmartwieniami" nie ukrywam, że jest mi trochę przykro ale ... z chęcią powtórzłabym to Twojej narzeczonej
  14. robi się... trzymaj się VIKI... patrząc na Ciebie, bo rozumię, że masz żonę...idealny mąż....chyba rozumiesz ją bez słów.... zazdroszczę... skoro rozumiesz mnie, rozumiesz innych, czego nie rozumiesz...jesteś silny...mądry...nie chcę zbytnio słodzić..ale przecież tak jest...
×