Wiesz.. trochę ciężko mi, "spowiadać się" osobie, której płacę stawkę godzinną a ona siedzi i odlicza czas, bo za to mu płacę - na koniec jakaś gadka - zresztą taka jakiej udzielają mi wszyscy - "Musisz pomyśleć o tym dobrym, o tym co Ciebie czeka - nie myśl o tym co było, bo to nie wróci, jeśli będziesz pragnęła to zmienić.." Tak.. Tak jest.. Ale czy ja pragnę to zmienić?.. Chyba nie.. a raczej - sama już nie wiem "czego pragnę' To wszystko jest zbyt skomplikowane.. Chciałabym się urodzić z gotową receptą na życie, z planem, w którym punkt po punkcie, opisane jest, jak żyć. Wolałabym wyrzucić z siebie wszystkie myśli i na trwałe utkwić w marzeniach. Wiem, że jestem chora, wiem, że powinnam się leczyć, bo moje nerwy są w strzępkach, a psychika rozbiła się już dawno w drobny mak.. - wiem. Ale boję się, a może nie chcę?. podjąć walki.. To co mam w sobie, te sprzeczności, uczucia.. Ciężko mi opisać, pewnie i tak nie rozumiesz o czym mówię..