Skocz do zawartości
Nerwica.com

karl22

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez karl22

  1. Popieram kolege ferrariownera. Ogolnie ludzi sie nie boje, ale swego czasu tez unikalem udzielania sie np dyskusjach na zajeciach, bo myslalem, ze wyjde na glupka :) Jedyna recepta to przelamanie sie i nie zwracanie uwagi na innych,bo tak naprawde wszystko jest kwestia pewnosci siebie. Mi osobiscie bardzo pomogl moj kierunek studiow (dziennikarstwo), gdzie chcac nie chcac musze zbierac informacje poprzez rozmawianie z ludzmi, bo inaczej nic konkretnego nie napisze :). Na poczatku mialem potworne opory, no bo jak tu podchodzic do obcych ludzi i jeszcze zadawac im pytania. Balem sie kompromitacji albo tego, ze z nerwow nie zloze zdania, ale innej rady nie bylo - musialem sie przelamac. Powiem wam, ze przez ostatni rok naprawde bardzo zmienilo sie moje podejscie. Kiedy mam cos do powiedzenia, to nawet jesli nie jestem pewien czy mam racje, zglaszam sie mimo, ze nadal odzywa sie we mnie moja nerwica. Z dziennikarstwem jest troche inaczej, bo jednak mimo wszyskto ludzie czesto bardzo sie stresuja gdy ktos do nich podchodzi z mikrofonem Mikrofon zdecydowanie dodaje mi pewnosci siebie.
  2. aga25: Pieknie to napisalas, ale zauwaz, ze nie kazdy pasuje do Twojego opisu. U mnie sytuacja jest zupelnie inna. Jestem chory na nerwice objawiająca sie wlasnie natertnymi myslami i moim zdaniem swietnie sobie z nia radze. Pare sytuacji uswiadomilo mi tak jak Tobie, ze nie ma sensu robic z siebie ofriary i cierpiec "dla zasady" i jeszcze wciagac w to innych. Nauczylem sie w dosc efektywny sposob kontrolowac swoje mysli, nie czuje sie zaprogramowany na cierpienie, nieufnosc oraz wiem, ze jestem niedoskonaly. Moge smialo powiedziec, ze mimo swojego problemu jestem szczesliwym czlowiekiem. Zawsze bylem optymista i nie mam w zwyczaju zalamywania sie, ale problem polega na tym, ze moja kobieta nie podchodzi odpowiednio do mojego problemu. Wiadomo, ze nie jestem jeszcze w 100% zdrowy i czasem za bardzo przejmuje sie pewnymi rzeczami, ale jedyne czego od niej oczekuje, to delikatne wsparcie kiedy wlasnie widzi, ze niektore sytuacje odbieram bardziej emocjonalne. Ona niestety reaguje na to w taki sposob, ze zamyka sie w sobie i jest wkurzona na mnie, co oczywiscie generuje w moim ciele dodatkowe niepotrzebne leki. Barkuje mi prostego zdania, "nie steresuj sie, wszyskto jest pod kontrola" To nie jest duzo i bardzo by mi pomoglo , ale niestety moje prosby sa ignorowane. Nie wydaje mi sie, ze podchodze do swojej partnerki w zly sposob. Nie jestem paranoikiem, ktory przezywa kazde zle spojzenie i gest. Moj lek nasila sie poprostu kiedy widze, ze ona jest za to na mnie obrazona, ze nie jestem tak silny psychicznie jak ona
  3. Hej Ja tez cierpie na NN (natrectwa myslowe). Wszystko trwa juz ponad rok , ale czuje , ze powoli wracam do zdrowia i byc moze znalazlem kilka sposobow na pokonanie tego swinstwa Zeby nie rozpisywac sie za duzo, chore mysli pojawily sie u mnie po tkz "bad tripie" marihuanowym. Niestety wszystko udezylo w najwazniejsza dla mnie osobe, czyli moja druga polowke. Zaczelo sie od mysli by zrobic jej krzywde. To spowodowalo paniczny strach , ze juz jej nie kocham co skutkowalo dalej stresem gdy zostawalismy sami. Nie wiedzialem wtedy co mi jest wiec jak kolega wyzej, balem sie ze stane sie morderca i wyladuje w wariatkowie,a jako, ze jestem z natury osoba, ktora dzieli sie problemami odrazu gdy sie pojawiaja uderzylem na biegu do psychologa. Stwierdzil nerwice. Bylem niecierpiliwy i zamiast terapi udalem sie odrazu po leki do psychiatry. To byl niestety ogromny blad. Lek, ktory zostal mi przypisany na wstepie spowodwal okurtne skutki uboczne. W skrocie czulem sie jak wazywko i do mysli o robieniu krzywdy dolaczyla najbardziej absuradalna i chora mysl - Moja dziewczyna, nie istnieje :) Takiego przypadku jeszcze nie bylo co ? Mysl ta niestety stala sie glownym aktorem calego cryku w ktorym sie znalazlem, a moje zycie przez ostatnie 8 miesiecy sprowadzalo sie do rytualnego udowadniania sobie , ze moja dziewczyna rzeczywisice istnieje. Meczarnia potworna. Analiza zdjec , patrzenie jak ludzie reaguja na jej slowa , dyskretne prowokowanie by np powiedziala mi co w tej chwili leci w tv zebym wlaczyl i przekonal sie , ze rzeczywiscie ma racje itd itp Najgorsze, ze mimo iz mialem milard dowodow na to , ze istnieje, moj umysl niestety nie akceptowal tego i kazal mi dalej szukac ukojenia w dalszych dowodach. Ukojenie w koncu nadchodzilo, ale tylko na krotki czas Zapytacie teraz, jak sobie z tym poradzilem. Pomogly mi dwie rzeczy : 1. Optymizm 2. silna wola Zawsze bylem optymista. Nigdy nie mialem depresjii, dołow i w duzym stopniu bardzo mi to pomoglo. Kiedy dowiedzialem sie, ze to choroba zaczalem na spokojnie i bez emocji obserwowac co sie ze mna dzieje. Doszedlem do kilku wnioskow: - Mysli natretne pojawialy sie wtedy gdy nie bylo zadnego problemu z zewnatrz. Czyli np kiedy klocilem sie z dziewczyna mysl o tym , ze nie istnieje wogle nie przychodzila mi do glowy. Kiedy wszystko wracalo do normy, nagle pojawialo sie natrectwo. Myslalem, ze moj umysl nie pozwala mi na radosc i na sile stwarza mi mysli natretne bym mial sie czym zajmowac. Sporo czasu jednak zajelo mi rozkminienie tego, ze to nie moj umysl mi na to nie pozwala tylko ja sam siebie blokuje. Zaczalem wiec, jak na optymiste przystalo, wesolo patrzec na problem. Nauczylem sie doslowanie SMIAC sie z tego co mam w glowie. Dla niektorych na poczatku moze byc to bardzo trudne, bo jak tu sie smiac kiedy w glowie mamy mysl , zeby zabic nasza ukochana ?. Ja robie to tak: Kiedy np kroje pieczywo , kolo mnie stoi dziewczyna i nagle pojawia sie mysl "dzgnij ja nozem", kiedys wpadalem w panike i balem sie, ze to zrobie. Teraz ? Smieje sie w duszy i specjalnie kroje dalej , a nawet biore wiekszy noz zeby pokazac swoim natrectwom kto nad nimi panuje. Kiedy przychodzi mysl , ze moja dziewczyna nie istnieje. Specjalnie dzwonie do niej i w doskonalym humorze gadam z nia o pierdolach myslac sobie "widzicie rozmawam z nia , bo nie macie na mnie wplywu i nie spowodujecie zebym matrtwil sie czy istnieje, bo istnieje i chocbyscie atakowaly mnie jeszcze milion razy , zawsze przegracie" Oczywiscie wiadomo, ze kiedy sie przed nimi bronimi to bardziej nas mecza, ale niestety trzeba przetrwac ta "niepewnosc" i caly czas smiac sie z tego pokazujac, ze to my mamy kontrole nad nimi, a nie one nad nami. Nie bede klamal jest to bardzo trudne i pomimo sukcesu ktory w jakims stopniu osiagnalem nadal sa chwile slabosci i momenty kiedy mysli przejmuja kontrole. Na szczescie coraz rzadziej :) Rezultaty ? Kiedy po 8 miesiacach codziennego udowadniania sobie nieprawdziwosci absurdow w mojej glowie, wkoncu sie ogranalem. Mysli zaczely mnie dreczyc coraz rzadziej. Po paru tygodniach praktyk doszedlem do etapu - 2 tygodnie normalnego zycia 2 dni nawrotu, a teraz jestem na eatpie miesiac luzu , pare dni nawrotu. Mysle, ze bedzie jeszcze lepiej, bo naprawde na kazda mysl reaguje smiechem i slowami "oho znowu mysli .. trudno jeszcze raz pokaze im kto tu rzadzi i ze nie maja do mojego zycia wstepu"
×