Skocz do zawartości
Nerwica.com

Folkini

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Folkini

  1. Jeny jeny, brak mi słow. Jak dobrze czytac takie posty jak Twoje Ezekiel. Dzieki Ci! Ja nie jestem zbyt aktywna na tym forum, ale żyje życiem i historią nn w tej odmianie co wszystkich tu. Przed Swietami moj były już chlopak powiedział że kocha mnie ale ze nadal jestem chora i niestety za bardzo sie boji ze znow to zakoncze (kilka razy z nim zrywalam). Na Swieta w domu - mama niecelowo powiedziala zebym sie jeszcze zastanowiła. To jak zapewne kazdy z Was wie - było tylko dolaniem oliwy do ognia - mysli o powrocie ,proszeniu, probie, kontakcie z bylym sie rozpetały. W takim samym stopniu jak wczesniej istnialy o zerwaniu...Ech, wszyscy tu wiecie jak to jest. Ezekiel, juz Ci bardzo dziekuje i mam pytanie jedno...Moze to niezbyt mądre pytanie...ale ja nigdy po wszystkich terapiach, ksiązkach, artykułach, nie potrafiłam tak naprawde pojąc co to jest ta RACJONALIZACJA. W nerwicy to chyba najtrudniejsza rzecz jaka możemy sie nauczyc, pojąc, bo ja niestety nie potrafie pojac i "złapac" jej idei. Pozdrawiam Was wszystkich już w ostatnim dniu tego roku. Oby w 2013....nas TU juz nie było a jesli juz to w roli...dobrych Duchów :)
  2. Szczerze to czulam ulge jak zerwalismy, ale sie pogubiłam i wydaje mi się że to dlatego że z momentem podjecia decyzji o rozstaniu - jak ręką odjął - mysli odeszły. A wczesniej w kazdej sytuacji gdy bylismy razem (raz mocniej, raz mniej) z tyłu glowy - czy mam o czym z nim rozmawiać, czy go kocham, czy...., czy,.....itp itd. I te mysli spowodowaly ze on mi powiedzial ze drugi raz nie wytrzyma tego jakbym go znow zostawila. Zerwalismy dwa tygodnie temum po zerwaniu przez ten czas nie bylo mysli...wczoraj tez nie...az do momentu gdy mama powiedziala jedno zdanie. Moze powinniscie to jeszcze przemyslec. I zaczelo sie. Czy cos czulam do niego?? jak nie bylo mysli - tak. Po jakichs 4 miesiacach bycia znow razem - pojawilo sie - przestalam czuc, tylko mysli, a za nimi...depresyjnosc, lęk i niepokój. Najbardziej w momentach gdy czas jest niezorganizowany (jak nie jestem w pracy lub mamy wolny czas) od razu pojawialy mi sie mysli - czy my mamy co razem robic, czy mamy o czym gadac, czy sie nie bedziemy razem nudzic - czas niezorganizowany jest najwieksza podstawa mysli...Jak juz razem gdzies szlismy nie byly one takie nasilone. Teraz w Swieta - czas wolny - mysli. Czy tez tak macie??? Czy jest ktos z Was kto chcialby czasem o tym porozmawiac na priv?? chetnie pogadam.... I...mimo wszystko wesolych Trzymajcie sie!
  3. Witam Was, Minely dwa tygodnie od kiedy zerwlismy...przez mysli natretne. Dzis przyjechalam do domu na Swieta i powiedzialam mamie i powiedzialaa tylko jedno zdanie...ze moze moglismy sie jeszcze zastanowic...Tyle. I zaczelo sie...caly dzien myslenie, klebek nerwow, poddenerwowanie, nie chce i sie gadac z nikim, chce tylkospotkac sie z Kuba i porozmawiac z nim o powrocie, teraz, juz, w tej sekundzie. A z drugiej strony mysli czy na pewno tego chce, czy to nerwica mi tak dyktuje....ja piernicze. Gdy z nim bylam byly mysli, ze to nie ON i zerwij, zerwij zerwij a z drugiej strony (znacie to) mysli ze chce z nim byc i to nerwica mi dyktuje ze nie chce. A teraz!!! W druga strone ze nerwica dyktuje ze chce. Jezeli ktos z Was widzi w tym nn (mam tak stwierdzone przez psychiatre ale nie wierze...) to plis napiszcie. Boże...dlaczego przed Swietami??? w domu ? gdzie musze udawac ze juz tego nie ma...
  4. Jestem tu po raz....kolejny. TO NIE MINEŁO.... Najpierw 4 lata temu z jednym mezczyzna, potem przez kilka miesiecy z drugim, potem zeszlismy sie i wlasnie sie po 6 miesiacach znow rozstalismy...PRZEZ NIE: NATRETNE MYSLI...Ich przyklad, porcja ponizej: Gdy rozmawiam z kims (bliskim)przez Internet na komunikatorze , zazwyczaj jest ta osoba moim chłopakiem, to gdy np. chce już isc spac, albo robie cos innego, pisac prace, oglądnąć swój serial, to zaczynam mieć mysli ze pewnie t o znaczy ze ON nie jest dla mnie tak wazny, ze to nie Milosc, ze nie czuje do niego wystarczajco duzo, ze nie jestem zakochana na tyle żeby się z tą osobą wiązać na stałe… Mam wyrzuty sumienia, bardziej w postaci tych podświadomych myśli…. Nie potrafię zrobić tego co chce w danym momencie, bo blokują mnie myśli, są jak znak, pomiar wielkości miłości i zawsze jest ona niewystarczająca, zwłaszcza gdy porównam ją do kogoś innego…do innej, zawsze lepiej dopasowanej pary… -- 13 gru 2012, 00:01 -- PROSBA : KRAKÓW : CZY JEST KTOS NA FORUM W TYM TEMACIE Z KRAKOWA I CHCIAŁBY NA ŻYWO POROZMAWIAĆ O TYM PROBLEMIE??? CHETNIE POGADAM A MOŻE NAM TO POMOŻE...
  5. Witam wszystkich nowych i starych bywalców. Ech, los płata figle. Ok 2 lat temu bylam tu pod tym tematem, wtedy zaczynal sie ten problem. Opisalam go w kilku postach. Chodzi oczywiscie o natrectwa zwiazane ze zwiazkiem ale i inne rowniez są. Dzis po dwoch latach jestem z innym męzczyzna. I schemat mysli jest ten sam, tylko po czasie terapii, na ktora wciaz uczeszczam potrafie to bardziej kontrolowac. Dlaczego wogole pisze. Oczywiscie pragne dalej pomocy i uzmyslawiania sobie ze to cos to choroba. Z tym jest u mnie najcięzej, myśle ze gdybym przyjela do siebie ale nie tylko rozumowo ale jako fakt (tak jak widze ze mam temperature gdy mam goraczke) ze mam zaburzenia nn to szybsza byłaby moja droga do wyleczenia. No coz, musze przejsc przez nią z taka dodatkową przeszkoda. Czytanie Waszych postow pomaga mi uswiadomic sobie (a bardziej zaprogramowywac) swoje myslenie ze to rzeczywiscie choroba. Biore leki, jestem pod kontrola lekarza i psychoterapeuty ale ciagle te mysli ze nie chce byc z moim partnerem, ze go nie pokocham etc. Pojawia sie w moim zaburzeniu pewien paradoks. Jak pisalam nn dotyka tez innych obszarow mojej osobowosci, zwiazek jest "na topie" tak w 70 %. Inne objawy to potrzeba "zapelniania" czasu, plany, niepokoj w czasie odpoczynku, wyrzuty sumienia za tzw. lenistwo. Ciagla kontrola nad spontanicznoscia. I paradoks pojawia sie tu ze w te inne objawy umiem jeszcze jakos uwierzyc ze sa chorobowe i wtedy troche sie ciesze ze one są tez bo mi jakos pokazuja ze to zaburzenia emocjonalne i lekowe co tlumaczy moje natrectwa dotyczace zwiazku. Oczywiscie celem jest zdrowie i ta droga do wiary ze to choroba ktora sie zwalczy nie jest porzadana ale jakos tez pomaga Wciaz szukam klucza do zdrowia, w przeszlosci zwlaszcza. Ale przeczytalam tu na forum czyjes madre zdanie, ze to na co zapracowalismy (nie zrzucam tu winy na nas konkretnie, raczej nieswiadomie i bardzo czesto z najlepszymi intencjami przyjmowalismy pewne schematy myslenia i dzialania) cale dziecinstwo oraz przez kluczowy wiek dojrzewania az do rozwoju zaburzenia nie odejdzie w pol roku. Ale proces przeprogramywania rozpoczety, wiec weszlismy na dobra sciezke. Czujosc i codzienna praca, metoda malych krokow, czyli opanowanie nawet najmniejszej mysli zlej, podszytej lękiem, to male sukcesy na tej drodze.
  6. na marzec będzie trzy lata gdy jesteśmy razem. Mnie to trafiło tak w połowie czerwca, ale pojechaliśmy razem na parę dni nad morze i tam jak ręką odjął. Pojechaliśmy do swoich domów na wakacje, ja tęskniłam bardzo. Ale, że miałam zawsze jeszcze inny problem, nie wiem czy moge to zaliczyc jako natrectwo, ale mam bzika na punkcie wagi. Codziennie kilka razy się wazylam. I tak w drugiej połowie sierpnia się na nowo zaczęło. I tak bezustannie. Już wmawiałam sobie schozofrenie, potem psychiatra powiedziała mi, że to "tylko" depresja. A teraz chodze na grupowa terapie, codziennie. Moje objawy, które mnie przerażaja to: 1) najpierw analiza "czy zerwać czy nie" 2) "niewolny" umysł, tzn. nawet wbrew mojej woli Dawid jest w mojej głowie, przez co mam jakby ograniczony kontakt ze światem 3) Drażni mnie, zanim jeszcze coś powie, mam jakieś lęki przed pisaniem do niego smsów. Czuje jakaś obcość, a jednak jest coś co mnie do niego ciągnie. 4) Znikoma ochota na sex...choć ten temat mógłby być jeszcze inna kwestia natrectw 5) I to chyba najgorszy objaw- napadowy lęk, taki stres bardzo nieprzyjemnny, wykańczający od środka. Takie jakby ciągłe nabuzowanie w środku. On się czasem nasila na kilka godzin a czasem na cały dzień ;/ ma ktoś tak? A biorę tez leki. Właśnie i tylko to uczucie, a może raczej jakaś wiedza na dzień dzisiejszy, że nie chce nikogo innego, pomimo jego wad. (Tylko że nawet jak to pisze w myślach coś poddaje wątpliwość, że może sobie to wmówiłam? i tak cały czas! Dobranoc Moi Kochani!
  7. Cześć Wam Wszystkim, juz od prawie czterech miesięcy jestem "opętana" jak my tu wszyscy. Ja właśnie w tym temacie. Czytam tego posta juz od kilku dni i wyszukuję dla siebie iskierkę nadzieji. Parę razy mi się juz udało. Chodzę na terapię juz trzeci tydzień.Czasem, np. dzis trace nadzieje, że to choroba. Dziś mi babka odpowiedziała na moje problemy, tzn. ze od jakiegos czasu oprocz natrectwa czy powinnam zerwac, mam niechęć do Mojego, tzn. w głowie neguję wszystko co do mnie mówi, jestem przy nim wulkanem nerwów, chociaż tego nie chcę i dziś mi psycholog powiedziała, że może podświadomie go prowokuję, żeby to on podjął za mnie decyzję. ALE JA NIE CHCE TAKIEJ DECYZJI CHOC CIAGLE MAM O TYM NATRECTWO W GŁOWIE!!! Kurcze czytam Was ostatnio w każdej wolnej chwili, nie wiem czy bede tu czesto, boje się ze to moze nie pomóc, ale nas w to wciąga....;/ Czy tez tak ktos z Was ma, że ma wewnętrzny bunt i jakas agresje w stosunku do Swojego, choc jej nie chce? POZDRAWIAM WAS
×