Skocz do zawartości
Nerwica.com

ryba318

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia ryba318

  1. ryba318

    Fobia szkolna

    hej:)Mam bardzo podobne podejście do sprawy jak xCarmen,która wypowiadała się chyba jakos na 1 stronie. Nie znam konkretnej przyczyny mojego leku.Kłopoty z opuszczaniem szkoły zaczeły się od 3 kl. gimnazjum.Zawsze byłam dobrą uczennicą i szczyciłam się tym-nie ukrywam.Po prostu libiłam być w czymś dobra.Od 3 klasy gimnazjum lece na łeb na szyję z ocenami.Na szczęście testy napisałam wystarczająco dobrze żeby dostać się do liceum. Fakt , ze coś jest nie tak z moją nauką tłumaczyłam róznie.najczęściej tym że mam 2 szoły. W podstawówce byłam dobrą uczennicą ale nie bardzo dobrą. Szkołe muzyczną 1 st ukończyłam bardzo dobrze, więc to że bd kontynuować naukę w 2 stopniu.Tak więc gimnazjum rozpoczełam równolegle z rozpoczęciem nauki w szk. muzycznej,która znajdowała się 40 km od mojego rodzinnego miasta.Byłam zachwycona. W klasie byłam jedną z czterech najlepszych uczennic.Miałam koleżankę której bardzo łatwo przychodzi nauka.uwielbiałam z nią rywalizowac.Zawsze była lepsza ale pdobała mi się ta gonitwa, żeby jej dorównać.Byłam chwalona.1 klase gimnazjum ukończyłam z paskiem w muzycznej średnią miała też całkiem wysoką.Taak było aż do 3 kl.Nie wiem co się posypało.Może to że doszło mi więcej zajęć w muzycznej...jeździłam 3 razy w tygodniu.Doszli nowi nauczyciele.Byłam na siebie zła, że nie będą oni mieli o mnie dobrego zdania.CZułam się słaba.Ucząć się...musze zacząć od początku.tzn nie muszę ale...coś we nie musi.musze umiec wszystko na tip top i być przygotowana na bank.Inaczej źle mi z sobą.były momenty że wolałam nie iść na 1 lekce żeby nauczyć się na drugą...i w rezultacie nie szłam na dwie:( wstydze się tego ze nie jestem w stanie się nauczyć na 5, że opuszczam, ze nie mam silnej woli. Jestem teraz w maturalnej klasie.boję się że przekereśle wszystko. moje oceny powtarzają się 2,3,2,3,2,3...boję się myśleć ile opuściłam lekcji w czasie pobytu w liceum. Naauczycielka mówi , że już mi nie wierzy, ze tyle razy obiecałam że się poprawie i nic...że jej to juz nie obchodzi,wśród klasy docinki że w szkole jestem raz na rok, ze strony taty nie mam zsparcia-jest alkoholikiem , ale on nie pzyjmuje tego do wiadomości.W domu bywa że mam piekło.Mama jest obarczana ze wszystkich stron, mamy problemy z moją siostrą.Nie chce być odpowiedzialna za to że tata najeżdża na tate za to jakie jesteśmy.Zresztą od mamy też juz nie raz uslyszałam , ze kombinuje, przesadzam...ona nie moze zrozumieć, albo raczej nie chce zrozumieć że ja się najnormalniej w świecie boje! Dzisiaj podsunełam jej artykół o fobii szkolne.miała sto wymówek.Mowiła że niemożliwe.Miała wiele argumentów.nawet nie wie jak bardzo mnie one zabolały.drżenie rąk, kołotanie serca...wystarczy , ze rano pomyślę że mnie boli brzuch...i za chwile na prawde mnie boli. tydzień temu po 6 dniowej nieobecnosci w szkole jednej i drugiej podjełam decyzję , ze przerywam na rok szkołę muzyczną. Oczywiście wciąż mam docinki z tego powodu ze strony taty i siostry. myślałam ze to pomoże.Poczułam ulge pisząc podanie.ale po tygodniu znow zaczełam opuszczać.dlaczego?...bo tak.nie potrafie tego wytłumaczyc. Najbardziej mnie boli to jak jestem postrzegana przez nauczycieli.to boli że:"oni się już na mnie poznali"czasami mam ochotę po prostu położyć się do łożka i zasnąć...może jak się obudze będzie lepszy dzień.O ile to nie będzie ten dzień, w którym obudzę się nagle,z drżącymi dłońmi.Jeśli będzieto ten dzień, pewnie zaczne od leżenia ciuchutko...i modlenia się żeby budzik nie zadzwonił, żebym mogła powiedzić że zaspałam. Potem zapewne usłysze że kombinuje, następnie ze to wszystko mamy wina.A kiedy wszystko ucichnie włacze muzykę...i będę załować i zastanawiać się dlaczego nie poszłam...nadaremnie...jak zwykle.
  2. ryba318

    Fobia szkolna

    hej:)Mam bardzo podobne podejście do sprawy jak xCarmen,która wypowiadała się chyba jakos na 1 stronie. Nie znam konkretnej przyczyny mojego leku.Kłopoty z opuszczaniem szkoły zaczeły się od 3 kl. gimnazjum.Zawsze byłam dobrą uczennicą i szczyciłam się tym-nie ukrywam.Po prostu libiłam być w czymś dobra.Od 3 klasy gimnazjum lece na łeb na szyję z ocenami.Na szczęście testy napisałam wystarczająco dobrze żeby dostać się do liceum. Fakt , ze coś jest nie tak z moją nauką tłumaczyłam róznie.najczęściej tym że mam 2 szoły. W podstawówce byłam dobrą uczennicą ale nie bardzo dobrą. Szkołe muzyczną 1 st ukończyłam bardzo dobrze, więc to że bd kontynuować naukę w 2 stopniu.Tak więc gimnazjum rozpoczełam równolegle z rozpoczęciem nauki w szk. muzycznej,która znajdowała się 40 km od mojego rodzinnego miasta.Byłam zachwycona. W klasie byłam jedną z czterech najlepszych uczennic.Miałam koleżankę której bardzo łatwo przychodzi nauka.uwielbiałam z nią rywalizowac.Zawsze była lepsza ale pdobała mi się ta gonitwa, żeby jej dorównać.Byłam chwalona.1 klase gimnazjum ukończyłam z paskiem w muzycznej średnią miała też całkiem wysoką.Taak było aż do 3 kl.Nie wiem co się posypało.Może to że doszło mi więcej zajęć w muzycznej...jeździłam 3 razy w tygodniu.Doszli nowi nauczyciele.Byłam na siebie zła, że nie będą oni mieli o mnie dobrego zdania.CZułam się słaba.Ucząć się...musze zacząć od początku.tzn nie muszę ale...coś we nie musi.musze umiec wszystko na tip top i być przygotowana na bank.Inaczej źle mi z sobą.były momenty że wolałam nie iść na 1 lekce żeby nauczyć się na drugą...i w rezultacie nie szłam na dwie:( wstydze się tego ze nie jestem w stanie się nauczyć na 5, że opuszczam, ze nie mam silnej woli. Jestem teraz w maturalnej klasie.boję się że przekereśle wszystko. moje oceny powtarzają się 2,3,2,3,2,3...boję się myśleć ile opuściłam lekcji w czasie pobytu w liceum. Naauczycielka mówi , że już mi nie wierzy, ze tyle razy obiecałam że się poprawie i nic...że jej to juz nie obchodzi,wśród klasy docinki że w szkole jestem raz na rok, ze strony taty nie mam zsparcia-jest alkoholikiem , ale on nie pzyjmuje tego do wiadomości.W domu bywa że mam piekło.Mama jest obarczana ze wszystkich stron, mamy problemy z moją siostrą.Nie chce być odpowiedzialna za to że tata najeżdża na tate za to jakie jesteśmy.Zresztą od mamy też juz nie raz uslyszałam , ze kombinuje, przesadzam...ona nie moze zrozumieć, albo raczej nie chce zrozumieć że ja się najnormalniej w świecie boje! Dzisiaj podsunełam jej artykół o fobii szkolne.miała sto wymówek.Mowiła że niemożliwe.Miała wiele argumentów.nawet nie wie jak bardzo mnie one zabolały.drżenie rąk, kołotanie serca...wystarczy , ze rano pomyślę że mnie boli brzuch...i za chwile na prawde mnie boli. tydzień temu po 6 dniowej nieobecnosci w szkole jednej i drugiej podjełam decyzję , ze przerywam na rok szkołę muzyczną. Oczywiście wciąż mam docinki z tego powodu ze strony taty i siostry. myślałam ze to pomoże.Poczułam ulge pisząc podanie.ale po tygodniu znow zaczełam opuszczać.dlaczego?...bo tak.nie potrafie tego wytłumaczyc. Najbardziej mnie boli to jak jestem postrzegana przez nauczycieli.to boli że:"oni się już na mnie poznali"czasami mam ochotę po prostu położyć się do łożka i zasnąć...może jak się obudze będzie lepszy dzień.O ile to nie będzie ten dzień, w którym obudzę się nagle,z drżącymi dłońmi.Jeśli będzieto ten dzień, pewnie zaczne od leżenia ciuchutko...i modlenia się żeby budzik nie zadzwonił, żebym mogła powiedzić że zaspałam. Potem zapewne usłysze że kombinuje, następnie ze to wszystko mamy wina.A kiedy wszystko ucichnie włacze muzykę...i będę załować i zastanawiać się dlaczego nie poszłam...nadaremnie...ja zwykle.
×