-
Postów
19 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Pennywise
-
Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''
Pennywise odpowiedział(a) na anita27 temat w Depresja i CHAD
kiedys miłosc była dla mnie sensem zycia, potem przez pewien czas nie myslałam na ten temat, a jak zachorowałam to doszłam do wniosku, ze najwazniejszy jest dla mnie wewnetrzny spokój. Dopiero gdy było mi naprawde zle zaczełam doceniac takie podstawowe sprawy jak własciwe funkcjonowanie psychiczne. nie wiem czy mysli, które przewijaja sie w mojej głowie są "moje" czy to element "uroku" bycia neurotykiem. -
z pewnoscia trudno jest niektórym nie przejmowac sie swoim zachowaniem podczas spozywania alkoholu, ja staram sie olewac takie sprawy, jezeli dzieje sie to w towarzystwie osób, które lubie, to czym sie przejmowac? lubie ich pomimo wad i mysle, ze w druga strone tez to działa. nawet jezeli zrobie cos co moze wydawac sie dziwne lub niestosowne według obcych ludzi, to nie interesuje mnie to. wstyd by mi było gdybym po pijaku wyrzadziła komus krzywde psychiczna lub fizyczna, w innym wypadku moga mnie uwazac za kogo chca, nawet za dziwaka :)
-
hm, mam 26 lat, staz 7 lat. w pierwszej pracy byłam urzędnikiem :) na okresie wypowiedzenia pracowałam w punkcie informacyjnym i był to najlepszy czas, poczatkowo sie bałam, bo wiadomo jakie w Polsce ludzie maja podejscie do "urzędasów", "państwowych darmozjadów" itp., ale okazało sie, ze wiele zalezy od podejscia do tych ludzi i nawet ci najbardziej scisnieniowani wychodzili zadowoleni, cos pięknego nawet przez mysl przeszło mi by moze pokombinowac i zostac, ale nie lubie robic z przysłowiowej mordy cholewę, wiec gdy mój czas minał odeszłam. w drugiej pracy byłam pomoca ksiegowej a potem doszła mi funkcja kadrowej. teraz pracuje jako kelnerka w restauracji. hm, było mi ciezko, bo wiadomo stres, nowe miejsce, nowi ludzie, wziełam zapas leku i pojechałam, to był taki element mojego wkładu w terapie, uwazam, ze nie mozna tylko polegac na chemii i na tym, ze od czasu do czasu ponawija sie z terapeuta. jakis czas temu odstawiłam lek, bo uwazam, ze juz na mnie czas był by "usamodzielnic sie" :) mimo, ze wisi nade mna widmo powrotu choroby bo przeciez nigdy nie wiadomo, ale staram sie oddalic ten ewentualny moment. serwuje sobie dodatkowo rzeczy, które maja na mnie dobry wpływ, takie zupełnie proste jak chociazby bukiet swiezych kwiatów w domu, jestem tez takim typem towarzyskiego samotnika, kiedy mam ochote to spotykam sie z kims, ale gdy jestem sama to nie wyje i nie gryze tynku ze sciany z rozpaczy, zajmuje sie soba, rozwijam swoje zainteresowania. nie mam marzen dotyczacych przyszłosci, mam tylko plany. nie wiem, czy nerwice mozna zupełnie wyleczyc, moze to takie tylko zamiatanie smieci pod dywan.
-
ci którzy siedzieli w zakładach karnych są w lepszej sytuacj
Pennywise odpowiedział(a) na nieboszczyk temat w PTSD - Zespół Stresu Pourazowego
a ja powiem szczerze, nie wiem co autor tego watku ma na mysli -
mimo wszystko mysle, ze twarda z ciebie dziewczyna, bo pod górkę to masz całkiem niezle. zmien lekarza, bo ten zdaje sie, ze sfałszował dyplom i w rzeczywistosci skonczył weterynarie. mysle, ze najwieksze niebezpieczenstwo uszkodzenia płodu masz juz za soba, a 8 miesiac to juz prawie finał, niektóre dzieciaki rodza sie wczesniej i daja rade, wszystko nalezy oczywiscie skontaktowac z lekarzem, a lekarz to taki człowiek, który stara sie nie szkodzic ludziom, a lekarz psychiatra tym bardziej powinien byc wrazliwy na to z jakimi ludzmi ma do czynienia. jezeli chłopa kopnełas w dupe to dobrze, bo pewnie było za co, mysle, ze jestes mimo wszystko odwazna osoba, ale zagubiona, ale w takich okolicznosciach to ciezko nie przejmowac sie. ja tam wychodze z załozenia, ze lepiej miec spokój niz szarpac sie z partnerem "dla dobra dziecka" po to tylko by po otwarciu oczu widziało mame i tate. jak tam u ciebie wyglada sytuacja z najblizsza rodzina, rodzice, rodzenistwo, czy ewentualnie jacys dalsi zyczliwi krewni, znajomi
-
no to moze teraz ja :) jeszcze z gorącym swiadectwem maturalnym poszłam do pracy i zaczełam studiowac zaocznie. Była to własnie biurowa praca, dosc ciezka, ale dawałam sobie rade, tak przepracowałam ponad 5 lat, dwa ostatnie lata to było takie przejrzenie na oczy, okazało sie, ze aby cos osiagnac trzeba byc dupolizem albo miec kogos z rodziny lub znajomych. w zwiazku z tym, ze nie lubie sie podlizywac i nie miałam tzw. pleców byłam tylko szeregowym pracownikiem, który jako jeden z niewielu był wyrózniany w premiach, ale o awansie mogłam tylko pomarzyc. Stwierdziłam, ze stac mnie na wiecej, znalazłam lepiej płatna prace, z prawdziwa mozliwoscia rozwoju itd. po roku postanowiłam zrobic magisterke w tym kierunku. jakos tam pracowało mi sie, współpracownicy zarówno w pierwszej i drugiej firmie byli ok oczywiscie zdarzały sie przypadki gdy, ktos był dla mnie niemiły i próbował wykorzystywac, ale nie dałam sie, toczyły sie jakies tam wojny, ale jakos mocniej mnie to nie obchodziło bo to tylko praca. zauwazyłam u siebie takie własnie cos, ze po pierwszym zachwycie przychodziło zdołowanie, czesto jak wstawałam rano to pierwsze co jak otworzyłam oczy to w myslach miałam tylko: "ja pier..., k... mac, pier..." i az mnie mdliło na mysl, ze mam tam isc, bujac sie komunikacja miejska z ludzmi, którzy wielokrotnie zachowuja sie jak buraki i te odliczanie godzin, gorzej jak nadgodziny sie zdarzały, a propos szefów, i w pierwszej i w tej drugiej miałam za szefów buców, którzy nie szanowali pracowników i wykorzystywali ich ile wlezie, jeszcze bedac złym, ze komus moze sie to nie podobac. i tak leciały lata, poszłam na magisterke, a to jakos było w połowie mojej depresji, ja naprawde bardzo chciałam sobie ułozyc zycie, byc "kims", cos osiagnac. czułam sie coraz bardziej fatalnie, niezadowolenie starałam ukoic czestymi spotkaniami ze znajomymi, cała moja wypłata prawie szła na takie wypady. 5 dni w tygodniu biegałam do pracy by w co drugi weekend siedziec od 8 do 21 w szkole słuchajac o rzeczach, które tak naprawde nic mnie nie obchodziły, powiem wiecej niedobrze mi sie robiło tam i ekipa ludzi, obecni ksiegowi i przyszli, sama smietanka :) i kiedys tak siedzac na wykładzie w zatłoczonej sali pełnej spoconych żądnych wiedzy ciał zapytałam sama siebie: what tha fuck!? co ja tu robie? i zrobiło mi sie naprawde niedobrze :) jadac do domu stwierdziłam, ze musze cos wymyslic bo oszaleje. i tak myslałam, a ciezko jest cos wymyslec jak ma sie chory łeb. i zaczełam zastanawiac sie do czego ja w sumie dąże, czy to przeze mnie wymyslony plan na terazniejszosc i przyszłosc itd. doszłam do wniosku, ze nie, ze nie chce pracowac w biurze, miec kredyt na mieszkanie 30 letni czy 100 letni :) nie chce monotonii bo mnie zabija, wpadłam w wir błednych decyzji, które niby były takie dojrzałe i słuszne. wtedy zaczełam myslec o co mi tak naprawde w zyciu chodzi, hm, nadal tego nie wiem, ale wiedziałam, ze potrzebuje zmian. złozyłam wypowiedzenie w pracy, rzuciłam studia i wyjechałam za granice, by pomyslec o zyciu. mam prace, która bardzo lubie i teraz wiem, ze jako osoba bez zobowiazan, moge byc gdzie chce i robic co chce, jezeli znudzi mi sie pobyt tutaj, pojade gdzies indziej, znajde inna prace, wiem, ze sobie poradze, nie chce wracac narazie do Polski, postanowiłam pomyslec o sobie o tym czego ja chce a nie o tym czego oczekuje ode mnie otoczenie, zebym wpasowała sie w schemat. ps. nadal dumam nad sensem zycia i nie wiem, czy to kwestia bycia neurotykiem czy moze tak juz mam
-
ja mysle, ze dobrze byłoby samemu najpierw sie ogarnac, a potem kogos nowego na swiat zapraszac, to duza odpowiedzialnosc, ale z drugiej strony niektórzy maja nawroty choroby, hm, cholera wie co robic :)
-
napisze cos bardziej sensownego w temacie jak wróce z pracy, a teraz cos własnie na temat pracy biurowej w wykonaniu Monty Python`a i jeden z ich ulubionych tematów : księgowość http://pl.youtube.com/watch?v=XMOmB1q8W4Y
-
Człowiek bez ambicji to człowiek szczęśliwszy?
Pennywise odpowiedział(a) na cadarxx temat w Depresja i CHAD
tylko, ze te "ambicje" to takze bardzo czesto u neurotyków jeden z objawów choroby, to sa takie "sztuczne ambicje" wiec nie wiem, czy mozna porównywac ich poziom do poziomu jakichkolwiek ambicji człowieka zdrowego. -
Straight Edge w wersji oficjalnej http://pl.wikipedia.org/wiki/Straight_edge za to tu w wersji bekowej :) http://nonsensopedia.wikia.com/wiki/Straight_edge
-
na pytanie jak długo mam przyjmowac lek, lekarz powiedział, ze to zalezy ile czasu potrzebuje mój organizm i zebym sie nie bała, ze przestanie mi recepty wystawiac bo taka bedzie miał ochote :) powiem szczerze, ze jak zaczełam sie dobrze czuc to tak sie własnie zastanawiałam, ze moze zaraz powinnam odstawic i ze bedzie mnie namawiał, on jednak twierdził, ze przede wszystkim ja o tym zdecyduje, i zdecydowałam, od pół roku nie jestem pod opieka mojego psychiatry bo nie ma mnie w kraju, a tutaj akurat nie czułam potrzeby by isc, dostałam leki na zapas i wreszcie doszłam do wniosku, ze juz czas pozegnac sie z pigułkami :) na poczatku było ciezko i próbowałam "złagodzic" dolegliwosci alkoholem, ale jakos słabo mi to wychodziło, wiec dałam temu spokój i postanowiłam przeczekac, teraz jest spoko i mysle, ze bedzie dobrze.
-
Człowiek bez ambicji to człowiek szczęśliwszy?
Pennywise odpowiedział(a) na cadarxx temat w Depresja i CHAD
skad pewnosc, ze ten Kowalski jest szczesliwy? skad bierze sie alkoholizm, zdrady małzenskie, rozwody, pobicia, maltretowanie współmałżonka, dzieci, pedofilia i inne patologie. myslicie, ze taki Kowalski to spokojny i swiety człowiek? kazdy ma problemy na własnym poziomie, on martwi sie, ze zona Zofia znowu sie spózniła i odwiózł ją Polonezem Staszek z pracy, a ja sie bawie w filozofa i mysle nad sensem zycia i takimi tam, nie to ze nie mam jakis wiekszych problemów, ale do nich dochodzi to jeszcze mędrkowanie :) ja nie zazdroszcze ludziom o ograniczonych horyzontach myslowych, ja zazdroszcze ludziom zdrowym psychicznie! -
jako DDA mam wieksze prawdopodobienstwo alkoholizmu niz człowiek nie bedący DDA :) Mój ojciec był alkoholikiem ("był" bo umarł własnie z tego powodu kilka lat temu). jak to u mnie wyglada? hm, jeszcze kilka lat temu sporadycznie alkohol piłam, bo w tym czasie "zajmowałam się" narkotykami. jak odstawiłam narkotyki, moze tak nie do konca odstawiłam, bo jeszcze co jakis czas potem pojawiały sie jakies epizody, ale to był juz bardziej spokojny czas. moj rozkład tygodnia przez ostatnie dwa lata wygladał mniej wiecej tak: dwa razy w ciagu 5 dni w pubie na "kontrolnym piwie", bez jakis akcji, kaca itd. (akurat miałam prace gdzie nie mogłam sobie pozwolic na jakies grubsze picie [chirurg], dobra, z tym chirurgiem to zart :), ale odpowiedzialne stanowisko miałam), w prawie kazdy weekend w piatek lub sobote biba gdzies na miescie lub u znajomych, oczywiscie zdarzały sie jakies pojedyncze pijatyki z kims kto do mnie wpadł lub do kogo ja wpadłam, swoja droga nie przeszkadzało mi to w sporadycznym piciu samemu podczas ogladania filmu, czytania ksiazki i np. malowania itd. itd. moje ulubione powiedzenie z tamtego okresu to : piwa i pacierza nie odmawiam :) w koncu byłam zmeczona tą sytuacją (tak tez było podczas brania paxtinu, co prawda psychiatra powiedział, ze jak juz mi sie biba szykuje to mam ominac wczesniej jedna tabletke, ale przy moim ówczesnym trybie zycia było to raczej niemozliwe), stwierdziłam, ze musze cos zmienic, no i zmieniłam, jestem juz szesc miesiecy z daleka od kraju, od znajomych itd. przez pierwsze trzy miesiace zrobiłam sobie odwyk, zero alkoholu, bib, siedzenia w pubie, picia w domu, internetu tez sobie nie podłaczyłam, tv nie mam i od chyba trzech lat juz nie ogladam. tesknie za znajomymi, bo nie wiem kiedy wróce i jak to bedzie jak wróce, moze do tego czasu ułoza sobie zycie i towarzyskie kontakty troche przygasną. po tych trzech miesiacach tylko raz byłam w pubie na piwie, ostatnio jak odstawiałam paxtin kupiłam krowe jagermeistera by mi było lzej, powiem szczerze, ze wcale nie było :) czyli tak liczac to moze z 6 piw wypiłam, no z dwa drinki, no dobra pare shotów i ten jager jak na 6 miechów to całkiem spokojnie! :) paxtin zszedł ze mnie prawie zupełnie i na dzien dzisiejszy czuje sie bardzo dobrze. czasami martwie sie, ze moge przejac tradycje rodzinną po ojcu, hm, moja matka i siostra to w sumie tacy nieoficjalni Stragiht Edge`owcy :) no zobaczymy, co to bedzie, ja tam mam nadzieje, ze bedzie ok :)
-
ja uprawiałam dotychczas sex z dwoma kobietami (jezeli mozna nazwac to sexem ;]), miałam tez kilka przypadków "bliskosci" z innymi kobietami np. pocałunki, delikane pieszczoty, takie lajtowe, ale to nie zmienia faktu, ze wole mezczyzn, jakos bardziej mnie do nich ciagnie. nie wiem na czym konkretnie polega bycie "bi"i czy jestem, podobaja mi sie mezczyzni i kobiety i musze przyznac, ze po kobietach widac, która ma słabosc do innych kobiet, jakos zawsze ta która wydawała mi sie "tą wrazliwa" okazywała sie zainteresowaną :) moze to kwestia przypadku, ale moze rzeczywiscie inaczej odbiera sie ich sexualnosc. niektórzy twierdza, ze ewentualne zabawy z inna kobieta podczas bycia w zwiazku z mezczyzna nie jest zdradą, hm, kazdy ma własny kodeks moralny, mój mi na to nigdy nie pozwalał i decydowałam sie na takie "przygody" bedac osoba wolna/samotna/singlem, zwał jak zwał, kazde okreslenie i tak jest słabe :) duzo zalezy oczywiscie od nastawienia i tego co bedzie sie myslec o sobie po takiej "akcji" ja czułam sie całkiem spoko i miedzy innymi potraktowałam to jako nowe doswiadczenie. z pewnoscia sex z kobieta rózni sie od tego z mezczyzna i nie ma w tym nic złego i mysle, ze w wiekszosci przypadków nie oznacza to, ze zmieni sie orientacje sexualna na homosexualna.
-
nie wiem jak zle sie czujesz, ale np. ja zebym znowu miała zaczac brac leki to musiałoby byc naprawde dosc kiepsko, nie chce do tego wracac bo nie lubie jak cos ma nade mna władze, staram sie isc do przodu i nie chce robic kroku w tył. letnie miesiace róznia sie od jesiennych/zimowym i moze rzeczywiscie warto cos pokombinowac, to takie troche na siłę i moze wiazac sie ze sztucznym wywoływaniem zainteresowania pewnymi rzeczami, ale jezeli jest szansa, ze pomoze to warto spróbowac. nie wiem ile masz lat i jakie sa twoje mozliwosci mobilizacyjne dotyczace np. jakis krótkich wyjazdów np. weekendowych czy dłuzszych, czy masz z kims gdzies sie wybrac itd. ale mysle, ze warto równiez z takich sytuacji korzystac, a siedzenie w domu ograniczyc do podstawowego plus to, podczas którego zajmujesz sie rzeczami, które cie interesuja. fajnie jest tez miec z kim pewne rzeczy robic, bo czesto np. ktos gdzies nie pójdzie bo nie ma z kim itd. ale tak naprawde do pewnych rzeczy nie potrzebujemy towarzystwa i czasami lepiej isc gdzies samemu bo bardziej mozemy sie skupic na tym co widzimy, gdzie jestesmy itd. a co do wagi, to mi niestety tez sie przytyło, tydzien temu weszłam na wage i nie mogłam uwierzyc własnym oczom, nigdy nie wazyłam tyle co teraz, wczesniej wiedziałam, ze troche mi przybyło, ale chyba przez te tabletki nie interesowało mnie to za bardzo, bo zle nie wygladałam, tak czy owak od tamtego dnia zaczełam cwiczyc (stepper i cwiczenia bez sprzetu na brzuch) i zmieniłam diete, teraz robie sobie tez takie krolicze godziny, czyli wcinam sałatki :) za dwa tygodnie zamierzam dorzucic basen do tego, jestem dobrej mysli, bo mam silna wole, która co prawda zgodnie z tym co mówił mój psychiatra jest cechą niektórych neurotyków, ale tym razem wykorzystam ją do dobrego celu! aha, kolega tez brał jakies tabletki na głowe, nie pamietam co to było, ale podobno silniejsze od paxtinu i sporo przytył, wiec moze rzeczywiscie cos z ta chemia jest, albo tak działa na umysł, ze olewa sie pewne rzeczy i np. wiecej sie je nie myslac o ewentualnych konsekwencjach, cholera wie :)
-
Wasze pytania |depresja|, czyli '' CO ZROBIć?''
Pennywise odpowiedział(a) na anita27 temat w Depresja i CHAD
szubienica to kiepska sprawa i w sumie to mało miły sposób by pozegnac sie z zywotem [...]Gdy nie nastąpi złamanie kręgów szyjnych więzień umiera na skutek uduszenia. Wtedy występuje wytrzeszcz oczu, skazany wyciąga język, robi się siny na twarzy. Przestają działać zwieracze. Taka śmierć może trwać nawet 45 minut.[...] źródło www.zbrodnia.of.pl takze odradzam :) skoro masz 16 lat to zdaje się, ze jestes jeszcze na etapie "przepoczwarzania się", są trzy wyjscia, albo bedzie ok, albo normalnie albo do kitu, mysle, ze jeszcze nie czas by oceniac wynik. z biegiem czasu dojda inne problemy, wiec niktóre z obecnych troche straca na swoim znaczeniu. hm, ja przez wiele lat myslałam nad tym co zrobic zeby było miło :) jakis czas temu doszłam do kilku wniosków: - na wszystko potrzeba czasu - grunt to niecisnieniowac sie, ze trzeba cos zrobic - zajac sie soba, nie szukac na siłe kontaktu z innymi - rozwijac swoje zainteresowania - czasami zmiany dobrze robia - nie starac sie byc tacy jak inni i robic to co oni, kazdy ma prawo do swojego stylu zycia - nie cudzołóż! - nie kradnij! no dobra, dwa ostatnie to beka :) -
ja nerwice mam odkad pamietam, depresje miałam w sumie tylko raz (tak mi sie wydaje) a przyczyniło sie do tego wiele czynników z zycia osobistego i słuzbowego. kilka lat temu miałam dosc intensywny chemiczny okres, ale raczej nie byłam uzalezniona, od roku nie miałam kontaktu z narkotykami jak bedzie dalej to nie wiem, kiedys "specjalizowałam sie" w dropsach i zielsku, ale głównie w dropsach i to nie były takie imprezowe-nocne zabawy, zwykle w dzien, czasami maratony np. dwudniowe, ogolnie było spoko, ale było kilka takich przypadków własnie pod koniec tych "maratonów" kiedy organizm był tak wyczerpany od nie spania i nie jedzenia, ze było naprawde zle, nie wiem na ile to było niebezpieczne, ale kilka razy do mojej swiadomosci dochodziło, ze moge zejsc. podczas depresji bardzo niemiło wspominam palenie zielska, dostawałam tych okropnych ataków paniki psychicznych i fizycznych, cos okropnego, nie wiedziałam co jest grane, myslałam, ze cos nie tak było z paleniem, ale z róznych zrodeł i ten sam efekt, stwierdziłam, ze rzucam to w cholere i ze naprawde mam problem z banią nie wiem czy jak bede miała teraz okazje zapalic czy zrobie to, boje sie, ze znowu sobie cos wkrece. głownie filmy miałam z sercem, wiedziałam, ze mozna sobie cos ubzdurac i moga byc jakies objawy własnie od tego, ale napedziłam sobie stracha jak dowiedziałam sie, ze chłopak z którym przez kilka lat tak zabawialismy sie narkotykami miał przeszczep serca, bo miał niewydolnosc, nie znali przyczyny, ale pomyslałam, ze moze tez zaczyna mi sie dziac cos z sercem, zwłaszcza, ze wspólnie bralismy tez testery. uspokoiłam sie dopiero po badaniach, chociaz tez pomyslałam, ze moga byc niedokładne, teraz staram sie o tym nie myslec, mam nadzieje, ze wszystko bedzie ok. ps. zycze powodzenia! załatw na cacy tego gnojka (speeda :) ), pokaz kto tu rządzi! aha, a jezeli ktos cie namawia ze znajomych a wie, ze rzucasz to to kawał .ujka i nie wiem czy jest godny by byc twoim kumplem.
-
witam, hm, mysle, ze to było takie płynne przejscie, lekko zaczełam sie uspokajac tak chyba po 1,5 -2 tyg. ale tak juz miło było po miesiacu, półtora, potem to juz było tak samo, na poczatku pilnowałam by brac o tej samej porze dnia (rano), ale potem juz mniej dokładnie, a bywało i tak, ze dopiero jak sobie przypomniałam. ps. czytałam wczesniejsze posty a propos poczatków przyjmowania leku, musze przyznac, ze nic takiego nie miałam, chyba tylko wieksza potliwosc, ale to mineło po jakims czasie. miło wspomninam lek zwłaszcza na poczatku byłam mu bardzo "wdzieczna", bo po tak długim czasie wreszcie odpoczełam psychicznie. straszne i zarazem zabawne, jak to człowiek sam ze swoim umysłem walczy.
-
hm, ja zaczełam brac paxtin w grudniu 2007, codziennie po 1 tabletce. ogolnie mi służył (mówie w czasie przeszłym bo teraz leci mi drugi tydzien zjazdu ;]) przez ten prawie rok czułam sie "dobrze" bardzo dobrze to nie, bo az tak euforycznie na mnie nie działał, ale bardzo mi pomógł bo wyciszył mnie wewnetrznie, znikneły moje wymyslone sercowe dolegliwosci, nie otepił mnie co bardzo mi sie podobało bo wczesniej jak brałam xanax i pramolan to nie chciało mi sie nic, nic mnie nie interesowało i ogolnie do dupy. aha, no i jeszcze znikneły te "kokainowe mysli" (taki ogromny natłok mysli), które miałam przed snem. beka z zrenicami, bo rozszerzone jak po pigułach :) nie miałam problemów ze snem, miałam "fajne" koszmary czasem, takie bez cisnienia jak dobry horror. w sumie to prawie brak zainteresowania sexem, akurat pasowało mi to, bo postanowiłam zrobic sobie tez taki sexualny odwyk :) co tam jeszcze? ogolnie to spoko, przerąbane z alkoholem, bo szybciej działa na organizm. kombinacji dragów z paxtinem nie próbowałam wiec nie moge sie wypowiedziec na ten temat, od tego tez zrobiłam sobie przerwe i na jakis czas nie mam zamiaru wracac. czasami zastanawiam sie czy mnie nie dobił adipex, bo w depresji to byłam od jakiegos czasu, hm, nie wiem, ale od tego zaczeła mi sie bania z sercem. kiepska sprawa :) poza paxtinem poszłam zrobic ekg i echo, zeby po odstawieniu nie fisiowac, ze jednak jest cos nie tak. no to teraz opowiastka z odstawieniem: w ciagu roku raz zdarzyło mi sie przez tydzien nie przyjmowac leku wiec wiem, ze to co czułam teraz przez te dwa tygodnie to od paxtinu. psychiatra mi powiedziała, ze mam schodzic po połówkach, próbowałam, dwa pierwsze dni spoko, na trzeci lipa, zle sie czułam tzn. byłam rozdrazniona, bezsennosc, okropne koszmary nocne i co najlepsze prądy! taa, takie prądy, które przechodziły mi przez całe ciało :) ciezko je opisac, to taka jakby fala cisnienia, która idzie przez ciało i konczy na głowie najgorzej było przed zasnieciem, bardzo mnie to irytowało. w sumie to zostało mi jeszcze całe opakowanie paxtinu i kusiło mnie by jednak jeszcze przez miesiac brac, ale sie wkurzyłam i stwierdziłam, ze nie bede wydziwiac, bo to przeciez chemia i jakos ciało musi reagowac. mijały dni, prądy towarzyszyły mi na codzien, ale stopniowo było ich mniej, teraz praktycznie juz ich nie czuje. jak moje samopoczucie? mysle, ze jest dosc dobrze :) ogolnie to jestem zadowolona. mysle, ze pomogła mi tez zmiana otoczenia, takie mini zaczynanie wszystkiego od nowa, niby nie mozna definitywnie zerwac z przeszłoscia, ale ja jestem teraz na poszukiwaniu siebie, dałam na to sobie nieograniczony czas i staram sie niecisnieniowac z tego powodu. no i prawie wyszedł mi mini blog o,O :) na koniec tak tematycznie, aby nie było za wesoło stary dobry Vincent :)