Mam nadzieję że mi pomożecie.
Otóż moja przyjaciółka, mój "ziom" się tnie... wiem o tym juz od pewnego czasu, gdy pierwszy raz to zobaczylem, spytalem się
- po co
Ona na to
- bo tak, lubię to
Oczywiście próbowałem z nia o tym porozmawiać przy najbliższej okazji, lecz ona zmieniała od razu temat... Ostatnio spotkałem się z nią Sam na Sam żeby z nią porozmawiać; Myślałem że ją znałem przedtem, jednak się myliłem. Mówi że wszyscy nazywają ją szmatą i dziwką. Dowiedziałem się też że jej mama umarła kiedy miała 4 lata, rok była w domu dziecka, ojciec ją zostawił, mieszka z babcią. Łezka mi się w oku zakręciła, nie wiedziałem co odpowiedzieć, ona mówi ze nie ma po co żyć, że nikt jej nie lubi, powiedziałem ze dla mnie jest ona ważna i nigdy tak nie uważałem, ona powiedziała ze ja jestem jeden jedyny... Co mam zrobić! jej przyjaciółki i przyjaciele którzy znają ja od paru lat NIC z tym nie robią, ja znam ją od miesiąca, czy to ja powinienem przemówić jej do rozumu? Do psychiatry ona nie chce iść, w kościele już byliśmy. Nie wiem co robić, jestem zdesperowany, za każdym razem kiedy na nią patrze chce mi się płakać i robi mi się bardzo smutno. Doradzicie mi?