Dlaczego muszę być taki samotny, dlaczego każdego odrzuciłem, chociaż wychodzę ze znajomymi w środę, których dawno nie widziałem, lecz czuję się sam. Rodzina też dzwoni, ale czy to naprawdę wsparcie czy nie chcą odwiedzać mojego grogu? Cholerą wie. Dlaczego w takim kryzysie zako/cenzura/e się i daje sobie nadzieję, po co mi to wszystko, głupie serce, ona wpadła mi w oko, też robi podchody, ale ja nie umiem, z jednej strony chcę tego uczucia, lecz z drugiej nie potrafię. Jeszcze te cholerne problemy rodziców alkoholików, widać, że już są na finiszu, jest mi tak żal tych decyzji, które popełniłem. Najgorsze jak mam taki kryzys jak dzisiaj nie mogę do nikogo napisać, bo czuję, że się ośmieszę, czy oni serio chcą mi pomagać, czy to tylko złudzenie?