Cześć.
Znalazłem to forum poszukując teraz info o Lexapro.
Jestem tu nowy, więc powiem tylko że kiedyś nie spodziewałem się "bez wyraźnego powodu" można popaść w taki stan, że człowiekowi nie chce już więcej wstać z łóżka i cieszyć nowym dniem. No i kiedy już popadłem w bezsenność, poszedłem do lekarza i dostałem Lexapro. Lek nie przyjął się od razu dobrze, bo czułem się słabo, miałem mdłości i ogólnie wrażenia były jak po zatruciu pokarmowym. Trwało to dwa tygodnie i przeszło. Uprawiałem i uprawiam sport wymagający dużej sprawności fizycznej więc zauważyłem wyraźny spadek formy przez pierwsze dwa miesiące. Ale przynajmniej zacząłem spać dobrze już po 3 tygodniach, a sen stał się zdrowy i w czasie snu faktycznie czyłem że wypoczywam - czego nie można powiedzieć po lekach typowo nasennych nawet z górnej pólki. Wiele rzeczy które przedtem rosły w mojej głowie do rangi jakiś problemów nie do rozwiązania, nawarstwiały się, przestały istnieć. Zacząłem funkcjonowac lepiej. Przedtem nigdy w życiu nie spodziewałbym się że można dojść do takiego stanu nie mając jakiegoś specjalnie "wstrząsającego" przeżycia za sobą. Wiedziałem że jest to jakiś dziwny stan, próbowałem sięz niego wyzwolić wszelkimi sposobami i jakoś się to nie udawało. Tak więc ten lek podziałał bardzo pozytywnie. Nie brałem praktycznie żadnych leków nasennych - już przy Lexapro. Aha, no i lepiej wtedy nie używać alkoholu. Owszem jakies piwo, czy nawet butelka wina nie zaszkodziła mi nigdy. Ale popijając np. szklaneczkę koniaku tak jedną przez tydzień codziennie, miałem wrażenie jakby antydepresant nie dział, a po drugie czułem mdłości. Może to zbiego okoliczności i każdy reaguje inaczej, ale u mnie to ewidentnie tak było. Uważam jednak że jeśli ktoś ma skłonności do depresji, powinien stronić od alkoholu, bo on to niestety potęguje.
Po 2 latach postanowiłem odstawić Lexapro. Zlekceważyłem poradę że należy to robić przy konsultacji z lekarzem, ale nie polecam tego. Ja akurat i tak przeszedłem to spokojnie, bo przez tydzień występowały u mnie takie gwałtowne ale delikatne jakby porażenia prądem. To były co kilkadziesiąt minut takie odczucia jakby błyskawicznie przez ciało przebiegał prąd właśnie. Akurat miałem "przyjemność" dotknąć się napięcia wywołującego takie dreszcze i to jest najlepsze porównanie. Ale to było raczej dziwne i niezbyt przyjemne, niż jakieś bardzo uciązliwe dlatego zaznaczam że mogłem sobie z tym spokojnie poradzić sam. Na wszelki wypadek dopóki to trwało, starałem się być gdzies między ludźmi, a nie wyjeżdżać gdzieś samotnie i nie prowadzić samochodu.
Tak więc gdybym miał niestety podobne problemy jak kiedyś, bez wahania wziąłbym ten lek ponownie.
Z tego, co tu czytałem na forum, widze że niektórzy z Was obawiają się brać leki antydepresyjne. jest obawa że lek będzie powodował jakies skutki uboczne, ale też wydaje mi się że bardziej działa taka bariera że wydaje nam się że kiedy już przyszło wziąć, to na pewno zwariowaliśmy.. No to nie jest tak, wiem na pewno. Bo jeśli ktoś urodził się wrażliwy i akurat znajdzie się w warunkach gdzie ta psychika narażona jest na zmęczenie, no to po prostu pęka. I dotyczy to ludzi często bardzo wartościowych. No więc czasem zażycie tego typu leku pozwala wyrwać się z tego błędnego koła, pozwala stanąć jakoś na nogi i coś zmienić na lepsze. Pewnie że zamiast takiego Lexapro lepiej mieć np kogoś, kto pomoże, może hobby albo sport. No ale nie zawsze jest to dostępne - nawet na receptę..