-
Postów
24 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Treść opublikowana przez Aglie
-
Lepiej późno niż wcale… zdanie sobie sprawy z tego, że umawiając ciągle nowe wizyty u lekarza, nie leczę nerwicy tylko ją hoduję. Nie daję nawet zadziałać lekom na lęk, kilka dni coś pokłuje to od razu kolejny lekarz. Na razie koniec.
-
Tak, na razie idzie mi średnio ale np. Wczoraj tylko raz wpisałam objawy danej choroby w internet, od tej pory nic. Staram się nie bać swoich myśli, co bywa bardzo trudne… zobaczymy co będzie
-
Warto próbować Ta terapia nie daje gotowych rozwiązań, wymaga pewnej aktywności i realizacji poleceń. Np ja mam zakaz sprawdzania objawów w internecie, wyszukiwania danych o chorobach itd. mam też zmuszać się do patrzenia na moje lęki z takim zainteresowaniem, może kryją za sobą coś głębszego? Próbować wyłapać. Mam też zapisywać swoje epizody paniki lub leków. Na razie to drugie spotkanie więc nie wiem jak będzie dalej..
-
Ja też długo szukałam dobrej osoby. Przeszłam już przez 4 terapeutów i rezygnowałam po czasie. Teraz jestem bardzo zmotywowana i po spotkaniu wychodzę z uśmiechem na ustach, to jest nowość. Więc nie zrażaj się, jak trafisz na kogoś kto po kilku spotkaniach nic nie wnosi do twojej sytuacji, szukaj dalej
-
Dziękuję bardzo jeszcze czeka mnie konsultacja z gastrologiem i dalsze konsultacje z neurologiem, bo mam duże problemy z kręgosłupem i niestety dolegliwości bólowe są u mnie częste. (A te wywołują u mnie napady lęku). Chodzę stacjonarnie na terapię poznawczo-behawioralną, jestem po drugim spotkaniu i jak na razie jestem pozytywnej myśli. Pan psycholog jest naprawdę zaangażowany, pokazuje mi z czym dokładnie mam problem. To pomaga A ty chodzisz na jakąś terapię?
-
Tak, miałam bardzo obszerne badania. Bardzo długo nie potrafiłam uwierzyć, że to zaburzenia lękowe. Na szczęście zaczęłam się leczyć i dzięki temu funkcjonować. Na terapii chcę najbardziej przepracować lęk przed śmiercią i ciężką chorobą, mam nadzieję, że jakoś się uda… Nie mam zdania co do alternatywnych metod, nie próbowałam żadnych. Jedyne co, to obecnie pilnuję suplementacji Wit. D i omega. Pomaga mi tez czytanie o nerwicy i jej zależnościach z książek lub np materiałów z forum „zaburzeni”, dzięki niemu poznałam mechanizmy nerwicy i potrafię rozpoznać kiedy atakuje… Masz rację, takie decyzje muszą być podjęte przez obie osoby. Czasami tak niestety jest, że nie ze wszystkim jest się zgodnym
-
Te leki są do siebie podobne, pochodzą z podobnej grupy. Kilka leków już mam za sobą ale z tym obecnym byłam najdłużej. Miewam i miewałam kołatania serca i bóle w tej okolicy na początku zaburzeń lękowych ale już nie traktuję tego jako objaw lękowy, mam inne objawy, które wywołują lęk takie jak duszność, kłucia w klatce piersiowej i motku i objawy refluksowe. Generalnie mam stwierdzone wegetatywne zaburzenia lękowe, więc całe moje ciało odczuwa bóle w różnych miejscach, czasami kilku równocześnie dlatego jest tak ciężko Ehh, przykro mi no ale faktycznie, to bez sensu jak się tylko jedna osoba zbada..
-
Tak, zdecydowanie tempo życia nie pomaga. Stres, obowiązki, mało czasu na przyjemności, bombardowanie z każdej strony o chorobach, wojnach, złych wiadomościach a w social mediach idealne życie biało-beżowych ludzi, sprzedających swoje prywatne życie za sponsorowany ekspres do kawy. Ciężko nie chorować, presja jest ogromna. Teoretycznie ja mam leki, na których również ciąża nie byłaby tak ryzykowna, biorę Bioxetin. Na noc na razie 1/3 dodatkowo Triticco. Na tym duecie czułam się najlepiej. Ale jestem ciekawa co powie lekarz we wtorek. przykro mi czyli rozumiem tutaj również problem bezpłodności dodatkowo ?
-
Przykro mi znam to uczucie… Ciężko się zmotywować, gdy za każdym razem jak człowiek próbuje coś zrobić ze swoim życiem, ono podkłada kłody pod nogi. Za mną też bardzo ciężki czas, kolejny w życiu… ale wiesz co? My ludzie mamy niesamowitą zdolność do podnoszenia się z gleby. Za każdym razem, gdy myślę sobie, że nie dam rady.. jakoś się czołgam a potem trę kolanami a na koniec staję, poturbowana i pokiereszowana ale nadal żywa. To proces, ja to tak traktuję. Ciężko mi na razie uwierzyć ale to jedyne co daje mi światło w tunelu. Postanowiłam, że porozmawiam z psychiatrą o kwestii chęci powiększenia rodziny, niech to zostanie ocenione przez specjalistę... Oddaję to w ręce lekarza, bo sama mam mętlik w głowie.
-
Rozumiem, choroba nie wybiera.. Dobrze, że są leki, które pozwalają nam funkcjonować. Ja zaczynam się godzić z myślą, że raczej też będę je brała do końca życia. Wytrzymałam tylko pół roku bez a już po 4 miesiącach od odstawienia moja depresja powróciła, mimo że łagodniejsza. Przynajmniej to nam los dał, kochających mężczyzn cieszę się bardzo. Trzeba wierzyć, że będzie lepiej. Mimo, że teraz jest tak ciężko…
-
To naprawdę super sobie radzisz. Ja zaczęłam depresją 8 lat temu, ale zmieniłam otoczenie i pomogło aż do momentu kiedy byłam w niemal dwuletnim związku z moim obecnym mężem. Poczułam się wreszcie bezpieczna i kochana i według psychologów dlatego uderzyła mnie nerwica, bo znalazła ujście. Tak było 4 lata temu. Od tamtej pory brałam ciągle leki, bo moja nerwica niestety jest bardzo zaawansowana i zmiksowana z depresją. Próbowałam odejść od leków ale ciężkie przeżycia sprzed miesiąca zmusiły do powrotu.. mam 30 lat.
-
Strasznie mi przykro, że przez to przechodzisz . To musi być dla ciebie ekstremalnie trudne. Jesteś naprawdę silna, nosisz w sobie mały organizm a jeszcze musisz walczyć o swój. Rozumiem twój stan, mam podobnie. Czuję anhedonię a oprócz tego mam lekką derealizację i spłycony oddech. Po takich jazdach, które przeszłam to w sumie się nie dziwię…. Mózg nie chce czuć. Długo się leczysz? ja czekam aż leki zaczną działać, wróciłam do poprzednich więc przynajmniej wiem jak się zaadaptuje. Ale ten okres wysycenia i tak jest ciężki Super, że wracasz do miejsca, w którym będzie ci lżej !
-
Hej. Również wróciłam do farmakoterapii. To koszmar, nie da się tak żyć. Doskonale cię rozumiem. Mienta- trzymaj się ciepło. Nie wiem czy to przeczytasz, ale zastanawiam się jak się czujesz i jak tam przebiega ciąża? Pozdrawiam was serdecznie
-
Chciałam zrobić mały update mojej sytuacji Wyniki obecnych badań wyszły okay, co przyczyniło się do ogromnej ulgi. Mimo to, musiałam wrócić do leków. Ostatnie dni były dla mnie cholernie traumatyczne, musiałam wziąć zwolnienie w pracy na tydzień. Przez ostatnie dni przed wynikami nie jadłam,nie spałam, miałam odruchy wymiotne i ataki płaczu, dosłownie stan wyniszczenia. To był zdecydowanie najsilniejszy epizod lękowy w moim życiu. Z tego miejsca na swoim przykładzie chcę zachęcić ludzi, którzy przez zaburzenia lękowe znajdują się w tak tragicznym stanie jak ja, żeby jak najszybciej skontaktowały się ze specjalistą i podjęły się terapii bądź tak jak ja, terapii i leczenia farmakologicznego. Wiem, że wiele osób będzie się obawiało skutków ubocznych leków lub z góry założy, ze terapia nie przyniesie skutków - do wszystkiego potrzeba czasu. Nic nie zadziała z dnia na dzień. Dla mnie powrót do leków był ciężką decyzją ale życie w takim stanie to nie życie. Istotne jest, by mieć wokół siebie zaufaną osobę, która wie w jakim jesteśmy stanie. Jeśli pracujemy, warto iść na zwolnienie chociaż na kilka dni. Nie jesteście sami
- 6 odpowiedzi
-
- przywitanie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Noc bez lęku
-
Dziękuję Niestety, tyle co się „pochwaliłam” to później miałam zjazd, ale tak to już wygląda w aktywnej nerwicy, chwila ok, dwie chwile dołku… i tak w kółko. Pocieszam się za to tym, że na początku drogi z nerwicą kilka lat temu, byłam w o wiele większej rozsypce. Teraz mój organizm ma swoje granice, nie chce mu się już aż tak „zagłębiać”. Może to już zmęczenie materiału
-
To, że hipochondria mocno na tapecie, a mnie mimo to udaje się w miarę funkcjonować. Za 3 dni badania RTG, mój największy lęk (wiem że muszę go przezwyciężyć bo zawsze będę się bała) Ale muszę żyć, chodzić do pracy, w domu zająć się kotami, spędzać czas z mężem. Dziś się widzę ze znajomymi, choć myśl o tym trochę włącza mi zawroty głowy. Każdy dzień jest troszkę łaskawszy, mimo iż tym razem walczę bez mojej broni, bez leków… Oby było lepiej
-
Hej! Masz podobną historię do mojej, chociaż ja akurat wiedziałam na co jestem leczona, kilku lekarzy wydało diagnozę nerwicy. Brałam leki 4 lata i również powoli, pod okiem lekarza odstawiłam z zamiarem założenia rodziny. Wytrzymałam 7 miesięcy bez objawów, myślałam że tym razem mi się uda. Niestety kilka sytuacji traumatycznych spotkało mnie miesiąc temu i to odbiło się na moim zdrowiu psychicznym. Zaczęło się od objawów fizycznych, bóle w klatce piersiowej, bóle kręgosłupa, spłycony oddech i tak od 2 tygodni wystąpił nawrót. W tamtym tygodniu rozpoczęłam terapię poznawczo-behawioralną, zapowiada się ciekawie. Walczę o to, by nie wrócić do leków ale wiem, że jeśli będzie bardzo źle to będę zmuszona. Najważniejsze jest zdrowie, nie da się funkcjonować w takim stanie na co dzień. Nie bój się prosić o pomoc, uderz do specjalisty, psychologa. Jeśli czujesz, że jest bardzo źle i masz dużo lęków i objawów somatycznych na raz, porozmawiaj z psychiatrą. Mi pomaga, jak ustalam sobie pewien czas na to aby się tak czuć. Jeśli do końca roku okaże się, że pozostałe badania wyjdą ok a moja nerwica będzie nadal hulać, widocznie będę musiała grubo zastanowić się nad powrotem do leków, bo nawet jeśli zaszłabym w ciąże, to nie wyobrażam sobie jej przechodzić w takim stanie. Nie chcę tego, to spore ryzyko. Mam nadzieję, że u ciebie w końcu się unormuje a lekarze wybiorą dla ciebie rozsądne rozwiązanie pozdrawiam
-
Nerwica to ciągłe stawianie organizmu w stan gotowości, to powoduje, że organizm jest skrajnie wyczerpany. Więc myśle, że jak najbardziej może to powodować nerwica. Ja na lekach zasypiałam w każdej możliwej chwili, musiałam odespać to nagromadzone wycieńczenie przez nieustanny lęk. Urywany oddech jeszcze długo po diagnozie wybudzał mnie ze snu, bezdech ze stresu, tak naprawdę ciało było ciągle pobudzone. Nie wyszłam z tego, mam po prostu lepsze i gorsze chwile. Każdy objaw jakiejś choroby to od razu myśl, że to coś poważnego a to nakręca moje lęki, jestem hipochondrykiem. Ostatnio ma te gorsze chwile… brałam leki przez 4 lata i dzięki nim żyję, pracuje, działam. Od kwietnia pod kontrolą lekarza odstawiłam powoli leki. Aż do teraz było umiarkowanie, niestety od ponad tygodnia mam fizyczne bóle, które nakręcają nerwice. U mnie to nie było nigdy urojone, zawsze fizyczny ból prowadził do lęków, które ten ból nasilały albo rozsiewały na różne organy i siały postrach w mojej głowie. Tak więc łączę się w bólu i rozumiem co przeżywasz. Początku leków też nie są łatwa droga, ale warto - naprawdę warto ją przejść by ustabilizować swoje życie. Jak jeden lek nie działa po 3-4 miesiącach, zmieniać pod okiem lekarza. Ale nie poddawać się, jeśli funkcjonowanie w życiu jest niemożliwe, to jedyny ratunek moim zdaniem. sciskam
- 182 odpowiedzi
-
- objawy somatyczne
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Hej, przeszłaś dokładnie taką ścieżkę jak pewnie większość z nas „lękowych” tutaj na forum. Na moim przykładzie - ja wiele miesięcy nie potrafiłam pogodzić się z diagnozą zaburzenia lękowego wegetatywnego. Przez to opóźniłam swoje leczenie, przez ciągły wyrzut hormonów stresu schudłam 10 kg, nie byłam w stanie jeść, spać, było wzywane pogotowie. Dopiero jak czwarty lekarz zasugerował, że to może nerwica skoro miałam rezonans magnetyczny, rtg, cały panel badania krwi, usg wszyskich węzłów chłonnych, Dopplera, badania neurologiczne, okulistyczne i wiele wiele innych… Jak próbuje komuś wytłumaczyć, jak działa nerwica to mówię „teraz boli cię ręka, no czujesz że cię boli nie? To teraz spróbuj sobie powiedzieć, że to nerwica”. Dlatego to jest tak cholernie ciężkie… Derealizacja, zawal serca, udar, rak wszystkiego,stwardnienie rozsiane, urojenie choroby typu schizofrenia, lęk że przestanie się oddychać, że serce się zaraz zatrzyma… myślę, że każdy tutaj będzie wiedział o czym piszę, miałam dokładnie takie objawy na początku drogi. Teraz po latach zmieniły się moje objawy, bo po raz pierwszy od lat nie biorę leków, nie ma mnie co wspierać oprócz terapii. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że dopóki nie uwierzysz w to, że to jest w twojej głowie, nie zrobisz postępu. Będziesz tkwić w błędnym kole zaburzenia, jak nie te objawy, to inne. To badanie wyszło ok? Może muszę zrobić dodatkowe, pewnie coś nie tak… wiem coś o tym.. właśnie przeżywam to samo, mimo takiego doświadczenia nadal potrafi płatać figle. pozdrawiam serdecznie, wiedz, że nie jesteś z tym sama
- 182 odpowiedzi
-
- objawy somatyczne
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Hejka. No właśnie mi również pomaga, jak mogę się wyżalić i opisać co mi dolega. Nie dam rady czekać, więc umówiłam się na wizytę na jutro. Wczoraj po pracy magicznie połowa objawów minęła jak wzięłam lek na zgagę . Uświadomiłam sobie, że w ogóle nie zadziałałam samodzielnie próbując jakoś zaleczyć te bóle, tylko tak tkwiłam i wkręcałam sobie poważną chorobę i czekałam na werdykt. A kiedyś obiecałam sobie, że zanim zacznę się wkręcać to chociaż spróbuję doraźnymi środkami sobie pomóc
- 6 odpowiedzi
-
- przywitanie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Tak, zawsze właśnie tak robię tylko do piątku ja dosłownie będę „umierać” za każdym bólem w tym umiejscowieniu… od razu zawsze biorę za pewnik najgorszy wariant, czyli rak. Ostatnio zaczęło w życiu mi się w miarę układać po tych traumatycznych sprawach i oczywiście myśli, że dopadła mnie śmiertelna choroba, więc nie mam się czym cieszyć. Myślę codziennie, że będę musiała opuścić męża, ten nędzny padół i wgl. Dam tu znać, jak będę już po lekarzu w piątek . Pozdrawiam i dzięki za odpowiedź
- 6 odpowiedzi
-
- przywitanie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Cześć wszystkim Założyłam to konto, ponieważ w swojej dolegliwości czuję się samotna. Na depresję i zaburzenia lęku uogólnionego i kancerofobię cierpię od 4 lat, jeśli nie więcej a mam 30 lat. Zaczęło się od duszności i kołatania serca. Standardowo szukałam przyczyny u miliona specjalistów i standardowo nie potrafiłam długo uwierzyć w to zaburzenie. Od kwietnia tego roku, przestałam zażywać Seronil by Przygotować się do założenia rodziny, było nawet znośnie, aż do teraz… Miesiąc temu miałam dużo stresu i nerwów w związku z miim ślubem, który poniekąd okazał się dla mnie traumatyczny. Od kilku tygodni z kilkoma przerwami zaczął boleć mnie kręgosłup, mostek i lewa pierś. Na początku obserwowałam to z boku i udawało mi się rozsądnie podchodzić do tego bólu. Niestety tydzień temu zaczęłam sobie wkręcać że to na pewno rak płuca lub przełyku (mam refluks na dodatek) i codziennie miewam napady paniki gdy zakłuje mnie w piersi. Mam wrażenie że bóle ewoluaowaly i teraz boli mnie cała klatka piersiowa i nie umiem dobrze oddychać. Wpiątek mam wizytę u internisty by zbadać przyczynę bólu, panicznie boję się rtg klatki, bo co jeśli wyjdzie guz płuc.. paliłam 10 lat z próbami rzucenia po ok rok, niecały rok , to mój największy lęk. Obecnie wiem, że do piątku będę wegetować, zamartwiać się i panikować, wymyślając najgorsze scenariusze. Postanowiłam jednak twardo nie przyspieszać wizyty tylko poczekać do piątku. Mam nadzieję, że pisanie tutaj troszkę ulży mi w czekaniu… Pozdrawiam was i ściskam wirtualnie
- 6 odpowiedzi
-
- przywitanie
-
(i 2 więcej)
Oznaczone tagami:
-
Cieszę się, że udaje mi się funkcjonować w pracy z problemem z oddychaniem, „dyskoteką” różnych bólów w klatce piersiowej i schizami o raku. O, nie dostałam też jeszcze ataku paniki więc jest okay.