Nie uczęszczam. Miałam w życiu różne momenty. Dobre i złe. Starałam się sama sobie z nimi radzić. Raz lepiej raz gorzej. Nauczyłam się płakać po cichu i by nikt nie widział. Wstydzę się, że jestem taka słaba, że nie daję rady. Mam 40 lat,nie mam męża ani dzieci. Mam garstkę zaufanych przyjaciół, ale nie mówię im o swoich problemach, bo nie chce się przy nich rozklejać i okazywać słabości. W dzieciństwie nie miałam za dużo miłości. Był dom,bezpieczeństwo, ale nie było słów kocham Ci,jestem dumna,nie było przytulania. Gdy nie radziłam w sobie w szkole była krytyka,a przy powodzeniach to tylko przypominanie o poprzednich porażkach. Nie wiem czy przez takie wychowanie jestem sama,bo nie potrafię kochać?!?! Wiem, że jestem zaburzona ,że psycholog /psychiatra by się przydał. Ale nie mam odwagi.