Witam wszystkich,
tak jak większość mam zajebardzo dużego a nawet megagigantycznego doła / depresję.
Taki stan utrzymuje się od dzieciństwa, od dwóch powoduje u mnie nie chęć do życia, uczucie bezradności.
Wpływ na to mają porażki życiowe (w sferze zawodowej jak i rodzinnej).
Wiele piszecie, że człowiek w depresji chce pokazać że jest mu źle i to potępiacie.
Pytanie tylko dlaczego mam udawać przed innymi, skoro naprawdę jest mi źle.
Mojej rodzinie nigdy nic nie wychodziło, ja starałem się zrobić coś ze swoim życiem, dlatego zainwestowałem w firmę. Ojciec miał mi pomóc, pożyczając samochód, ale kiedy zobaczył że mi się udaje zmienił zdanie i zabrał mi samochód. Efekt tego taki że musiałem zamknąć firmę.
Od jakiś 16 lat jedyne co dobre mnie spotkało to, to że uciekłem z domu ( dzięki temu nie zwariowałem) i ślub z moją ukochaną.
W sumie to nie wiem po co wam to piszę, chciałbym wam napisać wszystko co czuję. Ale zapewne było by to odebrane jak użalanie się nad sobą a czytając te posty zrozumiałem że tak nie można.
Chciałem wam zadać tylko jedno pytanie:
Czy z depresji można się wyleczyć samemu?
Dość już się użalałem innym, dość już poczucia bezsilności, bez rodności.
Zawszę robiłem z siebie owieczkę, mówiąc o swoich problemach, a później tego żałowałem, bo żadnej pomocy nie uzyskałem. Tylko tak jak wiele osób to napisało, zwierzanie się innym sprawia, może ci przysporzyć więcej przykrości niż trzymanie tego w sobie.
Wiem że ze mną jest coś nie tak, ale chcę poradzić sobie sam.
Tylko czy można?
Wybaczcie za chaotyczne napisanie tej wypowiedzi, ale z jednej strony chciałem napisać co mnie boli a z drugiej nie.
Pozdrawiam