Czesc cieprie na nerwicę połowę swojego życia. Brałam różne leki wszystkie na mnie super działały. Ostatnio miałam taką remisję że będąc na najniższej dawce asertin 50 i kwetaplex na noc 25 mg żyłam sobie 7 i pół roku. Bez najmniejszego objawu. Było cudownie bardzo mnie to podniosło. Niestety czułam że leki przestają działać. Nerwica zaczęła wracać powoli najpierw co 3 tygodnie przychodził dzień gdzie pojawili się leki, napięcia itp. poszłam prywatnie do psychiatry który zwiększył asertin do 100 mg a kwetaplex do 50 mg. Samopoczucie poleciało w dol całkowicie i choroba się przebiła i targała mnie już równo. Schudłam w 3 tyg 6 kg. Zmieniłam lekarza, który dorzucił mirtor bo miałam problemy ze snem. Po 2 czy 3 dniach czułam się już niemal dobrze jak wcześniej. Myślałam że się udało wkoncu. Po 3 tyg dobrego samopoczucia nagle poleciało wszytko w dół na łeb na szyję. Dorzucono mi ketilept retard 50 na dzień i tyle samo na noc. Poza snem było ok. Znowu zmiana lekarza i ten dorzucił to całego tego koktajlu pregabaline. Poprawa na tydzień i teraz jest ciągle tak hustawkowo. Myśli natrętne i lęk wolnoplynacy z napięciem. Czuje się ciągle jak na bombie nie wiele wystarczy żeby paść. Czy nie ma już dla mnie szansy? Miał ktoś tak że po wielu latach brania SSRI one już na mnie nie zadziałaja? Są jakieś inne leki? Jestem załamana biorę tego już tyle a dni są dalej słabe. Cieszę się gdy jest wieczór i biorę mirtor bo padam jak kawka ale otwieram oczy i od razu się zaczyna.