Skocz do zawartości
Nerwica.com

Karolkot

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Karolkot

  1. Karolkot

    Nawrót

    Czesc cieprie na nerwicę połowę swojego życia. Brałam różne leki wszystkie na mnie super działały. Ostatnio miałam taką remisję że będąc na najniższej dawce asertin 50 i kwetaplex na noc 25 mg żyłam sobie 7 i pół roku. Bez najmniejszego objawu. Było cudownie bardzo mnie to podniosło. Niestety czułam że leki przestają działać. Nerwica zaczęła wracać powoli najpierw co 3 tygodnie przychodził dzień gdzie pojawili się leki, napięcia itp. poszłam prywatnie do psychiatry który zwiększył asertin do 100 mg a kwetaplex do 50 mg. Samopoczucie poleciało w dol całkowicie i choroba się przebiła i targała mnie już równo. Schudłam w 3 tyg 6 kg. Zmieniłam lekarza, który dorzucił mirtor bo miałam problemy ze snem. Po 2 czy 3 dniach czułam się już niemal dobrze jak wcześniej. Myślałam że się udało wkoncu. Po 3 tyg dobrego samopoczucia nagle poleciało wszytko w dół na łeb na szyję. Dorzucono mi ketilept retard 50 na dzień i tyle samo na noc. Poza snem było ok. Znowu zmiana lekarza i ten dorzucił to całego tego koktajlu pregabaline. Poprawa na tydzień i teraz jest ciągle tak hustawkowo. Myśli natrętne i lęk wolnoplynacy z napięciem. Czuje się ciągle jak na bombie nie wiele wystarczy żeby paść. Czy nie ma już dla mnie szansy? Miał ktoś tak że po wielu latach brania SSRI one już na mnie nie zadziałaja? Są jakieś inne leki? Jestem załamana biorę tego już tyle a dni są dalej słabe. Cieszę się gdy jest wieczór i biorę mirtor bo padam jak kawka ale otwieram oczy i od razu się zaczyna.
  2. Cześć wszystkim. Po krotce leczę się od 18 lat. Zaczynałam od pramolanu 3 razy dziennie po 1 tab. Szybko postawił mnie na nogi i było super ale każda próba odstawienia kończyła się nawrotem. Potem dostałam asertin 25 mg ale czułam się na nim fatalnie i po 2 tyg męczarni zmieniono na parogen no i ten zaskoczył. Znów było super do momentu aż zaszłam w ciążę i odstawiono mi wszystkie leki. Oczywiście po jakimś czasie znów nawrót. Z samej nerwicy doszła wtedy depresja. W 5 miesiącu wymusiłam na lekarzach już leki. Znów asertin bo najmniej szkodliwy. Miesiąc pierwszy na nim to była gehhenna. Wkoncu jednak zaczął po malu działać. I choroba się cofnęła na tyle że przez 8 lat nie miałam ani jednego objawu choroby. Życie było cudowne do teraz a właściwie od wakacji czułam spadek nastroju jakieś dołki. Potem co miesiąc przychodził dzień gdzie mnie potrzeslo. Potem co 3 tyg i coraz częściej aż na święta Bożego Narodzenia rozłożyłam się całkowicie. Te 8 lat byłam na 1 tabletce asertinu 50 i 1 tabletce kwetaplexu 0,25 mg na dzień. Psychiatra zaczął mi zwiększać dawkę asertinu do 100 mg i 2 tabletki kwetaplexu. Jednak poprawy żadnej. A wręcz bardzo słabo. Musiałam się ratować Apo zolpin na noc i alproxem na dzień. Znów psychiatra tym razem inny i dostałam mirtagen 1 tab na noc i ketilept retard zamiast kwetaplexu na noc. Po 2 dniach extra poprawa. Myślę Boże udalo się wkoncu wróciłam !! I ten cudny stan trwał 3 tyg. Po tym czasie znów spadek nastroju i dołki a na kolejny dzień znów nerwica wszystkie somaty jakieś są. Włączono dostatków ketilept na dzień. Znów lekka poprawa na 2 tyg przeplatana z gorszymi stanami. Natomiast teraz czuję się w punkcie wyjścia. A więc tak podwójną dawkę asertinu czyli 100 mg biorę od 8 stycznia a mirtor od 2 lutego czy jest szansa że zacznie jeszcze działać czy po takim czasie to już tylko zmiana? I na co? Miał ktoś z was tak że po lekach była poprawa że myśleliście że wychodzicie a potem znowu nawrót?
×