Moja przygoda z sertraliną, która dla mnie okazała się póki co mega silnym lekiem. Ale po kolei. Cierpię na umiarkowaną depresję, gdzie jednak dominujący jest problem z zespołem lękowym, ja to nazywam silną nerwicą, nadpobudliwość, mętlik w głowie przez natłok myśli. Dwa razy próbowałem z escitalopramem i w sumie pomógł ale bez rewelacji. Pamiętam, że pierwsze dwa tygodnie to kompletne zamulenie, patrzenie na świat jak przez mgłę, strasznie słabe uczucie. Po dwóch tygodniach coraz lepiej i potem escitalopram mi poprawiał sen i działał delikatnie uspakajająco ale na depresję prawie wcale. W sumie często się zastanawiałem czy to działanie leku, czy placebo i sobie wmawiam że lek działa. Tym razem po kilku miesiącach bez żadnych leków (odstawiłem bo escitalopram zmniejszał moje libido prawie do zera a to dla mnie dosyć istotna część życia) zasugerowałem lekarzowi sertralinę. No i jestem już prawie 3 tygosnie na sertralinie i kompletnie inne działanie od esci. Pierwszy tydzień na 25mg w sumie niewiele sie działo ale od momentu kiedy przeszedłem na 50mg to ja cały dzień się czuję jakbym wciągnął kreskę koksu Czy mi to przeszkadza ? No nie, na krótką metę to czuję się świetnie , super humor, energia mnie rozpiera od środka, robię śniadanie i sam się do siebie śmieję. No jest rewelacja. W pracy mi mówią żebym już przestal gadać i ich rozśmieszać i że mnie nie poznają. Tylko za parę dni mam przejść na 75mg i się zastanawiam czy mnie nie wystrzeli z butów. :)) Poza tym czy to jest normalne reakcja na lek? Bo w sumie z jednej strony to nie jest tak źle ale żebym później nie miał jakiegoś zjazdu, bo może jakąś hipomanię złapałem chociaż nikt nigdy u mnie nie podejrzewał bipolara. Ale może ja teraz czuję się normalnie a przez całe życie miałem depresję. haha. Miał ktoś kiedyś taki wystrzał energi i dobrego samopoczucia po 50mg sertraliny ?