Skocz do zawartości
Nerwica.com

Aginka

Użytkownik
  • Postów

    20
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Aginka

  1. Bałam się tego, bałam się też, że będzie koszmarnie o tym rozmawiać. Spodziewałm się, że będzie sztywno, że w jednym momencie terapeuta stanie się zimny, zdystansowany. Wyszło zupełnie inaczej, bo On sam był mocno zaskoczony tym, co przyniosłam na sesję i nawet nieco skrępowany. Musiały paść z Jego strony trudne, krępujące pytania i razem w tym czuliśmy się zawstydzeni. Nie było jednak sztywno, tylko dużo śmiechu Podszedł do tego tematu bardzo troskliwie i dzięki temu odrzucenie się nie pojawiło. Relacja uległa zmianie na plus. Mnie to zadurzenie szybko przeszło, za to poczułam wielką wdzięczność, zaufanie.
  2. Powiedziałam... Nie było łatwo, ale postanowiłam, że po prostu muszę. Na początku było bardzo niezręcznie, jednak, jak się spodziewałam, usłyszałam, że to się zdarza i że nie jest to powód do obwiniania siebie czy wstydu. Terapeuta wytłumaczył mi, że moje dotychczasowe doświadczenia sprzyjały takiemu uczuciu i że dobrze się stało, bo możemy sobie teraz o tym porozmawiać. Nie wierzę, że się zdobyłam na taką rozmowę Mam teraz sporo do przemyślenia,a uczucie, cóż... prawie wygasło.
  3. Temat nie łatwy, ale dobry parter do rozmowy. Sama dłam do wniosku, że skorą boję się czy wstydzę z terapeutą o tym rozmawiać, to czy taka terapia ma sens? Jest to jedyna osoba w chwili obecnej, która może mi coś mądrego o tym uczuciu powiedzieć i zrozumieć je. W pełni zgadzam się z tym, że w psychoterapii nie o to chodzi, żeby sienie samego biczowć i rozmyślać negatywnie o tym, co się znajduje. Jest tam się po to, żeby to, co "złe" znaleźć i się z tym rozprawić. Dla mni to absolutna nowość, bo jak otąd kżda mja wada to był powód do rozpaczy, a teraz to powód do dumy - sama sobie znalałam coś, co można zmienić i jestem gotowa do pracy. Magia psychoterapii
  4. Wypisałam sobie to, co pamiętałam z Jego wypowiedzi i na kartce nie wygląda to już tak dwuznacznie, jak ja to odbierałam. Wygląda raczej, jak pokazanie mi, że za dużo od siebie wymagam i za wiele oczekuję od związku, wyobrażając sobie jakieś romantyczne love story.
  5. Plusem w takiej sytuacji jest możliwość szczerej rozmowy i gwarancja, że ta druga strona to rozumie, na pewno spróbuje pomóc. Ja na swoją rozmowę jeszcze czekam, ale czuję się z tym w miarę komformowo - wiem, że nie zostanę na przykład wyśmiana, albo oceniona krzywdząco. Czy pójdzie gładko i bez żenady, nie spodziewam się Niezręcznie, nieswojo, ale bez strachu przynajmniej. Widzę, że lepiej jest teraz w tej konkretnej sytuacji wziąć się za ten temat, bo w przyszłości z innymi Romeami takiej szansy nie będzie. Mega mi ta wymiana zdań tutaj pomogła Na razie czuję się z tym rewelacyjnie - samo uczucie wygląda już inaczej, a ja zaczynam bardziej siebie rozumieć. Pierwszy raz się za takie uczucie nie obwiniam i nie ganię w myślach, tylko staram zrozumieć. I to mi daje dużo siły. Do Ciebie uczucia też wrócą któregoś dnia Prawdopodobnie docenisz je o wiele bardziej niż ten, który ma je na co dzień i mu ciążą
  6. Ach joj, sama namieszałam wspominając o tym detalu. On mi nie opowiada o swojej żonie. Nie mówi mi, "słuchaj, Twoje małżeństwo przy moim to nic". To są pojedyncze, rzadkie wzmianki którymi chce mi moim zdaniem pokazać że życie nie jest tęczowe i cukierkowe. Normalne, zdrowe związki są różne i nie zawsze jest tam jak w reklamie świątecznej Jacobsa. Inna historia co ja z tych wzmianek sobie wyciągnęłam - i to jest pewnie sedno problemu.
  7. Przeczytaj proszę kilka wypowiedzi powyżej, to zrozumiesz Już ze 3 razy tłumaczyłam swoją niefortunną wypowiedź i już kolejny raz mi się nie chce. Odnosząc się z kolei do reszty - ostatnia rzecz, jakiej mi teraz potrzeba i o jakiej myślę to namiętny romansik z człowiekiem, który mnie niedawno przywrócił do życia. Może z zewnątrz tak to zabrzmiało, ale ja w taki sposób tego co się dzieje nie odbieram. Mój terapeuta doskonale wie, że nie szukam i nie potrzebuję teraz przygód.
  8. O to to. Tak właśnie sądzę, że było. Stworzyłam sobie wygodny dla mnie obraz.
  9. Spacerować i sobie dumać Nie mylić z rozmyślaniem! Uwielbiam w kłopotach i rozterkach po prostu wyjść z domu i iść, iść, iść. Aż znajdę coś konstruktywnego, uporządkuję sobie w głowie i wracam inna niż wyszłam. Po pierwsze, nie czuję się wtedy wyobcowana. Obserwuję ludzi, co robią, co ich zajmuje. Zawsze ciekawe scenki się nadarzą i widzę, że w życiu każdy ma swoje balasty, które musi nieść.
  10. Słońce! Zapomniałam już jak wygląda i jak dużo energii daje.
  11. Codziennie jestem wdzięczna za rozum, który dopiero zaczęłam u siebie doceniać
  12. Wyjaśniałam już to wcześniej. Chodziło mi o pojedyncze wtrącenia, które nawiązywały do tego, co mówiłam ja. O swoim związku i związkach z przeszłości mówiłam dużo, nie mając w wielu miejscach realnego spojrzenia na relacje, oczekiwania, itd. Pomagał mi zrozumieć, gdzie się "myliłam".
  13. Tak, to jest ciekawe spostrzeżenie, które nie przyszło mi do głowy. Wszystkie odpowiedzi dały mi bardzo do myślenia i już się taka zakochana nie czuję Widzę teraz, że to będzie dobry materiał do pracy nad sobą i szukania rozwiązania pewnych zachowań. Warto było zapytać, jesteście wielcy
  14. Wygląda na wypowiedź z tezą. A nawet kilkoma tezami. Nie możesz zakładać, że z jednej czy drugiej strony ktoś szuka "pocieszenia". Jestem w terapii już od jakiegoś czasu i duża jej część to była analiza mojego związku. Oglądam tę relację z każdej strony, oglądam swoje oczekiwania i emocje. Idealnie by było na świecie, gdyby każdy związek zawiązywał się pomiędzy dwiema "kochanymi" połówkami. Rzeczywistość tak niestety nie wygląda. Wiele par jest razem z przeróżnych pobudek, które po latach zaczynają ciążyć i wzbudzać wątpliwości. Nie pisz, że należy o drugą połówkę zawalczyć, bo czasem ta druga połówka to niszczyciel od którego należy uciekać, gdzie pieprz rośnie. Dzwigania krzyża nawet nie skomentuję. Zgadzam się natomiast, że romans czy zdrada to nie jest rozwiązanie. Natomiast, nic takiego akurat w moim przypadku nie ma miejsca i nie jest moim celem
  15. Dziękuję Na pewno zbiorę się na tę rozmowę i wtedy dam zanć, co z tej rozmowy wyszło.
  16. @acherontia styx Już napisałam wyżej, że to nie jest "opowiadanie o swoim związku" jakbym to ja miała wysłuchać Jego i rozmawiać o Jego problemach, tylko pojedyncze krótkie wtrącenia w nawiązaniu do tego, co mówię ja. Nie są to ani spotkania towarzyskie, ani pseudoterapeuta. Ma kwalifikacje, doświadczenie i regularnie superwizuje swoją pracę. W ciągu kilku miesięcy z Jego pomocą wykonałam ogromną pracę i niezmiennie od samego początku terapię traktuję poważnie. Zdarzyło się jednak, że poza sprawami terapii, kwalifikacjami i wszystkim, co zawodowo może "dać", jest też takim człowiekiem, który po prostu bardzo do mnie trafia. Jako całokształt człowieka, rozumiesz. Nie wiem, czy to porównanie dobre, ale w księżach babeczki też się przecież zako/cenzura/ą Boję się tylko, że Mu powiem, On się zacznie odsuwać, ja się poczuję zraniona / odrzucona i moja dalsza terapia przestanie mieć sens. Widzę już, że sprawa jest dosyć jasna. Powiedzieć i zmierzyć się z tym, co będzie dalej.
  17. Dlaczego dziwne? Co masz na myśli? To nie wygląda tak, że dyskutujemy na ten temat, po prostu czasem coś wtrąci, co akurat ma tematycznie związek z tym, o czym mówię ja.
  18. Rozmawiamy o związkach dużo, bo ja sama ze swoim się borykam skłaniając się ku rozwodowi. Jego związek też do idealnych nie należy i - nie mam pewności - ale chyba też Mu ciąży.
  19. Z punktu widzenia wielu osób napiszę banał i odpiszą automatycznie, że przeniosłam uczucia, że to naturalne, że to wynik specyfiki relacji. Mówię to sobie od kilku miesięcy i próbuję zwalczyć, ale to zupełnie nie ten problem. Po prostu trafiłam na mężczyznę, który w każdej innej sytuacji zawróciłby mi w głowie. Tak się złożyło, że jest moim terapeutą i czuję się załamana. Nie muszę chyba wspominać, że jest żonaty i ma dzieci. Przeczytałam wszystkie fora i artykuły na ten temat. Powtarzam sobie w kółko, że ta relacja wraz z końcem terapii się skończy i czuję rozpacz. Bo nie wyobrażam sobie, żeby tak miało się stać. Wkładam ogromną pracę w to, aby terapia dała mi jak najwięcej, patrzę na nią jak na inwestycję w przyszłość i faktem jest, że zmiany dostrzegam ogromne. Moje uczucie jest, ale nie wpływa negatywnie na moją pracę. Nadal jednak - widzę absurd sytuacji, a nie mogę sobie poradzić z wykorzenieniem tego z siebie. Czy to jest sytuacja, która wymaga rozmowy z terapeutą? I czy ta rozmowa to na pewno dobry krok? Co dalej może się stać? Boję się bardzo, że to zepsuje tę relację, którą zbudowaliśmy. Czuję się w Jego towarzystwie bardzo komfortowo, luźno, nie mam żadnych oporów przed rozmowami na najtrudniejsze lub najbardziej wstydliwe tematy. Mam do Niego pełne zaufanie. Czy nie ryzykuję takim wyznaniem, że zacznie się odgradzać i budować mur? Tak wyglądały "nasze" początki i ten dystans mnie ograniczał. Jeśli taki układ wróci, nie widzę sensu dalszej pracy, bo nie będę czuć swobody wypowiedzi. Każda rada, a nawet zwykłe słowa wsparcia - przyjmę z wdzięcznością.
×