Skocz do zawartości
Nerwica.com

Alita

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

Blok z ostatnimi odwiedzającymi dany profil jest wyłączony i nie jest wyświetlany użytkownikom.

Osiągnięcia Alita

  1. Dziękuję za artykuł. Biorę wszystko, co może pomóc A ile czasu minęło, od kiedy zacząłeś metodę i udało Ci się z tego wyjść? To najczęściej polecane podejście. Czyli podejście na luzie albo powiedzenie sobie, że "ch..., pie...e to" i olewka. Próbuję takiego podejścia, ale nie potrafię. Pierwsza przeszkoda, to straszny, nieokreślony lęk nocny bez żadnej przyczyny. Może jest dlatego, że świadomość jest włączona a nie powinna. Druga, to myślę o następstwach zdrowotnych, jeśli nie uda się mi nic z tym zrobić. I czuję tu potworne poczucie niesprawiedliwości, bo zawsze dbałam o zdrowie, by nie chodzić po lekarzach. Trzecia to podupadanie na zdrowiu: ciągle mam ból głowy, osłabienie, krwawienie z nosa, afty i opryszczkę. Dziś padałam z nóg o 18:00, ale czekałam z zaśnięciem do tej 23:00 i się nie udało. Zasnęłam koło 22:00 i wstałam o 3:20. Potem udało mi się zasnąć na jakieś 10-20 minut po 5:00. Chciałam iść na balkon i posiedzieć z kocem, ale nawet w nocy tam palą sąsiedzi papierosy. Też tak macie, że jak przysypiacie drugi raz, po bardzo długim nocnym wybudzeniu, to od razu macie marzenia senne? Ja tak mam i bardzo dokładnie je pamiętam. Może dlatego że są krótkie, np. jeden epizod. Odnoszę wrażenie, że minutę po przyśnięciu już śnię, ale ponoć to niemożliwe. Cały ten mikrosen trwa z 10 minut.
  2. Cześć. Też jestem z powrotem. Myślałam, że sen mi się zaczyna stabilizować, bo przed 3 miesiące brałam na zaśniecie lekarstwo nie więcej niż przez 5 nocy. Ale od tygodnia mam znów bez powodu bardzo ciężką bezsenność. Polega ona na tym, że bez wzięcia lekarstwa na spanie nie jestem w stanie zasnąć do rana. Czy leżę, czy chodzę po mieszkaniu, wychodzę na balkon, czytam książkę - nie zasypiam, senność nie nadchodzi, choć czuję wyczerpanie ciała. Pramolan 50 mg działa losowo - albo zadziała, albo nie, a jak już zadziała, to po 2H po wzięciu wywołuje sen maksymalnie na 4H. Kwetaplex na razie ciągle działa w 100%, potrafi wywołać sen na 4-6H. Zauważyłam jak do tej pory dwufazową formę bezsenności: - faza 1 trwa do kilku tygodni, polega na tym, że chodzę regularnie spać po 23:00, a budzę się 3:30-5:00 rano i już nie mogę spać. Tu nie biorę żadnych lekarstw, o dziwo zasypianie następuje po kilku minutach. Śpię za krotko, bo mam złe samopoczucie w ciągu dnia. - faza 2 gwałtowne przejście z fazy 1 dosłownie z dnia na dzień. Czyli tracę zdolność zasypiania i bez wzięcia lekarstwa na sen przeleżę do rana. Faza ta od kilku miesięcy trwa koło tygodnia. Choć chodzę spać o tej samej godzinie, wstaję między 3:30-11:30 (rozbudzenie samoczynne lub za późno biorę lek i śpię czasem prawie do południa). I tak mam miesiąc w miesiąc. Zaobserwowałam, że higiena snu, szczęśliwe wydarzenia i aktywność fizyczna nie mają żadnego wpływu na moją bezsenność. Przykładowo zrobiłam w ciągu dnia 30 km rowerem, byłam na 5H na grzybach, poszłam do domu na krótki obiad i po nim jeszcze poszłam na rajd pieszy do lasu, zakończony ogniskiem po ciemku o 20:00. Czyli ruch i dotlenienie cały dzień, przebywanie z fajnymi ludźmi. A w nocy przespałam tylko 3H, obudziłam się w jej środku i nie mogłam spać. Dorzuciłam do diety tryptofan (dobrany w pokarmie), suplementuję wit. B, magnez, na noc piję kubek melisy i kupa. Ktoś miał podobnie i mu zdiagnozowano, co to jest? Ja nie mam pomysłu. Nie ma u mnie specjalistów od snu, a terapia behawioralno-poznawcza indywidualna to koszt 3000 zł za kilka spotkań, więc mogę zapomnieć. Dziś byłam na kontroli leczenia neuroboreliozy kroplówką sprzed pół roku i niestety nie powiodła się. Mam taką samą ilość przeciwciał. Lekarka twierdziła, że to raczej nie wpływa na bezsenność, o czym kiedyś zresztą pisałam, ale nie wiem, co o tym mysleć. Jeszcze powiedziała, że od za krótkiego spania mogę umrzeć i się boję. Z kolei pani z fizjoterapii wspomniała, że neuroborelioza ma przebieg indywidualny.
  3. Przepraszam, że odpisuję teraz, bo nie mam powiadomień z forum, a myślałam, że przychodzą na maila i byłam pewna, że temat się zatrzymał W życiu wypiłam może łącznie pół piwa. Mam mentalność niczym radykalna muzułmanka do wszystkich używek. Pomijając leki wymienione w moich postach (czyli tylko na spanie i wrzody) ostatni lek brałam z 5 lat temu i była to jedna tabletka apapu na ból miesiączkowy. Nienawidzę leków. Rzuciłam kwetaplex 11 września, bo rozwalał cały sen. Lekarka dala mi pramolan, który biorę sporadycznie, jak nie mogę spać. Działa on słabiej niż kwetaplex i dopiero 2H po wzięciu, ale na razie daje radę. I obecnie wygląda to tak: We wrześniu miałam serię 8 dni w pierwszej połowie, że nie mogłam w nocy spać i musiałam wziąć kwetaplex 25mg. 20/21 września wzięłam jedną tabletkę pramolanu i reszta dni bez lekarstw. Październik 5 dni na początku na pramolanie, reszta dni bez lekarstw nasennych. Listopad jeden dzień na początku miesiąca na pramolanie i do dziś bez lekarstw. Mam nadzieję, że to się utrzyma. Ale nie jestem zadowolona ze spania, bo sypiam najczęściej 6,5H z 2-3 rozbudzeniami w nocy. Do tego budzę się często 3:50-5:00 rano i już nie mogę zasnąć (wzięło mi się to z kosmosu, bo zawsze budziłam się w okresie zimowym, kiedy było widno, a teraz mam jeszcze z 4H ciemności przed sobą, to strasznie stresujące/wkurzające). Odczuwam zbyt krótki sen i złej jakości w ciągu dnia. Bardzo dobrze i pełna energii czuję się dopiero, jak prześpię 8H. Moim celem jest spać 8-9H na dobę bez żadnych leków, bo tyle snu potrzebuję przy mojej aktywności fizycznej i przy takiej ilości dobrze się czuję. Ale ciągle występuje brak logiki ze spaniem. Przykładowo tydzień temu byłam na grzybach z tatą przez kilka godzin, a żeby dojechać na nie i wrócić zrobiłam łącznie ok. 30 km na rowerze. Wróciłam do domu, miałam 1H przerwy na obiad i na rozłożenie grzybów, po czym poszłam na rajd do lasu, który trwał do 21:00 (razem z ogniskiem i chodzeniem po ciemku z latarkami). Pokonałam pieszo drugie ok. 30 km. Byłam pozytywnie zmęczona, dotleniona i zadowolona. I co? I poszłam spać koło 0:00, obudziłam się o 3:30 i miałam pospane. Musiałam wziąć lek, który zadziałał po 6:30 (to ten przypadek, który opisuje wyżej). Wrzody jak najbardziej mogą być autoimmunologiczne, to jedna z głównych przyczyn ich powstawania, obok leków, alkoholu i helicobacter. Nie mam pasożytów, badam się co jakiś czas na nie, jak i przestrzegam bardzo zasad higieny. Nigdy nie zjadłam niewyparzonego/nieumytego owocu. Większość pasożytów i tak jest wykluczona u mnie, bo prawie od urodzenia jestem wegetarianką. Można powiedzieć, że żyję w izolacji. Nie mam też żadnych zwierząt poza krewetkami akwariowymi, kontakty z ludźmi prawie też są u mnie zerowe. Mam więc raczej jedynie nieszkodliwe bakterie, z kilka kilogramów, jak każdy człowiek Z aktywnością pasożytów w czasie pełni to mit. Leki na wrzody akurat mi pomogły. W trakcie ich brania bóle zniknęły.
  4. Nic takiego nie napisałam, że wiem lepiej. Staram się znaleźć coś, co na mnie działa. Chyba to nic złego, gdy napiszę, co mi nie pomogło przez długi czas stosowania. Chorowałam na sepsę, przerzuciło mi się to na serce. Chodzę od tamtej pory do kardiologa na kontrolę i poleciał mi robić drzemki w ciągu dnia, bo odciążają serce przy bezsenności, jak i po nieprzespanej nocy absolutnie się nie przemęczać. Ciekawi mnie to zaprogramowanie. Ja od lat chodzę spać i wstaję tak samo. Lekko inaczej wyglądało to w podstawówce, bo na 7:20 należało być na lekcjach 20 kilometrów od domu. Nigdy w życiu nie pracowałam na nockę. Nie stało się absolutnie nic, co mi rozregulowało sen. W sierpiniu codziennie o 20-21:00 robiłam się senna. We wrześniu bez powodu to się przesunęło.
  5. Mam problem tylko z samą bezsennością, codziennie, o czym niektóre osoby wypowiadające się w temacie już czytały i mi opowiadały. Psychiatra przepisał mi 25 mg Kwetaplex na spanie (były inne leki, ale nie działały/dawały ostre skutki uboczne). Biorę od lutego 2023, ale już powoli działanie słabnie. Bo kiedyś zaczynał działać już 30 min. po wzięciu i wywoływał sen nawet na 9-10H, to teraz zasypianie po tabletce trwało ostatniej nocy 3H i sen trwał ponad 4H. I czułam się fatalnie, bo lek już ostro zamulał, ale sen nie nadchodził. Skutki uboczne u mnie: - przy regularnym braniu spadek masy ciała, nawet jak o połowę zwiększę przyjmowanie kalorii - od wstania tak o 8:00-9:00 to 16:00 przymulenie, zawroty głowy - złe samopoczucie - senność, trudności z rozbudzeniem - bóle wątroby - bóle w klatce piersiowej - zdarzają się problemy z utrzymaniem równowagi i dezorientacja przy skręcaniu na boki i zmianie nachylenia głowy - nudności - bóle wrzodów żołądka - i to jest dla mnie najgorsze, bo mam sprzeczność. Nie wolno mi brać leków na żołądek, ale bez nich w ogóle nie zasnę. Leczyłam też te wrzody wcześniej innymi lekami, głównie inhibitorami pompy protonowej, ale nic nie dają, bo wrzody nie są spowodowane przez Helicobacter (prawdopodobnie autoimmunologiczne). Niedługo idę do lekarza rodzinnego i poproszę o inny lek.
  6. Poczytam oczywiście to, co napisałaś w temacie. Na razie lecę stronami, by niczego nie przegapić, notuję sobie leki, o które zapytam lekarza. Przykre rzeczy tam są... Z tą higieną snu uważam, że jest jak z lekami. Że na jednych działa, na innych nie. Mnie na przykład usypia zawsze telewizor, kiedy w higienie snu podają, by go unikać, bo rozbudza. To samo pobudzająco działa na mnie joga czy ćwiczenia relaksacyjne - podnosi mi się ciśnienie, wzrasta niepokój, nawet agresja, i strasznie mam ochotę się wiercić i gdzieś iść. Albo stresująco działa na mnie niewiedza, która w nocy jest godzina (w higienie snu jest zakaz patrzenia na zegarki nocą). Spokój następuje, gdy spojrzę na zegarek, bo mam od razu wszystko poukładane i umiejscowione. Wiem, ile jeszcze do świtu i na co mogę sobie pozwolić, np. jak brać lek, po ilu zadziała i o której prawdopodobnie wstanę.
  7. Dziękuję. Też się zorientowałam. Otworzyłam posta, by edytować i wyszłam dosłownie na moment Dziękuję Ci za wpis Zamierzam dokładnie przeczytać cały temat. Na pewno znajdę dla siebie wiele nowości. Pokażę najlepiej, co mówi matematyka. Prowadzę dziennik snu i na potrzeby innej grupy robiłam obliczenia przy spaniu przy kwetiapinie i olejku konopnym. Najlepiej jak załączę ten plik do posta (zwykły plik z Excela). Godzina pójścia spać w tabelkach oznacza, kiedy kładę się ostatecznie do łóżka. Jeśli w tabelce [godziny spania] są wcześniejsze godziny, oznacza to drzemkę albo przyśnięcie przy TV. Mnie dobrze spać, całkiem normalnie, udało się niemalże cały sierpień. Sądzę, że spowodowało to zakończenie brania olejka konopnego (po podczas jego brania spałam źle). I teraz na początku września się popsuło. Co do higieny snu u mnie ona nie działa. Podam przykłady: - jak robię drzemki w ciągu dnia (zdarzają się jednak rzadko, tylko wtedy, jak śpię wczesniejszej nocy maksymalnie koło 4H), mam na jakieś 2H wspaniały zastrzyk energii i psychicznie dobrego samopoczucia. Wieczorem też chodzę spać bezstresowo, bo mam w głowie świadomość, że nie utraciłam całkowicie zdolności samodzielnego snu. Zawsze po nocach z drzemkami spię lepiej. - telewizor po 22:00 to na mnie najlepszy usypiacz; leżę sobie na materacu na podłodze, oglądam ulubione filmy i zawsze wtedy zasypiam na jakieś 30 minut, po obudzeniu od razu idę do łóżka. - wstawanie 30 min. po tym, jak leżę w łóżku i nie mogę spać, i chodzenie po domu/robienie drobnych czynności, jak oglądanie nieba na balkonie czy czytanie nudnych książek, rozbudza mnie na dobre i powoduje stres. Bo mam świadomość, że są to czynności przeznaczone na dzień. Już to wielokrotnie próbowałam. Najbardziej komfortowo się czuję, gdy leżę w łóżku i coś fajnego sobie wizualizuję, np. siedzenie wieczorem nad jeziorem przy kumkaniu żab i cykaniu świerszczy - śpię przy otwartym oknie, bo lubię, jak i jest przez to chłodniej - nie ma to żadnego wpływu na sen z innych czynności: - jem 4h przed pójściem spać; to samo z piciem ziół nasennych (chmiel, lewenda, melisa, itp.) - tak piję, by w nocy w ogóle nie chodzić do wc - z telefonu komórkowego korzystam może 10 minut dziennie - służy mi wyłącznie do rozmów i czasem zrobienia zdjęcia, nie mam tam nawet internetu, bo mi niepotrzebny - obecnie komputer wyłączam z 3H przed snem - po położeniu się do łóżka czytam przyjemną książkę, robię się senna, ziewam, gaszę światło i TADAM! senność mija i zaczyna się start leżenia - wszelkie używki mnie nie dotyczą, alkoholu w życiu wypiłam może litr włącznie, papierosa nawet nie miałam w ustach - uprawiam codziennie sport minimum 1H, nawet jak czuję się źle, wtedy coś lekkiego, jak ćwiczenia rozciągające czy rower; intensywny sport uprawiam najpóźniej 4H przed spaniem - chodzę wieczorem na 30 minutowe spacery Mogę jeszcze wymienić wiele takich rzeczy, bo higienę snu naprawdę mam obcykaną, ale mijają miesiące i efektów brak. Mogłabym radykalnie odstawić lekarstwo, ale potwornie boję się całkowicie nieprzespanej nocy z powodów zdrowotnych, a jeszcze bardziej psychicznych. A świadomość, że kolejne noce mogę mieć nawet bez minuty snu napawa mnie przerażeniem. Wolałabym już atak ruskich na mój dom niż to. spanie.xlsx
  8. Cześć. To teraz ja Będzie długo. W skrócie: mam straszną męczarnię z powodu braku snu, nie mogę pracować. Boję się. Nie mam życia poza lękiem i fatalnym samopoczuciem. Trafiłam na to forum przez Google, bo borykam się od prawie roku z ciężką odmianą bezsenności. Czytałam Wasze historie, często jakbym czytała o sobie. I przerażające jest to, ile osób zmaga się z bezsennością. Mój przypadek jest jednak inny i to mnie przeraża. A przeraża, bo nie da się u mnie określić przyczyny, a walka o zdrowie, być może życie, trwa. Jak czytałam historie z forum, to zwykle bezsenność zaczynała się od jakiegoś traumatycznego wydarzenia, więc przyczyna istniała. U mnie nie ma kompletnie NIC! Nigdy nie miałam problemów ze snem, moje najgorsze noce to było przespanych 6H, ale średnio sypiałam koło 8H. Jestem sportowcem (biegi i rower). Dzień u mnie wyglądał tak, że rano uprawiałam sport, chodziłam pracować na drugą zmianę, wracałam koło 22:00 do domu i do 1:00-2:00 oglądałam filmy na komputerze, po czym gasiłam komputer i od razu zasypiałam. Spałam nieprzerwanym snem tak do koło 9:00. I nagle bez powodu zaczęłam się budzić każdej nocy o 4:00, co dawało mi 2-3H snu. Zignorowałam to, bo myślałam, że to chwilowe, ale trwało to miesiąc. Jak w zegarku zawsze budziłam się o 4:00. Zaczęłam więc szperać w sieci, o co chodzi, i wyszło, że mam chore jakieś narządy, ale miałam je zdrowe. Zrezygnowałam więc z filmów i zaczęłam chodzić spać po zjedzeniu kolacji koło 23:00, i nadal budziłam się o 4:00. Potem nie mogłam już zasnąć. Potem te godziny wstawania zaczęły się zmieniać: była 5, 3, a nawet 2 czy 1. W grudniu doszło to tego, że zasypiałam na 30-60 minut i się budziłam. Potem zasypiałam znowu kilka godzin potem. W styczniu poszłam do lekarza rodzinnego i okazało się, że bezsennością zajmuje się psychiatra. Poszłam więc do niego i dał mi chyba Trittico. Nie działało. Potem dostawałam kolejne leki, które reż nie działały, jak Hydroxyzinum czy Olanzapine Bluefish. W końcu pomógł mi Kwetaplex, a raczej "pomógł", bo zasypiałam po nim do godziny czasu i mogłam spać nawet 7-10H, ale przez cały dzień czułam się bardzo źle. Do tego mam wrzody żołądka i zaczęły mnie boleć przez te leki. Musiałam zrezygnować pracy. Potem nie wiem czy to przez kwetiapinę, czy przez organizm sam z siebie, ale moja bezsenność tak się zmieniła, że nie mogłam w ogóle zasnąć. Ustaliłam sobie stałą godzinę spania i jak nie brałam leku (bo zależy mi strasznie, by spać normalnie jak człowiek, a nie na jakichś trujących prochach), to kładłam się o 22:00 i leżałam tak do rana, nawet bez minuty snu. Stało się tak w lutym 2023. I trwa do tej pory (z przerwą na lepszy sierpień), ale teraz jest najgorzej, bo podczas gdy wcześniej zdarzały się noce, że potrafiłam bez lekarstwa przespać nawet 6-7H, to teraz dzień w dzień muszę brać lek, bo inaczej nie zasnę w nocy nawet na minutę. Dobrze się odżywiam, nie mam żadnych nałogów, zero problemów psychicznych (poza szajbą, która się zaczęła z powodu braku snu, jak lęk przed zbliżaniem się nocy), uprawiam sport, piję zioła nasenne, ale to kompletnie nie działa. Jak leżę nie mam absolutnie żadnych myśli, bicia serca nie czuć, oddech mega wolny - ale tak leżę jak żywa kłoda całą noc Nie rozumiem, co się dzieje, dlaczego tak jest. Był dzień, że spędzałam go cały na rowerze, przejechałam ok. 100 km i to nie ma absolutnie wpływu na sen, bo wcale nie przychodził. Na treningach robiłam półmaratony, potem szłam na tańce na południe do klubu, gdzie ruszałam się z 3H i nic. Zerowy wpływ na sen. Boję się tego strasznie, bo jest to nielogiczne. Oczywiście robiłam badania, w tym tomografię, EEG i MR głowy, na wszystkie hormony i wszystko jest w normie. Jedyna nieprawidłowość, to że miałam neuroboreliozę od kleszcza, ale była ona przewleczona antybiotykiem w szpitalu. Jak i ordynator mi powiedział, że to nie ma związku ze spaniem. Chodziłam też na terapie psychiatryczne grupowe, ale okazały się one nietrafione, bo były skierowane dla ludzi z depresją czy schizofrenią, a nie które mają bezsenność samą z siebie. No i jestem bezradna i przerażona Nie wiem, co mi jest i dlaczego tak się dzieje. Dlaczego samodzielne nie jestem w stanie spać. Obecnie sypiam po prochach 3-5H na dobę. A naturalnie do dobrego funkcjonowania potrzebuję minimum 6.5H. Obawiam się, że kwetiapina przestaje działać. W ogóle to nie wolno mi brać takich leków z powodu wrzodów, a ból ich jest straszny przez te tabletki. Każdy dzień dla mnie to męczarnia. Miałam w sierpniu lepszy okres, bo wcześniej stosowałam olejek konopny, w sensie jak go brałam, to nie działał, ale sen mi się poprawił, jak się skończył i sierpień byłam praktycznie bez leków. Dosłownie kładłam głowę na poduszkę i spałam po 5 minutach. Każda moja noc to były wybudzenia, czasem na 2H, ale łącznie spałam na dobę zadowalającą ilość godzin. Ale we wrześniu ostro się wszystko zrąbało i tak źle jak teraz nie było jeszcze nigdy. Zaczęło się od tego, że zasypianie trwało 1H. Kolejnej nocy zasypianie trwało 3H. A juz trzeciej nocy wóciła bezsenność, że gdybym nie wzięła leku, nie przespałabym minuty przez całą noc. Czyli obecnie samodzielnie nie jestem W OGÓLE w stanie zasnąć. Choć próbuję bez prochów. Ale każda moja noc wygląda tak: kładę się po 22:00, leżę do 3-4:00 i psychika mi już wysiada, biorę kwetiapinę, zasypiam koło 5:00 i budzę się po 8:00. W dzień czuję się fatalnie. Nie pracuję, bo nie mogę. Wywalono mnie z 3 prac, bo nie ogarniałam, co się dzieje, jak i zadłużyłam firmę przy transakcji, bo źle funkcjonuję. Nie pobieram też zasiłku. Staram się dorabiać prywatnie jako sprzątaczka, coś też tam dorabiać w necie przy e-bookach, ale starcza mi to tylko na jedzenie. Mieszkanie mam trochę zadłużone. Mieszkam sama. Każdy dzień to bardzo złe samopoczucie, zachwiania równowagi, ból w klatce piersiowej, smutek, lęk, przymulenie i straszny ból głowy z powodu złej jakości snu i zbyt krótkiego. Leki działają na mnie gorzej niż kiedyś. Boję się, że niebawem przestaną działać i umrę z powodu braku snu. Już nie wiem, co robić Nie widzę rozwiązania. Zwłaszcza że psychiatra, neurologia, lekarz rodzinny, jak i wydział chorób tropikalnych i odzwierzęcych i są bezradni. Zarabiam ok. 1000 zł miesięcznie, więc nie stać mnie na leczenie prywatne. Na rodzinę nie ma co liczyć, bo kompletnie nie ogarniają tematu, nie rozumieją, czym jest bezsenność i mówią bzdury, od których chce mi się tylko płakać. A cała higienę snu mogę sobie wywalić do śmieci, bo nic z tego nie działa.
×