Hej. Przejdę od razu do rzeczy - od jakiegoś czasu po imprezach pojawiają się w mojej głowie lęki, że nie pamiętam, że zrobiłam coś złego. Konkretnie mam tu na myśli zdradę. Ostatnio wyglądało to tak - budzę się rano i mam pierwsza myśl „ale super! Wszystko jest ok, to była fajna impreza i wreszcie nie będę mieć schiz”, po czym nagle przypomina mi się, że gadałam z chłopakiem, którego znam z widzenia (i z tego co kojarzę mówiłam mu skąd go kojarzę, zreszta przy jego dziewczynie i innych osobach, bo staliśmy w kręgu paru osób). Pamiętam że pomyślałam wtedy, że jest miły i myślałam, że jest bucowaty wcześniej. Nie mogę sobie dokładnie przypomnieć czy do kogoś tez nie zagadywalam innego, a strasznie się boję, że tak. Pamietam to co się działo w trakcie imprezy, ale wydaje mi się, ze są rzeczy których mogę nie pamiętać (jak powyższa rozmowę przez mgłę). Pamietam natomiast powrót i jak w domu gadałam z chłopakiem o naszej wspólnej koleżance, która tam była i wszystko było ok. Dodam, że mój chłopak tez tam był, ale nie cały czas ze mną, czasem wyszedł sobie zapalić z naszym wspólnym kolegą. Ja trzymałam się natomiast z jego dziewczyną, bo ona tam mało kogo znała, a my znamy się dość dobrze. Wracaliśmy zresztą do domu z tą parą. Generalnie, jeśli chodzi o moja obecną schize to nie dotyczy ona stricte zdrady w kontekście kontaktu fizycznego, a bardziej flirtu, że może mówiłam jakiemuś chłopakowi dwuznaczne rzeczy. Z tą dziewczyną z która wracaliśmy niedługo się widzę i mam nadzieje, że czegoś się dowiem. Ona wie o moich lękach, jako jedna z nielicznych osób. Nie chce jej pytać poprzez wiadomość, jakoś tak mi głupio pisać w związku z tym „czy z kimś flirtowałam lub zrobiłam cos przeciwko mojemu chłopakowi”, mimo że wie i rozumie jak ten lęk u mnie funkcjonuje. Dzisiaj w pracy z powodu tego stresu myślałam, że się uduszę, mialam taki ucisk w klatce piersiowej, że myślałam, że zaraz będę prosiła o zadzwonienie po pogotowie. Potrafię wyobrażać sobie sytuacje ze zrywamy przeze mnie z chłopakiem (a bardziej on ze mną zrywa). Jak chodzę ulicami, którymi chodzimy razem czy jestem w mieszkaniu, które wynajmujemy to mam tak, że zaczynam myśleć „ostatni razu tu jestem” lub „prawie wszystko mi się z nim kojarzy, jak ja będę bez niego funkcjonować?”. Wiem, że sama się biczuje, ale te myśli przychodzą nagle i nie umiem się ich pozbyć, mimo ze staram się robić inne rzeczy.
To nie jest pierwsza taka sytuacja. I zdaje sobie z tego sprawę. Jednak za każdym razem kiedy się powtórzy, myśle sobie „co jeśli tym razem to nie są moje tylko urojenia, myśli które powstały na skutek prawdziwego zdarzenia?”. Potrafię pamietac imprezę od A do Z, ale jak nie otrzymam potwierdzenia od kogoś, że było tak jak pamiętam (z reguły wyciągam takie informacje w delikatny sposób, nie sugerując swojej wersji zdarzeń) to nie jestem w stanie pozbyć się lęków.
Myśle, ze istotną kwestia jest to, że jakiś czas temu odstawiłam antydepresanty. Wcześniej miewałam lęki, ale mam wrażenie, że nie były tak nasilone, byłam bardziej stabilna. Ostatnio byłam u psychologa do którego kiedyś chodziłam. Niby otrzymałam wskazówki co robić, ale jak lęk się pojawia ciężko jest go zniwelować.
Bardzo kocham chłopaka i wiem, że to ten jedyny, dlatego panicznie boje się go stracić. Chłopak częściowo wie o moich schizach. Oczywiście nie za każdym razem mu o nich opowiadam. Mam ochotę przyznać mu się, że z kimś flirtowałam, żeby się „oczyścić”. Jednak z drugiej strony nie mam na to dowód ani pewności i jakaś część mnie uznaje to za śmieszne.
Wybaczcie za chaos wypowiedzi.