Hej.jestem Marcela, Mam 24 lata. Od kilku lat zmagam się z nerwicą lękową, rok temu zdiagnozowano borderline. Leczyłam się setaloftem, aciprexem, ketrelem, Trittico i ostatnio velaxinem. Jedne leki były za słabe, drugie za mocne.. przy ostatnim od początku wykańczają mnie skutki uboczne.
Psychoterapia będę szczera pomagała mi doraźnie tak jak hydroksyzyna. Gdy rozmawiałam z terapeutką było ok, na następny dzień jakby w ogóle nie było tej rozmowy i na nowo wszystko. I tak w kółko..
Mam już dosyć. Mam wrażenie, że nie istnieje, że wszystko dzieje się bez mojego udziału, że nic nie ma sensu. Nic nie pomaga.
Nie chce juz rozmawiać o tym z najbliższymi bo boje się, że w końcu mnie odrzucą totalnie bo nie wnoszę do ich życia nic prócz dołów.
caly czas się czegoś boje, wewnętrznie jestem jedną wielką pustką. Jeszcze jakiś czas temu potrafiłam odwrócić uwagę choć na chwile, teraz budzę się juz z derealizacją i strachem..
Ataki paniki juz nie wspomnę bo niektóre były traumatyczne i dochodziłam do siebie po jednym do kilku dni.
chce po prostu zrozumienia, żeby ktoś powiedział „ hej tez tak mam/miałem, będzie dobrze, nie zostanie tak na zawsze..”