Witajcie.
Nie radzę już sobie i mam myśli samobójcze. Potrzebuję się wygadać.. bo nie wiem co robić z własnym życiem
Na nerwicę chorowałam od 22 roku życia. Leczyłam się psychiatrycznie, chodziłam na terapie grupową i indywidualną. Dopóki brałam leki i się leczyłam terapią, wszystko jakoś szło. Pewnego dnia, mój lekarz stwierdził, że jest już dobrze. Że mogę przestać brać leki. Brałam wtedy miravil, o ile dobrze pamiętam. Było ok.. zanim wyjechałam zagranicę z obecnym narzeczonym. Zaczęłam pracę. Bywało różnie.. ale mogłam wytrzymać. Wracały pomału natrętne myśli i przejmowaniem się każdym błędem, zwróceniem uwagi itp. Płakałam również w pracy, ale to były rzadkie epizody. Teraz jestem na bardziej wymagającym stanowisku. Nie tylko to praca fizyczna ale i też umysłowa. Pisanie maili, zakładanie różnych spraw. Może wszystko byłoby ok, gdyby nie współpracownicy. Są bardziej dla mnie wymagający, tak jakby... dostrzeli, że wszystkim się przejmuje. Zaczęło być z tym jeszcze gorzej, od kiedy dostałam umowę na stałe. Kontrolują mnie. Sprawdzają. Robią wszystko aby dostrzec moje potknięcie aby mi to wytknąć. Maja rację. Od kiedy zaczęli to robić, jest coraz gorzej.
W pracy stawiają na jakość i szybkość. Ja się śpieszę, zapominam. Nie jestem już 'obecna' w swoich obowiązkach. Ciągle się przejmuję jutrem, że przyjdę i zostanę ochrzan. Nie tylko ja jestem w zespole, są inni.. i nawet jak oni zrobią błąd, to i tak leci wszystko na mnie zawsze wiadomości są skierowane do mnie.. Musze poprawiać i siebie i innych. Ostatnio dostałam kompromitującego maila od pracownika (który jak się czuję, uwziął się na mnie), na temat mojego błędu i wysłał do wszystkich, łącznie do głównego szefa. Kierowniczka była na to wkurzona, bo ta osoba powinna najpierw przyjść z tym do mnie, w końcu jesteśmy 'teamem'. Ja nieumyślnie robiłam błąd, gdyby ta osoba do mnie przyszła, naprawiłabym to.. a tu po prostu poleciał oficjalny mail. Popłakałam się. Po raz drugi poszłam wyżej, że chcę wrócić do poprzednich obowiązków. Że nie chcę tam pracować.. nie z nimi. Oni mnie tam przecież nie chcą. Kierownictwo się nie zgodziło na zmianę stanowiska. Tylko kierowniczka przeprowadziła z tymi osobami długą rozmowę. Tego dnia tak bardzo się tym przejęłam, że trzykrotnie musiałam wysłać tego samego maila... bo popełniłam w nim gafy jeden za drugim. Do tego wyszły inne poważne prywatne problemy... poważna choroba kogoś bliskiego.
Teraz przejmuję się podwójnie. Boje się iść w poniedziałek do pracy. Będą się ze mnie śmiać, jednocześnie traktować mnie gorzej, bo na nich 'nakablowałam'. Ja po prostu nie mam siły.. co drugi dzień płakać w pracy.
Postanowiłam jutro odbyć wizytę online i ponowić leczenie. Co o tym myślicie?