Szczęść Boże!
Witam Wszystkich!
Ja tak szybko w skrócie, o nerwicy natręctw mógłbym długo..
Sam posiadam od 2 lat. Myślałem, że ustępuje - jednak szukam pomocy.
Muszę ogarnać jakąś osobę (psychoterapia) i bawię się w niekonwencjonalną medycynę (adaptogeny, nootropiki itd.)
Czasami nie wiem czy to, co się dzieje to real..
Objawy - przeróżne... od skrupułów, lęki, że się nie skłonię, nie pochwalę odpowiednio Boga, Jezusa, Maryi, jakieś psychozy, paranoje, jakieś czucie stronami (czujesz coś z prawej np. a za chwilę - jak w to wchodzisz, czujesz, że jednak powinieneś zrobić inaczej..), a teraz rozmowy z samym sobą..
wiele razy już myśli samobójcze, perfekcjonizm
i tak ogólnie to mega ciekawe jazdy
szczerze, ostatnio czuje jakiś błogi spokój - mega starałem się rozwijać duchowo, czuję się wolny, ale oprócz ducha jest umysł, a on wolny jeszcze nie jest
nie chce mi się rozpisywać - chyba, że ktoś będzie chciał poznać historię
więc tak na szybko moje rady, które przyszły mi do głowy
-mówili mi - idź na psychoterapię, byłem, zrezygnowałem - sam nie wiem, czy dobrze, może by się to skończyło szybciej, aczkolwiek staram się wyciągnąć wnioski z tej "podróży", gdyby nie mama - to nie wiem co..
więc jeżeli czujesz, że potrzebujesz pomocy, czujesz się z czymś dziwnie - idź po pomoc!
bo to choroba; ja - tak myślę, myliłem głos Boży ze swoim, a jak doszło do skrajności i np. miałem chwile, gdzie byłem bardzo zdenerwowany, potrafiłem się nie pomodlić - zły wkraczał w akcje, zatwierdzam to
Zatem tak zsumowując chaotyczną wypowiedź, tak jak dziś usłyszałem na spowiedzi:
-są 3 głosy
a) Bóg
b) Twój
c) zły
-mamy po to rozum, by z niego korzystać i choroba, to choroba - nie ma co się łudzić, jest wiele osób chorych..
znajdź na pewno kogoś bliskiego i dziel się wszystkim, co cię nurtuje - choć byłyby to największe absurdy..
(ja w pewnym momencie też np. czułem/słyszałem wewnątrz, by się z kimś, czymś nie dzielić) - może to być zły,
ale z drugiej strony to głowa, prawie zawsze i nie można wszystkiego też zrzucać na złego - jak to ja myślałem z początku,
tak samo (choć dla osoby wierzącej i nawet dla mnie, gdy to piszę to trudne, ale im więcej bd się modlić, tym nie bd lepiej),
módl się od serca z MIŁOŚCI - Pan jest z Tobą ZAWSZE, choćbyś nie wiadomo co czuł, ale On za Ciebie życia nie przeżyje, musisz zrobić jak najszybciej co w Twojej mocy, by pobyć się tego zamętu/choroby, bo to się gówinko potrafi przerzucać na różne inne dziedziny i zająć całe życie
Z autopsji zatem radzę
-oddaj Bogu, co możesz - i serio rób swoje, masz rozum
-znajdź osobę (psychoterapeuta np.) i mów jej WSZYSTKO [z początku może być potrzebna farmakoterapia, choć ja bym nie chciał - wiem jak się czułem po odstawieniu] WARTO czytać/oglądać BYĆ ŚWIADOM MÓZGU (prawdopodobnie za mało serotoniny itd. - w necie jest trochę na temat diet przy OCD i suplementacji - może to pomóc - ale nie pokładaj w tym 100% nadziei
-to tylko myśli - olej je (niech przepływają)
-kieruj się MIŁOŚCIĄ, nie schematami
-jeżeli czujesz, że coś jest głupie i tego nie chcesz, a wywołuje to lęk - olej to,
~wchodząc w natręctwo - może ono na chwile zniknąć, ale prawdopodobnie pojawi się ich
WIĘCEJ i więcej - to błędne koło..
Wszystkiego dobrego - pamiętam w modlitwie
za mnie "zdrowaśkę" też proszę
i pamiętajcie, gdy się wydaje, że coś jest bez wyjścia - nie jest
Bóg ZAWSZE!!! wybaczy!
Z Bogiem