cześć, to znowu ja. Byłam wczoraj u psychiatry, dojechałam z Siedlec do Lublina i czuję się niewysłuchana, pewnie mam za duże oczekiwania wobec mojej lekarki, ale chciałabym żeby coś poszło do przodu. Prawdę mówiąc nie czuję żeby leki jakoś pomagały.
Przez cały dzień siedzę w domu, nikogo nie interesuję, przestałam wierzyć że jestem ważna... że moje problemy mają znaczenie, jakoś poddałam się wewnętrznie, tutaj w domu jest tylko "idź do sklepu kup mi..." jeszcze zanim zjem śniadanie... jakbym straciła swój głos, poddała się, przestała próbować być usłyszaną, bo inni są ważniejsi. Boję się że nie utrzymam pracy, chciałabym się wyprowadzić, ale ja nie daję rady poza domem. Nikt do mnie niei wysłał życzeń na święta, nie mam przyjaciół. I tak tata jest na odwyku więc przynajmniej bez niego jest lepiej.