Ja nienawidzę swojego ojca z całego serca. Nie mam nawet o to pretensji, że gdy byłam mała ważniejsza dla niego była praca, bo taki jakby mnie wychował to byłoby okropnie. Wczoraj miałam kłótnie z rodzicami. A u mnie kłótnia wygląda tak, że matka histeryzuje ( ostro), udaje, że ryczy, manipuluje płaczem. Ojciec się drze i nie można mieć żadnego słowa przeciwko, bo inaczej jest obrażony. A jak ojciec jest obrażony to jest totalnym burakiem. Nie obchodzi mnie, że ktoś napisze sobie, żebym szanowała rodziców. Jestem sama , nikt mnie nie wspiera, nie mam znajomych, dobrej pracy, mam tylko pracę w ICH sklepie, do której nie chcę przyjeżdżać , ponieważ mnie wyniszczyła. Mieszkam w małym miasteczku, co powoduje, że nie ma tutaj innej pracy. Jak chcę się wyprowadzić to matka " ze mną rozmawia" , przy czym - udaje lekarza, formuuje mi diagnozy ( mam depresję ), oraz mówi , że mój stan się nie polepszył. Wypomina mi, że nie skończyłam studiów, co doprowadza mnie do szału. Moi rodzice robią mi na złość i to ostro, a ja muszę z nimi mieszkać, pracować, udawać grzeczną. Nie mogę się wyprowadzić i to za żadne skarby- mówią , że sobie nie poradzę, że skończy się to tak , jak ostatnio ( czyli ,że narobię długów i przyjadę ) , gdy jestem gdziekolwiek indziej matka udaje troskliwą, udaje, że wszystko będzie dobrze, bym wróciła. Jednak po 2 tygodniach jak wracam widzę jaki popełniłam błąd , do jakiego syfu przyjechałam . Za miesiąc miałam wyjechać, matka oczywiście chce, bym została, przekonuje, mnie swoim słodkim głosem, którym wcześniej chciała wezwać policję by mnie z domu wyrzucić. Ja już nie wiem co robić. Wypominają mi nawet to, że mnie urodzili. Odcinają mi internet ze złości, chociaż wiedzą, że się ostro przygotowuję do lepszej pracy gdzie ich nie będzie. Ale czuję taki mały problem, bo nawet jak się przygotuje to pewnie będzie to samo, czyli - standard- matka chce bym została w domu , ojciec chce, bym wyjechała. Ojciec mówi, że mieszkanie w którym mieszkam jest jego i żebym stad .... że tak powiem- wyjechała.
A... dodam do tego, bo zapomniałam przez to wszystko- że jak byłam nastolatką za posiadanie własnego zdania i obronę matki przed ojcem- ten mnie bił.
Mam już dosyć mieszkania tutaj, ale czuję taką niemoc, że nic nie mogę zrobić, że mam kredyty i że matka może mieć rację, że sobie nie poradzę. Nie wiem jak się od nich odciąć. Nie wiem jak zaoszczędzić na wyjazd. Po prostu to wszystko mnie już przerasta.
Dosłownie. Nie wiem co zrobić. Po każdej " kłótni" mam mętlik w głowie. Nie wiem jak to za bardzo nazwać .