Hej
i ja wlacze sie chetnie do dyskusji. Zmagam sie z tym problemem od jakis 15 lat. Kiedy pierwszy raz szukalam w internecie informacji na temat mojego leku, nic nie moglam znalezc, teraz jestem w szoku, ze istnieja takie osoby jak ja.
Lęk ten spowodowal, ze wpadlam w depresje, 5 lat bralam leki, uczeszczalam do psychoterapeuty. Z przykroscia stwierdzam, ze z tym lękiem trzeba nauczyc sie zyc, czego ja do tej pory za bardzo nie umiem, bo wciaz unikam sytuacji tzw. Ruchliwych czyli lot samolotem, jazda pociagiem, o kolejkach juz nie wspomne(to od niej wszystko sie zaczelo). Jazda autem jest ok dopoki mam nad tym kontrole - osoby bliskie wiedza ze jak powiem zeby zwolnily to musza to zrobic, bo inaczej bede miala atak. U mnie wyglada to tak, ze zaczyna sie od glowy, dziwnego ucisku, laskotanie calego ciala i ogolnie uczucie rozpierania nie do wytrzymania, ktore konczy sie tym, ze zwijam glowe w dol(robi sie to samoistnie). Atak ten trwa kilka sekund, ale jest tak intensywny i tak sie go boje, ze wole unikac sytuacji, ktore moga go wywolac.
Wyzej pytal ktos o lot samolotem. Kiedys latalam i bylo ok, nie bylo turbulencji, a ja sama bylam na hydroksyzynie, ktora w koncu przestala dzialac. Na ta chwile nie wyobrazam sobie wsiasc do samolotu- mimo ze mam swietny lek dorazny, ktory by mi pomogl zniesc ta podroz.
Polecam szczerze terapie, poniewaz moje wmawianie sobie, ze ‚sama sobie z tym poradze’ nic nie dalo, a wrecz mialo odwrotny skutek i moje lęki zaczely ewoulowac. Z lęku przed karuzela, przez lek do samochodu, pociagu, autobusu, windy az po lęk przed brakiem wyjscia np. z galerii..
Zaczelo sie od nieprzyjemnego uczucia przy spadaniu i ataku, a skonczylo sie na tym, ze potrafie miec ten atak w pociagu, bo dla mnie delikatne ruchu nawet na boki sa juz nie do zniesienia.
Zycze wszystkim wytrwalosci, pogodzenia sie z lękiem i nauczenia z nim zyc(ja co prawda nie latam, ale jezdze autem i dla mnie to duzy sukces)