Skocz do zawartości
Nerwica.com

anga51

Użytkownik
  • Postów

    10
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Ostatnie wizyty

548 wyświetleń profilu

Osiągnięcia anga51

  1. anga51

    Wyraz z wyrazu

    Warstwy, rota, zona, nosy, trawy, wazy, wrony, wrota, towar, sort, nowy, wozy, tona, oni, sto, stary Alchemistyka
  2. ...A więc jak ją przekonać, że skoro ostatni psycholog nie pomógł, to jest sens szukać innego? Mi już nawet nie chodzi o terapię indywidualną, tylko grupową, której zalecenie dostałam 1,5 roku temu i wciąż nawet obok niej nie stałam (chociaż raz faktycznie byłam na oddziale dziennym, ale nie zakwalifikowałam się do leczenia przez wiek). Analogicznie z psychiatrą i lekami, że skoro ostatnie nie pomogły, może przez zbyt niską dawkę, to warto próbować innych?? Jak mamę przekonać, że ich potrzebuje? Dziękuję Ci bardzo, choć "odseparować" się będę mogła dopiero po maju, jak zdam maturę, i spróbuję się jakoś uniezależnić (przynajmniej w moich snach).
  3. anga51

    Wyraz z wyrazu

    Kura, kur, krowa, kat, atu, arak, ukrop, urok, ropa, rok, rota, rak, opat, okup, trawa, tarka, por, pora, park, prawo, para, tao, tor, tura, wok, kot, kawa, krawat, autor Konstantynopol
  4. anga51

    Rozdwojenie jaźni

    Też brałam escilatopram, przy nim niestety typowe jest nasilenie się objawów na początku leczenia, może przez to tak się czujesz? Zależy jak długo już to bierzesz? Mi również bardzo pogorszył wszystko na początku, czułam się jeszcze gorzej niż bez leków, ale ten stan powinien unormować się po dłuższym czasie (wiadomo zależy od osoby, u mnie trwało to około 2 miesięcy), zawsze warto czekać na efekty leczenia, mi osobiście pomógł.
  5. anga51

    Rozdwojenie jaźni

    Czy masz kontakt z tamtą psychiatrą? Czy przepisała Ci wtedy jakieś leki? Z tego co piszesz wynika że powinnaś być pod opieką psychiatry, bo twój stan jest niepokojący, nie jestem lekarzem ale mam sama miałam bardzo podobne stany, wiem jak to męczy, też myślałam kiedyś że mam schizofrenię, nawet książki o niej czytałam przypisując sobie objawy, ale tak jak napisała @acherontia styx osoba nią dotknięta nigdy sama nie pójdzie do lekarza i nie stwierdzi że jest chora.
  6. Kiedy uważacie że ktoś powinien a) pójść na terapię b) leczyć się psychiatrycznie? Miałam w życiu próby s, różne epizody, mam zdiagnozowane PTSD, zaburzenia lękowe, depresja, skłonność do histerii, paranoje (potrafiłam w wieku 17 lat bać się że cień na ścianie jest żywy (wampir), że nie chciałam odejść od lampy w nocy, dalej się bardzo boję ciemności i chyba zawsze będę, teraz widzę już czemu psychiatra przepisywał mi leki anty-psychotyczne których oczywiście nie chciałam brać). Kiedyś już pisałam na forach, ludzie radzili mi żebym zgłosiła się do szpitala dla swojego dobra. Do szpitala niestety nie trafiłam, ale leczyłam się rok i przez chwilę chodziłam nawet na terapię, ale nieskutecznie. Na nowy rok odstawiłam leki, teraz nie mam już nawet kontaktu z psychologiem, a moja fobia społeczna i lęki są tak nasilone, że każde wyjście z domu to ogromny stres, boję się ludzi, nienawidzę ich, izoluję się od wszystkich, a mój jedyny kontakt jest z mamą, boję się nawet że jak patrzę na coś w sklepie, to ktoś to widzi i mnie ocenia, np. na wędliny mam jakieś obsesje o kontekście seksualnym że ktoś tak o mnie myśli. Tyle lat straciłam już przez zerowy poziom umiejętności społecznych i ciągły lęk, bo w podstawówce mnie prześladowano i nikt mnie w życiu nie lubił. Moja mama uważa, że nie potrzebuję ani terapii ani leków, chociaż psychiatra zalecał terapię grupową, mówi że z lekami czy bez dla niej nie ma żadnej różnicy, a więc nic nie potrzebuję, a ja chyba z czasem jej uwierzyłam, bo nie wiem czy powinnam mieć inne zdanie skoro ona ma rację? Chciałabym czasem żeby umiała być inna, żebym umiała żyć bez ciągłych lęków, potrzeby kontroli (trauma), czasem marzę o imprezach, na których nigdy nie byłam... Od mamy jestem zupełnie zależna finansowo, więc się słucham, próbuję nie być dla niej złą córką a i tak nie wychodzi. Mam 19 lat.
  7. Jakiś czas temu zdiagnozowano mi PTSD. Psychiatra stwierdził to prawdopodobnie dlatego że byłam prześladowana w szkole, a że byłam z mamą nie mogłam wyjaśnić mu że tak naprawdę moja trauma wiąże się z nią (sytuacja alkoholowa). Od miesiąca biorę Eliceę. Przedtem od pół roku miałam napady paniki, silne bóle żołądka itp. Ale od kilku dni objawy mają takie nasilenie, że nie mijają ani na minutę. Nie mogę się od nich uwolnić, ciągle coś trzyma mnie w żebrach, w sercu albo brzuchu, nie mogę się na niczym skupić. Wszystko co wcześniej dawało radę, jedzenie, muzyka itp nie działa. Pomocy.
  8. Przepraszam z góry za przydługi list, ale problem z matką mnie wykańcza. Dla mojej mamy robię wszystko. Wszystko co robię i co myślę by zrobić toczy się w okół niej, zajmuję się jej domem, sprzątam, gotuję, jednocześnie wciąż się ucząc (i tak uważają że powinnam jeszcze pracować z nimi w firmie). W ogóle nie musi chodzić do sklepu bo wszystko robię za nią, a nie mam z tego nic. Nic sobie nie kupuje, wyglądam jak heroinistka ze zniszczonymi włosami, buty te same od 3 sezonów, o nic nie proszę, żeby nie było że wydaje jej pieniądze. Zawsze gdy były jakieś dymy np. w szkole, albo jak mnie prześladowali, to zbywała mnie tekstem w stylu "to nieprawda więc po co się przejmować?". Teraz mam inne problemy, psychiczne, zdrowotne, i dalej ze wszystkim jestem sama a kiedy próbowałam to zmienić, wspomnieć jej o czymś to odbijałam się od muru. Np. kiedyś wspomniałam jej, że psychiatra (!) radził mi bym zgłosiła się do psychiatrycznego - zero reakcji, jak dalej starałam się jej wytłumaczyć o co chodzi, to stwierdziła tylko "że za dużo czytam, i to moja podświadomość więc wymyślam". Wczoraj napomknęłam jej o badaniach krwi, że robiłam i mam wyniki, też zero zainteresowania, żeby chociaż zapytała o coś ale nie, a potem na pokaz oskarża że "ja jej nic nie mówię". Najgorsze jest, gdy wspomniałam jej o studiach i ewentualnym wyjeździe zw. z nimi, rzuciła wtedy z premedytacją "a kto mi będzie zakupy robił?". Już nie mówiąc co byłoby gdybym dostała się na uczelnie poza moim miastem. Wtedy podobno "mój wybór" i radź sobie sama, ale ona wie że nie zrobię nic bez jej wyraźnej aprobaty, więc będzie mogłam dalej mną grać. Czuje że ona wie jak mną manipuluje, że ja zrobię dla niej wszystko, i być może i nigdy się od niej nie wyprowadzę, więc zawsze będzie taką "dobrą, pokrzywdzoną mamusią z nieporadną życiowo córką u nogi". bo jak zauważyłam lubi (zwłaszcza przed swoją wiejską rodziną) stawiać siebie jak ofiarę - ofiarę męża który ją ogranicza (bo nie lubi jak pije) i nie szanuje jej zdania (sama na to pozwala), ofiarę córki (mnie), która też jest zła, niedobra itp i ogóle wszyscy my źli tylko nie ona. Ucieczka z domu i od niej nie wchodzi w grę, bo 18 kończę dopiero za pół roku. Pomocy.
×