Skocz do zawartości
Nerwica.com

karolek_1979

Użytkownik
  • Postów

    15
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez karolek_1979

  1. nie no, proszę Cię, nie chcę mieć nic na sumieniu ;-))), sama piszesz, że wiesz kiedy i dlaczego, to się pojawia, a kiedy i dlaczego znika. Masz zatem w zasadzie na to swój własny opracowany patent. Sama widzisz, to TY ustalasz "miejsce rzezi" (cyt. "Doberman"), jesteś w stanie to kontrolować.
  2. zgadzam się z Ewą. Działamy na pewnych obrotach, czasem za wysokich i d/d może być tego efektem. Biedronko jest sporo racji w tym co piszesz, aczkolwiek byłbym bardziej sceptyczny co do wiary w "samowkrętę". Myślę, że jesteśmy w stanie u siebie wywołać różne świństwa ale warto mieć na uwadze, że te świństwa często przychodzą jednak do nas same (tzn. bez samowkręty). Musisz też brać pod uwagę zwykłe zbiegi okoliczności (pomyślałam o d/d a ono nagle wystąpiło, bo i tak by wystąpiło). Taka "samowkręta" jest bardzo niebezpieczna w przpadku zaburzeń ksobnych, zespołu paranoidalnego (coś o tym wiem;-))itp. Cieszę się, że mam generalnie z kim o tym porozmawiać. I jest dokładnie tak jak piszecie tzn. Teraz, kiedy od roku "tańczę" z tym szajsem, ewidentnie zauważyłem, że dopada mnie to zawsze PO, a nie w trakcie. To jest wogóle niezły temat do rozkminki. Tłumacząc znajomym, lekarzom, komukolwiek co mnie dopadło i z jakiego powodu (dodam, że nie znałem wcześniej tego forum i nie miałem pojęcia co to do cholery jest), jako jeden z czynników (zupełnie kierując się tylko instynktem) wymieniałem fakt, że tuż przed wystąpieniem d/d mój szef zatrudnił człowieka do pomocy dla mnie. Byłem (uff, naszczęście już: "byłem") handlowcem, miałem trudnego szefa, trudnego klienta, trudny towar i trudny region (cała Polska ;-))) i wogóle trudne wszystko;-)). Powiem tak: ch...j z profitami!!! Liczy się zdrowie. Ale to tak na marginesie. W każdym bądź razie rzeczywiście wygląda na to, że kiedy (zupełnie na poziomie nieświadomości) dotarły do mnie sygnały:"zbawienie", "pomoc", "lżej", "łatwiej", "odpoczynek", to mój oragnizm w tym momencie powiedział: "sorry stary" i TRACH d/d takie, że nie wiedziałem bez kitu jak mam na imię i wogóle co to k...wa znaczy imię ;-)))))) pzdr
  3. hmmm... co to znaczy "tak długo jak długo się nakręcasz"? ja się na nic nie nakręcam, a d/d u mnie wzmaga się w konsekwencji długotrwałego stresu, skupienia, koncentracji, podniety emocjonalnej (np. silne emocje sportowe. Sex akurat jest chwalebnym wyjątkiem;-)))), czyli generalnie wzmożonej pracy układu nerwowego. Póki co w zasadzie mam taką teorię, że d/d to totalne przemęczenie systemu. No bo skąd się biorą te dziwne uczucia? Nie czucie ciała, nie "czucie" otoczenia? To poprostu jest totalne zaburzenie pracy neuroprzekażników, a to one przecież są nośnikami bodźców. A więc np. jeśli w trakcie d/d bierzemy np. do ręki pilota od telewizora i wydaje się on mi być jakiś dziwny, lekki (po co on wogóle!), to to, nie jest wynikiem tego, że my się w to wkręcamy albo, że on nam się wydaje być dziwny, tak poprostu. Nie! Uważam, że to efekt złej gospodarki neuroprzekaźnictwa. Bodźce stają się mało czytelne. Towarzyszy d/d oprócz lęku zawsze to dziwne uczucie. Wydaje mi się, że jest ono wynikiem tego, że biorąc wspomnianego pilota do ręki, my sie "spodziewamy" (podświadomie) jego wagi, szorstkości, koloru, ale mamy właśnie d/d i te bodźdze do nas źle docierają. Nasza "pamięć" o pilocie mówi nam jedno, a bodźdzce mówią co innego. ŁOŁ ale popłynąłem. Ale chyba coś w tym jest. Liczę na dyskusję. Pzdr.
  4. mi sie zmienia cała twarz, ogulnie czuje potworny lęk do ludzi a raczej do ich spojrzen, unikam tego jak cholera. Najgorzej gdy nie mam wyboru naprzykład jakies szkolenie w robocie . Musze siedziec na pierdo....ym szkoleniu całe 8 godzin dziennnie, przez ten czas czuje sie jak bym umierał niewiem palił zywcem muj strach do ludzi jest tak potworny. No i oczywiscie nie jestem wstanie ukryc swoich uczuc w zaden sposub, moja twarz jest tak wymeczona i przerazona ze zaczynam zwracac na siebie uwage ,ludzie patrzac na mnie krzywia sie . Wtedy gdy przez ulamek sekundy zerkne na taka osobe z kturej bije wstosunku do mnie wręcz agresja, jest zemna jeszcze gorzej oczy z wielkich i wystraszonych zmieniają sie w podłe i wrogo nastawione do wszystkiego co ma oczy( niezłe jaja co tak naprawde tylko to mnie przeraza ), zrenice mi sie powiekszają wyglądam wtedy naprawde niesmacznie ludzie mysla ze ich nie nawidze ze czuje do nich odraze , a ja wciąsz tak naprawde jestem w swoim świecie .Wmyslach nie jestem zły nie mysle o ludziach zle a /cenzura/ tak wyglądam jak jakis terrorysta co jest ,czy ktos ma podobnie a moze wie jak sobie stym radzic, moze jakies psychotropy, amoze znacie jakiegos dobrego hirurga ktury wyj.bał by mi moje przeklete spojrzenie lęk, fobia, agresja to chyba nie koniecznie od razu depersonalizacja (UWAGA! Nie mylić z depresjonalizacją-taki termin chyba nie istnieje). Radzę wspomnieć o tym specjaliście (psycholog, psychiatra), zrobić może jakieś testy. Samemu czasami trudno jest sobie poradzić z pewnymi problemami. W trakcie depersonalizacji/derealizacji, tak jak pisałem wcześniej, całe otoczenie raczej zdaje się nie mieć żadnego znaczenia, sensu, wszystko w okół jest obce i nie realne i nie wywołuje żadnych emocji, oprócz lęku. Owszem, lęk temu towarzyszy i jest bardzo silny, ale nie jest to lęk przed ludźmi, zwierzętami, sytuacją, czy czymkolwiek, jest to lęk przed...ja bym to określił jako lęk przed umysłową śmiercią, tudzież samoistną dezintegracją myśli, albo lepiej ;-)): lęk przed całkowitą destabilizacją własnego Ja...(piszę to na podstawie własnych doświadczeń;-)) sorry za tę "burzę terminologiczną" ;-))) pzdr
  5. czy jesteś w stanie np. wypisać punkt po punkcie te "twoje" metody. Piszę poważnie, jestem otwarty na wszystkie sposoby, które miałyby mi pomóc (moje problemy wypisałem powyżej - głównie chodzi mi o depersonalizację, z ktorą związany jest nieodzownie silny lęk - tylko w momencie "ataku"). Póki co, jestem na etapie wiary w: 1. "siłę wyższą" niż smutny, słaby i zdominowany przez zwierzęce instynkty umysł ludzki, "siłę" zwaną przez niektórych religią 2. proszki (mądrze dawkowane, nieuzależniające i nie mające nic wspólnego z narkotykami tak jak np. Ketrel, którym sie leczy schizę i który nie ma k...wa nic wspólnego z amfą, lsd, i jaraniem, które często gęsto tą schizę wywołują) 3. nieustanną pracę nad sobą, pokorę wobec niepoznawalnego i otwartość własnego umysłu starającego się okiełznać chukowe instynkty, co ostatecznie nazwać można ewolucją gatunku 4. możliwość napotkania na swojej drodze inteligentnego psychoanalityka, który dokona cudu i będzie np. w stanie uświadomić komuś (może mi - poki co jadę bez terapii), że tak naprawdę chciałby "przyjmować w pupę", bądż uprawiać seks z własną matką albo siostrą lub bratem, a cały czas ucieka od tego i ma straszną z tego powodu depresję i nerwicę 5. w to, że mózg może sie zepsuć tak samo jak wątroba i przestać działać prawidłowo 6. w lekarzy, którzy nie "biorą" 7. i lekarzy, którzy chca pomagać ( i chuk mnie obchodzi, że przepisał mi proszek za to, że przedstwiciel handlowy fundnął mu za to nurkowanie w egipcie, skoro mi ten proszek pomaga) padają tu nazwiska "ciężkich filozofów"... Proponuję lekturę Kanta (sam przez nią nie przebrnąłem, ale może komuś się to uda - tyle tu fachowości na tym forum, że normalnie popadam w kompleksy...) pt. "Krytyka Czystego Rozumu" zwaną tudzież "krytyką transcendentalną" taka dosyć obszerna refleksja nad rolą naszych neuroprzekaźników wobec świata zewnętrznego...no właśnie jaki jest ten świat zewnętrzny??? świat nie odbierany przez nas, przez naszą percepcję, przez zmysły??? zmysły odbierające bodźce, które do mózgu transportują dalej neuroprzekażniki, jak??? jakie są rzeczy, jaki jest świat "sam w sobie", poza naszą percepcją??? jak wygląda szafa poza naszym jej odbiorem, czyli naszym określeniem, że jest wysoka, drewniana, brązowa, itd. itp. DO CZEGO DĄŻE? Ano do tego: Co się dzieje ze "światem: ("naszym", czy tam "zewnętrznym" - ja nie wiem) kiedy owe neuroprzekaźniki się nam poprostu spier...lą??? Psuje się nam odbiór świata, czy może psuje się cały świat??? W moim przypadku właśnie ich chukowa gospodarka jest przyczyną lęku....piep...na depersonalizacja i derealizacja, nieczucie ciała, zero emocji, zero interpretacji, zero kumania...proszę bardzo, proszę mi pomóc nie kierując do psychiatry, neurologa ani psychoanalityka (który nota bene, jak mnie w...rwi, to mu j...bne, tzn. jeśli będzie nieprofesjonalny) , proszę o poradę, o metodę... odwdzięczę się (a jak mi jakiś psychoanalityk coś uświadomi, to i może...ten, no....;-)))))) pzdr
  6. LUDZIE!!! A GDZIE ZDOLNOŚĆ DO KOMPROMISU??? Biorę leki, bo bez nich bym już był czarnej dupie, chodzę raz w miesiącu do psychiatry (bo muszę sie kontrolować teraz, a zwykle raz na kwartał starczy), biorę magnez codziennie i staram sie zmienić nawyki żywieniowe (jest to bardzo ważne), raz na pół rolku albo rok badam krew i nie widzę w tym wszystkim nic chorego. Badania profilaktyczne (zaniedbuję je strasznie, tak jak prawie nasz cały naród je zaniedbuje) to nic strasznego, a uzupełnianie diety ze względu na problemy zdrowotne tylko pomaga. Najpierw wizyta potem badania potem diagnoza, a potem ewentualnie proszki i witaminki i terapia. O taką kolejność dbajcie i walczcie o to. Czasem warto zajżeć do kilku lekarzy, jeżeli ktoś nie potrafi ocenić, czy jego lekarz prowadzący to nie jest przypadkiem konował, a wiadomo przecież, że konowałów jest pełno, tak jak skorumpowanych policjantów, księży pedofilów i strażaków piromanów ;-)))). A propos badań, witaminek itp., to dodam, że mam zdiagnozowaną derealizację, lęk i zespół paranoidalny, a hipochondria to moje drugie imię. Zdajcie sobie z tego sprawę jeśli macie z tym problem i szukajcie kompromisu zrówno w polemice, jek i w podejściu do dbania o własne zdrowie. sorki, ale czytając wasze posty nie zauważyłm woli pojednania ;-))) pzdr
  7. depresyjne czy nerwicowe czy może psychotyczne? ludzie różnie piszą jedni, że takie inni, że takie. Ja traktuję to raczej jako rodzaj psychozy, a może inaczej napiszę, tzn. do lekarza i na zwolnienie poszedłem tylko (aż) z tego powodu i lekarz określił w moim przypaku mój stan jako "psychoza wtórnie do alkoholu", a dopiero z czasem zauważyłem w mojej karcie choroby sformuowanie "depersonalizacja", czy np. "nie czuje ciała". wydaje mi się, że d/d polega też między innymi na niezdolności do odczuwania emocji (mam taką mini teorię, że to jest wyczerpanie organizmu, systemu nerwowego, ktory już sobie nie radzi z nadmiernymi emocjami i poprostu, tak jak 3-4 letni komputer, odmawia posłuszeństwa). Ja gdy miałem d/d, ale nie takie jakieś silne, że kapota, tylko takie, że mogłem oglądać np. telewizje, mialem tak, że potrafiłem obejrzeć ;-) cały odcinek serialu :Przyjaciele: i nie zaśmiiałem sie ani razu, a normalnie rżę na tym jak glupi...Chodzi o to, że treści dialogów ledwo co przetwarzałem i rozumiałem, wię nie było mowy o szybkiej ich interpretacji i emocjonalnej reakcji (tak to sobie tłumaczę) I PODOBNIE JEST Z NAJBLIŻSZYMI - gdy miałem silny atak, to patrzyłem na żonę I NIC !!! Wiedziałem, że to moja kochana małżonka ale zero więzi, emocji, NIC. I tak było ze wszystkim, z kotem, krzeslem, nową patelnią teflonową, czymkolwiek, zero yyy nawet nie wiem jak to nazwać, ani to zero reakcji, ani to zero stosunku wobec czegoś...yyy poprostu zero czegoś tam wobec otaczającego mnie czegoś tam...Nie to, że nie próbowałem...ale jak to coś, te całe d/d nie przejdzie samo, to za bardzo nie mogę nic wskórać. Jedyne co mogę zrobić, to nie wpadać w ostry lęk, bo to pogarsza sprawę (tak, tak, wiem, że może być tak, że to lęk wywołuje d/d, a d/d wzmaga dalej ten lęk i tak w koło Macieju. Kto to wie?). a propos próbowania "wyłapania" jakiejś emocji wobec obiektu, w tym przypadku, żony, to pamietam, że stałem i patrzyłem się na nią jak ten "zły" Terminator z "Terminatora 2", charakterystycznie przekręcając głowę z jednego ramienia na drugi ;-))), mam nadzieję, że ktoś załapie co mam na myśli ;-))) (T2 wychodzi z podłogi i zabija grubawego ochroniarza przy automacie z kawą i się póżniej w niego przemienia ale za nim to robi, to patrzy na tego ochroniarza właśnie w taki, pozbawiony uczuć, sposób - nota bene akcja ta dzieje się w szpitalu psychiatrycznym ;-)))) pzdr
  8. ooo, to musiało być nieprzyjemne... u mnie właśnie opis eeg jest taki: "skłonność do napadowości", a miałem je robione na ketrelu i dziennej dawce Tegretolu 600 mg, ktory to lek, jest lekiem przecimpadaczkowym ;-#%#%(( (dostałem go bo działa też przeciwsychotycznie) we wrześniu idę do neurologa i mam nadzieję, że się wszystko wyjaśni... niedawno zszedłem z 600-tki na 200 mg Tegretolu i d/d jakby wraca, kurde nie wiem co o tym mysleć ponieważ mam dosyć intensywne wakacje (dużo sportu, nauki, nerwów - dziś miałem ochotę bić się po twarzy :-&^%***$%$#&- na neuroleptykach !!! Czujecie!!! Chodzący k..wa mr. Nerw) i teraz nie wiem czy to wina zmiany leczenia, czy nadwyrężenia (mam na myśli nawrot d/d)... bardziej podejżewałbym u siebie padaczkę potyliczną, anieżeli skroniową, choć przyznam się, mało o tym wiem (wiem, że objawem może być d/d). Mam częste bóle z tyłu głowy, takie jakby spięcia promieniujące od kręgów szyjnych w górę czaszki oraz często i dosyć intensywnie strzyka mi w karku (he, tu akurat może się okazać, że to każdemu tak strzyka, bo poprostu mamy blisko uszy i słyszymy każdy ruch kręgów szyjnych;-)) pzdr
  9. witam, ja tak na chwilkę... he he, miało być o magnezie, a widzę, że przerobiono tu dobry rozdział książki od biologii... ad rem polecam tabletki musujące Magnez+Melisa (chyba nowość). Jeśli już ktoś o tym pisał, to sorki nie dałem rady wszystkiego przeczytać (wiecie... ten modem "aj blues") pzdr
  10. tak, dla pewności... chodzi mi o to, czy mając d/d ma np. właśnie padaczkę skroniową, bo przeczytałem, że właśnie depersonalizacja/derealizacja może być jednym z objawów dzięki pzdr
  11. Cześć senność raczej tak, z tym, że ludzie piszcie jakie dawki bierzecie, bo w ten sposób, to se możemy pogadać.... ja biorę rano 100 mg i po 40-60 min mam półgodzinny, czasem godzinny lekki zjazd, który muszę przeżyć, a potem jest git, a co najważniejsze, jeżeli chciaż śpię 6 godzin lub więcej, to generalnbie w ciągu dnia nie mam muła (kiedyś między 17.00 a 20.00 miałem total zjazd), mimo wiekszej dawki dobowej, to w ciągu dnia funkcjonuję w miarę normalnie. Na noc biorę 300 mg, czekam godzinke i lulu;-)) (choć przyznam, że nie zawsze jest tak lekko) a propos moczu, to ja rzeczywiście ganiam częściej do wuceta. ważne aby położyć się spać "wysikany" do cna, schodzi wtedy te lekkie napięcie, z którego istnienia wielu może sobie nie zdawać sprawy, a dla ludzi, którzy mają problem z zasypianiem, to jest to, moim zdaniem, ważna porada ;-)))) pzdr
  12. o tak ! w kilka sekud (przy silnym ataku) twarz zmienia mi się w gębę nosferatu albo innego frakensteina. Coś nieprawdopodobnego. A, i malo tego na początku, gdy do niczego się nie nanadawałem, w ciągu 2-tygodni schudłem 10 kg !!! najgorszy jest w tym wszystkim lęk przed tym, że się rozpadnę całkowicie... CZY KTOŚ Z WAS JEST W STANIE POLECIĆ PRZYCHODNIĘ, PORADNIĘ, KTÓRA MU POMOGŁA Z TYM STANEM ??? biorę Ketrel 400mg i Tegretol 200 mg/dobę i mimo to miewam ataki...przeraża mnie to. Może ktoś z was ma zdiagnozowaną padaczkę skroniową, potyliczną czy coś w tym stylu i ma właśnie stany d/d ale leczy sie inaczej niż neuroleptykami??? please...
  13. generalnie zgłosiłem się do poradni sam. To tak, jak nie wiem, np. z bólem nogi - jeżeli zauważasz, że coś jest nie w porządku, to idziesz do lekarza. Ja miałem problemy od dłuższego czasu, a d/d wystąpiła I-szy raz i to ewidentnie po cugu alko oraz w wyniku pewnych zawirowań w życiu zawodowym. Dużo by pisać.
  14. Nie ;-))) Czasami "tęsknię", na spotkaniach towarzyskich itp., ale świadomość profitów jakie zyskałem żegnając się z używkami...poprostu....;-)). Siedzę już długo na zwolnieniu czyściutki jak łza i odkąd się dobrze czuje rąk nie mam w co włożyć, dużo sportu, konstruktywne siedzenie przy kompie - jest nieźle. Tylko nie można się nadwyrężać. Wtedy to wraca :-((( - no właśnie - proszę napiszcie, czy w waszym przypadku d/d odzywa się po dużym stresie, wysiłku psychicznym, a w szczególności koncentracji ??? pzdr. P.S. dzień po napisaniu posta, w którym to cieszę się z poprawy stanu zdrowia....złapało mnie wieczorem na 1,5 godziny (musiałem wziąć pie...rzonyXanax) i póżniej jeszcze chodziłem cały nasepny dzień "lekki" - beznadzieja i chrzaniona złośliwość losu. Człowiek chwilke się ucieszy, a tu boooom !!! Jakby taka nauka z "Góry" coby w pokorze żyć ciągle....
  15. witam wszystkich Morfeuszy, Neo i innych Smithów ;-))) kolega Paweł89 dosyć trafnie opisał te takie "obce myśli", które są obce podobnie jak obcy staje się świat w momencie stanu depersonalizacji. Mam na myśli tu przynajmniej moje doświadczenia;-))) . Stało to sie prawie rok temu. Nie czułem ciała, obiekty, zdarzenia, treści - to wszystko to docierało do mnie w postaci bodźców, ale traciło jakby swoje znaczenie, nie miało żadnej wartości....przestawałem jakby żyć (wiem, że może straszę ale tak było - już teraz wspomnę tylko, że w tej chwili wszystko jest w jak najlepszym pożądku. Wrócę do tego:-)). Objawy somatyczne to pocenie się (główną rolę tu grał współistniejący, bardzo silny lęk) oraz "zapadanie się" oczu (tak jakbym ściągnął je palcami, w sensie dolne powieki trochę w dół) oraz rozchylone usta. Generalnie wyglądałem i czułem się jaK WARZYWO. NIE BYŁEM W STANIE NIC ZROBIĆ, POMYŚLEĆ! Przej....ane. Trwało to bardzo długo 2 m-ce (permanentnie, silnie), póżniej 3 m-ce (sporadycznie, silnie lub lżej), ostatnie 4 m-ce - dochodzę do siebie;-))) Jedstem naprawdę szczęśliwy. Diagnoza to psychoza wtornie do alkoholu, d/d, lęk. Złapało mnie to 3-dnia po wyjściu z cugu alkoholowego, w trakcie brania Zalasty (bardzo dobrze się na tym czułem, ale zapiłem), zwiększono mi Zalastę, ku...wa NIC!! Cztery tygodnie gehenny - Zalasta przestała działać. No i wreszcie ratunek - Rispolept i Tegretol, wychodzę na prostą, tyle, że bezsenność, dalej Ketrel w miejsce Rispoleptu i jest git ;-))))), choć przyznam, że mam sporadyczne ataki. He he, po 6-ciu latach leczenia się z różnymi rozpoznaniami, ktoś wpadł na genialny pomysł zrobienia mi EEG i co???? I się okazało, że mam złe EEG !!! Wyciągnijcie sami z tego wnioski. Walczcie o takie badania dla siebie do ostatniej kropli krwi. Hmmmm...., to do hipohondryków: wiem, że to trudne, ale wy se odpuście ;-))). Idźcie prywatnie ;-DDDD. PO CO TO WSZYSTKO PISZĘ??? Generalnie po to by dać dowód na moim przykladzie temu, że pomimo gówna w jakim jesteście, to musicie być dobrej myśli i wierzyć, że będzie dobrze. Bardzo ważna rzecz: NIE KAŻDY PORADZI SOBIE BEZ LEKÓW. Pamiętajcie też, że leki same za was nie uporządkują świata. Bóg, zło, Dobro, kosmos - uśmiechnijcie się do tego, rozmawiajcie z Aniołem Stróżem (pomaga) i jeszcze jedno: NIKT Z WAS NIGDY W ŻYCIU NIE OGARNIE ISTOTY WSZECHRZECZY !!! Któryś z forumowiczów przytoczył post, w którym ktoś pisze o tym, że stres, zmartwienia itp. odkładają się w naszej podświadomości (tudzież nieświadomości)... POWIEM TAK: ŚWIĘTA RACJA !!!! Jestem przekonany, że oprócz alkoholu, to przynajmniej w 50 % przyczyną tego gówna była moja sytuacja osobista, a przede wszystkim zaj...sty stres jaki mi towarzyszył w życiu zawodowym od ostatnich 4-rech lat. PRZEPRASZAM, Kurde rozpisałem się, a jesze tyle mógłbym i chciałbym napisać. pzdr
×