Skocz do zawartości
Nerwica.com

Liljana

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Liljana

  1. Witajcie! Dawno nie pisałam wiem...może w pewnym sensie chciałam zapomnieć o wszystkim co wiąże się z moją chorobą..z nerwicą która do tej pory gdzieś daje o sobie znać Nie powinnam jednak zapominać o Was,i naszym forum..bo daliście mi ogromne wsparcie w tych najtrudniejszych momentach!!! Co u mnie? hmm żyje..studiuję staram się być normalną,tą samą dziewczyną co kiedyś! niestety taka chyba już nigdy nie będę..jestem pod stałą opieką lekarza,jest lepiej ale wiecie trzeba trzymać rękę na pulsie..już prawie nie biorę leków :) z tego się cieszę...Czasem tak zastanawiam się nad sobą i wiece co chyba nie potrafi sobie wybaczyć tego że jestem taka słaba..że nie potrafiłam poradzić sobie z własnymi emocjami ..lękami,że naraziłam na cierpienie siebie swoją rodzinę,mojego kochanego mężczyznę który nie zostawił mnie w tych strasznych momentach! Niebawem zaczynam praktyki w szpitalu pisałam w pierwszym poście że jestem studentką kierunku medycznego...z jednej strony ogromnie chce pomagać innym,ciesze się że wybrałam taki zawód a z drugiej strony piekielnie obawiam się 'środowiska szpitalnego' i to co tak zobaczę..chorych,cierpiących a może i kiedyś umierających ludzi...przecież wiecie jak boję się śmierci:( Tak chciała bym wymazać to wszystko co złe z mojego życiorysu! Chciała bym być zdrowa:) Lila
  2. Dziękuję wam za słowa otuchy..wiele znaczą dla mnie..Ktoś zapytał ile mam lat..tak jak już przedstawiłam się w moim pierwszym poście jestem Liljana i mam 20 lat od ok 6 walczę z depresją która występuję u mnie w różnym natężeniu..nigdy nie było tak źle jak to co zaczęło się w lipcu tego roku....teraz uczę sie żyć z tym na nowo..
  3. Witajcie! Dziś odrobinę mniej optymistycznie ale przecież nikt mi nie zagwarantował że już NIGDY więcej nie spłynie z mojego policzka łza z powodu tego samego tajemniczego wroga-nerwicy! Boję się po prostu..czasem miewam takie momenty wtedy.. wracają te straszne obrazy z oddziału ratunkowego,strach przed śmiercią,przed tym że z jakiegoś powodu uduszę się..może powiecie że to dziecinne ale w tym momencie mam straszliwy żal do całego świata..zadaję sobie pytanie dlaczego akurat mnie to spotkało??? dlaczego boję się że moje chwile szczęścia i spokoju mogą prysnąć jak mydlana bańka?czemu moja podświadomość buntuje sie przeciwko mnie samej? nie rozumiem!!!!..:(:( Liljana
  4. Witajcie! Pisze dziś bo mam nadzieję że ten dzień będzie moim nowym początkiem..wczoraj byłam u lekarza to była kolejna wizyta,przemyślałam wiele..chce zacząć wszystko na nowo..usunąć z podświadomości moje 'duszenie się' bo ono tak naprawde istnieje jedynie w mojej głowie...mam wiele postanowień i będę dążyła do tej konsekwencji aby wprowadzić je w życie! Czy mi się uda...? hmm okaże się ale ja tak strasznie pragnę żyć!..śmiać się z rzeczy zabawnych:) płakać ze smutku..oddychać baardzo głęboko ..moknąć bo spadł deszcz..marznąć gdy jest mróz i śnieg..czuć ciepło kiedy moje ciało otula słońce..w tym wszystkim nie ma miejsca na 'nerwice' ...kiedyś chce zostać dobrą żoną..najszczęśliwszą matką jeśli będę mieć to szczęście tulić swoje maleństwo do piersi...mam tyle marzeń,planów! Będę wam wdzięczna za wsparcie jeśli będziecie chcieli dalej mi je okazywać...Może kiedyś napisze na tym forum 'udało mi się' i wam też sie uda! Pozdrawiam was ciepło 'nie umierajmy już na nerwy' bo życie jest czasem straszne i brutalne ale mimo to też fascynujące,tajemnicze i kolorowe..spróbujmy ŻYĆ tak jak potrafimy najlepiej dopóki mamy taka szanse! Lila
  5. Czasem kiedy jest mi naprawde źle..zamykam oczy i zaczynam marzyć..wybiegam myślami gdzieś daleko..jest tam cicho spokojnie a przede wszystkim bezpiecznie:) tam się nie dusze!..Jestem z moim Marcinem śmiejemy się tulimy..hehe robie mu obiad (śmieszne powiecie..nie,to takie proste,naturalne a mnie tak bardzo cieszy) tęsknie za moją zwykłą 'normalnością'..tęsknie za dziewczyną którą byłam..Ktoś powiedział że oczy są zwierciadłem duszy..kiedy dziś przeglądam się w lusterku widzę jedynie smutek i bolącą duszyczke.. Moje marzenie do złotej Rybki:chciała bym wyzdrowieć... Lila
  6. Dziękuję Ci za takie słowa:*..naprawde nie jest mi teraz łatwo..boje się choroby boję się że go stracę..że nie umiem już normalnie żyć a tak baardzo chcę być szczęśliwa cieszyć się i doceniać to co mam..
  7. Na wstępie dziękuje wszystkim którzy odpowiedzieli na mój pierwszy post! To jest duże wsparcie dla mnie.. Dziś chciałam wspomnieć o dylemacie który do tej pory nie daje mi spokoju.. Kiedy zaczęłam chorować (mam na myśli ten ostatni raz) długo zastanawiałam się czy powinnam o tym powiedzieć mojemu chłopakowi..Zawsze byliśmy my szczerzy w stosunku do siebie..nigdy go nie okłamałam..chyba nie potrafiła bym.. moje zachowanie wygląd i forma wskazywały na to że coś mi jednak dolega..Myślałam o nim i starałam się popatrzeć na siebie przez pryzmat jego odczuć..co pomyśli, jak zareaguje, może zechce odejść...Wiem że mnie kocha ale nie oszukujmy się dobrze wiecie jak ciężko jest wytrzymać z samym sobą..a co dopiero jak na to wszystko ma patrzeć ukochana nam osoba..zdecydowałam się i powiedziałam mu o chorobie! Przytulił mnie wtedy i powiedział że pokonamy ją razem,że będzie moją ostoją i że z tego wyjdę..Cały czas żyje z poczuciem winy..wiem że mimo tego że został zawiodłam go!...Poznał uśmiechniętą i radosną dziewczynę a potem ...zobaczył mnie w stanie 'rozsypki' strasznie się tego wstydzę..Widzę ile dla mnie robi ..a ja wciąż nie umiem uwolnić się z tych kajdanów w które zakuł mnie mój najgorszy wróg-nerwica. Chciała bym zasnąć i obudzić się jak jej już nie będzie..dlaczego tak się nie da?! Lila
  8. Witaj Piotrze ja też jestem nową użytkowniczką forum kiedy czytałam Twoją historie..wydawało mi się jak gdybym czytała o sobie..nie dosłownie bo mam odmienne dolegliwości ale mianownik ten sam Nerwica:p Powodzenia i życzę abyś stoczył ostateczną bitwę która będzie wygraną! Liljana
  9. Witam! Mam na imię Liljana i ma 20 jak później się okażę paradoksalnie jestem studentką kierunku medycznego,wiem że moja historia nikogo z was nie zdziwi nie wprawi w oszołomienie ..nie doprowadzi do łez...ale mam silną wewnętrzną potrzebę aby podzielić się z wam tym z czym staram się zmierzyć już od tak dawna..co niszczy moje życie i sprawia że nie wstaje już z szeroko otwartymi oczami i myślą że wykorzystam ten czas najlepiej jak potrafię..budzę się z lękiem i myślą co złego może przynieść kolejny dzień.. Wszystko co postaram się wam opisać zaczęło się mniej więcej kiedy miałam 12 lat zaobserwowałam wtedy u siebie coraz częściej dziwne kołatanie serca,uczucie duszności słabości..bardzo się tego wstydziłam bo wiecie jakie są dzieciaki w podstawówce ale czasem mdlałam..zaczęłam ograniczać wychodzenie z domu wolałam zamknąć sie w swojej 'złotej klatce' najważniejsze było to co dla innych jest tak naturalne:chciałam się dobrze czuć! tylko a tak wiele..niby nic ale ale mnie tak rzadko osiągalne..Nie chce zagłębiać się w szczegóły bo jestem przekonana że nie starczyło by mi dnia aby opisać to wszystko o czym tu wspominam w każdy razie doprowadziło mnie to do skrajnej anoreksji..zapytacie dlaczego? co ma jedno wspólnego z drugim już tłumacze..za wszelką cenę pragnęłam swobodnie oddychać czuć się normalnie a jednocześnie tak strasznie sie bałam czego..? tego że się UDUSZĘ,jedzenie wzmagało ten strach,wydawało mi się że wraz z kolejnym kęsem zacznie się coś dziać..wtedy oczywiście denerwowałam się pojawiało się kołatanie serca,ciężki oddech i odstawiałam talerz...zaczęłam chować,wyrzucać jedzenie...chudłam bo 'nie mogłam oddychać' (a przynajmniej tak czułam)ci ,słabości..bardzo się tego wstydziłam bo wiecie jakie są dzieciaki w podstawówce.. czasem mdlałam..zaczęłam ograniczać wychodzenie z domu wolałam zamknąć sie w swojej 'złotej klatce' najważniejsze było to co dla innych jest tak naturalne:chciałam się dobrze czuć! tylko tyle a jednak tak wiele..niby nic ale dla mnie coś tak rzadko osiągalne..Nie chce zagłębiać się w szczegóły bo jestem przekonana że nie starczyło by mi dnia aby opisać to wszystko o czym tu wspominam w każdy razie doprowadziło mnie to do skrajnej anoreksji..zapytacie dlaczego? co ma jedno wspólnego z drugim już tłumacze..za wszelką cenę pragnęłam swobodnie oddychać czuć się normalnie a jednocześnie tak strasznie sie bałam czego..? tego że się UDUSZĘ!jedzenie wzmagało ten strach,wydawało mi się że wraz z kolejnym kęsem zacznie się coś dziać..wtedy oczywiście denerwowałam się pojawiało się kołatanie serca,ciężki oddech i odstawiałam talerz...zaczęłam chować,wyrzucać jedzenie...chudłam bo 'nie mogłam oddychać' (a przynajmniej tak czułam). Moja choroba nie jak u 'standardowych' (przepraszam za określenie ale staram się jak najlepiej wyrazić) anorektyczek pojawiła się z chęci stracenia na wadze ..nie jadłam bo nie chciałam się dusić..Z czasem z pomocą psychologa i rodziny pokonałam anoreksje trwało to u mnie mniej więcej rok..po tym tragicznym roku czułam się jak gdybym obudziła się z koszmarnego snu! obiecałam sobie że się zmienię myślałam :przecież jestem taka młoda całe życie mam przed sobą..przeszłam to co przeszłam teraz jestem silniejsza i już NIGDY nie pozwolę aby aby nerwy opanowały moje życie! Jak się domyślacie tak się jednak nie stało..Cały czas kłopoty z oddechem gdzieś towarzyszyły mojej egzystencji ..słyszałam często że to nie groźne ze dojrzewam..że jestem nadwrażliwą osobą..Zawsze byłam idealistką dobra uczennicą nieustannie przejmującą się szkołą..tym co myślą inni.Z perspektywy czasu widzę jak wiele spraw mi umknęło..z tak wielu może i małych rzeczy rezygnowałam przykład:dyskoteki,koncerty i to z tego samego powodu co zawsze..dużo ludzi tłok zaduch=strach=myśl i uczucie że się uduszę..Mimo to zawsze starałam się żyć normalnie uprawiałam sport podejmowałam próby stawienia temu czoła..czasem się udawało chyba częściej nie.. ale NIGDY nie zakończyłam walki z moją Nerwicą! Poznałam już jakiś czas temu wspaniałego chłopaka który obdarzył mnie ciepłem i wielkim uczuciem kochałam i kocham go stał się moją motywacją do tego aby się nie poddawać..nie mogłam tego zrobić dla niego chciałam być zdrowa! Chciałam...bo pomimo moich ogromnych starań to po prostu nie przechodziło..nie twierdze że każdego dnia czułam się fatalnie ale w pewnych momentach ,czasem bardzo 'zwykłych' codziennych dopadały mnie lęk,uczucie duszności (nie wiem czy tez to macie ale w dziwny sposób zatykają mi się uszy)..tak jak bym każdy oddech brała z wielkim wysiłkiem...Żyłam i starałam się cieszyć tym co mam kochana rodzinę,wspaniałego chłopaka,tym że dostałam się na studia..Walczyłam ale teraz z taką myślą że cóż taka 'moja uroda' czasem mi się oddycha trochę gorzej niż innym..czasem za bardzo się denerwuje ale przecież inni ludzie mają gorsze choroby..Tak było do lipca tego roku..nie potrafię powiedzieć co spowodowało że znalazłam się w takim stanie ..pewnego dnia zaczęłam odczuwać lek,kolejnego był silniejszy a następnego jeszcze gorszy...po tygodniu trafiłam na oddział ratunkowy z utratą przytomności problemem ze złapaniem tchu..kiedy jechałam do szpitala słabłam ale byłam przytomna w pewnym momencie jak nigdy poczułam że zaciska mi się gardło..pomyślałam to koniec umieram! (takie uczucie zdarzyło mi się pierwszy raz) Popatrzyłam przez szybę i czułam taki niesamowity smutek że już nigdy nie zobaczę bliskich mamy ojca brata mojego Marcina..zastanawiałam się DLACZEGO?? przecież podobno jestem zdrowa,mam dobre wyniki badań,nie choruje przewlekle tak jak już napisałam wcześniej mam niejaką wiedzę w temacie ponieważ jestem studentką właśnie kierunku medycznego! Chyba nigdy nie uda mi sie zapomnieć o tamtym dniu..po wykonanych badaniach w szpitalu lekarz stwierdził że potrzebna jest mi konsultacja psychiatryczna ponieważ nie stwierdza u mnie żadnej choroby fizycznej która może powodować takie dolegliwości..Wtedy pierwszy raz czułam się fatalnie przez taki długi czas:( dostałam 3 kroplówki,potas,glukozę..coś uspokajającego i po jakichś 4 godzinach tej męczarni udało mi się wstać z łóżka tylko do łazienki..moje wizyty w szpitalu z powodu nerwicy powtórzyły się jeszcze 2 razy i lekarz stwierdził że mam silne objawy somatyczne..tak strasznie słabłam i zawsze z uczuciem duszności,ciężkiego oddechu i myślą że zaraz go stracę...Zgłosiłam się o pomoc do dobrego psychiatry dostałam leki..niestety po pierwszych nastąpiło pogorszenie (pewnie wiecie że czasem tak bywa) wtedy myślałam że już nic mi nie pomorze..nie mogłam jeść, spać ,nie mogłam się wypróżnić ,wymiotowałam ,słabłam i przewracałam się i czułam że walczę sama ze sobą o każdy oddech...kontrolowałam go sobie ciągle..cały dzień z takim silnym skupieniem!Znowu pojawiło się u mnie coś NOWEGO a mianowicie..zaczęły się tzw tiki...zaczęłam sama wstrzymywać sobie oddech,robiłam to często piekielnie mnie to męczyło! zapytacie dlaczego osoba której sensem życia jest troska o swój oddech sama go sobie wstrzymuje??! Do końca sama tego nie wiem..to paradoks..czułam się wobec tego tak strasznie bezradna lekarz powiedział że to zachowanie jak gdyby masochistyczne ale nie umiał mi tego wytłumaczyć..Przecież nigdy nie chciałam sobie zrobić krzywdy zawsze marzyłam o tym że jest DOBRZE..o tym że wyzbyłam się strachu..że jestem zdrowa szczęśliwa i normalnie oddycham!!!..Myślę że ten mój tik zatrzymywanie sobie oddechu to była próba kontroli i tak jak lekarz stwierdził rozładowania silnych skumulowanyc h emocji..Już nie tikam albo zdarza mi się to bardzo rzadko..Miewam jednak napady lęku przed duszeniem.. Mój największy koszmar trwał ponad półtora miesiąc!..Teraz czuje się lepiej ale nadal nie jestem przekonana że to już NIGDY nie wróci:( chciała bym o tym zapomnieć na zawsze zamknąć te wydarzenia za jakimiś pancernymi drzwiami i wyrzucić do nich klucz!)Ostatnio powtórzyłam sobie EKG i pani po badaniu zapytała mnie czy przed nim zmęczyłam się,może biegłam? odpowiedziałam że to nie z tego powodu..że przeszłam w ostatnim czasie silne załamanie nerwowe i najprawdopodobniej to obciąża moje serce...widziałam po jej twarzy zdziwienie..ale przecież Nerwicy nie widać po oczach..Życzę powodzenia wszystkim którzy mają ten problem!..tak naprawdę sądzę że to co się dzieje z nami może zrozumieć tylko ten kto sam doświadczył tego problemu..Cieszę się że istnieje takie forum i jeśli macie jakieś sugestie to piszcie zawsze z chęcią poczytam..Przynajmniej nie będę się czuła że jestem wyjątkiem od normy 'wariatką' bo i tak w najgorszych momentach myślałam o sobie..Nadzieja jest zła ale wiara jest dobra może i dla mnie jutro wstanie słońce.. Pozdrawiam Liljana.
×