Skocz do zawartości
Nerwica.com

basup

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

Osiągnięcia basup

  1. To ja Wam opowiem własną bogatą przygodę z tym lekiem. Postaram się być obiektywny, aby nikogo do leku nie zniechęcić, ale też i go nie polecić. Zacznę od tego, że każdy inaczej reaguje na lek, sami też z biegiem czasu zmieniamy się i to co na nas działało powiedzmy rok temu nie musi "uszczęśliwiać" obecnie. Tak samo gdy coś nas teraz uszczęśliwia od roku czasu, nie jest powiedziane, że trwać to będzie tak długo jak tego chcemy czy sobie życzymy. Do rzeczy. Ja mirtazapinę miałem zapisaną przez lekarza 2 lata temu, gdy leki z grupy snri przestały na mnie działać, na dodatek borykałem (i borykam z resztą do dziś) z bezsennością. Moja codzienność to aktywne życie: codziennie muszę jeździć samochodem, praca odpowiedzialna zmianowa (nie zdradzę jaka). Na początku lek w dawce max 30 mg (mirzaten) działał - no tak powiedzmy na ocenę: dobry. Sen miałem wyregulowany, dobrze zasypiałem. Zaczynałem od małych dawek. Treść snów jednak daleka od oczekiwanej - takie gnieciuchy - może nie koszmary, ale jak człowiekowi śni się kilkumiesięczny pobyt w więzieniu, albo zażynanie dziecka i krew w zakładzie drobno wytwórczym przez jakiegoś sadystę - no to wybaczcie, wolałbym te o treści erotycznej. Po czterech tygodniach zażywania uznałem jednak że po preparacie czuję się jakoś dziwnie, byłem odrealniony, zatem pewnego dnia lek stopniowo zmniejszałem, a zacząłem zażywać paroksetynę (została z dawnego leczenia) - od pierwszej tabletki poczułem energie do życia, a możliwe nawet że przez nałożenie się substancji tych dwóch leków powstał ciekawy nastrój psychodeliczny który nie trwał jednak dłużej jak kilka dni. Po upływie pół roku od tych wydarzeń eksperymentując z łączeniem (w małych dawkach) obu leków - dno - koszmary senne, ba paraliże przysenne, chociaż nastrój możliwy. Spać się jednak nie dało. Trzeci raz - rok temu - wyczyszczony z wszystkich leków - brałem mirzaten w dawce 15 mg przez 3 dni. Pierwszego dał mi wyśmienity nastrój rano na drugi dzień, który jednak pod koniec dnia zwiotczał zupełnie. Kolejnego dnia wybierając się do pracy samopoczucie przez cały dzień denne - stałem się nawet agresywny. Na trzeci dzień lek odstawiony i chwała temu. Czwarte podejście - wczoraj - pomyślałem sobie: wezmę ćwiartkę mirty 30 mg na noc - przecież to mała dawka i co? Dzisiaj, na szczęście wolny od pracy dzień, no i dno do potęgi n! Ledwo ściągnąłem się z łóżka, zamulenie straszne, ból w klatce piersiowej, nic się mi nie chciało - myślałem że umrę. Dobrze że miałem w zasięgu lorafen, który nieco podniósł mi nastrój, ale chyba całkiem wydobrzeję dopiero na następny dzień, czyli jutro. Reasumując; jak dla mnie jest to świństwo podobnie z reszta jak każdy inny sedatywny lek z typu: mianseryna, trazodon, amitryptylina, kwetiapina i wszystkie inne podobne. Myślę, że najlepszą kombinacją leków w przypadłościach depresji z bezsennością jest jednak stosowanie leków pobudzających (np ssri, snri) razem z benzodiazepinami, które od czasu do czasu należy wolno odstawiać (te drugie) gdyż szybko uzależniają. Taka moja indywidualna sugestia i ocena problemu. Na dodatek lek jest dość drogi, a korzyści z niego marne.
×