Skocz do zawartości
Nerwica.com

mich.9

Użytkownik
  • Postów

    33
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez mich.9

  1. Czyli to głównie parcie na antydepresanty. Mnie one mega zamulały i powodowały masę szkód niestety. To jest problem dziury w psychiatrii / neurologii, że brak leków, które nie miałyby potencjału uzależniającego i nie były też antydepresantami. Zawsze mnie to dziwiło, przepisywanie antydepresantów na choroby inne niż depresja. W zasadzie dziś przepisują je na wszystko, na ból, na bezsenność, na zbyt dużą senność, całkiem możliwe że na depresję najmniej. No nic, pozostaje własna ocena sytuacji. 

  2. Z różnych powodów, niepowodzeń w pracy, krytyki innych, nerwica aż do wymiotów, bólu żołądka. Co lekarze przepisują w takich wypadkach? Leczenie jakimi lekami stosuje się  najczęściej? Antydepresanty? Benzodiazepiny pewnie są ok, ale mogą uzależnić. Zapewne najlepsza jest psychoterapia, ale wiadomo, że nie każdego na nią stać.

  3. W dniu 20.01.2024 o 16:14, Matik1994 napisał(a):

    Hej

    Mam 29lat. W 2019 roku poddałem się korekcji laserowej wzroku do której w ogóle nie powinienem zostać dopuszczony z racji dużej wady dodatniej. Skutek taki że w lewym oku mam niewielki plus w prawym minus i astygmatyzm. Muszę nosić okulary problem taki że ciągle lewe oko boli. Ciężko mi się zaadaptować do nowej korekcji. Od małego miałem stabilne +5.5 lewe i prawe bez żadnych bóli. Od momentu zabiegu nabawiłem się nerwicy, zachowania kompulsywne i silna fobia społeczna. Obecnie jestem na wenlafaksynie 375mg i doraźnie pregablina 75mg ale chyba nie działa w ogóle. Bardzo dwneewuja mnie ciągle poty gdziekolwiek nie pójdę co jeszcze bardziej mnie irytuje. Chodzę na psychoterapię ale na efekty będzie trzeba czekać pewnie. Myślę nad zmianą leku albo jakaś modyfikacja. Co byście proponowali tzn co mógłbym lekarzowi zasugerować? Irytuja mnie te poty i hamują przed wszystkim

    poty to po tych lekach, też tak miałem, wyrzuciłem je

    W dniu 23.01.2024 o 19:44, katrin123 napisał(a):

    To wszystko przejdzie ,musi się organizm przyzwyczaić.

    przedzie? u mnie bylo dawniej wiele prób i nigdy poty nie przechodziły

  4. Nie wiem, jak to wygląda technicznie, myślę, że to tylko kwestia twojego oświadczenia, że nie masz środków, choć też nie wiem, czy takie trzeba składać. Jedynie, żeby móc skorzystać z pomocy, musi upłynąć okres od ostatniego zatrudnienia jakieś 3-5 miesięcy. Ale też oni nie dadzą ci b wie czego. parę stówek miesięcznie? I musisz się rejestrować w urzędzie pracy, dostarczać od nich kwity, do tego wizyty domowe.....To chory system. Może kurs sobie zrób, np ochroniarza albo kup auto na ubera?

  5. W dniu 2.08.2023 o 16:34, Introwertyczka1996 napisał(a):

    Jestem sama od 2,5 roku. 

    Wiem, że to zabrzmi głupio ale po tym jak zostałam odrzucona przez chlopaka, z którym widziałam się 3 razy - nie potrafię się zakochać. 

    Strasznie boję się odrzucenia. Ludzie mnie drażnią, do tej pory poznawalam przez internet mnóstwo osób ale bardzo szybko wycofywalam się, urywałam znajomości. 

    Jestem w terapii.

    Jestem skrajną introwertyczką. 

    I tu się zaczynają problemy. Bo chcialabym poznac kogoś podobnego. Ostatnio poznałam kogoś kto powiedział, że "naprawi mnie". Pff.

    Nawet moja terapeutka powiedziała, że to nic złego, jeśli mam taką potrzebę być z dala od ludzi. Ja w ten sposób odpoczywam.

    Że co innego gdybym chciała być wśród ludzi ale się bała. Ale skoro ludzie mnie męczą i po prostu mam taką potrzebę, preferencje to ok. 

     

     

    I dopiero teraz chyba zaczynam to rozumieć. Wcześniej na siłę chciałam się zmienić, z grzeczności zgodziłam się np na jakieś wyjście a później żałowałam.

     

     

    Kompletnie nie interesują mnie i nigdy nie interesowaly jakieś imprezy, urodziny, schadzki itp. Nie odbieram tego jako przyjemność a stratę czasu. 

    Oprócz mojego skrajnego introwertyzmu mam też cechy autystyczne. Kocham ciszę, spokój. Chciałabym żyć w swoim świecie. I takiego też mieć partnera, który miałby swoje życie, jakieś swoje hobby i nie wyciągał mnie na siłę do ludzi. 

     

     

    Boję się, że to jest niemożliwe. Że już miałam tyle porażek w sprawach sercowych, że nigdy nikogo nie poznam.

    W internecie takich osób nie spotkałam. 

    Tindery i inne badoo mnie nie interesują :((((

     

    Nie wiem co ze sobą zrobić, 

    Brakuje mi kogoś do kogo mogłabym się przytulić 

     

     

    Nie uważasz, że jesteś nudna? I w tym wypadku chcesz mieć takiego samego partnera? Nudnego, wycofanego? Moim zdaniem był dobry ten chłopak, który chciał ci pomóc, że cię naprawi. Z twoją lekarką się nie zgadzam. Unikanie "bywania", bo jestem introwertykiem, jest dość płytkie i krótkowzroczne. Pogłębia to tylko twoje złe samopoczucie. Nawet, jak cię coś nie bawi, np bywanie w dużych grupach, to umawiaj się z 1, dwoma osobami. Od czasu do czasu. Na kawę, spacer, do kina. Fizycznie, a nie wirtualnie. Z czasem to przyniesie pozytywne skutki. Choćby poznasz siebie, bo obawiam się, że jak większość samotników, masz w tej kwestii duże zaległości. A introwertykiem, czy ekstrawertykiem nikt nie jest na stałe. To są okazjonalne chciejstwa, w jeden dzień może być tak, w inny odwrotnie. Nikt na stałe się nie rodzi introwertykiem. Jak będziesz tkwiła w samotności i poddawała się życiu, bo jesteś rzekomo introwertykiem, to taka postawa odbije się potem czkawką.

    W dniu 20.08.2023 o 18:28, forget-me-not napisał(a):

    Ło Panie, co to jest 27 lat. Ja zbliżam się do drugiej połowy 30-tki, miałem za sobą jedną pseudo-relację damsko-męską, która mnie wyniszczyła na kolejne parę lat.

    Raczej próbuję pracować nad tym, żeby stłumić w sobie potrzebę posiadania partnerki, bo te instynkty niestety strasznie zawracają głowę i zakrzywiają ścieżki myślenia odwodząc od rzeczy bardziej produktywnych. Zresztą jedną kwestią jest mój brak zasobów do zaoferowania kobiecie i niechęć do stawania się takim, jakiego mężczyznę koiety uważają za atrakcyjnego ( pewnego siebie, rozpychającego się łokciami barbarzyńcę o wysokim statusie społecznym ) ; a drugą kwestią jest to, że raczej nie będę już potrafił zaufać żadnej kobiecie.

    Co do aplikacji randkowych normalnych nawet nie próbuję. Probowałem zagranicznej aplikacji opartej o filtrowanie na podstawie MBTI, ale i tak mam wrażenie, że przeglądając profile kobiet z całego świata obcuję z podobnymi do siebie klonami, niezdolnymi do głębszej konwersacji i niezainteresowanymi światem zewnętrznym, więc w sumie nie mam z nimi o czym gadać.

    Bezpieczną opcją jest bycie gejem, przebranżowienie się w tej kwestii. Niestety, ale panie są dość chm....specyficzne. Popatrz na ulice angielskich miast, na życie nocne, są kanały na YT, które to pokazują codziennie. Tam są tabuny samotnych kobiet, których nikt nie chce, tzn zapewne chcą je afrykanie, na zasadzie seksu i tyle. jak ktoś próbuje coś sklecić, to najczęściej /wedle statystyk/ to się nie udaje i związki się rozpadają jedne po drugim. Bycie z facetem ma naprawdę szereg plusów....

  6. W dniu 12.02.2009 o 19:01, ixi napisał(a):

    Z zaburzeniami depresyjno-nerwicowymi walczę już kilka lat. Leki (ostatnio velafax) i terapia. Kończę teraz studium, nauka nie przychodzi mi łatwo. Ciężko się zmobilizować, brak mi motywacji do tego by siąść nad książkami.

    I wogóle nic się nie chce. Nie chce się wyjść. Nie ma siły rano wstać. Każda czynność- choćby umycie się, jest jak wspinaczka górska. Nogi i ręce ważą tony.Grawitacja działa x6.

    Wiem, wiem. To typowo depresyjne.

    Zastanawia mnie jednak to, że są momenty kiedy chce mi się żyć. Chce mi się uczyć,zdobywać świat, poznawać ludzi, i mam wrażenie że jeszcze moge nadrobić stracone lata. To krótkie chwile.I kiedy te chwile się pojawiają? Zazwyczaj po rozmowie z osobą, która ma jakiś cel, do czegoś dąży. Lub po obejrzeniu filmu czy programu, który mnie pozytywnie nakręci do życia. Lub kiedy nagle wstępuje nadzieja że jakiś krok przeze mnie zrobiony może dać ukojenie.

    np ostatnio po takiej rozmowie z dawno nie widzianą koleżanką szłam spowrotem niepamietając całkiem o tym że nie mam siły. W głowie były plany, co zrobić i jakie działanie podjąć by żyć podobnie jak ona ( fajne studia, praca), i było ok. Wystarczy że doszłam do mojej stancji, wszystko prysło.Znowu dół. I spać. To moja ucieczka.

    Na stancji mieszkam z 4 dziewczynami. Dogaduje się z nimi dobrze, ale każda ma swoje życie, razem nigdzie nie wychodzimy, każda studiuje na innej uczelni, rozmowy są tylko przy przypadkowych spotkaniach w kuchni czy korytarzu.

    Dobija mnie to. Czy ja nie potrafię żyć sama? W sumie niby człowiek jest stworzeniem stadnym...

    Usłyszałam ostatnio że lekarstwem dla mnie była by miłość. Być może wtedy miałabym motywację by wstawać rano , dążyć do czegoś, chciałoby mi się ładnie ubrać , umalować, może świat by zakwitł, ale chyba ciężko było by znalesć kogoś kto zaakceptował by to że dwa razy leżałam w szpitalu na nerwicę, i to że musze byc na lekach bo bez nich to wogole nie da sie funkcjonować.

    NAjgorsze jest to że nie jestem raczej osobą zamkniętą i smutną. Jeśli komuś ufam to naprawde potrafię sie otworzyć. Ale wszyscy jakoś mają swoje życie a ja cały czas zostaję sama. Rodzice ciągle kibicują mi żeby mi się udało, hmm może to jest dla mnie taka poprzeczka nie do przeskoczenia i tym sie przejmuje?

    Chciałabym mieć grupkę przyjacioł. To jest to czego teraz najbardziej potrzebuje. TYlko jakoś tak sie nie uklada cały czas. Moze sobie jeszcze nie zapracowalam na przyjaźń.

    Chciałam iść po studium na studia, chociaz mam 24 lata. Ale z moją siłą psychiczną i fizyczną, nie wiem nawet czy skoncze studium.

    Czuję się samotna. Mimo miłości rodziców (którzy tak na marginesie sami się nienawidzą).

    Uhhh.. Ulżyło mi jak to wszystko napisałam. Pozdrawiam.

    Myślę, że podobnie dziś czuje się masa ludzi. W Uk jest bodaj ministarstwo ds samotności. Po prostu potraktowali tam samotność, jako epidemię. Bo to z samotności biorą się różne choroby, niedobory, no i psychika siada. waże jest, żeby w życiu byla równowaga, tzn mieć wszystkiego po trochu, praca, pieniądze, sport, przyjaciele, rozrywka, zabawa, itd. To nie musi być od razy facet u ciebie, to może być ktoś, kto będzie znajomym, z czasem może stanie się przyjacielem. Polecam tindera, tam wbrew pozorom, nic chodzi tylko o sex, czy związek. 

  7. W dniu 22.01.2024 o 19:11, Użytkownik11 napisał(a):

    Hej. Ja brałem paroksetynę przez wiele lat, najpierw 20, potem 10 mg. Następnie brałem escitalopram 10 mg przez kolejnych kilka lat. Jak dla mnie esci zdecydowanie lepsze, miałem więcej chęci do działania a lęki też fajnie ogarniał.

    Escitalopram jest bardziej selektywny od paroksetyny. Działa w zasadzie tylko na serotoninę. Paroksetyna też m.in na acetylocholinę, histaminę podobno też w minimalnym stopniu na dopaminę.

    Co do napięcia nerwowego może to być skutek uboczny leku, który może się długo utrzymywać. Spytaj też lekarza o propranolol - trochę wycisza takie akcje. Jeżeli nie uprawiasz sportu, spróbuj może tą nerwowość jakoś "rozbiegać".

    Czy paroksetyna będzie lepsza i nie będzie powodować napięcia? Myślę, że nikt rozsądny nie odpowie Ci na to pytanie. Może akurat ten ubok będzie mniejszy ale będą inne np. senność. 

    Jeżeli lek działa a skutki uboczne nie są jakieś dramatyczne, najpierw bym je spróbował ogarnąć innymi metodami. Ale to moje zdanie wynikające z faktu, że u mnie zmiany leków są bardzo nieprzyjemne.

     

    Tyle lat antydepresanty? jaki jest sens takiej kuracji? Ponoć te leki mają leczyć, a branie ich tak długo nie spowodowało uzależnienia? Mówią, żeby np relanium nie brać długo, bo uzależnia. Żeby łykać antydepresanty, w sumie na każdą dolegliwość, bo nie uzależniają.Czy ciebie to nie uzależniło? jak w tym czasie ma się sprawa ze wzwodem?

    28 minut temu, Użytkownik11 napisał(a):

    Może mam jeszcze małe doświadczenie 😉

    Co to jest SERT?

    zapewne setralina

  8. Biorę 1/3 tbletki trittico na sen, jakoś od 1,5 roku. W międzyczasie próbowałem to odstawić, myślałem, że ponieważ zmieniłem plan dnia, wstawałem wcześnie rano, to  chciałem mieć bardziej przytomny umysł, no i przeszkadzało to mega wysychanie w ustach. 

     

    Lekarz i powiedział, że się od niego uzależniłem po tym czasie, to prawda? Ponoć, wg oficjalnego przekazu lekarskiego, od antydepresantów nie można się uzależnić? Bo jeśli tak, to równie dobrze mógłbym łykać jakieś miorelaksanty i spanie byłoby szybsze, głębsze i jakby mniej problemowe. 

     

    Do trittico dołączałem katrel w minimalnej dawce. 

     

    W każdym razie:

    - to przestało raczej działać, od jakiegoś czasu nie śpię już tak dobrze, jak dawniej

    - wysychanie w ustach przeszkadza coraz bardziej

     

    Postanowiłem więc specyfiki odstawić. Ponieważ dawki są żadne, jedynie okres spożywania długi, to odstawiennie mogę tylko manipulować dniami, więc czy dobry będzie taki schemat?

     

    - przez 1 tydzień łykać ww zestaw co drugi dzień?

    - przez 2 tydzień co 3 dzień?

    - w 3 tygodniu albo odstawić w ogóle albo przedłużać o jeden dzień co tydzień aż do 7 tygodni

     

    Wiadomo, że przy dużych dawkach leku schodzi się stopniowo zmniejszając dawkę. Tutaj nie mam jednak co na dawce zmniejszać.

     

     

  9. Od siebie mogę powiedzieć, że wybudzenia w nocy, bo chce się sikać, mogę być mega upierdliwe i ktoś może mieć problem potem z zasypianiem ponownym. A już jeśli takich wybudzeń jest wiele, to robi się bardzo nieprzyjemnie. Człowiek jest skołowany, otumaniony za dnia, gorzej myśli, kojarzy. Czym dalej, tym gorzej. Winna może być dieta, jej rodzaj, przyjmowane suplementy oraz leki.  Można i należy uprawiać sport, choćby jazdę na rowerze stacjonarnym, wiem, że to trudne, jak ktoś jest  w robocie po ileś godzin, potem zakupy, posiłki, uprać, sprzątnąć, itd. Ale regularny wysiłek fizyczny /nie mylić z pracą w ogródku/ znacząco wpływa na poprawę zdrowia, w tym poprawnego snu. No i jest jeszcze coś: spotkania z innymi ludźmi. Gdy ich brak, np siedzisz w pracy sam, po pracy też sam, weekendy samotne, to prosta droga do trumny. Jak coś, jestem na priv.

  10. Czy brał ktoś Ketrel razem z Tramadolem? Ketrel nasennie, ale musiałem dołączyć tram na ból. I w nocy byl mega koszmary senne, jak w ogóle nie mam snów, to teraz zaliczyłem parę naraz i to z tych realnych; wydarzenia i ludzie z przeszłości, wszystko w wydaniu mega koszmarnym, bo tak tych ludzi zapamiętałem.

    Zastanawiam się, czym mogę zastąpić ketrel, żeby nie było interakcji z tramalem.

  11. 1 godzinę temu, reebok91 napisał:


    Pocisz się po agomelatynie, jest agonistą 5ht2c co przekłada się na uwalnianie dopaminy i adrenaliny i stąd to pocenie,sam chlorp w tej dawne raczej na 99% nie powoduje u ciebie pocenia. Ulotka ago w częstych ma "pocenie się"

    Dzięki za zwrócenie uwagi. W takim razie odstawię i zobaczę, co się będzie działo. 

    Mogę zamienić na Trittico, czy po nim też może być pocenie?

  12. 2 godziny temu, zburzony napisał:

    @Kuiklinauja biorę 225 mg wenlafaksyny, podobnej do duloksetyny i zajebistej na lęk tym bardziej dziwi mnie ten niepokój, sądziłem że wenlafaksyna go przykryje. Zobaczymy ile wytrzymam ale z doświadczenia wiem że kiedy pojawia się lęk długo to nie trwa.

    Ja brałem kiedyś wene, było fatalnie, a jeszcze gorzej przy odstawianiu, tragedia

  13. Dobry lek, pomaga. U mnie w zestawieniu z Trittico. Ale mam pytanie do Was. Czy Po nim, po okresie dłuższego przyjmowania tego i jemu podobnych leków na psychozy, nie jesteście otępiali? Ja odczuwam apatię, słabo kojarzę, słabo też z koncentracją, choć i tak chyba lepiej niż bez tych leków. Co jakiś czas robię zmiany leków pobocznych, ale chloprothixen pozostaje stale.

  14. 42 minuty temu, zabijaka napisał:

    Dziś w nocy 10mg Zolpidemu + 500mg Ashwagandhy. Nie spałem tak dobrze od kilku lat. Wstałem tak wypoczęty jak dziecko.

     

    To super, że zadziałało. Tylko nie licz, że tak będzie kolejnej nocy. Może być tak, że przez np tydzień, dwa, będziesz spać lepiej, ale potem organizm się przyzwyczaja do tego i już nie ma efektu co w 1 dniu. 

  15. Stan zakochania związany jest z nadmiernym wydzielaniem się w mózgu monoamin: dopaminy, noradrenaliny oraz niedoborem tamże serotoniny. Noradrenalina wywołuje podniecenie, euforię i przypływ dobrej energii. Przyspiesza bicie serca, podnosi ciśnienie krwi oraz powoduje czerwienienie się na widok ukochanej osoby. Takie coś wystąpiło u mnie na cyklu konkretnie. Parszywe uczucie. Parszywe dlatego, że to zakochanie jest totalnie bez sensu, w osobie, która nie zasługuje w ogóle na moje zainteresowanie, na bycie razem. Widzę wszystkie jej wady, a pomimo to trwam i nie potrafię się wycofać. To się stało 1 raz w życiu i nie wiem co zrobić z tematem. Czy np sensowne by był lek na depresję wpływający na wychwyt zwrotny serotoniny? Bo w oparciu o ww notkę, wydaje się to logiczne. Może jest na sali ktoś, kto zna się trochę na temacie zawodowo lub miał podobny przypadek i wyszedł z tego właśnie w ten sposób lub w inny. Wiecie, okłamywanie, nieszczerość, unikanie, chęć do przebywania z innymi, niż ze mną, nieszanowanie mnie i wiele wiele innych. Każdy normalny facet by dawno skończył taką znajomość, a ja nie potrafię. dawniej pewnie takiej znajomości bym w ogóle nie zaczynał. Proszę o rady.

  16. Czyli wychodzi na to, że tych leków nie ma sensu przyjmować, jak dla mnie. Bo jakoś nie widzę możliwości zmiany siebie w jakimś okienku podczas kuracji ww lekami. A poza tym one niosą sporo skutków ubocznych, choćby tycie, mega senność, itd, itp. Ażeby brać je, bo rzekomo ma się myśli samobójcze? Dla mnie to nic złego. Wpieprzanie się w życie ludzi psychiatrów i innych zrypów, bo się chcą zabić, jest co najmniej niestosowne i każdy winien sam decydować o swoim życiu, podobnie jak kobiety o tym, czy chcą urodzić i donosić ciążę.

  17. Przez prawie 2 lata nie miałem snów. No prawie nie miałem. Pewnie się zdarzał co parę miesięcy jeden lub dwa. Aż raptem zaczęły się pojawiać, ale gdy na chwilę zmieniłem lek. na chwilę, bo mega wydłużał mi sen rano i musiałem wrócić do starego. I tutaj te sny jakby zostały, ale już inne, mniej ciekawe, takie niemiłe. Wiecie, dawniej miałem takie sny głębokie, które czasem kończyły się wytryskiem. Więc porównuję do nich. I słabe to jest tak bez snów lub z takimi jakie mam teraz. Jak ktoś ma jakiś pomysł, nawet z gatunku o którym nie wolno tu pisać lub nie wypada, itd, to proszę o PM. Jestem ciekawy mega, czy istnieje grupa leków, po których nie byłoby jakiejś jazdy typu tycie, spanie po 20 godz na dobę, ale żeby śnić cudownie. Bo wiecie co? Teraz, gdy sobie przypomniałem tymi paroma snami, jak to jest z marzeniami sennymi, to potem życie po takiej nocy jest całkiem fajne. Zupełnie na luzie i bez stresu, z praktycznie zerowym obciążeniem.

     

    A jak jest z wami? Macie sny w ogóle?

×