Skocz do zawartości
Nerwica.com

nullalke

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia nullalke

  1. hej! na początku odpowiem na wiadomości z 6 i 7 czerwca bo ostatnimi czasy tu nie zerkałam uwaga, bardzo się rozpisałam! @heyitsmesara niestety mam tak od kilku lat, przez jakiś czas czuję się dobrze, ta fobia nie istnieje, ale potem wraca (takie natręctwo myśli i obsesja na punkcie zwymiotowania trwa z rok) i codziennie o tym myślę. nie mogę się doczekać aż w końcu to minie.. ;/ a co do tego wydarzenia, to całkiem możliwe - w listopadzie zeszłego roku dostałam jakiejś niestrawności bez wymiotów oczywiście (w sumie zdarza mi się taka kilkudniowa niestrawność co roku), niby nic nadzwyczajnego, ale tutaj było inaczej, po kilku dniach niestrawność nie przechodziła, mijał już tydzień a ja się bałam iść do szkoły, od tego zaczął się ten nieszczęsny okres, który trwa już od listopada. codzienne bóle żołądka, mdłości wieczorami, byłam święcie przekonana, że to wrzody, refluks czy inne cuda, z czasem ustało, ale myśli i lęk został (somaty też, ale nie tak nasilone) @horror_iluzji ja raczej nie skusiłabym się na nauczanie domowe.. siedzenie w domu w moim przypadku pogarsza tylko lęki. na dodatek jestem dosyć towarzyską osobą, jakbym wiedziała, że przez tą fobię tracę kontakt ze znajomymi to bym się chyba w depresji pogrążyła, a przecież ciągle sobie powtarzam, że nie mogę się poddać, że muszę pokonać tą fobię i nie dać zawładnąć jej nad moim życiem ze słowami nie mam problemów, mogę o tym pisać, słuchać, obojętnie. byleby mnie to nie dotyczyło to teraz dodam małą aktualizację od siebie, a więc po kolei: w czerwcu pisałam o mojej obawie przez samopoczuciem przed i w trakcie egzaminu i.. czułam się dobrze! nie było mowy o mdłościach ani nic, umm, no może ostatniego dnia na angielskim zrobiło mi się źle w oczekiwaniu na rozpoczęcie pisania, ale jakoś przetrwałam te kilka minut strachu i potem o tym zapomniałam. jeszcze te upomnienia nauczycieli pilnujących, że jak ktos potrzebuje wyjść do toalety to niech to zrobi przed egzaminem bo potem bedzie to gdzies zapisywane itd. no nieciekawie, mialam juz mysli w stylu, a co jak nagle zrobi mi sie zle i bede musiala wybiec do lazienki? co jak zrobie im dodatkowy klopot? co inni sobie pomysla? ale bylo w porządku, napisalam egzaminy i opuściłam szkolne progi. I tak przez nastepny miesiac sie zycie toczyło, raz bylo gorzej, raz lepiej, spotykalam sie ze znajomymi wiec o tym zapominałam ale jak wracałam do domu to juz oczywiscie szereg pesymistycznych mysli ale w pewnym momencie poczulam, ze odzyskuje kontrole, jakbym juz byla blisko wyeliminowania fobii z mojego zycia (lub na kilka lat) ech, ale wiecie, nie zawsze po burzy wychodzi slonce, czasami jest na odwrot - 17 lipca (zapamiętam tą datę na długo) stało się. tak, mówię poważnie, pierwszy raz od 9 lat zrobiłam to, czego się najbardziej bałam. nie wiem co to było, wirus czy zatrucie..? ciężko powiedzieć, dzień wcześniej zjadłam sushi, które ewidentnie mi nie przypasowało bo cały wieczór zmagałam się z odbijaniem itd, za to moja siostra miała gorączkę, bóle mięśni (nie, to na 100% nie covid), więc może to był jakiś wirus, tylko inaczej się objawił? zrobiłam to trzy razy, później męczyły mnie tylko mdłości. Myślałam, że będzie gorzej, przynajmniej wiem jakie to uczucie (wcale nie takie złe, przynajmniej lżej na żołądku) i że zawsze jest czas dobiec do łazienki, więc już nie będę się obawiała wymiotowania w szkole, bo zawsze jest czas na wyjście do toalety. I jak w tamtym momencie byłam wniebowzięta, bo w końcu zobaczyłam, że to nie takie złe i przeżyłam to bez płaczu i strachu (no może przed pierwszym razem), tak teraz jestem rozczarowana. moja mama od zawsze powtarzała, że jak zobaczę co to za uczucie, że to nie jest wcale takie złe to pożegnam się z tą fobią, a tu guzik prawda. Wciąż zmagam się ze strachem, sama nie wiem czemu.. może przez to, że ostatnie kilka miesięcy moje codzienne myśli skupiały się na tym i po prostu potrzeba czasu, żeby się ,,odzwyczaić”? nie wiem, ale planuję terapię u psychologa, aby raz na zawsze się pozbyć tej fobii
  2. hej! bardzo się cieszę, że odnalazłam taki temat na forum, bo dotąd przesiadywałam na zagranicznych forach bo byłam przekonana, że u naszych rodaków mało kto ma tą fobię haha no więc tak, może dodam coś od siebie; moja przygoda z fobią zaczęła się od pewnej wycieczki, na której dostałam zatrucia pokarmowego. koszmar. z tego co pamiętam to nie wymiotowałam, miałam tylko odruchy wymiotne, ale byłam tak przerażona, że dzwoniąc do mamy kazałam jej przyjechać po mnie (300km) następnego dnia.. z perspektywy czasu może się to wydawać śmieszne, ale to co wtedy przeżyłam zostawiło namiastkę w mojej psychice, od tamtego czasu całkowicie zrezygnowałam z wycieczek szkolnych, gdy na takową nie jadę to w obawie, że zwymiotuję i będzie wstyd ;d i zawsze kończyło się na papierku nie wyrażającym zgody lub zwrocie pieniędzy (bo nieco się przeliczyłam i ostatniego dnia panikowałam) a drugą rzecz, jaka mi została, to właśnie ta fobia. Gdyby to się działo w domu, to zapewne bym nie męczyła się z tym czymś.. nigdy nie bałam się wymiotów, ale po tej wycieczce wszystko się zmieniło a jak wyglądał następny rok? tak samo koszmarnie jak wycieczka - ciągłe zwalnianie ze szkoly, wypady do pielęgniarki, całe opakowanie nospy w plecaku, szkliste oczy..i co prawda po jakimś roku całkowicie zaniknęło, tzn. dalej obawiałam się wycieczek lub wyjść z klasą czy coś, ale nie była to pierwsza myśl po przebudzeniu, zapomniałam że istnieje coś takiego jak wymiotowanie, po prostu 0 a w ciągu roku zrobiło mi się niedobrze może ..3 razy? i tak się fajnie trzymałam ileś lat, ale nagle ten zegar sielanki stanął w miejscu i wróciło. Od stycznia codziennie skupiam swoją uwagę ja tym czy jest mi dzisiaj niedobrze, czy nie zwymiotuję itd. chciałabym sobie z tym poradzić, szczególnie, że niedługo czekają mnie egzaminy i codziennie się stresuję, że się rozchoruję dzień przed itd. to jest mega męczące, chciałabym mieć to z głowy jak kilka lat temu..
×