No i ja tu trafiłam pojęczeć.... trudno tak w skrócie opisać, wyrzucić wszystko... tym bardziej, że już myślałam, że jest dobrze, a tu nie.... jest jeszcze gorzej... Do psychologa chodziłam i się trzymałam. Przyszedł koronawirus i praca zdalna od marca do dziś włącznie....na początku było ok. Teraz nie...
Spróbuję wyjaśnić o co chodzi: o miłość w tle, o to, że zachowuję się jak idiotka i chociaż wiem, że robię źle. O to, że gdy czuję się źle, to męczę człowieka, na którym mi zależy.... i w rezultacie nie chce mnie znać.... i ja się nie dziwię...
Wszędzie mnie zablokował, a ja … nadal piszę.... i to niestety głównie w złości..
Mam zmienne nastroje. Jestem zła na niego, ale i na siebie. Czasami mam dosyć (nie, nie mam prób ani myśli samobójczych)
W przeszłości miałam podobną sytuację.... tyle, że teraz bardziej to przeżyłam i było więcej czynników..
Psycholog pomógł mi w tym znaleźć podobieństwo, ale wcale nie jestem pewna czy w tym rzecz.
Otóż lata temu byłam w związku. Moja mama zachorowała na raka, mój tato miał wypadek. Ja się nimi zajmowałam. W tym czasie dowiedziałam się, że on mnie zdradza... na zewnątrz udawałam, że jest ze mną ok, ale zaczęłam do niego wypisywać głupoty, mówić niemiłe rzeczy. Miał mnie dosyć... zablokował mnie wszędzie i zniknął mojego życia, a ja nadal uparcie (nie wiem po co - może wyjaśnicie?) chciałam mieć z nim kontakt.
Teraz... sama dowiedziałam się, że mam komórki rakowe 3 stopnia i musiałam iść do szpitala (póki co wszystko ok ). Nie byłam w oficjalnym związku. Mieszkałam z chłopakiem i było ok. Gdy zachorowałam, to coś mi się przestawiło. Zaczęłam więcej wymagać, czepiać się, męczyć wiadomościami.... on próbował zrozumieć... i wydawało mi się, że rozumie.... jak obudziłam się z narkozy, to zrozumiałam, że mi na nim zależy (wcześniej w ogóle o tym nie myślałam) - byłam szczęśliwa i uznałam, że super - dam radę, będzie ok...
On był wtedy w pracy za granicą. I po operacji dostałam smsa z pytaniem jak się czuję.... a potem, że poznał kogoś... i ją przywiózł na mieszkanie, w którym ja mieszkałam, uprawiał seks obok w pokoju i od tego momentu były same idiotyzmy..
Wyrzucił mnie nawet z domu... a mimo to nadal trzymaliśmy kontakt.... a teraz mnie zablokował całkowicie..... a ja mam wrażenie, że zniszczyłam swoją ostatnią szansę, żeby było ok.... bo on starał się mi później pomóc, ale miał dosyć...
Ratujcie, bo zwariuje! Rozsądek kontra głupie serce i moje głupie wypisywanie!!! W jednej chwili w klimacie jak mogłeś tak zrobić, a w drugiej zależy mi na Tobie.... sama z sobą nie wytrzymuję ;////