Skocz do zawartości
Nerwica.com

AMS

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

Osiągnięcia AMS

  1. Tak, naprawdę dużo robię... staram się, ale nie wiem czy to jest dobre.... rozpisałam się tutaj przed chwilą dużo i mi nie chciało wysłać, więc teraz w skrócie. Czytam Was tu trochę i mam wrażenie, że możecie uważać, że moje problemy są błahe... ale nie są... Staram się, ale problemy mnie lubią.... mieszkam teraz z osobą, która ma stwierdzoną depresję i chorobę dwubiegunową. On mnie.... zabija... ja wiem, powinnam być empatyczna, ale facet mnie obrzydza, irytuję i czasami sprawia, że się go boję.... nie myje się, siedzi cały czas w pokoju, nic nie sprząta, uważa, że psycholog mu niepotrzebny... a jak raz się wkurzyłam i powiedziałam, żeby w końcu posprzątał, to mi odpyskował i wyzwał... siedzę więc zamknięta w pokoju, żeby go nie widzieć, a to mi nie pomaga.... nadal mam pracę zdalną, więc większość dnia w domu... Wiem, jęczę.... ale w końcu to jęczarnia Mam wyrzuty sumienia z jego powodu, bo mam wrażenie, że pogłębiam jego stan...… ponieważ nie uwielbiam go.... bo właśnie uwagi i uznania szukał... żona go wyrzuciła z domu, leczy się przymusowo w AA (ma nakaz sądu.... ale szczerze mówiąc nie wiem czy chodzi), żona go wyrzuciła, ponieważ wyrwał jej włosy i ją bił... oczywiście on uważa, że ona go sprowokowała... Ja wiem, że może to nieprawda, ale …. dla mnie jest manipulantem trochę.... bo np. powiedział, że będzie chodzić na AA, żeby mieć papier i zabrać jej syna.... A i wyniki udało mi się skonsultować.... niestety komórki rakowe nadal są, ale lekarz kazał mi się nie przejmować, więc tak próbuję robić Jak mój poprzedni post przejdzie jakimś cudem, to jest bardziej szczegółowy....
  2. To nie jest takie proste... on jest jedyna osoba, ktora wie o mnie wszystko.... ktora probowala o mnie walczyc i sie poddala.... ktora mnie zranila i ktora ja mocno zranilam... A operacja poszla dobrze, nawet moi lekarze sie zdziwili, poniewaz przygotowywali mnie na chemie, a tu niespodzianka- chemia nie byla konieczna koronawirus troche przesunął wszystko i dopiero dzis ide skonsultować wyniki. Cos nie tak, ale raka brak, wiec ok No i ja robie naprawde duzo, zeby o nim nie myslec i do niego nie pisac.... w chwili obecnej ciagne dwie prace jednoczesnie, cwicze codziennie, wrocilam na taniec brzucha (po operacji przez pol roku nie moglam nic robic), codziennie probuje znalezc czas na dluga kapiel i joge (ostatnio z joga trudno) i kazdego dnia cos czytam.... ale i tak to wszystko za malo...
  3. No i ja tu trafiłam pojęczeć.... trudno tak w skrócie opisać, wyrzucić wszystko... tym bardziej, że już myślałam, że jest dobrze, a tu nie.... jest jeszcze gorzej... Do psychologa chodziłam i się trzymałam. Przyszedł koronawirus i praca zdalna od marca do dziś włącznie....na początku było ok. Teraz nie... Spróbuję wyjaśnić o co chodzi: o miłość w tle, o to, że zachowuję się jak idiotka i chociaż wiem, że robię źle. O to, że gdy czuję się źle, to męczę człowieka, na którym mi zależy.... i w rezultacie nie chce mnie znać.... i ja się nie dziwię... Wszędzie mnie zablokował, a ja … nadal piszę.... i to niestety głównie w złości.. Mam zmienne nastroje. Jestem zła na niego, ale i na siebie. Czasami mam dosyć (nie, nie mam prób ani myśli samobójczych) W przeszłości miałam podobną sytuację.... tyle, że teraz bardziej to przeżyłam i było więcej czynników.. Psycholog pomógł mi w tym znaleźć podobieństwo, ale wcale nie jestem pewna czy w tym rzecz. Otóż lata temu byłam w związku. Moja mama zachorowała na raka, mój tato miał wypadek. Ja się nimi zajmowałam. W tym czasie dowiedziałam się, że on mnie zdradza... na zewnątrz udawałam, że jest ze mną ok, ale zaczęłam do niego wypisywać głupoty, mówić niemiłe rzeczy. Miał mnie dosyć... zablokował mnie wszędzie i zniknął mojego życia, a ja nadal uparcie (nie wiem po co - może wyjaśnicie?) chciałam mieć z nim kontakt. Teraz... sama dowiedziałam się, że mam komórki rakowe 3 stopnia i musiałam iść do szpitala (póki co wszystko ok ). Nie byłam w oficjalnym związku. Mieszkałam z chłopakiem i było ok. Gdy zachorowałam, to coś mi się przestawiło. Zaczęłam więcej wymagać, czepiać się, męczyć wiadomościami.... on próbował zrozumieć... i wydawało mi się, że rozumie.... jak obudziłam się z narkozy, to zrozumiałam, że mi na nim zależy (wcześniej w ogóle o tym nie myślałam) - byłam szczęśliwa i uznałam, że super - dam radę, będzie ok... On był wtedy w pracy za granicą. I po operacji dostałam smsa z pytaniem jak się czuję.... a potem, że poznał kogoś... i ją przywiózł na mieszkanie, w którym ja mieszkałam, uprawiał seks obok w pokoju i od tego momentu były same idiotyzmy.. Wyrzucił mnie nawet z domu... a mimo to nadal trzymaliśmy kontakt.... a teraz mnie zablokował całkowicie..... a ja mam wrażenie, że zniszczyłam swoją ostatnią szansę, żeby było ok.... bo on starał się mi później pomóc, ale miał dosyć... Ratujcie, bo zwariuje! Rozsądek kontra głupie serce i moje głupie wypisywanie!!! W jednej chwili w klimacie jak mogłeś tak zrobić, a w drugiej zależy mi na Tobie.... sama z sobą nie wytrzymuję ;////
×